TOP 10 SIHH 2017 – czyli najciekawsze zegarki genewskich targów
Kolejna, 27. edycja genewskiego SIHH za nami – jak zwykle z całą masą nowych, odświeżonych, przełomowych i zaskakujących zegarkowych premier. My wybraliśmy dla Was 10 najbardziej godnych uwagi.
Tegoroczny SIHH dla wielu był prawdziwą zagadką. Nie jest tajemnicą, że branża zegarkowa od jakiegoś czasu boryka się z wyraźnym, już przez prawie nikogo nie negowanym kryzysem. Sprzedaż i obroty lecą na przysłowiowy łeb i szyję, coroczne raporty przedstawiają spadki nawet rzędu 50%, a ogólny nastrój przypomina raczej przygotowania do pogrzebu niż wesela. W takich realiach nie sposób było przewidzieć tego, co zobaczymy lecąc do Genewy i wchodząc do hal Palexpo. W tym roku pod jednym dachem zgromadzono łącznie 30 marek (najwięcej w historii). Wszystkie, zgodnie z tradycją, przygotowały sporą gamę nowych czasomierzy, z których my wybraliśmy te naszym zdaniem najciekawsze. Zdziwi Was pewnie brak na tej liście wielkich, imponujących komplikacji i modeli za okrągły milion i więcej franków szwajcarskich (z jednym wyjątkiem). Im poświęcimy osobny tekst. Typując faworytów, skupiliśmy się na bardziej przyziemnych (w pozytywnym znaczeniu) premierach – takich, które śmiało można od razu założyć na nadgarstek.
Łukasz Doskocz – 1. Audemars Piguet Royal Oak Perpetual Calendar Ceramic
Opakowany w czarną ceramikę i wyposażony w wieczny kalendarz Royal Oak był chyba najczęściej dyskutowanym zegarkiem SIHH 2017. Najczęściej i prawie zawsze w bardzo pozytywnym tonie. Mając na uwadze poziom skomplikowania formy i konstrukcji Royal Oaka samo porwanie się na stworzenie w pełni ceramicznego modelu (koperta i bransoleta!) zakrawało trochę na szaleństwo. W AP podjęli się zadania i choć proces budowania jednego egzemplarza jest wielokrotnie dłuższy niż tego samego modelu w stali lub złocie, chyba się opłaciło, bo wyszło znakomicie. Zegarek wygląda genialnie (kto lubi all-black, momentalnie się zakocha) ze wszystkim swoimi detalami ręcznie aplikowanego wykończenia, szaro-czarną tarczą i znakomitym kalibrem w środku. Raptem 100 egzemplarzy trafi na nadgarstki szczęśliwych właścicieli i napawa mnie szczerym smutkiem fakt, że nie będę jednym z nich. Więcej szczęścia miał np. przyjaciel marki, tenisista Stanislas Wawrinka, który ponoć od razu zaklepał sobie jedna sztukę. Lucky you Stan!
Tomasz Kiełtyka – 2. Audemars Piguet Royal Oak Extra-Thin
Cóż… ja osobiście nie podzielam zdania Łukasza. Przy całej sympatii do zegarków sportowych nie jestem miłośnikiem modeli all-black, a z tegorocznych nowości AP zdecydowanie bardziej podobają mi się złote Royal Oaki. Szczególnie wersja z niebieską tarczą, którą chyba wybrałbym jako swój prywatny numer 1 genewskiego SIHH 2017. Wprawdzie za złotem (zwłaszcza żółtym) również nie przepadam, ale klasyczny, prosty, dwuwskazówkowy Royal Oak ma w sobie tyle magii, że ani duża waga złota, ani jego kolor (zwany często złośliwie „Russian gold”) nie są w stanie mnie do niego zniechęcić.
ŁD – 3. Jaeger-LeCoultre Master Control Chronograph
Rozbudowany kalendarz rzecz fajna i całkiem użyteczna, ale dla mnie od zawsze komplikacją nr. 1 był, jest i pewnie będzie chronograf. Mechaniczny stoper ma w sobie pewien urok kontrolowania upływu mierzonego czasu, i w sumie bez znaczenia jest, czy to czas długiej podróży czy gotowania jaj na twardo. Cała nowa, jubileuszowa linia Master Control od Jaeger-LeCoultre zasługuje na uwagę i pochwały, ale z trójki Automatic, Chronograph oraz Geographic wskazałbym na środkowy model. Z dwoma licznikami w układzie godz.3 i 9, sektorową, srebrno-szarą tarczą, 40mm kopertą ze stali, manufakturowym mechanizmem i atrakcyjną ceną JLC Master Control Chrono był moim chronografem numer 1 tegorocznego SIHH. Bez dwóch zdań.
