Recenzja Seiko 5 Sports [zdjęcia live, cena]
Król budżetowych zegarków Seiko doczekał się w końcu gruntownej zmiany. Nowa 5-tka jest sportowa i dostępna w całej gamie wersji. Co najważniejsze jednak, zastąpi jeden z najbardziej kultowych modeli w historii marki – SKX.
Pamiętacie swój pierwszy zegarek? Ja nie pamiętam, natomiast pamiętam ten, który wybrałem świadomie, dla siebie, na 18. urodziny. Ku zdziwieniu mojej mamy (sponsora prezentu) padło na małe, bardzo zwykłe, kwarcowe Candino z mikroskopijnym datownikiem i czarnym paskiem. Zegarek mam do dziś. Choć imponujący jest mniej więcej jak używany Fiat Punto – w gazie – i dawno przestał chodzić, dalej posiada tzw. wartość sentymentalną. Pierwszy mechanik przyszedł trochę później, w postaci zegarka marki, od której swoją przygodę z zegarkami zaczynało zapewne wielu z Was. Z dalekiej Japonii, dzięki wydatnym namowom i pomocy znajomego, przyjechało Seiko „Samuraj”. Radowałem się jak dzieciak, bo na moim nadgarstku w końcu wylądował kawał konkretnego zegarka, cieszącego się uznaniem kolekcjonerów. No i miał mechaniczne, tykające serce, którego namiętnie słuchałem. Z Samurajem, mimo jego wszystkich walorów, niestety się nie pokochaliśmy i zegarek zmienił właściciela, a jego miejsce zajęło… inne Seiko. Do SKXa przymierzałem się długo, nie mogąc zdecydować między czarnym 007 a 009 „Pepsi”.
Zadecydował za mnie przypadek, a konkretnie świetna oferta używanego egzemplarza na jednym z zegarkowych forów. Za całe 300 PLN – mniej niż cena przeciętnego paska – z małego pudełka wypakowałem zegarek, który mam do dzisiaj. Mam, cenię, lubię i często noszę, bo SKX to chyba najtańsza opcja sprawienia sobie maksimum zegarkowej radości. Niestety jakiś czas temu Seiko postanowiło zakończyć długą przygodę z SKX – zegarek wypadł na dobre z katalogu marki. W sklepach znaleźć jeszcze można pojedyncze sztuki (w dość wygórowanych cenach), ale śmiało już można uznać SKXa za kolekcjonerską perełkę. Ten tekst nie będzie jednakowoż o tym kultowym bez dwóch zdań Seiko, ale o jego następcy, poniekąd.
5 Sports
Piątka od zawsze była w portfolio Seiko absolutnym entry-levelem zegarka mechanicznego, często pierwszym zegarkiem mechanicznym młodego, początkującego kolekcjonera. Raptem kilkaset złotych starczyło, by stać się posiadaczem modelu utrzymanego w ciekawej stylistyce (wariantów było bez liku) i z widocznym przez szkiełko dekla mechanizmem – własnym mechanizmem Seiko, co warto podkreślić. Rok temu Japończycy zafundowali linii gruntowną przebudowę, tworząc z niej bardzo sprecyzowaną, ograniczoną linię w ujednoliconym stylu. Choć to nieoficjalne, Seiko 5 jest następcą, a właściwie kontynuatorem, modelu SKX, w ulepszonym, ale niekoniecznie lepszym wydaniu.
Stylistycznie Seiko 5 Sports, w każdym z 27 dostępnych wariantów, powiela wzorzec stworzony przez SKXa. Okrągła, zrobiona ze stali koperta z płynnie wychodzącymi z jej boków, szeroko rozstawionymi uszami (22 mm) ma koronkę ulokowaną na wysokości godz. 4 i obrotowy bezel nurkowy z aluminiową wkładką. Od góry w bezelu zamocowane jest syntetyczne szkiełko Hardlex, od spodu zaś mineralny, szklany dekiel z widokiem na mechanizm – coś, czego w SKX nie było.
Zegarek zwymiarowano na 42,5 mm średnicy i 13,4 mm grubości – minimalnie więcej niż SKX. Spadła za to wodoszczelność i to o całe 50%, do 100 m. Seiko zrezygnowało przy okazji z zakręcanej koronki, a to w sumie oznacza, że zegarek nie jest już pełnoprawnym nurkiem – czy to dobrze, czy źle? Oceńcie sami.
