Recenzja Officine Panerai – Luminor 1950 3 Days PAM372
Zestaw podstawowych wskazań połączony z elementami nawiązującymi do historii Officine Panerai oraz własnym, manufakturowym mechanizmem, czyli prosta recepta na sukces.
Propozycję przetestowania PAMa 372 na kilka dni przed moim wyjazdem do Włoch uznałem za prawdziwie pozytywny zbieg okoliczności. Pomyślałem, że nie tylko będę w stanie sprawdzić jego funkcjonalność przy wzmożonej aktywności, ale przede wszystkim poczuć na własnym nadgarstku kawałek historii stając z nim w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Toskańska wyprawa przerodziła się w jego małe tournée, które – muszę przyznać – cieszyło moje oko oraz zmysły prawie tak samo jak włoskie słońce, Aperol Spritz i śródziemnomorska kuchnia.
PAM372 to jeden z najpopularniejszych modeli ostatnich lat w ofercie Officine Panerai (OP). Żeby zrozumieć fenomen tego zegarka, trzeba cofnąć się o kilkanaście lat wstecz.
Historia
W 2002 roku OP w ramach kolekcji Special Editions zaprezentowało 47mm, limitowany do 1950 sztuk model Luminor 1950. Określany mianem „Fiddy” zegarek szybko stał się bardzo pożądany przez kolekcjonerów, a jego ceny na rynku wtórnym – po ponad dekadzie – są dwukrotnie wyższe niż w momencie debiutu.
Na łamach CH24.PL przy okazji firmy Panerai wielokrotnie wspominaliśmy o miłośnikach marki zrzeszonych na forum Paneristi. Ta nieformalna grupa „fanatyków” ma na tyle silną pozycję, że zdarza się iż OP produkuje zegarki spełniające jej oczekiwania i uwzględniające liczne sugestie. Tak było właśnie w przypadku recenzowanego PAMA 372 – członkowie Paneristi domagali się przez wiele lat nielimitowanego Fiddy’ego w wersji Base (Base tzn. z podstawowym zestawem wskazań: godzin i minut). Prośby zostały wysłuchane w 2011 roku, kiedy to manufaktura Panerai, podczas targów SIHH, pokazała o wiele bardziej przystępny cenowo model Luminor 1950 3 Days.
Design
Design zegarka uosabia to co najlepsze w DNA firmy Panerai. „Sandwich dial” czyli tarcza o strukturze kanapki (w górnej, czarnej powierzchni wycięto otwory, przez które widać „niższy poziom” pokryty sporą ilością luminowy) połączona ze wskazaniem wyłącznie godzin i minut sprawia, że zegarek należy do najbardziej czytelnych, z jakimi miałem do czynienia. Do tego charakterystyczna dla modeli Luminor osłona koronki z dźwigienką, świetny gruby, skórzany pasek zakończony klamrą sygnowaną napisem Panerai, złote wskazówki w stylu vintage i koperta o kształcie 1950. Nie dziwię się, że model zjednał sobie wielu sympatyków i szybko stał się hitem sprzedażowym.