TK – 4. A. Lange & Söhne 1815 Annual Calendar
Wcześniej o tym nie wspomniałem, ale tegoroczne targi SIHH uznaję wyjątkowo zapobiegawcze. W obliczu spadających słupków sprzedaży każda z marek stara się wrócić do klasyki i nie wychylać przed szereg. Stąd znakomita większość nowości to modele albo bardzo proste, albo skomplikowane, ale bez wizualnych fajerwerków. W drugiej z tych grup z pewnością umieściłbym model 1815 Annual Calendar – piękny, elegancki zegarek, który pomimo wykorzystania mechanizmu z rocznym kalendarzem (jak zwykle wspaniale przez Lange udekorowanego!) ma wymiary pozwalające na codzienne, wygodne użytkowanie. Nie należę do osób, które podziwiają czasomierze zamknięte za szybką lub kręcące się w sejfowym rotomacie. Zdecydowanie bardziej cieszą mnie te noszone na nadgarstku. A. Lange & Söhne 1815 Annual Calendar mógłby być jednym z nich.
ŁD – 5. Ulysse Nardin Classico Manufacture
Klasyczny zegarek to tylko z pozoru temat nudny i oczywisty – w sumie z góry wiadomo, czego można się po nim spodziewać. To trochę tak jak z imprezami „Black tie” i czarnym smokingiem, kwintesencją modowych konwenansów. Na całe szczęście są tacy, którzy konwenanse łamią z lubością i doskonałym skutkiem. Tom Ford zaproponował smoking z granatową, satynową marynarką i zrewolucjonizował podejście do wieczorowego uniformu. Firma Ulysse Nardin stworzyła klasyczny model z giloszowanym, niebieskim cyferblatem, pokrytym przezroczystą warstwą emalii. Do tego dodała stalową kopertę i trochę technologii – manufakturowy kaliber z krzemowym wychwytem. Jest pięknie, elegancko i całkiem przyzwoicie cenowo. Przy okazji witamy Ulysse Nardin na SIHH. A Lange 1815 AC z pozycji 4 – poezja!
TK – 6. Laurent Ferrier Galet Micro-Rotor Montre Ecole
Faktycznie Classico Manufacture to świetna propozycja – Ulysse Nardin w końcu pokazał zegarek, który mi się podoba. Jednak spośród wszystkich klasyków wybrałbym nowe dzieło Laurenta Ferriera. To czasomierz bazujący na… zadaniu domowym, czyli zegarku kieszonkowym, jaki Ferrier przygotował na zakończenie szkoły zegarmistrzowskiej. Pozornie prosta kompozycja skrywa drobne smaczki, jak dekorowaną w ciekawy sposób tarczę, wykończenie koronki, czy kształt wskazówek. Ale modele opuszczające warsztaty LF mają zasadniczą przewagę nad mniej lub bardziej podobną konkurencją – topowo wykończony mechanizm, który potrafi zahipnotyzować…
ŁD – 7. Drive de Cartier Extra-Flat
To kolejny klasyk w naszym zestawieniu, ale zasadniczo różny do emaliowanego Ulysse Nardin i skomplikowanego mechanicznie Laurenta Ferrier. Cartier ma swój styl i stylistyczne elementy, które nie pozwalają go pomylić z innymi. Drive de Cartier zadebiutowało rok temu, i już wtedy wzbudziło duże zainteresowanie. Wersja Extra-Flat jest jeszcze lepsza i doskonalsza, choć zaprojektowano ją odejmując wiele elementów. Po pierwsze koperta jest mniejsza i super płaska, ma ledwie 6.6mm. Po drugie jej kwadratowo-obła (Anglicy nazywają te formę „cushion”, czyli poduszka) koperta ze złota ma 39mm, a w zestawieniu z wysokością (a raczej jej brakiem) proporcje są idealne. Po trzecie tarcza pozbawiona jest zbędnych elementów, poza charakterystycznymi indeksami rzymskimi i zestawem dwóch wskazówek. Po czwarte Drive de Cartier E-F ma manualny mechanizm (manufakturowy kaliber 430MC). Po piąte wreszcie – dla mnie to garniturowiec prawie idealny, bo z charakterem i modnym ostatnio odchudzaniem w tle.
