Recenzja Baltic Aquascaphe GMT [zdjęcia live, dostępność, cena]
Przez znakomitą większość tego dziwnego roku na moim nadgarstku gościł Baltic Aquascaphe. I kiedy myślałem, że nie da się tego zegarka poprawić, Baltic przygotował logiczne, dopracowane rozszerzenie kolekcji, wyposażone w jakże użyteczną komplikację GMT.
Ostatnio często zastanawiam się nad tym, co wpływa na nasz zegarkowy gust? Czy jest z nim tak, że ewoluuje i dojrzewa, czy jest podatny na trendy, czy raczej mocniej zakorzeniony gdzieś w naszych upodobaniach. Mój z pewnością zmienił się radykalnie na przestrzeni lat. Zegarki, które noszę i lubię obecnie, kiedyś pewnie nawet nie zwróciłyby mojej uwagi, i odwrotnie. Oczywiście gust jest kwestią indywidualną (o której podobno się nie dyskutuje), co nie zmienia faktu, że z wiekiem przychodzi nam pewna dojrzałość, także w kwestii estetyki i tego, co sprawia przyjemność. Przez przeważającą część tego dziwnego roku nosiłem na swoim nadgarstku zegarek, którego dekadę temu nawet bym nie założył. Pochodzi z malutkiej, francuskiej mikromarki, która swoją przygodę z zegarkami rozpoczęła raptem kilka lat temu, z przytupem.
Baltic
Założony przez Etienne’a Maleca Baltic na zegarkowym firmamencie pojawił się znienacka w 2014 roku. Jak wiele podobnych projektów, zadebiutował na crowdfundingowej platformie Kickstarter. Ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich i wobec całkiem licznej konkurencji nowych zegarkowych tworów, Baltic na dzień dobry zebrał przeszło 500 000 EUR. Ludzie niemal w ciemno zaufali wizji Maleca i choć sama skala (finansowa) odzewu nas też zaskoczyła, pozytywne przyjęcie marki już nie. Baltic postawił bowiem na niesłabnąco popularne klimaty vintage.
Dwie pierwsze referencje: trzywskazówkowy HMS i chronograf Bi-Compax, wyglądają jak zegarki żywcem wyjęte z zakurzonej szuflady. Nie powielając żadnych konkretnych wzorców, Baltic zaprojektował klasyczne zegarki w ponadczasowej stylistyce. 39 mm, prostą kopertę ze stali z przewierconymi uszami zaopatrzono w pleksiglasowe szkiełka i minimalistyczne tarcze, a za napęd posłużyła pochodzące z Azji mechanika. Baltic ani na moment nie krył azjatyckiego pochodzenia podzespołów zegarka, tym bardziej, że usprawiedliwiało ono cenę na poziomie od 400 do 650 EUR. Jak to z dziewiczymi projektami bywa, zegarkom brakowało nieco dopracowania, ale firma i tak zyskała rozgłos, podyktowany pospołu produktem, koncepcją i bardzo mądrze prowadzonym marketingiem – czymś, czego wybitnie brakuje wielu nowym, zegarkowym brandom. HMS i Bi-Compax sprzedawały się bardzo dobrze i z czasem doczekały kilku dodatkowych wersji, w tym całkiem seksownej dla Worn & Wound, z łososiowymi tarczami. W międzyczasie Malec pracował intensywnie nad trzecim modelem w kolekcji – tym razem o stricte sportowym charakterze.
Aquascaphe
Sądziłem, że dwa debiutanckie zegarki Baltic były jednymi z ciekawszych w skali wszystkich mikrobrandów na rynku… aż do momentu premiery Aquscapha. Tym razem wybór padł na vintage’owego divera, a wykonanie okazało absolutnym strzałem w dziesiątkę.
