Recenzja IWC Portuguese Chronograph Classic
Portugalczyk z chronografem to jedna z kultowych pozycji w portfolio IWC Schaffhausen. Pytanie, czy jego nowa wersja dorównuje legendarnemu poprzednikowi?
Na wstępie tej recenzji muszę przyznać, że mam pewną słabość do manufaktury IWC Schaffhausen. Pamiętam, jak zaczynając swoją przygodę z zegarkami, dostałem pocztą pięknie oprawiony w białą, twarda okładkę katalog IWC i całą jego zawartość „pochłonąłem” za jednym razem. Kiedy w sierpniu ubiegłego roku jeden z przystanków naszego „Road Trip” wyznaczyliśmy w Schaffhausen, ekscytacja też jakby była nieco większa (relację z wizyty czytaj TUTAJ). Podczas gdy szwajcarskie zegarmistrzostwo skupiło swoje działanie w zachodniej, francuskojęzycznej części kraju, IWC swoje podwoje otworzyło na dalekim, niemieckojęzycznym północnym-wschodzie, nad samym brzegiem Renu. A i pochodzenie marki nie jest bynajmniej oczywiste…
F.A. Jones
International Watch Co. (czyli IWC) założone zostało przez przedsiębiorczego Amerykanina z Bostonu, Florentine-Ariosto Jonesa (inżyniera i zegarmistrza z zawodu). Był rok 1868, a rozwijające się przemysłowo Schaffhausen było idealnym, wymarzonym wręcz miejscem na nową, zegarkową fabrykę. Koncepcja Jonesa, stojąca w mocnym konflikcie ze szwajcarskim, chałupniczym sposobem pracy, zakładała wykorzystanie wód Renu do napędu maszyn, które produkować miały – w przemysłowy sposób – wysokiej jakości mechanizmy do zegarków kieszonkowych. Zegarków, które mogłyby zawojować świat swoją jakością przy niewygórowanej cenie. By nie zagłębiać się w już raz opisaną obszernie historię marki (czytajcie TUTAJ) przeskoczmy od razu do końca lat 30. ubiegłego wieku, i wizyty w Schaffhausen dwóch Portugalskich gentlemanów o nazwiskach Rodriguez i Texeiry.
Narodziny „Portugalczyka”
Już w XV i XVI wieku Portugalia zapracowała na miano kolebki żeglarstwa. Nazwiska Vasco da Gamy, Bartolomeu Diasa czy Fernando Magellana zapisały się na kartach historii wielkimi zgłoskami, a portugalscy podróżnicy nie ustawali w eksploracji kryjącej jeszcze wiele tajemnic kuli ziemskiej, odkrywając kolejne lądy i krainy. Ponieważ w tamtych, zamierzchłych czasach elektroniczny GPS nie mieścił się w snach najśmielszych wizjonerów (ba, nawet umownie precyzyjne mapy były niespotykanym luksusem) żeglarze opierali swoje skrupulatne wyliczenia na doświadczeniu, pozycji gwiazd i dość prymitywnych przyrządach pokroju astrolabium, sekstantu czy – nieco później – pierwszych chronometrów morskich. To właśnie owego chronometru dotyczyło zamówienie portugalskich biznesmenów, choć tym razem duży i nieporęczny zegar miał zostać przetransformowany do postaci zegarka naręcznego, z zachowaniem precyzji chronometru. Tak oto, w roku 1939, jak zwykle z potrzeby chwili, narodził się pierwszy „Portugalczyk”. Ze swoją ogromną na tamte czasy, stalową kopertą (43mm), prostą i czytelną tarczą oraz mechanizmem zegarka kieszonkowego wywołał konsternację, ale – co istotniejsze – dał początek jednej z najlepiej rozpoznawalnych kolekcji zegarków na świecie.
Dzisiaj linia Portuguese liczy sobie aż 13 pozycji, od prostego modelu Hand-wound (zbliżonego do oryginalnego pierwowzoru), przez 7-dniowy automat (mój ulubieniec), wieczny kalendarz, tourbillon, repetycję minutową i Grande Complication aż po ultra-skomplikowane Siderale Scafusia – najbardziej złożony zegarek w historii manufaktury. Są oczywiście także chronografy – sportowy Yacht Club (recenzowany już TUTAJ) i kultowy Portuguese Chronograph Ref.3714 – chyba najpopularniejszy model w całej ofercie firmy.
