Recenzja Tudor Black Bay Chrono Dark [zdjęcia live, dostępność, cena]
Black Bay Chrono pojawił się w portfolio Tudora niespodziewanie i od razu podzielił fanów. Jego najnowsze wcielenie, spowite wszechobecną czernią, to nie tylko najciekawszy wariant modelu, ale i dowód na to, że Black Bay z chronografem to jednak dobry pomysł.
Choć mocno osadzony historycznie, współczesny Tudor liczy sobie raptem 10 lat. Jak na zegarkową markę to niezwykle mało, no chyba że jednak ma się to realne, historyczne zaplecze. Ma się także nadzór starszego brata – a kiedy tym bratem jest Rolex, życie staje się dużo łatwiejsze. Tudor mógł oczywiście potknąć się wiele razy, ale zamiast tego stał się szybko jednym z liderów swojego segmentu rynku. Zaczęło się od genialnej (mówię tak, bo sam ten zegarek kupiłem) reedycji kultowego w kręgach kolekcjonerskich, kolorowego chronografu Montecarlo „Home Plate”, odrodzonego w formie Heritage Chrono.
Już ten pierwszy zegarek pokazał, że Tudor pójdzie drogą rewitalizowania zegarków z przeszłości, która wtedy jeszcze nie była tak oczywistym tematem, jak dzisiaj. Potem pojawił się Black Bay. Czego by o tym zegarku nie mówić – choć o negatywne opinie raczej trudno – to zdecydowanie jedna z najważniejszych premier minionej dekady, i to nie tylko w swoim segmencie rynkowym. Black Bay, bazujący na archiwalnej referencji 7922 z 1954 roku, okazał się projektem wręcz wybitnym, jakby skrojonym na miarę każdego nadgarstka i oczekiwań.
Amatorów Tudor znalazł nawet wśród zaawansowanych kolekcjonerów, takich z Patkami, AP i Vacheronami w bankowych sejfach. O czarnym BB ciepło wypowiadał się John Mayer (patrz TUTAJ) – a to jegomość, który na swoich zegarkach się zna nie gorzej, niż na muzyce. Tudor podbił zegarkowe nadgarstki, podbił genewskie GPHG (już nawet nie pamiętam ile otrzymał statuetek) i z miejsca stał się „go-to” marką dla kogoś z budżetem w okolicach 10 000 PLN. Jakiś czas temu wymieniłem kilka wiadomości z jednym z najbardziej uznanych specjalistów i kolekcjonerów zegarków vintage i nawet on na moje pytanie o współczesne marki (zegarki), które ceni, od razu wymienił Tudora.
Patrząc z perspektywy historii, jedną z ważniejszych komplikacji w przeszłości marki był chronograf. Tudor co prawda nigdy nie miał swojego własnego mechanizmu ze stoperem, miał za to kilka pamiętnych referencji. Poza wspomnianym już Montecarlo kolekcjonerzy cenią sobie także modele Big Block, zegarek który swoją drogą chętnie zobaczyłbym we współczesnej reedycji. A jeśli już współczesności mowa. W obecnej kolekcji Tudora znaleźć można kilka chronografów, w tym ten, którego bezpośrednio dotyczy ten tekst. Black Bay Chrono zadebiutował 3 lata temu na Baselworld.
My zegarek zobaczyliśmy dzień przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Tudor miał w zwyczaju organizować prezentację prasową tzw. „pre-Basel”. Tamtego roku zabrano nas do ulokowanego gdzieś w mieście hangaru, wystylizowanego na market z food-truckami. Gwoździem programu okazał się zegarek, o którym dyskutowało wielu, ale spodziewała się pewnie garstka. Rękami Andera Ugarte Tudor wrzucił do jednego projektu elementy divera Black Bay i sportowego chronografu racing – składowe, które w teorii nie mają za bardzo prawa do siebie pasować. Mnie ten zegarek również nie zachwycił, tym bardziej, że okazał się masywnym kawałkiem stali trochę bez własnego DNA. Dla Tudora premiera był istotna z kilku względów, o których więcej za chwilę.
Pierwotnie dostępny tylko w stali BB Chrono dwa lata później doczekał się wersji bi-kolor. Stal połączono z żółtym złotem (stąd nazwa S&G – Steel and Gold) i wrzucono na nadgarstek ambasadora marki Davida Beckhama – nie, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. W wersji S&G Black Bay Chrono został delikatnie, lecz widocznie przeprojektowany. Tarczę osadzono bliżej szafirowego, wypukłego szkła, a przez to cały zegarek nieco się odchudził, dokładnie o 0,5 mm. Tak samo zaprojektowany jest Black Bay Chrono Dark – moim zdaniem z kilku względów najciekawsza referencja BB z chronografem.
Dark
Najnowszego Black Baya Tudor opakował w czerń. Zegarek zrobiony jest ze stali w całości pokrytej czarną powłoką PVD (Physical Vapour Deposition) z węglika tytanu. Powłoka jest odporna na zarysowania, matowa, bardzo starannie wykończona satynowaniem. W rezultacie daje to bardzo przyjemny kolor, wpadający momentami w ciemnoszary. Czarne są wszystkie zewnętrzne elementy zegarka, łącznie z pełnym deklem, bezelem z wygrawerowaną skalą tachymetru, zakręcaną koronką z wytłoczoną różą oraz zakręcanymi przyciskami stopera. Całość mierzy 41 mm średnicy oraz 14,4 mm grubości (0,35 mm mniej, niż zwykły Black Bay). Na papierze gabaryty sugerują relatywnie masywny zegarek i choć BB Chrono Dark mały z pewnością nie jest, na żywo (na nadgarstku) wypada więcej niż znośnie, nawet na nieprzesadnie szerokim przegubie. Dobrze prezentuje się także solidna, czarna bransoleta z prostymi ogniwami (bez imitacji nitów na bokach) oraz bardzo wygodnym, zatrzaskiwanym zapięciem. Wykończono ją tak samo jak kopertę, a ogniwa zwężają się płynnie od 22 m przy uszach do 20 mm przy zapięciu.
