Recenzja TAG Heuer Monza Chronograph 40th Anniversary [dostępność, zdjęcia live, cena]
Heritage i vintage to jedne z popularniejszych terminów, które kształtują współczesne zegarmistrzostwo, choć ze współczesnością mają niewiele wspólnego. Nowa Monza wygląda jak model z lat 70., choć wykonana została współczesnymi metodami.
Zawsze zastanawiało mnie, jak intensywnie muszą pracować działy projektowe marek zegarkowych, by co roku prezentować paletę nowych modeli, różniących się zasadniczo od poprzedników. Oczywiście taki np. Rolex konsekwentnie trzyma się swojego designerskiego DNA, a niektórzy śmieją się nawet, że praca projektanta firmy to najnudniejszy zawód świata. Inni muszą starać się dużo bardziej, by krytyczne oko dziennikarzy, kolekcjonerów i potencjalnych klientów spojrzało z co najmniej identycznym entuzjazmem, jak ostatnio. Nie lubię w ogóle rozmawiać (ani pisać) o zegarkowych trendach, ale dzisiejsza branża raczej się bez nich nie obędzie. Realia rynku są nieubłagane, klient coraz bardziej wymagający (niestety nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu), a rachunek ekonomiczny najważniejszym wyznacznikiem jakości. Firmy chwytają się wielu trwających dłużej albo krócej mód i zmian nastrojów. Na jedne klienci reagują entuzjastycznie, na inne z litościwym kiwaniem głową. Moda na powiększanie średnicy koperty do rozmiarów stołowego budzika na szczęście minęła, z kolei niebieski cyferblat przyjął się chyba na dobre. Aczkolwiek żaden inny nowy „trend” nie zadomowił się w zegarkowym świecie tak bardzo, jak moda na vintage. Szczerze mówiąc – czasem ciężko nam już uciec od pisania o markach sięgających do swoich archiwów, o odkurzanej historii, historycznych inspiracjach i tradycji. Ten test też będzie o zegarku a’la vintage i wszystkich wspomnianych aspektach. Będzie też o historii jednego z bardziej zasłużonych, szwajcarskich producentów chronografów, o all-black, o pewnej włoskiej miejscowości i legendarnym torze wyścigowym oraz o geniuszu laureata tegorocznej „Nagrody Specjalnej Jury” Zegarka Roku 2016.
Monza historycznie
Pierwszy zegarek Heuera (wtedy marka nie miała jeszcze w nazwie przedrostka TAG) podpisany nazwą legendarnego, włoskiego toru wyścigowego, trafił na rynek w 1976 roku. Heuer, dzięki osobie Jacka Heuera, był wtedy oficjalnym partnerem Ferrari. Zegarek natomiast zadedykowano tytułowi mistrza świata Formuły 1, zdobytemu rok wcześniej przez Nikiego Laudę i Clay’a Regazzoni.
To właśnie tej referencji, produkowanej do pierwszej połowy lat 80. ubiegłego wieku, najbliżej do testowanego modelu. W międzyczasie Monza pojawiała się w kolekcji TAGa z różnym skutkiem i raczej wątpliwym sukcesem.
Monzę reaktywowano w roku 2000 i zaopatrzono w beczułkowatą kopertę, inspirowaną jednoprzyciskowym chronografem Heuera z roku 1930. Tę wersję, w wariancie z chronografem i bez, napędzały kalibry nr. 6, 15 i 36. W roku 2011 pokazano limitowaną Monzę vintage ze stylizowanym cyferblatem. Na kolejną przyszło czekać następne 5 długich lat… ale było warto.
40-ta rocznica
Dokładnie 40 lat po premierze czarnej Monzy zadedykowanej Scuderii Ferrari, TAG Heuer – już pod wodzą Jean-Clauda Bivera – przygotował zegarek, który wielu obserwatorów oceniło jako jedną z najciekawszy premier Baselworld (my również, o czym przeczytacie TUTAJ). Reedycje budzą różne, często skrajne emocje, ale Biver – w myśl własnej koncepcji nie do końca wiernego reaktywowania starych referencji – trafił idealnie w gusta kolekcjonerów i to nie tylko tych preferujących TAG Heuera.
