„The best of…”, czyli najciekawsze zegarki Baselworld 2016 według Łukasza Doskocza
Za nami szalony tydzień targów Baselworld, podczas którego swoją premierę miały setki zegarków. Wybrałem dla Was najciekawszych debiutantów – dwa chronografy, jedną propozycję zegarmistrzów niezależnych, jednego klasyka i „małą” niespodziankę.
„Tempus fugit” – „Time Flies” – „Czas płynie”. Tegoroczne Baselworld było już naszą 7. wyprawą do mekki każdego zegarkomaniaka. Jak dziś pamiętam pierwszy wyjazd samochodem (1.400km) i codzienne podróże z Zurychu do Bazylei, ekscytację po zobaczeniu opływających w luksusy pawilonów topowych marek oraz setki nowiutkich, pachnących świeżością (do tego stopnia, że często jeszcze w wersjach prototypowych) czasomierzy. 7 lat później ekscytacja jest może nieco mniejsza, a samochód zastąpił samolot, ale jedno pozostało niezmienne niczym mróz w zimie – plejada trudnych do spamiętania nowości. Przez 6 długich dni obejrzeliśmy i sfotografowaliśmy pewnie kilkaset zegarków, ale jak to zwykle bywa, są takie, które zapadły nam w pamięć znacznie bardziej niż cała reszta. By wiec nie przeciągać, oto 5 moim zdaniem najciekawszych zegarków BW2016, w zupełnie przypadkowej kolejności.
TAG Heuer Monza Chronograph Calibre 17
Vintage, all-black, chronograf, Formuła 1, Niki Lauda… vintage. Dla mnie mieszanka niemal idealna. TAG Heuer dnia dzisiejszego, z Jeanem-Claude Biverem za sterami, to już nie ten sam TAG co kilka lat temu, ale na całe szczęście obok innowacji, nowoczesności i elektroniki pojawiają się perełki pokroju nowej Monzy.
Oryginalny Heuer Monza, nazwany tak na cześć słynnego toru wyścigowego w Włoszech, pojawił się w roku 1976. Zegarek miał czarną kopertę (stal pokryta PVD), asymetryczny układ tarczek na cyferblacie z beżowymi i czerwonymi akcentami oraz ręcznie nakręcany mechanizm z chronografem. Heuer zadedykował go Nikiemu Laudzie, austriackiemu kierowcy wyścigowemu, trzykrotnemu mistrzowi F1. Współczesna reedycja ma ze swoim pierwowzorem wiele wspólnego, choć oczywiście dopasowano ją do panujących obecnie standardów. Całość jest nadal czarna, ma ten sam zestaw kolorystyczny, komplikację i nazwę. Nowy jest rozmiar (42mm kwadratowej koperty z obłymi bokami), materiał (tytan), automatyczny mechanizm (Calibre 17 = ETA) i układ cyferblatu. Zawsze podobała mi się pierwsza Monza i nie inaczej jest z jej nowym wcieleniem. Obok zdumiewająco wycenionego Heuera 02, to zdecydowanie najczęściej dyskutowany TAG tegorocznych targów. Moim zdaniem najciekawszy.
Tudor Heritage Black Bay 36
Gdyby to „Best of…” stanowiło o nowych trendach albo największych pozytywnych zaskoczeniach BW, Black Bay 36 pasowałby do obu kategorii jak ulał. Flagowe nowości Tudora – BB Bronze i manufakturowy kaliber w całej serii – niespodziewanie zeszły na drugi plan przy niepozornej wersji 36.
Liczba ta oznacza rozmiar stalowej koperty, pozbawionej nurkowego bezela. Do tego dochodzi prosta tarcza bez datownika, automatyczny mechanizm ETA pod pełnym deklem i do wyboru stalowa bransoleta albo idelanie pasujący, beżowy pasek ze skóry cielęcej. Szare NATO gratis w zestawie. W każdej opcji zegarek wygląda po prostu świetnie (trochę jak stara wersja Rolexa Explorera) i genialnie dowodzi, że moda na vintage oraz małe rozmiary wraca. I bardzo dobrze.
