
TOP 5 Zegarki sportowe, stalowe, ze zintegrowaną bransoletą
W branży zegarkowej nadszedł czas, w którym praktycznie każdy liczący się gracz chce mieć w swojej ofercie sportowy model w stali o zintegrowanej konstrukcji (zintegrowanej kopercie i bransolecie). My wybraliśmy 5 najciekawszych projektów z ostatnich lat.
Cokolwiek nie wydarzy się na zegarkowym rynku w segmencie stalowych zegarków sportowych, królem pozostanie Gerald Genta. To jego projekty, liczące sobie już ponad pół wieku, niejako napisały kanon „zintegrowanego zegarka sportowego” – i to pomimo faktu, że wcale nie Genta był pierwszy. W szerokiej wyobraźni (zegarkomaniaków z doświadczeniem i nie tylko) Nautilus i Royal Oak są już ikonami i zdecydowanie marzeniem większości kolekcjonerów. Co jednak, jeśli nie chcemy czekać na zegarek w długiej kolejce chętnych, tudzież zapłacić za niego dużo ponad cenę katalogową? Tę właśnie niszę starają się zapełnić marki proponujące swoją wizję czasomierza na co dzień. Oto 5 naszym zdaniem najciekawszych współczesnych premier w kategorii „integrated sports steel watch”, w kolejności zupełnie przypadkowej.
A. Lange & Söhne Odysseus
Zdecydowanie najbardziej kontrowersyjny zegarek w zestawieniu. Kiedy Lange dumnie pokazało swój zupełnie nowy projekt w grudniu zeszłego roku, internet zawrzał. Przeważały komentarze negatywne, głównie wyrażające zupełne niezrozumienie projektu. Faktem jest, że Lange skonstruowało zegarek kompletnie nowy, odważny jak na manufakturę o stricte klasycznym obliczu. Wilhelm Shmid, CEO A. Lange & Söhne, traktuje Odysseusa jak swoje dziecko. Dziecko, nad którym marka pod jego kierownictwem pracowała od lat, właściwie jeszcze nawet zanim Schmid pojawił się w Glashütte.

Odysseus to w sumie zegarek sportowy, choć bezbłędnie reprezentujący charakter marki. Stalowa konstrukcja (pierwsza seryjna w historii firmy) ma wiele nawiązań do DNA Lange, na czele z wycięciem przy uszach i niebieską tarczą z dużym datownikiem, bardzo w stylu Saxonii. Nowa jest bransoleta – nie tylko o dyskusyjnej estetyce, ale i nie do końca w duchu „integracji” z kopertą. Ta ma de facto tradycyjne uszy, a okalanie ich przez ogniwa bransolety jest zabiegiem czysto estetycznym. Jest też zupełnie nowy, automatyczny kaliber Datomatic z pełnym mostkiem balansu. Odyseusz w greckiej mitologii był przebiegłym królem, który wymyślił konia trojańskiego. Dla Lange z pewnością nie będzie zwiastunem rychłej klęski – bardziej otwarciem nowego rozdziału, który wypełni lukę w portfolio.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.
H. Moser & Cie. Streamliner Flyback
Tym czym Odysseus dla Lange, tym Streamliner jest dla równie małej manufaktury H. Moser. Projekt Edouarda Meylana i jego ekipy z Schaffhausen nad Renem w niczym nie przypomina dotychczasowych zegarków Mosera, a mimo to jakoś (nie potrafię do końca wyjaśnić jak) kojarzy się z filozofią manufaktury i jej koncepcją innowacyjności w poszanowaniu tradycji.

Stalowy Streamliner jest, jak sama nazwa słusznie sugeruje, opływowy, aerodynamiczny i nietuzinkowy w formie. Stalowa koperta ma kształt poduszeczki, a z jej zintegrowanych uszu płynnie wychodzi stalowa, symetryczna, ergonomiczna bransoleta. Moser inspirował się historią, ale stworzył produkt bardzo współczesny zarazem. Nie mniej imponujący jest mechanizm zegarka – zbudowany przez studio Agenhor kaliber automatyczny HMC 902, czyli AgenGraphe w wersji z flybackiem. Mechanika to piękna, świetnie podkreślająca jakość i poziom całego projektu. Moser namieszał a mam wrażenie, że Meylan nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.
Bell & Ross BR 05
BR 05 jest w całym naszym zestawieniu zegarkiem zdecydowanie najtańszym, ale zdecydowanie nie najmniej godnym uwagi. Projekt marki, która dotychczas skupiała się na klimatach militarnych, mnie szczególnie kupił swoją spójnością. Bell&Ross nie skopiował konkurencji, nie powielił kanonów – zaprojektował za to zegarek bardzo w duchu marki.