Monza 40th Anniversary czerpie pełnymi garściami z kilku historycznych referencji, dodaje nowoczesne materiały i sprawdzony kaliber. Oczywista i bezpośrednia inspiracja sięga Ref.150.501, czyli oryginalnej, premierowej wersji z czarną kopertą, czarno-czerwono-beżowo-białą tarczą z dwoma licznikami i datownikiem oraz skórzanym paskiem z dużymi, owalnymi otworami. Nie jest to jednak kopia wierna w skali 1:1, co pewnie należy zapisać po stronie jednego z wielu plusów zegarka. Ja po pierwszej przymiarce w Bazylei zakochałem się momentalnie.
Zainspirowana wspomnianymi, beczułkowatymi wersjami Monzy koperta ma 42x42mm plus 12mm grubości. Zrobiono ją z tytanu, powleczonego czarną powłoką DLC (Diamond Like Carbon). Powierzchnie wykończono lekko satynowanym (flanki, uszy, górna powierzchnia bezela) i polerowanym (ranty bezela oraz dekla) finiszem i wyposażono w stalową, niezakręcaną koronkę oraz dwa przyciski stopera. Oryginał miał koronkę przeniesioną na lewy bok obudowy, tutaj postawiono na konwencjonalne i lepiej pasujące do formy koperty rozwiązanie.
Od spodu kopertę zamknięto pięknym w swojej minimalistycznej prostocie (w której, zgodnie z przysłowiem, tkwi piękno), pełnym deklem, z satynowaną pionowo powierzchnią, białym napisem MONZA i dużym, czerwonym logo Heuera. Na wypolerowanych rantach znajdziecie kilka standardowych informacji, m.in. o WR wynoszącym 100m, a pod logo numer każdego egzemplarza z nielimitowanej, ale ograniczonej produkcją serii.
Z góry kopertę osłania lekko wypukłe, wystające minimalnie ponad obrys bezela, szafirowe szkło z podwójnym antyrefleksem. Tarczę od zewnątrz okala lekko nachylony ring z połączoną skalą pulsometru i tachymetru. Cała reszta to czysty, emanujący stylem vintage projekt a’la lata 70.. Czarna baza ma matowe wykończenie i bardzo subtelny, słoneczny szlif, który pod pewnymi kątami padania światła zmienia barwę cyferblatu na metalicznie szarą. Na takie tło naniesiono podziałkę minutową i 11 beżowych, namalowanych indeksów godzinowych. Na górze namalowano białe logo HEUER i nazwę modelu, na dole tradycyjne informacje o kalibrze – AUTOMATIC, CALIBRE 17. Poniżej okienko daty z biała ramką. Dwa ulokowane po prawej i lewej stornie tarczy liczniki to odpowiednio mały sekundnik (z czerwoną wskazówką) i 30-minutowy licznik stopera, z czerwonymi, 5-minutowymi sektorami i białą wskazówką o prostokątnej podstawie. Jeden rzut oka na tarczę Monzy a.d. 2016 i a.d. 1976 wystarczy, by dostrzec jasne podobieństwa i inspirację oraz w sumie całkiem subtelne różnice. Totalizatory zamieniono funkcjami, a ten po lewej przesunięto w dół, do tradycyjnej pozycji w układzie bi-compax. To zmiana pewnie w dużym stopniu wymuszona mechanizmem, ale i z czysto estetycznego punktu widzenia daje bardziej spójny, symetryczny efekt. Nie, żeby oryginalna asymetria nie miała swojego uroku. Dwie proste, centralne wskazówki czasu wypełniono ta samą luminową co indeksy (świeci na zielono), a ostatni element tarczy – sekundnik od stopera – jest krwistoczerwony.
Od zawsze (czyli do kiedy pamiętam) byłem wielkim fanem oryginalnej, czarnej Monzy i jej czerwono-czarno-białego cyferblatu, idealnie wpisującego się w klimaty oraz inspiracje motoryzacyjne. Nowa jest tak samo piękna, czytelna i stylowa – a jeśli cyferblat zegarka to jego twarz, ta jest wybitnie dużej i całkiem oryginalnej urody.
Zdecydowanie mniej napisać można o napędzającym Monze mechanizmie. Szkoda, że w TAGu nie zdecydowano się na użycie manufakturowego kalibru. Wybór padł na budżetową opcją ETY 2894-2 z modułem chronografu Dubois Depraz. To całkiem popularne połączenie, stosowane w wielu chronografach ze średniej półki cenowej. Modułowa konstrukcja werku (baza plus nałożony na nią mechanizm stopera) ma swoje wady i nie jest tak prestiżowa, jak zintegrowany mechanizm, ale nie jest również tak droga. Jedyny poważny minus Calibre 17 to sztywno pracujące przyciski. Trzeba sporej siły by wystartować stoper – sporej nawet jak na ten konkretny mechanizm.