Portuguese Chrono Ref.3714
Oryginalny chronograf z linii Portugalczyków, bezpośredni poprzednik modelu Classic, to chyba najbardziej znany, współczesny model manufaktury. Jego w sumie prosty design z bardzo czytelną, minimalistyczną wręcz tarczą, niewielka koperta (40.9mm), sprawdzony mechanizm (Valjoux 7750) i niewygórowana cena okazały się złotą receptą na popularność. Zegarek pojawiał się nawet na srebrnym ekranie – wersję „panda dial” nosił Jamie Foxx w „Miami Vice” w reżyserii Michaela Manna, a model ze srebrnym cyferblatem demoniczny Francis Underwood (czyli Kevin Spacey) w znakomitym „House of Cards”.
I choć uwielbienie dla tej wersji zegarka jest powszechne i raczej niekwestionowane, ja – mówiąc zupełnie szczerze – do fanów nigdy nie należałem. Nie pasowała mi zbyt subtelna koperta, brak daty, tylko 30-minutowy licznik stopera i ogólne wrażenie zegarka na nadgarstku. Zupełnie inaczej jest w przypadku następcy Ref.3714 – Chronograph Classic Ref.3904. I od razu uprzedzam, że padnie wiele ochów i achów, nowy Portugalczyk okazał się bowiem zegarkiem prawie idealnym.
Portuguese Chronograph Classic Ref.3904
Gdy położymy obok siebie starą i nową wersję chronografu Portuguese (patrz zdjęcie powyżej), podobieństwa i różnice między oboma projektami są oczywiste, choć przewaga tych drugich jest wyraźna. Utrzymane zostały „marynistyczne” inspiracje tarczy i wszystkie charakterystyczne detale całej kolekcji. Znajdziemy tu więc ring minutowy typu „railway track” (nieobecny w 3714), nałożone indeksy arabskie o charakterystycznym kroju oraz smukłe i wypolerowane wskazówki. Utrzymano także układ z dwoma małymi tarczami na godz. 12 i 6 , choć górny licznik ma teraz znacznie poważniejsze zadanie – ale o tym za moment. Dodane zostało natomiast okienko daty (godz. 3). Co jednak najistotniejsze, przynajmniej z punktu widzenia estetyki, IWC zdecydowało się na popularną ostatnio, szarą, szlifowaną tarczę – i efekt jest piorunujący!
Mimo że z pozoru kontrast antracytowej powierzchni ze stalową kopertą i aplikacjami może się wydawać mdły, drobne detale jak subtelny szlif słoneczny, połyskujące polerowanie indeksów i małe czerwone aplikacje (3 indeksy na pierścieniu minutowym oraz liczniku stopera) dają naprawdę piękny efekt, dodatkowo podbity jeszcze przez wypukłe, zaokrąglone na krawędzi szafirowe szkiełko z antyrefleksem. Za każdym razem, gdy patrzymy na cyferblat pod innym kątem, otrzymujemy porcję nowych doznań estetycznych (których nie oddałyby nawet najlepsze zdjęcia).
Powiększona do 42mm koperta dostała szafirowy dekiel, wspomniany wypukły szafir na froncie (mniej więcej 2mm wysokości), przyciski stopera w kształcie tłoczków i niezakręcaną koronkę z wytłoczoną pieczęcią IWC. Całość, wykończona satynowaniem boków i wypolerowaną resztą prezentuje się doskonale, choć ma jeden poważny mankament. Dwa szafiry plus automatyczny kaliber z chronografem wymusiły grubość aż 14.5mm, a to rząd wielkości profesjonalnego, ekstremalnie wodoszczelnego divera. O łatwym wsunięciu zegarka pod mankiet koszuli można więc zapomnieć, lecz z drugiej strony masywność kopert daje przyjemne uczucie solidnego zegarka, zapiętego na nadgarstku świetnie wykonanym choć może delikatnie zbyt połyskującym, czarnym paskiem ze skóry aligatora. Specjalnie dla IWC wykonał go włoski producent luksusowego obuwia Santoni. Pasek ma czarne przeszycie i charakterystyczną (dla Santoni) pomarańczową podkładkę. Jest odpowiednio miękki, starannie spasowany i dobrze współgra ze stalowym, motylkowym zapięciem.
I o ile wszystkie te stylistyczne nowości de facto tworzą nowego Portugalczyka, najistotniejsza względem Ref.3714 zmiana zaszła wewnątrz stalowej koperty.
