Recenzja Rolex Oyster Perpetual Sea-Dweller Deepsea
Zegarek-ikona, stworzony z myślą o entuzjastach nurkowania i podwodnej żeglugi. Ja testowałem go na lądzie, próbując odpowiedzieć na pytanie, jak taki masywny diver sprawdza się w miejskich warunkach.
Gdyby ktoś zapytał mnie o zegarek Rolexa, który chciałbym widzieć na swoim nadgarstku, od razu wskazałbym jednego z diverów. Jakoś nigdy nie byłem fanem osiągającej niebotyczne kwoty na aukcjach Daytony czy popularnego Datejusta. Ale „nurki” tego szwajcarskiego producenta, a w szczególności Submariner, to dla mnie must-have na liście kolekcjonerskiej. Recenzowany Sea-Dweller Deepsea wzbudza u mnie równie pozytywne emocje, choć zawsze uważałem go – ze względu na gabaryty – za zegarek dla prawdziwych, rasowych nurków albo facetów o nieco innej budowie niż moja. Jednak po dwóch tygodniach obcowania z czasomierzem mogę powiedzieć jedno: bardzo się polubiliśmy. Pomimo sporej wagi i faktu, że nie wszystkie moje koszule mają wystarczająco duże mankiety, by rzeczonego Deepsea pomieścić, przyznam, że nie łatwo było mi się z nim rozstać.
Narodziny pogromcy oceanów
Rolex Oyster Perpetual Date Sea-Dweller Deepsea (SDDS) ref. 116660 zadebiutował w 2008 roku jako następca modelu Sea-Dweller ref. 16600. Wodoodporny do 3.900 metrów SDDS był w chwili premiery zegarkowym rekordzistą w tej dziedzinie, produkowanym seryjnie. Poziom 12.800 stóp osiągnięto m.in. dzięki grubemu, wypukłemu, szafirowemu szkiełku oraz wewnętrznemu pierścieniowi i tytanowemu deklowi.
Chociaż zdaję sobie sprawę, że rzadko który nurek zakłada do podwodnych eksploracji mechaniczny zegarek, to uczciwe trzeba przyznać, że Rolex w tej materii z pewnością nie jest amatorem. Już w 1960 roku należący do marynarki wojennej USA batyskaf Trieste zszedł niemal na samo dno Rowu Mariańskiego, na głębokość 10.916m. Do jego kadłuba przymocowana był specjalna wersja zegarka – ROLEX DeepSea Special. Ponad 5 dekad później National Geographic i James Cameron zorganizowali wyprawę do głębi Challengera. W wyczynie towarzyszył im nie kto inny jak Rolex, pod postacią najbardziej wodoodpornego zegarka mechanicznego (WR12.000m) – Deepsea Challenge.
Design
Tarcza SDDS nie ma „ziarnistej” struktury, znanej z wielu modeli innych producentów. Nadano jej bardzo ładne, czarne, matowe wykończenie. Na powierzchnię cyferblatu trafiła natomiast cała litania (Oyster Perpetual Date Deepsea, Sea-Dweller, 12800ft / 3900m, Superlative Chronometer Officially Certified) uznawana przez wielu za wpływającą negatywnie na czytelność tarczy. Dodatkowo, na ringu, który ją otacza widnieją dwa kolejne hasła: Original Gas Escape Valve oraz Ring Lock System. W mojej ocenie takie nagromadzenie tekstów zupełnie nie przeszkadza, a dodaje zegarkowi technicznego charakteru. Zwłaszcza, że umieszczone na Ring Locku grawerunki nie rzucają się w oczy przy codziennym użytkowaniu.
Wspomniana tarcza to także wskazówki. Te w SDDS są grubsze niż w standardowych Submarinerach. Jako materiał świecący wykorzystano dającą mocne, niebieskie światło luminowę Chromalite (opatentowana przez markę substancja). Chroniące całość od góry wypukłe, szafirowe szkiełko ma aż 5.5mm grubości i nie pokryto go antyrefleksem. Mimo tego pod pewnymi kątami zegarek wyglądał tak, jakby szkiełka nie było.
Wkładka bezela powstała z wypolerowanej ceramiki o głębokim, czarnym kolorze i wraz z naniesioną podziałką oraz trójkącikiem wypełnionym niebieską luminową wygląda świetnie! Sam pierścień lunety obraca się w kierunku przeciwnym do ruch wskazówek zegara (120 skoków) i jest oparty na ceramicznych łożyskach. Pracuje doskonale – z jednej strony ruch jest płynny, z drugiej skoki bardzo pewne i precyzyjne. Co przykuło moją uwagę to jakby „amortyzowanie” tzn. cały bezel wydaje się być zawieszony na sprężynach – da się go lekko docisnąć do koperty, po czym po puszczeniu odskakuje.