Pasek z czarnej, cielęcej skóry z delikatną fakturą i dużymi, owalnymi wycięciami skopiowano z edycji 1976, ale doposażono we współczesną, tytanowa klamerkę. Dla spójności również powleczono ją na czarno i choć jest może nieco zbyt masywna, gwarantuje bezpieczne zapinanie paska na nadgarstku i stosunkowo łatwą regulację. A sam wzór paska świetnie pasuje do klimatu całego projektu.
Werdykt
Z manufaktury TAGa w La Chaux-de-Fonds (nasz reportaż o niej znajdziecie TUTAJ) wyjedzie w sumie około 2.000 egzemplarzy Monzy 40th Anniversary Ref.CR2080. Niby to nie mało, ale coś mi mówi, że zegarek całkiem szybko zyska miano kolekcjonerskiego. TAG Heuer na rynku wtórnym ma się coraz lepiej, a modele vintage zyskując na popularności i cenie. W przyszłym roku zobaczymy oficjalną reedycję Autavii (pisaliśmy o tym TUTAJ), której i tak trudno będzie pokonać szał, jaki wywołała Monza. To świetnie przemyślana i zaprojektowana reedycja, która nie kopiuje oryginału, stawiając go jedynie jako inspiracyjny wzór. Zegarek świetnie się nosi, jest lekki (zasługa tytanu), ładnie wykończony i emanujący stylem vintage w przyjemny, nieprzesadzony sposób. To jeden z tych czasomierzy, w którym mechanika (całkiem przeciętna, ale solidna) schodzi na drugi, jeśli nie trzeci plan, ustępując miejsca estetyce i tzw. wrażeniom artystycznym.
TAG Heuer zebrał wiele komplementów po pokazaniu Monzy, co cieszy szczególnie wobec całkowitego zwrotu w strategii rozwijania marki, który budzi spore kontrowersje. O ile rezygnacja z działu Haute Horlogerie była zrozumiała i całkiem sensowna, odwrócenie się od historii byłoby niewybaczalnym błędem. Klasyczne modele Heuera są prawdziwymi perełkami i czerpanie z nich wydaje się doskonałą receptą na sukces. Dowodem tego niech będzie nagroda „Revival Prize” tegorocznego Grand Prix d’Horlogerie de Geneve (plus nominacja w kategorii „Sportowej” Zegarka Roku 2016 CH24.PL).
Monza Chronograph 40th Anniversary kosztuje niemało – 21.360PLN. Za prosty chronograf z „nie-manufakturowym” kalibrem to dużo. To de facto jeden z droższych Heuerów w obecnej ofercie. Gdybym jednak miał akurat wolne 20k PLN, nie zastanawiałbym się długo. Zawsze byłem zdania, że zegarek powinien po prostu i przede wszystkim cieszyć i sam prosić się o regularne zapinanie na ręku. Monze nosiłem przez 3 tygodnie codziennie, za każdym razem z taka samą przyjemnością, komfortem i poczuciem świetnie wykonanej przez TAGa roboty. Gdyby chcieć przeanalizować poszczególne elementy zegarka w detalach, pewnie można by przyczepić się do wyboru powlekanego tytanu zamiast ceramiki i ETY w miejsce choćby kalibru 1887. Obie te rzeczy, jakkolwiek wartościowe i podnoszące prestiż, równie wymiernie podniosłyby i cenę, więc jak to mówią – coś za coś. Poza tym jest naprawdę doskonale, klimatycznie i z przysłowiowym „jajem”.
Na (+)
– mądra interpretacja vintage
– kolory i wykończenie
– wygodny i funkcjonalny
– limitowana, numerowana produkcja
– piękny, minimalistyczny dekiel
Na (-)
– opornie działający chronograf
– przeciętnej klasy mechanizm
– dość wysoka cena
TAG Heuer Monza Chronograph 40th Anniversary
Ref: CR2080
Mechanizm: Calibre 17, automatyczny, 42h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, datownik, licznik 30-minutowy
Tarcza: czarna z beżowymi i czerwonymi akcentami, białe wskazówki z luminową
Koperta: 42×42mm, tytan z czarną powłoką, szafirowe szkło, tytanowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: skóra cielęca, czarna, perforowana, z zatrzaskiwanym zapięciem
Limitacja: wielkością produkcji
Cena: 21.360PLN
21 360 powinno być :)