Choć Aquascaphe nie kopiuje niczego z historii, nawiązuje do niej w niemal wszystkich elementach, razem tworząc bardzo spójne, smaczne danie. Przyprawione dużą szczyptą klimatu vintage w najlepszym guście, a’la oryginalne referencje Submarinerów albo GMT Masterów, zarówno w kwestii estetycznej jak i użytkowej. Aquascaphe ma zbliżoną do pierwszych modeli Baltica, 39 mm kopertę ze szczotkowanej starannie stali. Po jej prawej stronie zamocowana została zakręcana, duża koronka bez osłony, sygnowana dużą literą „B” – coś w typie „big crown” z historycznych referencji. Od spodu kopertę zamyka pełny dekiel z ładnie wygrawerowanym wizerunkiem nurka na pofalowanym tle. W rezultacie całość jest wodoszczelna do 200 m. Z góry natomiast plastikowe szkiełko z pleksi zastąpił wypukły szafir, osadzony w nader starannie (jak na tę półkę) wykonanym bezelu. Jak na nurka przystało, bezel obraca się w jedną stronę, ma 120 klików i wkładkę z szafirowego szkła, wyskalowaną co 5 minut. Skala pociągnięta jest luminową i w ciemności świeci na zielono – podobnie jak malowane tym samym materiałem aplikacje na tarczy.
Cyferblat Aquascapha, dostępny w czerni lub granacie, jest równie tradycyjny co jego zewnętrze. Matowa, niemal niezauważalnie opalizująca tarcza ma 8 namalowanych indeksów godzinowych, arabską 12 oraz trzy trójkątne indeksy na godz. 3, 6 i 9. Te dla odmiany są wycięte w tarczy, tworząc efekt podobny do panerajowej kanapki. Baltic nie silił się na ornamentykę również przy doborze wskazówek – są one proste, ołówkowe, wypolerowane i wypełnione luminową. W wersji niebieskiej wszystkie aplikacje mają kolor przybrudzonego beżu, imitujący wypłowiałe indeksy z zegarków vintage. Z granatem komponuje się doskonale.
W kopercie zegarka wylądował znany już z HMS, automatyczny kaliber Miyota, tutaj w wersji 9039. Japoński mechanizm ma 42 h rezerwy chodu, a do tego dokręcanie z koronki i stop sekundę – słowem wszystko to, czego Baltic potrzebował i chętnie wykorzystał. Robi to zresztą wiele microbrandów, korzystając z dostępności i stosunkowo dobrej jakości werków z Azji.
Granatowo-niebieskiego Aquascapha dostałem w swoje ręce jeszcze w okolicach marca i przez kolejnych kilka miesięcy bardzo rzadko schodził z mojego nadgarstka. Nieczęsto zdarza mi się aż tak mocno przywiązywać do testowanego czasomierza, ale ten miał prawie wszystko czego szukam i lubię w zegarku na co dzień. Zanim jednak zdążyłem napisać jego recenzję, Baltic podrzucił nam do przedpremierowego testu nowe wcielenie modelu – Aquascapha GMT – zegarek pod wieloma względami jeszcze lepszy.
Aquascaphe GMT
Od premiery Aquascapha minęły już dwa lata, a w tym czasie Baltic nie pokazał de facto żadnego nowego modelu (poza kilkoma rozszerzeniami już istniejących). Etienne Malec bardzo słusznie przyjął strategię konkretnego profilowania rozwoju swojej marki z mocno przemyślanym stawianiem każdego kolejnego kroku. Naturalnym było jednak, że spodziewać się możemy nowego Aquascapha. Nie mniej oczywiste wydawało się, że do typowego divera jak ulał pasuje komplikacja GMT – wszak dokładnie tak swoje nurki rozbudowanej wiele renomowanych manufaktur. Inna sprawa, że divery równie często doposażane są w chronograf, ale…
Aquascaphe GMT pod każdym względem jest nie tylko rozbudowaną, ale i dopieszczoną wersją Aquascapha. Pierwsze skrzypce, zarówno funkcjonalne jak i estetyczne, gra rzecz jasna komplikacja wskazania czasu w drugiej strefie – GMT (Greenwich Mean Time). Klasycznie rozwiązano ją w formie dedykowanej, centralnie zamontowanej wskazówki oraz obustronnie obrotowego bezela. Ten podzielono na 24 h i dwa kolory: niebieski u góry reprezentuje godziny nocne, natomiast szary, pomarańczowy lub zielony (w testowanym egzemplarzu) dzień. Bezel obraca się wygodnie w godzinowych kilkach i ponownie powstał z szafiru, przypominającego vintage’owy bakelit, z luminową na indeksach.