Deepsea to jeden z nielicznych zegarków Rolexa z datą, który nie ma charakterystycznej, wyróżniającej go lupki. Jedni twierdzą, że słynne „oko cyklopa” oderwałoby się na dużych głębokościach inni, że większa odległość od tarczy (spowodowana grubszym szkiełkiem) dawałaby zbyt duże powiększenie, co nie wyglądałoby dobrze.
Z prawej strony koperty widać chronioną stalową konstrukcją koronkę Triplock, która towarzyszy diverom Rolexa od 1970 roku. Składa się ona z trzech stref, które świadczą o poziomie wodoodporności, a znakiem rozpoznawczym są trzy kropki pod wytłoczonym na koronce logotypie firmy.
Na przeciwległym biegunie – na godz. 9 – znajduje się automatyczny zawór helowy, używany przez nielicznych nurków głębinowych, którzy aby uniknąć efektu toksyczności powietrza, wykorzystują nasyconą helem atmosferę. Oznacza to, że podczas klasycznego nurkowania z butlą ten element nigdy nie zostanie użyty. Sam zawór helowy powstał przy współpracy z firmą DOXA, aby spełnić wymagania stawiane przez Comex (Compagnie Maritime d’Expertises) – firmy założonej w 1961 roku i zajmującej się eksploracją głębin.
Od dołu Sea-Dweller Deepsea otrzymał tytanowy dekiel (ciemniejsza barwa) przytrzymywany przez stalowy, dokręcany pierścień. Ten ostatni ma charakterystyczny i znany z innych Rolexów ząbkowany brzeg i praktycznie żadnych dekoracji.
Glidelock – bezkonkurencyjna klamra
Prawdziwym „dziełem sztuki” użytkowej, nad którym mógłbym rozpływać się godzinami jest klamra Glidelock. Określana mianem „krokodylka”, pozwala w ciągu kilku sekund – nawet bez zdejmowania zegarka z nadgarstka – skrócić lub rozszerzyć bransoletę w całkiem pokaźnym przedziale (do 2cm, co 2mm). Doceniłem to rozwiązanie, bo w trakcie lata, na skutek zmian pogody i temperatury, moja ręka zmienia objętość. Dodatkowo – dzięki dobremu dopasowaniu zegarka, nie „lata” on po nadgarstku, a tym samym koronka nie wrzyna się w dłoń. Dla osób chcących zapiąć zegarek na kombinezonie nurkowym Szwajcarzy przewidzieli dodatkowe „rozkładające” się ogniwo, które umożliwi dostateczne wydłużenie bransolety, tzw. „diver’s extension”. Podziwiam Rolexa za precyzję wykonania klamry – wszystkie elementy są idealnie spasowane, nie trą o nic i nie zacinają się. Biorąc pod uwagę stopień zautomatyzowania produkcji i jej roczny wolumen (w okolicach miliona egzemplarzy) – daję duży plus!
Z klamrą połączona jest stalowa bransoleta, której boczne powierzchnie są polerowane, a cała reszta – szczotkowana. Wbrew zarzutom wielu osób, że ogniwa są zbyt wąskie w stosunku do średnicy koperty, całość bardzo dobrze dopasowuje się do nadgarstka i – co ważne – nie wyrywa włosów. Jedyne zastrzeżenie mam do skrzypiącego odgłosu jaki bransoleta wytwarzała przy poruszaniu. Wiem, że wystarczy ją lekko przesmarować, ale w nowym zegarku spodziewałbym się, że producent o to zadba.
Pancerna konstrukcja
Teraz pora na kopertę. Jej boczne powierzchnie są polerowane, a cała reszta – lekko szczotkowana. Wymiary zegarka to 44mm średnica i 17,7mm wysokości. Całość – włącznie z 5mm szkiełkiem i bransoletą skróconą o kilka ogniw – waży lekko ponad 200 gram. Sporo, ale muszę przyznać, że „Dipsiaka” czułem tylko przez pierwsze 4 godziny testu. Potem – przez dwa tygodnie – zapomniałem, że mam cokolwiek na nadgarstku. To zasługa świetnego wyważenia kompozycji i właściwych proporcji. Inna sprawa, że gdy po zakończeniu testów założyłem swoją Omegę, wydawało mi się, że wcale nie mam zegarka.