Stalowa konstrukcja BR 05 to kwadratowa, wyoblona na rantach koperta połączona płynnie z geometryczną, satynowano-polerowaną bransoletą ze świetnie ukrytym, wygodnym zapięciem. W każdym praktycznie elemencie zegarka można znaleźć DNA francuskiej firmy, która gros swoich projektów opierała na elementach z samolotowych kokpitów. Stąd też prosty, czytelny cyferblat – taki, z którego czas odczytuje się wręcz błyskawicznie. Bell & Ross nie oferuje wybitnej mechaniki (w zegarku pracuje ładnie przerobiona Sellita), ale za to za relatywnie nieduże pieniądze można sobie sprawić bardzo solidnie pomyślany i zrobiony czasomierz.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.
Chopard Alpine Eagle
Jeśli wierzyć marketingowemu przekazowi Choparda, za pomysłem na Alpine Eagle stoi Karl-Fritz Jr., syn szefa marki Karla-Friedricha Scheufele. Młody Karl zobaczył na biurku ojca zdjęcia starego modelu St. Moritz i zasugerował, że warto by reaktywować ten zegarek. Prawda to czy nie, Chopard stworzył swoją odpowiedź na sportowy model w stali, całkiem uroczo nazwany „Alpine Eagle”.

Estetyczną stronę zegarka zaczerpnięto ze wspomnianego już, mocno awangardowego St. Mortiz. Okrągła koperta ma charakterystyczne wypustki na bokach, 8 śrubek wkręconych w bezel i płynnie zintegrowaną bransoletę o bardzo, bardzo specyficznym designie. Zupełnie nowa jest tarcza, której giloszowana faktura nawiązuje do źrenicy orlego oka. Szczególnie w wersji niebieskiej cyferblat robi znakomite wrażenie, a zegarek – choć stylistycznie może budzić skrajne emocje – nosi się znakomicie.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.
Piaget Polo S
Pewnie wielu z Was zdziwi ostatnia pozycja tej listy – Polo S od Piageta – ale zanim popadniecie w wątpliwości, pozwólcie wyjaśnić. Sportowy model marki kojarzonej zazwyczaj z zegarmistrzostwem ultra-płaskim miałem okazję testować dwa lata temu… i pamiętam jakby to było wczoraj. Ba, pamiętam nawet, jak pierwszy raz założyłem zegarek na nadgarstek. Znacie to uczucie, kiedy nowy czasomierz od razu robi na Was to specyficzne wrażenie idealnie skrojonego garnituru? Rękawiczki pasującej jak ulał? Właśnie tak było z Polo S.

Kiedy Piaget pokazał nowe wcielenie Polo S, główny zarzut w kierunku designu zegarka sprowadzał się do jego podobieństwa do Nautilusa. Tego skojarzenia rzeczywiście ciężko uniknąć, ale ja nie postrzegam „S’ki” jako kopii Patka. Mi ten zegarek po prostu pasował, literalnie każdym elementem – od niebieskiej tarczy, ładnie wykończoną, płaską kopertę i zamknięty w niej funkcjonalny mechanizm (konstrukcja na bazie kalibru Cartiera), po wygodną bransoletą, bardzo dobrze układającą się na nadgarstku. Lubię ten zegarek, lubię bardzo w ten zwyczajnie ciężki do wytłumaczenia sposób. W moich oczach, wbrew wielu raczej niepochlebnym opiniom, Piaget trafił Polo S w dziesiątkę.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.
BONUS: Zenith Defy Classic
Teoretycznie Defy Classic od Zenitha nie powinien się w ogóle znaleźć w tym zestawieniu. Ani to zegarek w stali, ani sportowy – przynajmniej z nazwy. Nie wiem, czemu Zenith ochrzcił go nazwą „Classic”, bo z klasycznym zegarkiem niewiele ma wspólnego. Ma za to całkiem sporo charakteru i klasy… może o to właśnie chodziło?

Defy Classic, wymyślony zgodnie z filozofią „tradition of innovation” Jeana-Claude Bivera, to sportowy zegarek jutra. Po pierwsze w całości zrobiono go z tytanu – tytanowa jest koperta o ostrych, ale starannie wykończonych krawędziach oraz bransoleta, wykończona satynowaniem i z wygodnym, zintegrowanym zapięciem. Po drugie Zenith pokusił się o otwarty, szkieletowany cyferblat, który wygląda znakomicie i doskonale wpasowuje się w ogólny charakter projektu. Czy chciałbym ten zegarek zobaczyć w stali? I tak i nie, bo z jednej strony tytan jest lekki, a przez to super wygodny, a z drugiej jednak sportowy to w stali, wtedy ma najwięcej charakteru. No i te rysy, na stali wyglądają jednak zawsze lepiej, jak blizny z historią.
Więcej o zegarku przeczytacie TUTAJ.