Recenzja Zenith Defy Classic [zdjęcia live, cena]
Choć nowy Zenith ma w nazwie Classic, zdecydowanie bardziej pasuje kategorii sport/casual, przeżywającej ostatnimi czasy prawdziwy renesans. Reprezentuje jednocześnie zupełnie nowe otwarcie w historii marki.
AP Royal Oak, PP Nautilus, VC Overseas, IWC Ingenieur – wszystkie te modele, dzisiaj już ikony, ukształtowały rynek zegarkowy. Boom na sportowy casual z przełomu lat 60. i 70., choć pierwotnie przyjęty chłodno i bez zrozumienia, okazał się jednym z bardziej proroczych etapów historii. Projekty Genty stworzyły pewien kanon opakowanego w stal, nieokrągłego zegarka ze zintegrowaną bransoletą, który właściwie nadaje się na wszystkie okazje i okoliczności. Dziś posiadanie tego typu czasomierza w swojej ofercie zdaje się być absolutnym must-have każdej szanującej się marki. To z kolei zaowocowało prawdziwym wysypem zegarków pokroju Piaget Polo S, Urban Jurgensen One, Maurice-Lacroix Aicon czy ostatnio Bell & Ross BR 05. Do tego grona dołączył również kojarzący się bardziej z klasyką i nieśmiertelnym El Primero Zenith, choć nie zrobił tego w sposób oczywisty.
Kilka lat temu, pod dekadach niepewności, perturbacji i nietrafionych wyborów, za sterami Zenitha stanął Jean-Claude Biver. Choć nie bezpośrednio – bo z pozycji szefa działu zegarków całej grupy LVMH – Biver wyznaczył Zenithowi nową strategię i motto. Według niego ta historycznie zasłużona manufaktura miała tworzyć zegarmistrzostwo przyszłości, na przeszłość oglądając się jedynie ukradkiem, z należytym szacunkiem. El Primero to kawał zegarkowej historii, ale nadszedł czas na odejście od wizerunku (a właściwie bycia zakładnikiem) li tylko jednego, na dodatek sędziwego już kalibru. Na stanowisku CEO zasiadł młody Julien Tornare i wspólnie z Biverem, nadzorującym proces z tylnego siedzenia, zbudował nowego, współczesnego Zenitha. Pierwszym owocem prac była zupełnie nowa kolekcja – Defy. Choć nazwę pożyczono od istniejącej niegdyś linii Zenitha, de facto to kompletnie świeży, nowoczesny projekt. Nawiązań do pierwszego Defy z 1960 roku – projektu samego Geralda Genty – także nie brakuje.
Pierwszy model z nowej linii Defy zadebiutował dwa lata temu. W oczy od razu rzucał się nietypowy design, z formą koperty łącząca okrągłe i ostre krawędzie, zintegrowane uszy plus wiele płaszczyzn wykończonych satynowaniem i polerowaniem. Choć w projekcie można było dopatrzeć się pewnych inspiracji, Zenithowi udało się summa summarum stworzyć coś niesztampowego, coś co ma szansę zapisać się w pamięci przeciętnego odbiorcy. Jak fundamentalne znaczenie dla Zenitha ma Defy, marka pokazała prezentując we wrześniu 2018 Defy Lab (zajrzyjcie TUTAJ). Jego rewolucyjny mechanizm z wykonanym z jednego kawałka krzemu, wibrującym organem regulacyjnym w miejsce klasycznej konstrukcji ze sprężyną, ma zrewolucjonizować tradycyjne zegarmistrzostwo – przynajmniej zdaniem samego Zenitha. Co ważne z punktu widzenia tego tekstu, ten przełomowy mechanizm opakowano właśnie w kopertę Defy, zrobioną z egzotycznego kompozytu. Kolejny milowy krok w pisaniu historii linii przyszedł na Baselworld 2018.
Defy Classic
Klasyczne Defy tak naprawdę ma niewiele, żeby nie powiedzieć nic, wspólnego z klasycznym zegarkiem – takim z definicji, z ogólnego wyobrażenia. Classic należy rozumieć bardziej jako najbardziej „klasyczną” wersję Defy, zazwyczaj dużego, złożonego i naładowanego komplikacjami. Zegarek ma zdecydowanie sportowy charakter, choć Zenith odszedł nieco od kanonu sport/casual, rezygnując np. z tradycyjnej w tym gatunku stali. Postawiono na lekki, hipoalergiczny, wytrzymały tytan.
Obudowa ma okrągłą część środkową (bezel i szkło) i zintegrowane z całością uszy, w których zamocowany jest pasek. Średnica całości wynosi 41 mm, grubość 10,75 mm a lug-to-lug raptem 48 mm. To w rezultacie przekłada się na mocno kompaktową, wygodną konstrukcję. Kopertę z obu stron zamykają szafirowe szkła. Przednie jest minimalnie wypukłe, wystaje lekko powyżej powierzchni bezela. Tytan technologicznie jest metalem wymagającym w obróbce i wykończeniu, ale Zenitha nie zraziło to do zastosowania przemiennie polerowanych i satynowanych powierzchni, zdecydowanie podnoszących wrażenie jakościowe. Wygodna koronka ulokowana jest tradycyjnie na godz.3, opatrzona od góry wytłoczoną gwiazdką.