Seiko Presage 60th Anniversary Chronograph
Japońska manufaktura – zdecydowanie jedna z moich ulubionych – oferuje znakomitej klasy zegarki w każdym praktycznie przedziale cenowym. Od Seiko zaczynałem swoją przygodę z mechanikami i po dziś dzień mam w kolekcji 3 zegarki tej firmy, prezentujące genialny wręcz stosunek jakość-cena. Z tego Seiko znane jest wszem i wobec – nie inaczej jest z linią Presage. W tym roku Japończycy świętują 60 lat od premiery pierwszego zegarka z automatycznym naciągiem i to właśnie tę okazję uświetnia dostępna międzynarodowo linia automatycznych czasomierzy w eleganckim stylu. Na jej czele stoi limitowany chronograf z dwoma wariantami cyferblatu, wykonywanego ręcznie przez mistrzów manufaktury.
Mistrzowie to w tym wypadku żadne nadużycie, ponieważ oba cyferblaty powstają w zgodzie z tradycyjnymi metodami i pod nadzorem jednej, wyspecjalizowanej w swoim fachu osoby. Biały Presage Chronograph ma tarczę z emalii, czarny ze specjalnego lakieru aplikowanego techniką zwaną Urushi. Do tego breguetowskie indeksy, stylowe wskazówki, stalowa koperta akuratnych rozmiarów i automatyczny kaliber. No i ta cena – za taki zestaw detali i limitację (po 1000 egzemplarzy) 2.500EUR to prawdziwa okazja.
Grönefeld 1941 Remontoire
Uwielbiamy niezależnych za ich kreatywność, wizję, pasję i umiejętność zaskakiwania. W przeżywającej różnego rodzaju turbulencje branży nie mają lekko, ale kiedy prezentują zegarki pokroju 1941 Remontoire, jestem o ich przyszłość dziwnie spokojny. Tim i Bart Grönefeldowie – duet holenderskich zegarmistrzów ze szwajcarskim wykształceniem – przygotował na Basel zegarek, który chcieli zobaczyć wszyscy. I wszyscy byli jednakowo zachwyceni.
1941 Remontoire łączy w jednym, 39mm czasomierzu najlepsze mechaniczne i stylistyczne tradycje zegarmistrzostwa. Prosta tarcza to jedynie dwie centralne wskazówki plus mały sekundnik na godz.6 i tajemnicze okienko na godz.8. Okrągły otwór w tarczy z pełniącym rolę indeksu „9” mostkiem podtrzymującym trójramienną gwiazdę pod spodem to 8-sekundowy remontoire, czyli komplikacja zawarta w mechanizmie. „Horological Brothers” (jak często nazywa się Grönefeldów) zdecydowali się na tę mega-tradycyjną i mało popularną komplikację w hołdzie swojemu ojcu i zegarkowi na wierzy kościoła Saint Plechelmus w Oldenzaal. Wychwyt stałej siły, jak już wiecie z kilku naszych opracowań, zapewnia równomierny dopływ energii do regulatora przez całe 36h rezerwy chodu. Kaliber G-05 na dokładkę wygląda obłędnie, jak trójwymiarowa, wielopiętrowa wizja szalonego architekta. To jeden z najpiękniejszych mechanizmów jakie widziałem, zamknięty w niemal idealnym zegarku. Made-in-Holland… kto by pomyślał?
Chopard L.U.C XPS 1860
Lubię klasyczne zegarki. Coraz bardziej lubię. Jak mawiają amerykanie – „guilty as charged”. Chopard XPS 1860 z serii L.U.C może służyć za genialny dowód tego, jak mocno zmienił mi się gust. Zegarek ma stalową kopertę o średnicy 40mm (plus raptem 7.2mm grubości), srebrny cyferblat z trzema wskazówkami i małym datownikiem oraz automatyczny werk. Niby nic nowego, zero innowacji – i właśnie o to chodzi.
Seria L.U.C (cała, praktycznie bez wyjątków) ma bardzo przyjemny, spójny design z kilkoma „charakternymi”, lecz nie przesadzonymi elementami. Utrzymana jest w klasycznych klimatach i napędzana manufakturowymi mechanizmami. XPS 1860 ma to wszystko, a kaliber L.U.C 96.03-L łączy estetykę pięknie wykończonego werku manualnego z funkcjonalnością automatu (złoty mikrorotor). Złota wersja – jak to złote zegarki – jest dość droga, ale stalowego klasyka w takim wydaniu sprawiłbym sobie i nosił nie mniej chętnie.
Zdecydowanie Monza.Gdyby jeszcze miał jasną tarczę! :)