Czerń kontynuowana jest na zamkniętym pod wypukłym szafirowym szkłem cyferblacie. Chropowata, matowa faktura tarczy skontrastowana została z białymi i srebrnymi aplikacjami. Białą luminową wypełniono okrągłe indeksy godzinowe i wskazówki czasu, w tym niemal kultową wskazówkę „snowflake” z kwadratowym grotem, który przypominać ma płatek śniegu. Na godz. 6 ulokowano kwadratowe okienko datownika z białym dyskiem i czarnymi cyframi. Dwie małe tarczki w układzie bi-compax, lekko wpuszczone w powierzchnię cyferblatu, to licznik 45-minutowy i mała sekunda. Monochromatyczną, bardzo czytelną kompozycję przełamano dwoma krwistoczerwonymi akcentami: grotem wskazówki sekundnika stopera i informacją o wodoszczelności, która wynosi równiutkie 200 m (tudzież 660 ft).
Manufakturowa współpraca
Premiera pierwszego Black Baya z chronografem nie przeszła bez echa także ze względu na mechaniczną stronę zegarka. Tudor do tej pory korzystał z modułowego stopera (ETA + Dubois Depraz), lecz do nowego zegarka chciał włożyć coś ciekawszego. Manufakturowy kaliber byłby potężnym wyzwaniem dla w sumie niedużej marki, zdecydowano się więc na ciekawą kooperację. W wyniku partnerskiej umowy z Breitlingiem obie marki wymieniły się mechanizmami. Do Breitlinga powędrował automatyczny, trzywskazówkowy kaliber MT5601. W drugą stronę poszedł modyfikowany kaliber B01.
W specyfikacji dla Tudora kaliber nosi numer MT5813. Tudor montuje w mechanizmie swój wychwyt „free-sprung” z regulowanym wewnętrznymi mikrośrubkami balansem i krzemową sprężyną. Dorzuca też własny wahnik i charakterystyczne wykończenie – techniczne, ale z detalami. Zostaje koło kolumnowe, 70h rezerwy chodu i certyfikat chronometru COSC.
All black dla All Blacks
Black Bay Chrono Dark powstał jako limitowana edycja we współpracy z nowozelandzką reprezentacją rugby, pieszczotliwie nazywaną All Blacks („cali czarni”). Zegarków pierwotnie zrobiono 1181, dokładnie tyle ilu zawodników przewinęło się przez kadrę nowozelandzkich rugbistów od momentu jej powołania. Kolejni nowi gracze w zespole owocować będą dodatkowymi egzemplarzami zegarka, dopisywanymi do limitacji. Stosowny numer grawerowany jest w centralnym punkcie satynowanego dekla.
W rugby w życiu nie grałem, fanem tego sportu nie jestem, nawet niespecjalnie znam jego zasady. I tak pewnie zostanie, co nie zmienia faktu, że Black Baya Chrono Dark bardzo chętnie włączyłbym do swojej prywatnej kolekcji. Tudor w ciągu ostatniej dekady wypuścił kilka naprawdę świetnych zegarków i BB Chrono Dark jest zdecydowanie jednym z nich. Zrobił też kilka referencji w czerni i na tym polu również testowany model wypada najciekawiej. Projekt połączenia divera ze sportowym chronografem może i jest kontrowersyjny, ale w tej wersji kompletnie mi nie przeszkadzał. Być może nieco kontrowersyjny bezel zamieniony na obrotowy (jak w nurku albo GMT) pasowałby bardziej, ale i tak szybko polubiłem się z designerskimi smaczkami zegarka. Wyraźnie rzucająca się w oczy wskazówka snowflake determinuje postrzeganie zegarka jako „nurka”, tym bardziej, że to przecież Black Bay – diver z krwi i kości. Tudor gwarantuje też pewien, bardzo solidny, poziom wykonania – moim zdaniem najwyższy w swoim segmencie rynku.
Marka było nie było należy do Rolexa, i choć jest mocno niezależna, dalej musi spełniać standardy. Black Bay Chrono Dark jest świetnie wykonany, w każdym detalu, szlifach na kopercie, spasowaniu elementów i ich jakości. Zegarek nie jest tani, bo z ceną 24 490 PLN jest w tej chwili jednym z najdroższych w całej kolekcji firmy. To o jakieś 10 000 PLN więcej, niż standardowy Black Bay, ale z drugiej strony o mniej więcej tyle samo mniej, co najtańszy Breitling na B01. Czy jest wart swoich pieniędzy? W mojej opinii zdecydowanie. To pięknie wyglądający zegarek z dopracowanymi detalami, bardzo dobrą mechaniką, klimatem i poprawionymi, bardzo wygodnymi na ręku proporcjami. All black, szczególnie w takim, matowym wydaniu, ma swój nieodparty urok, który ja zdecydowanie kupuje.
Tudor Black Bay Chrono Dark
Producent | Tudor |
Nazwa modelu | Black Bay Chrono Dark |
Ref. | M79360DK-0001 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | MT5813 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | czarna |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 41 |
Wysokość (mm) | 14,4 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | bransoleta |
Limitacja | ~1181 |
Cena (PLN) | 24490 |