TK – 8. Montblanc 1858 Chronograph Tachymeter Limited Edition Bronze
Żeby nie było tylko klasycznie, jako kolejny zegarek warty uwagi wskażę Montblanca. Tegoroczna edycja przygotowanego w Villeret chronografu z kolekcji 1858 to miks przepięknej, szampańskiej tarczy w stylu vintage ze współgrającą kolorystycznie kopertą wykonaną z brązu. Jeśli dodamy do tego werk Minervy ze zintegrowanym stoperem typu monopusher, cebulkową koronkę, wskazówki cathedral z beżową lumą, skalę tachymetru i stare logo Montblanc, otrzymamy spójny stylistycznie czasomierz w stylu lat 30. XX wieku. Niestety powstanie tylko 100 egzemplarzy, a za każdy trzeba będzie słono (~123.000PLN) zapłacić.
ŁD – 9. Panerai Luminor Submersible 1950 3 Days Automatic Oro Rosso 42mm
Montblanc zdecydowanie wygrał modelem 1858 Chronograph Bronze kategorie zegarków w brązie – a i bez tego to kawał świetnego czasomierza, zaskakująco dobrze leżący na ręku. Mój ostatni top-typ tegorocznego SIHH zaskoczył nawet mnie samego, zwłaszcza wobec poprzednich, całkiem klasycznych wyborów. Co więcej – nigdy nie byłem fanem tej marki (delikatnie mówiąc), a i na samą prezentację prasową szedłem raczej z dziennikarskiego obowiązku. Możecie sobie wyobrazić, jak zaskoczony byłem zapinając na nadgarstku złotego Luminora Submersible – po raz pierwszy (w historii) w rozmiarze 42mm. Panerajowe divery nigdy nie były czymś z kręgu moich zainteresowań, podobnie jak sportowy zegarek w złocie, a jednak… Pomysł z pomniejszeniem koperty wyszedł zegarkowi na zdrowie, a wypolerowane złoto w zestawieniu z czarną tarczą i czarnym bezelem wygląda rewelacyjnie – i aż sam nie wierzę, że to piszę. Nosiłbym.
TK -10. Richard Mille RM 50-03 Tourbillon Split Seconds Chronograph Ultralight McLaren F1
To pierwszy efekt 10-letniego kontraktu jaki połączył Richarda Mille i team McLarena. Ale nie partnerstwo między dwoma firmami jest tu najważniejsze. RM 50-03 stanowi żywy dowód na to, że jeszcze wiele w zegarmistrzostwie jest zrobienia. Połączenie materiałów (m.in. karbonu, tytanu i grafenu) oraz komplikacji (chronografu Rattrapante i tourbillonu) w zegarku który może założyć kierowca Formuły 1 i który waży niespełna 40 gramów to naprawdę magia. Na ziemię sprowadza tylko kosmiczna cena – ponad 1.000.000EUR.
Wyróżnienia
Jest jeszcze kilka zegarków, które co prawda nie zmieściły się na naszej liście, ale zasługują na wzmiankę i chwilę uwagi. Zaskoczył mnie mocno nowy Ressence Type 1² w kwadratowej kopercie i znacznie bardziej eleganckim, dojrzalszym wydaniu – zdecydowanie mógłbym go nosić. Podobnie z najświeższą propozycją Petera Speake-Marina – One & Two. Mocno umocowany w DNA marki design i nowy mechanizm z mikrorotorem robią znakomite wrażenie. Szczególnie w mniejszej, 38mm kopercie. Ogólnie tegoroczny SIHH stał dla mnie pod znakiem klasyki, bo równie mocno spodobało mi się 40mm Da Vinci Automatic od IWC (wersja ze srebrną tarczą i paskiem) i nowe Parmigiani – Tonda Chronometre w kopercie z ząbkowanym bezelem i stylowym cyferblatem.
SIHH 2017 nie poskąpił także wielkich komplikacji i zegarków za milion (i więcej). Obok wymienionego przez Tomka, technologicznie imponującego Richarda Mille, prym w kuluarowych dyskusjach wiodły także propozycje od Greubel Forsey (Grande Sonnerie), Vacheron Constantin (Les Cabinotiers Celestia oraz Symphonia) i A. Lange & Söhne (Tourbograph „Pour Le Merite”). Każdy z nich to małe dzieło sztuki zegarmistrzowskiej, przez duże „Sz”.
No i na koniec jeszcze jeden, przedziwny z pozoru projekt. MB&F jest jak rockowy gitarzysta na koncercie muzyki klasycznej, a HM7 Aquapod to kolejny, nietuzinkowy przebój.
Wszystkie zegarki mają swoją wymowę. Każdy sobie znajdzie coś dla siebie. Jest dobrym posunięciem taki ranking modeli zegarków. Wiadomo gusta są różne. Jednak zawsze warto zobaczyć taki ranking. Pierwsze pięć zegarków wybija się ponad pozostałe. Te pierwsze pięć to moje typy. Chronos24 to świetne strony o zegarkach oraz manufakturach, które produkują te modele.