Defy Classic zaproponowane zostało w dwóch wersjach – z pełnym albo otwartym cyferblatem. Wersja z niebieską tarczą, choć pewnie może się podobać purystom, jest zdecydowanie nudniejsza od tej otwartej, ze szkieletowanym frontem. Fizyczna część samego cyferblatu sprowadza się do ringu minutowego z nałożonymi indeksami godzinowymi (z luminową). Pod nim, nad mechanizmem, zamocowano kilkuramienną, mocno wycięta strukturę z formami lekko przypominającymi kamerton. Jej powierzchnia, galwanizowana na szaro, wykończona została pionowym szczotkowaniem, a na godz.12 namalowano logo Zenitha. Pajęczyna mechanicznych elementów pod spodem dopełnia kompozycji, razem z bardzo dyskretnie wkomponowanym, na pierwszy rzut oka niewidocznym, dyskiem datownika. Dysk, szkieletowany w całości, okala cały werk, a aktualny dzień wskazywany jest na jasnym tle, na wysokości godz.6. O dziwo, na otwartej tarczy nie giną proste, stalowe wskazówki, wypełnione dobrze świecącą lumą.
Elite
Mechaniczna (aczkolwiek w sumie pełni też pierwszoplanową rolę estetyczną) cześć Defy Classic to manufakturowy, bazowy kaliber Zenitha – Elite 670 SK. Automatycznie nakręcany, mierzący raptem 3,88 mm grubości werk ma 50h rezerwy chodu. Jego krzemowy wychwyt (koło wychwytu i kotwica) – technologia na którą Zenith stawia coraz odważniej – tyka z częstotliwością 4Hz. Zastosowany materiał powoduje, że wychwyt jest antymagnetyczny i nie wymaga smarowania. Za efektywne nakręcanie sprężyny odpowiada pełnych wahnik w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, przykrywający całą powierzchnię mechanizmu.
Od strony funkcjonalnej do Elite zaimplementowano wszystkie niezbędne funkcje: stop-sekundę, dokręcanie sprężyny z koronki i szybką korektę datownika. Techniczne wykończenie 187 elementów sprowadza się do powłok galwanicznych w odcieniach szarości, piaskowania oraz satynowania.
Efektownych, tradycyjnych zegarmistrzowskich zdobień brak, ale i w tym przypadku raczej nie bardzo by pasowały. Surowy finisz mechanizmu zdecydowanie wpisuje się w klimat całego czasomierza.
Wrażenia
Defy Classic Skeleton to zegarek ze wszech miar interesujący i równie udany zarazem. Zenithowi udało się doskonale połączyć tradycyjne gabaryty z nowoczesnym materiałem oraz estetyką. Czy chciałbym wersji w stali? – pewnie tak, bo ta w tytanie zestawiona z paskiem waży tyle co nic. Z drugiej strony „na nadgarstku” jest niezwykle wygodnie, do tego stopnia, że łatwo o zegarku zapomnieć w ogóle. Pomaga też pasek z gumy z naszytą na wierzchu granatową skórą aligatora. To swoją drogą kombinacja idealna do tego typu czasomierza: od góry jest elegancko, a od spodu guma chroni pasek przed uszkodzeniem od potu czy wody. Pasek łatwo zapina się na ładnie wykończoną, zatrzaskiwaną klamerkę z przyciskami zabezpieczającymi.
Najbardziej jednak w Defy Classic zaskoczyła mnie tarcza, a właściwie jej szkieletowanie. Zegarkowe „szkieletory” zazwyczaj są boleśnie nieczytelne, a zrobić naprawdę dobrego jest tak samo trudno, jak go wykonać. Mieliśmy nawet kiedyś na testach zegarek, który odesłałem producentowi, nie chcąc mu robić przykrości skrajnie niekorzystną recenzją. Zenith dał radę, i to bardziej niż w stopniu satysfakcjonującym. Tarcza to wiele poziomów różnych elementów, z różnym wykończeniem i odcieniami szarego, a mimo to nie ma żadnego problemu z odczytaniem czasu. Co ważniejsze, „tarcza” wygląda świetnie i doskonale wpisuje się we wspomniane na początku motto „zegarmistrzostwo przyszłości”. Cały zegarek ma zresztą swój własny styl, nieprzesadnie inspirowany innymi modelami jak niektórzy konkurenci. Tytanowy, szkieletowany Defy Classic kosztuje katalogowo 6 100 EUR (~26 720 PLN). To jakieś 1,5 razy mniej niż sportowe modele od dużych manufaktur, przeszło 10 000 PLN mniej niż stalowy Piaget Polo S i jednocześnie kilka tysięcy więcej niż dopiero co pokazany Bell & Ross BR 05. Najbliżej testowanej wersji Defy jest AP Royal Oak Double Balance Wheel Openworked, ale to już wydatek kilkukrotnie większy.
Jeśli przyszłość zegarmistrzostwa sygnowanego logiem Zenitha ma wyglądać jak Defy Classic Skeleton, to jestem zdecydowanie na tak. Często innowacyjność sprowadza się do wymyślania coraz bardziej bezsensownych koncepcji i projektów, które z zegarkową funkcjonalnością mają tyle wspólnego co nic, tudzież przybierają rozmiary kinetycznej sztuki (patrz MB&F), która z zegarkami na co dzień raczej się nie kojarzy. Zenith Defy jest bez dwóch zdań nowoczesny, zrobiony ze współczesnego materiału, wyposażony w kaliber z elementami z krzemu i design zdecydowanie XXI wieku (do klasyka porównać go nie sposób), a przy tym nosi się jak sportowy casual, idealny na każdą porę i prawie każdą okoliczność dnia.
Zenith Defy Classic
Producent | Zenith |
Nazwa modelu | Defy Classic |
Ref. | 95.9000.670/78.R584 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Elite 670 SK |
Rezerwa chodu (h) | 50 |
Tarcza | szkieletowana |
Koperta | tytan |
Średnica (mm) | 41 |
Wysokość (mm) | 10,75 |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | gumowy |