Podobnie jak PAM127 (Fiddy), tak i PAM372 ma 47mm kopertę ze stali. Różnica polega na tym, że ta z recenzowanego modelu jest – z wyjątkiem szczotkowanego elementu zabezpieczającego koronkę – polerowana. Przez to znacznie łatwiej łapie rysy, ale powiem Wam, że temu zegarkowi – jakby nie było dla twardzieli – takie drobne zadrapania dodają uroku. Poruszając kwestię zarysowań, nie można nie wspomnieć o elemencie budzącym chyba najwięcej emocji – wypukłym, grubym (3mm) szkiełku do którego stworzenia wykorzystano Plexiglas®. Jak wiadomo tworzywo to jest (w przeciwieństwie do szafiru) mało odporne na zarysowania, a o te w recenzowanym PAMie nie trudno. Pozostaje więc pytanie, dlaczego producent się na nie zdecydował? Odpowiedź przychodzi sama po kilku chwilach spędzonych z zegarkiem i zagłębieniu się w genezę jego powstania. Po pierwsze model ma nawiązywać do historii, kiedy to nie korzystano z szafirowych elementów. Po drugie – żadne szafirowe szkiełko nie da tak ciepłej, miękkiej barwy jak Plexiglas® (o czym przekonałem się porównując go w salonach Panerai z innymi modelami). I pomimo, że przez to i tak już spory PAM stał się jeszcze grubszy i jeszcze mniej odporny na zarysowania (z zaznaczeniem, że rysy te dość łatwo można samemu spolerować), akceptuję to zestawienie. Choć jako perfekcjonista wolałbym oglądać egzemplarze idealne…
Jeśli chodzi o kształt, Luminor 1950 3 Days otrzymał kopertę tzw. „cushion-shaped” czyli przypominającą poduszeczkę, kojarzoną z bardziej eleganckimi zegarkami z linii Radiomir. Jedno jest pewne – jeśli liczycie, że 372-ka schowa się pod mankiet koszuli, to możecie się rozczarować. Czasomierz zdecydowanie lepiej skomponuje się z bluzą lub t-shirtem.
P.3000
Mechanicznym sercem zegarka jest zaprojektowany i wyprodukowany w całości w manufakturze Officine Panerai w Neuchâtel ręcznie nakręcany kaliber P.3000, który widać przez spore, szafirowe szkiełko dekla (pisaliśmy o nim obszerniej TUTAJ). Przypomnę tylko, że werk ma około 37mm szerokości i 5,3mm grubości. To sporo, ale chcąc stworzyć coś co nawiązuje do modeli historycznych Panerai nie mógł postąpić inaczej, a i gabarytowo tak potężny mechanizm pasuje do dużej koperty.
Nakręcanie PAMa – po odciągnięciu dźwigienki – odbywa się płynnie, choć wymaga sporej ilości obrotów koronki. Biorąc pod uwagę, że uwielbiam sam proces „ładowania”, nie odbierałem tego za wadę – choć pewnie znajdą się ludzie, którym się to nie spodoba. Przy w pełni naciągniętych, połączonych ze sobą dwóch bębnach sprężyny, zegarek może nieprzerwanie pracować przez 72 godziny. I pracuje. O precyzyjnej dokładności w przypadku modelu bez podziałki minutowej nie ma raczej co pisać. Dodam tylko, że po 3 tygodniach na nadgarstku zegarek nieznacznie spieszył (około pół minuty).
Wspomniałem, że od strony przeszklonego dekla widać mechanizm. To prawda, ale żeby być bardziej precyzyjnym jest to widok bardzo skromny i ubogi, co niestety jest domeną większości manualnych kalibrów. W przypadku P.3000 to głównie dwa szczotkowane mostki z fazowanymi, a następnie wypolerowanymi krawędziami i spore (13,2mm) koło balansowe, tykające majestatycznie z częstotliwością 3Hz (21.600 wahnięć/h). Uwaga, tykające dość głośno – podróżując z zegarkiem na nadgarstku, wciąż słyszałem „cyk-cyk”. Na dłuższą metę dźwięk może wprawić w lekką irytację, ale wtedy wystarczy włączyć cicho radio…
Na koniec funkcja, która z pewnością ucieszy osoby często podróżujące. Po odciągnięciu koronki do pozycji 2 można – kręcąc koronką – przemieszczać wskazówkę godzinową w skokach 60-minutowych. Modyfikacje takie nie wypływają na pracę mechanizmu i wskazówki minutowej. Jeśli z kolei chcemy ustawić czas, odciągamy koronkę do pozycji 3. Na koniec wystarczy docisnąć dźwigienkę, co automatycznie „sprowadzi” koronkę do bezpiecznej pozycji 1.
Wrażenia
Kiedy w 2012 roku, podczas targów SIHH w Genewie zaprezentowano model PAM372, z racji ogromnej średnicy 47mm nawet nie pofatygowałem się by go przymierzyć. Choć zdecydowanie bardziej wolę masywne, sportowe zegarki, ten wydał się na mój 18cm nadgarstek zbyt potężny.
