MB&F Horological Machine No.7 Aquapod – SIHH 2017 [zdjęcia live, video, cena]
Po Maximilianie Büsserze nawet w najśmielszych fantazjach ciężko było spodziewać się futurystycznego MB&F’a przywodzącego na myśl zegarki dla… nurków(!). Aquapod zachwyca stopniem kreatywności, choć zdecydowanie nie jest to typowy „diver”.
„Expect the unexpected” (z ang. “spodziewaj się niespodziewanego”) mogłoby być doskonałym mottem przewodnim MB&F. Kreatywność Maxa Büssera i jego słynne już hasło „creative is a child that survived” nie znają granic, a przewidzieć, nad czym pracuje obecnie marka i co z tego wyjdzie, zwyczajnie nie sposób. O ile jeszcze klasycznie inspirowana seria Legacy Machines (opisywana TUTAJ) bywa umiarkowanie przewidywalna (jak i klasyczne zegarmistrzostwo w ogóle), Horological Machines są jak ewentualny śnieg w zimie – nawet najstarsi górale rozkładają bezradnie ręce. Otwieranie materiałów prasowych MB&F za każdym razem przypomina trochę odpakowywanie prezentu. Horological Machine No.7 absolutnie zdmuchnęło mnie z fotela, chociaż to zegarek zdecydowanie bardziej do podziwiania niż codziennego noszenia.
Rok temu, dokładnie w październiku, MB&F pokazał światu HM8, po cichu pomijając numer 7 na chronologicznej liście swoich maszyn. Oznaczać to mogło wiele, od tego, że marka zwyczajnie nie wyrobiła się z jednym z projektów, po to, że jest on na tyle skomplikowany, że pochłania więcej czasu niż zakładano. Sądząc po efektach zdecydowanie była to opcja nr.2. Z tego typu wizjami jest trochę jak z szalonymi projektami architektów. Papier zniesie wszystko, gorzej, gdy potem trzeba to przenieść na deskę kreślarską, a potem rzeczywiście zbudować. HM7 wreszcie powstało i oto jest. I w dodatku to prawie całkowicie funkcjonalny diver – choć prawie robi sporą różnicę.
Aquapod inspirowany jest… meduzą. Cała forma zegarka jako żywo przypomina to stworzenie, z jego korpusem i długimi parzydełkami. Oczywiście czasomierz parzydełek nie ma, ale szczególnie z profilu wygląda jak mechaniczna meduza. „Ciało” zegarkowego stwora to koperta, niczym szkielet, z tytanu albo różowego złota (53.8×21.3mm) i dwa duże, szafirowe globy z ukrytym pod nimi, wyjątkowym mechanizmem. Jego kluczowym elementem, niczym mózgiem meduzy (wiem, dużo tych odzwierzęcych porównań, ale nie mogę się powstrzymać) jest latający tourbillon, ulokowany na samym szczycie. Werk skonstruowano w układzie pionowym – i już to samo w sobie stanowiło nie lada wyzwanie. Na jego spodzie ulokowany został wahnik automatycznego naciągu. Zrobiono go z jednego kawałka tytanu, połączonego z platynowym ciężarkiem. Całość zaprojektowano we własnym atelier MB&F, choć jak zwykle nie obyło się bez pomocy i współpracy przyjaciół marki.
Do szafirowych kopuł konstrukcji i tytanowego szkieletu dodano także element typowy i konieczny przy zegarku kojarzącym się z wodą i nurkowaniem – obrotowy bezel. Wykonany z ceramiki (z tytanowymi wypełnieniami indeksów) ring zawieszony został na zewnątrz koperty. Za wskazanie czasu odpowiadają natomiast dwa wykonane z aluminium pierścienie i wskaźniki umieszczone nad nimi, z przodu zegarka.
Dopasowano je kształtem do krzywizny szafirowej kopuły i zaopatrzono w poruszające się po ich powierzchniach wskaźniki. Czas ustawia się koronką po prawej, a mechanizm dokręca koronką po lewej stronie koperty, między szafirami a bezelem. MB&F zadbał o jeszcze jeden charakterystycznie „nurkowy” detal – luminescencję. Indeksy godzin i minut plus klatkę tourbillonu podświetla spora ilość świecącej na niebiesko lumy. Wygląda to świetnie. Jeden z detali zdradzających, że HM7 nie jest rasowym nurkiem, to jego wodoszczelność, wynosząca 50m. O nurkowych normach ISO też można zapomnieć.
Obie wersje HM7 będą limitowane. Powstaną 33 Aquapody w tytanie i 66 w 18ct, różowym złocie. Obie z czarnym paskiem ze specjalnego, wykorzystywanego w lotnictwie elastomeru. Za tytanową trzeba zapłacić 98.000CHF (~399.750PLN), za złotą 118.000CHF (~481.300PLN) plus podatek.