W nasze recenzenckie ręce trafiły dwa warianty nowej „5” – klasyczna wersja w niebieskiej odsłonie i model lux, powleczony różowozłotym PVD. Obie wersje, podobnie jak 25 pozostałych, łączy ta sama, nurkowa tarcza z otoczonymi ramkami indeksami godzinowymi z luminowy, podwójnym okienkiem datownika (data i dzień tygodnia) na wysokości godz. 3, parą typowo „seikowych” wskazówek z lumą oraz prostym sekundnikiem, zakończonym okrągłą przeciwwagą. Na tarczy pojawia się też nowe, budzące kontrowersje logo „5” i napis „Automatic” pisany kursywą – dwa stylistyczne elementy o dość oryginalnym i jednak wątpliwej urody charakterze. Cyferblat ma lekko chropowatą powierzchnię i ledwie widoczny szlif słoneczny, w mocnym słońcu zmieniający delikatnie odcienie.
W wersji „złotej” tarcza otrzymała pasujące, złote akcenty. Niebieską sparowano klasycznie z wypolerowaną stalą.
Do koperty „piątki” Seiko wpakowało nowy, automatyczny kaliber – 4R36. Werk ma 41 h rezerwy chodu, 3 Hz balans, firmowy system naciągu „Magic Lever”, stop sekundę, opcję dokręcenia z koronki oraz szybką korektę datownika. By zadowolić oczekiwania klienta zegarka z tego pułapu cenowego, mechanizm widoczny jest gołym okiem przez okienko dekla, ale na temat jego wykończenia nie będę się wypowiadał – bo go zwyczajnie nie ma. 4R36 to jeden z palety absolutnie roboczych mechanizmów Seiko, mający spełnić swoje zadanie i nic ponad to.
Wrażenia… i czemu jednak SKX
W teorii, a nawet w metalu, Seiko 5 jest przyzwoicie zrobionym, sportowym zegarkiem na co dzień, do wszystkiego i – zważywszy na potężną liczbę wariantów – pod dosłownie każdy gust. Oczywiście to „dobre zrobienie” oceniać trzeba przez pryzmat ceny zegarka, która w wersji z bransoletą wynosi 1 470 PLN. Owa bransoleta, w typie Oyster, wykończona jest szczotkowaniem i zapinana na typowe, masywne zapięcie Seiko z kilkoma stopniami regulacji i zabezpieczeniem. Inne warianty przewidują gumowo-skórzany pasek (taki jak w modelu złotym), bransoletę mesh albo nylonowe NATO.
Dla każdego początkującego (i pewnie nie tylko) zegarkomaniaka nowe Seiko 5 Sports może się okazać świetnym wyborem – odpowiednio uniwersalnym, w klimacie i zdecydowanie poczuciem wartości przewyższającej cenę na metce. Ja pewnie też tak bym te zegarki odebrał, gdybym… nie posiadał w kolekcji SKXa.
W teorii i w detalach Seiko 5 przewyższa starego SKXa wieloma elementami – dopracowaną tarczą, lepszym mechanizmem, szeroką gamą wariantów i ogólnym poziomem wykonania. SKX ma płaski jak naleśnik cyferblat z legendarnymi już indeksami nie trafiającymi w te na bezelu, starej generacji mechanizm bez stop-sekundy i na dokładkę słabiutką dokładność chodu. Ma też brzęcząca niemiłosiernie bransoletę jubilee, która depiluje włosy na nadgarstku, a mimo to… wybieram SKXa. Kiedy Seiko projektowało ten zegarek, jasnym był cel: stworzenie budżetowego nurka, tool-watcha z prawdziwego zdarzenia, bez kompromisów, zbędnych dekoracji, a nawet przesadnego przykładania się do dokładności wykonania (wspomniane, nierówne indeksy). I dokładnie taki ten zegarek jest. Zdecydowanie wybieram pełny dekiel ze słynną Wielką Falą z Kanagawy, zakręcaną koronkę, prawilne 200 m WR i jubilee. A może po prostu przemawia przeze mnie nostalgia i niekwestionowana kultowość SKXa, tworząca dodatkową aurę wyjątkowości. Na podobną estymę nowa piątka będzie musiała mocno zapracować. Spokojnie jednak wyobrażam sobie, że znajdzie szerokie grono odbiorców szukających niedrogiego, ale dobrze wyglądającego zegarka ze sportowym charakterem i mechanicznym sercem. To już nie ta sama (co kiedyś) blaszana piątka za kilka stów – teraz to całkiem poważna propozycja, której w tej cenie ciężko znaleźć konkurencję.
Seiko 5 Sports
Producent | Seiko |
Nazwa modelu | 5 Sports |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | 4R36 |
Rezerwa chodu (h) | 41 |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 42,5 |
Wysokość (mm) | 13,4 |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | skórzany, bransoleta, gumowy, NATO |