Planując tegoroczny urlop we Włoszech stwierdziłem, że idealnym towarzyszem na ten czas będzie czasomierz, którego historia wiąże się ze słoneczną Italią – Panerai. Grupa Richemont zaproponowała mi 4 modele, z których 3 bazowały na tym samym mechanizmie, co testowany już przez nas Luminor 1950 10 Days GMT. Ostatnim z zegarków był 47mm PAM372. Podzieliłem się swoimi obawami dotyczącym rozmiaru i w odpowiedzi usłyszałem, że warto spróbować… Tak też zrobiłem i była to znakomita decyzja.
Od kilku lat sen z powiek spędzały mi modele 312, 111 i 112. Wystarczyły trzy tygodnie, aby nastąpiło istotne przetasowanie, a do czołówki „wish-listy” trafił recenzowany PAM372. Jeden z kolegów napisał mi, że to zadziwiające, jak dobrze na mojej małej ręce prezentują się duże zegarki. I coś w tym jest. PAM372 – dzięki świetnemu wyprofilowaniu – rewelacyjnie układa się na nadgarstku, a jego spore gabaryty i waga w ogóle nie wpływają negatywnie na komfort użytkowania.
Recenzowany PAM dotarł na grubym, skórzanym pasku o intensywnym, brązowym kolorze z przeszyciami ecru, co świetnie komponowało się z kopertą i sporą, charakterystyczną dla Panerai klamrą. Niestety wystarczyły 3 tygodnie aby pojawiły się na nim widoczne przetarcia. I choć wiem, że pierwszą rzeczą jaką na ogół robią ze swoim zegarkiem miłośnicy PAMów to zmiana paska na inny, bardziej spersonalizowany, często produkowany pod specjalne zamówienie, to i tak ten „firmowy” powinien wytrzymać nieco dłużej.
Panerai Luminor 1950 3 Days to zdecydowanie model, który mi odpowiada. Nie ma co prawda ani małej sekundy (która pozwoliłaby śledzić upływający czas), ani okienka daty (z którego wskazań dość często korzystam), ani podziałki minutowej (która umożliwia precyzyjne określenie godziny), ale w tym przypadku wszystkie te elementy byłyby zbędne i kłóciły się z ideą, jaka przyświecała powstaniu 372-ki. Także ogromny rozmiar nie jest przeszkodą, ponieważ czasomierz praktycznie zlewa się z nadgarstkiem nawet tak niewielkim jak mój. Jedyną barierą może być cena, jaką trzeba zapłacić za tego prostego dwuwskazówkowca – ponad 30.000zł. Nawet jak na zegarek z własnym mechanizmem to sporo. Ale skoro znajduje się mnóstwo chętnych – trudno dziwić się, że Panerai ustalił taką, a nie inną kwotę.
Na (+)
– świetny design i liczne odwołania do historii OP
– doskonała czytelność wskazań
– nawet przy tak dużej średnicy – dobrze układa się na nadgarstku
– możliwość regulacji czasu w godzinowych skokach
Na (-)
– głośno pracujący, mocno zabudowany mostkami mechanizm P.3000
– łatwe do zarysowania górne szkiełko – Plexiglas®
Panerai Luminor 1950 3 Days
Ref: PAM 00372
Mechanizm: P.3000, ręczny naciąg, 72h (3 dni) rezerwy chodu, 21.600 A/h
Tarcza: „kanapka” – sandwich dial, czarna z dyskiem z zielonej luminowy
Koperta: 47mm, stal, od góry Plexiglas®, od dołu szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: skóra przeszyta nicią ecru; zapięcie na trzpień
Limitacja: —
Cena: ~30.000PLN
Zegarek do testów udostępniła manufaktura Officine Panerai.
Taki sobie
Taki sobie
Taki do kościoła żeby się nie rzucać w oczy
Calibre de Cartier
Czy jest w Polsce przedstawiciel Tudor? Sklep w Warszawie?