Używanie GMT jest czynnością intuicyjnie prostą – wystarczy za pomocą koronki (odciągniętej do odpowiedniego położenia) ustawić zieloną, zwieńczoną sporym grotem wskazówkę na odpowiednią godzinę – np. czasu domowego – licząc w systemie 24-godzinnym. Bezel GMT pozwala też określić czas w dodatkowej, dowolnej strefie. W tym celu trzeba przesunąć go z pozycji wyjściowej w lewo lub prawo o tyle godzin, ile różni pożądaną strefę czasową od tej wcześniej ustawionej, lokalnej. Pomaga w tym laserowy grawer na deklu, na którym ujęto kulę ziemską podzieloną na 24 strefy czasowe oraz przypisane im miasta. Dla przykładu – by określić aktualny czas w Nowym Jorku, wystarczy obrócić bezel w lewo o 6 pozycji, bo tyle wynosi różnica między naszą strefą czasową, a tą obowiązującą w NY.
Tonując nieco odważną kolorystykę detali bezela i wskazówki GMT, Baltic postawił na kruczoczarny, lakierowany cyferblat, zamknięty pod wypukłym szafirem z wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną. Na tarczy namalowano na biało pierścień minutowy, zestaw okrągłych i trójkątnych indeksów, arabską „12”, logo marki oraz nazwę modelu. Poprawione są w GMT wskazówki, teraz fazowane i staranniej wypolerowane. Po raz pierwszy w zegarku Baltica pojawia się okienko daty – funkcjonalne i wkomponowane odpowiednio na wysokości godz. 6. Data sprzęgnięta jest ze wskazaniem czasu lokalnego. Za nowymi funkcjami poszła z oczywistych względów również zmiana napędu.
Kolejną z premierowych nowinek w ofercie Baltica jest debiutujący w jej zegarkach kaliber Swiss Made. Chociaż pewnie przejście na wyższej klasy mechanikę będzie miało tyle samo zwolenników co oponentów, moim zdaniem jest logicznym krokiem w rozwoju marki. W kopercie zamknięty został automatyczny Soprod C125 GMT. Mechanizm dysponuje 42 h rezerwy chodu, wspomnianą już datą i GMT. Balans tyka z częstotliwością 4 Hz, a wszystkich korekt wskazań dokonuje się bezpośrednio z koronki, łącznie z dokręceniem sprężyny głównej. Werk ma nawet całkiem miły zestaw dekoracji, na czele z perłowaniem i pasami genewskimi na wahniku.
Wszechobecny duch vintage, spowijający Aquascapha, dotyczy również wyboru pasków. Baltic stanął przed zapewne sporym dylematem, ale finalnie zdecydował się na bransoletę „Beads of Rice” albo gumowy „Tropic” w kolorze czarnym lub granatowym. Bransoleta złożona została z satynowanych (zewnętrznych) i wypolerowanych (wewnętrznych) ogniw, spiętych wypychanymi pinami. Solidna i nader starannie wykończona całość zwęża się od 20 mm przy uszach do 18 przy zapięciu – zatrzaskiwanym i zaopatrzonym w 7-stopniową mikroregulację. Gumowy pasek z kolei to doskonale znany wszystkim fanom diverów, fakturowany „Tropic”, zrobiony z miękkiej gumy i zapinany na delikatną, prostą klamerkę. Obie opcje doskonale pasują do charakteru zegarka, a na dokładkę łatwo można nimi żonglować dzięki szybkiemu systemowi montowania bransolety – wystarczy ścisnąć dwie małe wypustki na jej spodzie. Pasek z kolei wypina się szybko dzięki otworom w uszach.