Wewnątrz „pancernej” koperty pracuje certyfikowany przez COSC mechanizm 3135. Wyposażono go w system antywstrząsowy Paraflex, antymagnetyczny włos balansowy Parachrome i centralny, nakręcający mechanizm w obu kierunkach wahnik określany przez Rolexa mianem „Perpetual”. 3135 pracuje z częstotliwością 28.800 wahnięć/h i oferuje wskazanie daty wraz z jej szybką regulacją oraz funkcję stop-sekundy, dzięki której można precyzyjnie ustawić czas. Werk opisywaliśmy Wam już przy okazji recenzji modelu Submariner.
Starałem się domowymi metodami przeprowadzić przeróżne testy dokładności i wyszło na to, że przy w miarę pełnym naciągu zegarek robi średnio -2 / -3 sekundy na dzień. Jeśli zostanie odłożony na dobę, to w ciągu kolejnych 24 godz. odchyłka zwiększa się prawie dwukrotnie do -4 / -5 sekund osiągając granicę narzuconą przez COSC.
Wrażenia
Rolex Oyster Perpetual Date Sea-Dweller Deepsea to zdecydowanie najcięższy zegarek jaki na dłużej zagościł na moim nadgarstku. Nawet testowany ostatnio PAM372 ze swoimi 47mm był o wiele lżejszy. Czy waga była w tym przypadku wadą? Zdecydowanie nie. Być może to kwestia preferencji, ale mi „Dipsiak” pasował. Po pierwsze dlatego, że jest wygodny i – głównie za sprawą klamry Glidelock – świetnie dopasowuje się do nadgarstka. A po drugie dlatego, że jest spójny – powstał jako diver dla profesjonalistów i tak też wygląda. Mocno techniczny charakter, dobra czytelność (pomimo może zbyt dużej ilości tekstu na cyferblacie) także w nocy – za sprawą Chromalite – świetne wykonanie i spasowanie elementów plus charakterystyczne dla Rolexa smaczki – jak wskazówka typu „Mercedes” – to niewątpliwe plusy.
Trochę przeszkadzało mi to, że boczne, polerowane powierzchnie koperty dość łatwo się rysowały. Ale wystarczy szmatka polerska i kilka minut, żeby zegarek znów odzyskał dawny blask. Jeśli natomiast uważacie, że SDDS jest zbyt wielki, może przekona was do niego aktorka Charlize Theron, która nosi go od czasu do czasu na swoim nadgarstku.
Na (+)
– Glidelock – rewelacyjny system mikroregulacji
– prawdziwy diver – WR 3900m
– kultowy design
Na (-)
– spora masa – zegarek nie dla każdego
– polerowane powierzchnie łatwo „łapią” rysy
Rolex Oyster Perpetual Sea-Dweller Deepsea
Ref: 116660
Mechanizm: manufakturowy 3135 z automatycznym naciągiem, ~50h rezerwy chodu, 28.800 A/h, sekunda, data
Tarcza: czarna z nakładanymi indeksami; spore wskazówki wypełnione luminową – w tym wskazówka „Mercedes”
Koperta: 44mm, stal, wypukłe szafirowe szkło o grubości 5mm, pełny dekiel z tytanu, dokręcana koronka Triplock
Wodoszczelność: 3900m
Pasek: bransoleta Oyster z klamrą wyposażoną w Glidelock
Limitacja: —
Cena: 42.190PLN
Zegarek do testów dostarczyła firma W.KRUK – dystrybutor marki Rolex w Polsce.
Za pomoc w realizacji sesji zdjęciowej dziękujemy Centrum Nurkowemu Hydrozagadka z Katowic.
Opracowanie: Tomasz Kiełtyka
ostatnio kupiłem zegarek automatyczny znanej marki szwajcarskiej w salonie za 1400,- PLN
Na AW czekałem i mam zarezerwowaną kwotę na jego zakup. Po tym co widzę to raczej nie kupię tego Applowego cacka za 1 kPLN a za tę kasę kupię jakieś Seiko Solar :)
Zegarki mechaniczne to nie są zwykłe czasomierze ,tam jest dusza.
Certina Tehe Best!
Zegarek technicznie bardzo dobry ale nie najlepszy. Wielkie brawa dla działu marketingu, podatnym jednostkom robią papkę z mózgu w pięknym stylu. Później te jednostki się zbierają w stadka i gratulują sobie nawzajem. Zegarka. :DD
Dla normalnych ludzi to przerost formy nad treścią i skojarzenie z pierwszym zegarkiem początkującego murzyńskiego sutenera w „lamparcim” futrze.