Werdykt
Na jednym z portali zegarkowych przeczytałem swego czasu o Aquascaphie, że „noszenie go przez raptem kilka godzin uświadamia, czemu był i jest tak popularny”. Ja nosiłem obie wersje przez kilka miesięcy i absolutnie się w nich zakochałem. Śmiało mogę napisać, że to zegarek, który w tym roku ma dla mnie bezdyskusyjnie największy fun-factor – tę czystą, niczym nieskrępowaną przyjemność zakładania go rano na nadgarstek. To oczywiście nie najlepiej zrobiony zegarek, nie napędzany najciekawszą mechaniką i nie pochodzący od manufaktury z długą i bogata historią – ale chyba nie do końca o to chodzi. Nie ma jednej, uniwersalnej definicji luksusu, ale ja lubię tę, która mówi, że „luksus to coś czego nie potrzebujemy ale bardzo chcemy posiadać”. Znaczy to mniej więcej tyle, że nie musi być drogi, ale za to satysfakcjonujący, łechtający naszą próżność.
Ze swoimi niewielkimi gabarytami Baltic Aquascaphe GMT jest zegarkiem uniwersalnie wygodnym. 12 mm grubości koperty przy jej 39 mm średnicy i 46 mm lug-to-lug będzie leżeć dobrze zarówno na małym i na dużym nadgarstku – pod warunkiem, że właściciel tego drugiego wyzbędzie się niepotrzebnych uprzedzeń. Niespełna 40 mm kiedyś było standardem sportowego zegarka i w tym względzie uznaję rację fanów vintage, którzy powtarzają jak mantrę, że mniej znaczy więcej. Komfort winien być stawiany półkę albo i dwie wyżej ponad ostentacją, albo mówiąc prościej – mniejszy zegarek po prostu wygodniej się użytkuje.
W Balticu bardzo pozytywnie wypada jakże istotny stosunek jakości do ceny. Podstawowy Aquascaphe to koszt 695 EUR (~3 110 PLN). GMT, z racji wszystkich usprawnień oraz mechanizmu, wyceniony został wyżej, na 1 105 EUR (~4 945 PLN). Spokojnie mógłby kosztować więcej, bo przyczepić się nie mam do czego. Wszystkie elementy zegarka, od bransolety przez kopertę, koronkę, bezel i cyferblat wykonano na naprawdę dobrym poziomie, w detalach, bez widocznych niedoróbek. Wszystko do siebie pasuje i tworzy spójną, przemyślaną całość. Kolejny plus dla Etienne’a Maleca za oparcie się pokusie zrobienia GMT w kolorach „Pepsi”, „Batmana” albo chociaż „Coke”. Tak byłoby łatwo, ale z pewnością mniej ciekawie. Jaskrawy pomarańcz, akwamarynowa zieleń albo jasna szarość dodają klasycznej estetyce GMT kolorytu, czy jak kot woli smaczku. Smaczny jest zresztą cały zegarek, nawet jeśli podobnie jak ja niekoniecznie kochacie vintage.
A od Baltica uczyć powinny się wszystkie microbrandy – konsekwencji, rzetelności i spójnej wizji działania. Zawsze powtarzam, że tworzenie własnego projektu to nie kwestia dopasowania się do oczekiwań każdego z osobna, a raczej przedstawienie i sprzedanie własnej wizji. Przygotowana dobrze obroni się zawsze.
Baltic Aquascaphe GMT
Producent | Baltic |
Nazwa modelu | Aquascaphe GMT |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Soprod C125 GMT |
Rezerwa chodu (h) | 42 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 12 |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | bransoleta, gumowy |
Cena (PLN) | 4945 |