Kaliber 89361
O pochodzącym z rodziny mechanizmów o numerze 89000 kalibrze manufakturowym, który służy za napęd Portuguesera Chrono Classic pisałem już dużo TUTAJ i TUTAJ. Oszczędzę więc powtórki parametrów i wspomnę tylko o jego najistotniejszej komplikacji – połączeniu liczników stopera. Zarówno kiedy testowałem pracującego na kalibrze 89360 Yacht Cluba jak i wyposażonego weń Ingenieura Chrono Racer, nie mogłem przekonać się do wspólnego totalizatora godzin i minut. IWC dumnie przedstawia to rozwiązanie jako „zegarek w zegarku” i niemal intuicyjne odczytywanie zmierzonego odcinka czasu – i w Portugalczyku Chrono sprawdza się ono znakomicie. Patent ten nie tylko odciąża wizualnie cyferblat, ale i istotnie ułatwia odczyt wskazań stopera, choć małe tarczki i gęsto rozłożone podziałki nie są może wzorcem czytelności. Funkcjonalnie werk spisuje się bez zarzutu, obsługa jest przyjemna, flyback działa sprawnie i tylko specyficzny dźwięk obustronnego wahnika może czasem wywołać mała konsternację.
Nieco rozczarowani będą pewnie puryści zegarmistrzowskich dekoracji. Kaliber 89361, jak i zresztą wszystkie inne mechanizmy IWC, ma dość surowy i techniczny wygląd, a dekoracje sprowadzono jedynie do koncentrycznych pasów genewskich i wygrawerowanego na szkieletowanym wahniku medalu Probus Scafusia.
Stare vs. Nowe
Oczywiste pytanie, jakie nasuwa się przy porównaniu obu wersji chronografu Portuguese brzmi – czy nowa wersja jest lepsza czy może gorsza od starszej. Biorąc pod uwagę, że Ref.3714 nadal pozostanie w portfolio IWC, zwolennicy tego modelu mogą spać spokojnie. W mojej ocenie Ref.3904 to doskonałe rozwinięcie elegancko-casualowego chronografu w ładniejszej, bardziej funkcjonalnej i zegarmistrzowsko doskonalszej wersji. Rzecz jasna modyfikacje te niosą ze sobą odpowiednią cenę. O ile za Ref.3714 trzeba zapłacić około 31.000PLN, cena Ref.3904 wzrosła do nieco ponad 50.000PLN. Przeskok to duży, ale i poniekąd uzasadniony, wszak otrzymujemy teraz znacznie więcej „zegarka w zegarku” – parafrazując klasyka. Dla mnie Portugues Chronograph Classic to jednak przede wszystkim przepiękny zegarek (taki komentarz zresztą najczęściej padał z ust znajomych) z urzekającą, szarą tarczą i absolutnie wszystkimi funkcjami, jakie chciałbym nosić na nadgarstku. Świetnie łączy DNA linii Portuguese z możliwościami manufaktury IWC, a ponieważ starsze Chrono jest wieczne żywe, każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Konkurencja
Na koniec jeszcze słowo o potencjalnych rywalach Portuguese Chronograph Classic. Ponieważ na rynku znajdziemy co najmniej kilka godnych uwagi, manufakturowych chronografów, budżet potrzebny na zegarek IWC daje pewne pole manewru. Omega Speedmaster na kalibrze 9300, Zenith z legendarnym El Primero, Breitling B01, Jaeger-LeCoultre czy choćby Tag Heuer i jego dwa chronografy – 1887 i CH80 – to propozycje z nieco tańszej półki. Z kolei chronografy od manufaktur takich jak Audemars Piguet, Vacheron Constantin, Roger Dubuis czy Patek Philippe to już znacznie wyższe ceny. Jednym słowem, pole wyboru jest szerokie, a IWC Portuguese Chronograph Classic, choć mógłby być nieco tańszy, oferuje naprawdę wiele.
Na (+)
– przepiękna, szara, szlifowana tarcza
– klasyczny design
– manufakturowy, bardzo dobry mechanizm
– włoski pasek
Na (-)
– gruba koperta
– pasek zapinany na zatrzask bez przycisków
– dość wysoka cena
IWC Portuguese Chronograph Classic
Ref: 3904
Mechanizm: 89361, automatyczny, 68h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, datownik, chronograf
Tarcza: szara ze stalowymi akcentami, polerowane wskazówki
Koperta: 42×14.5mm, stal, szafirowe szkło, szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 3 bary
Pasek: skóra aligatora „Santoni” z zatrzaskiwanym zapięciem
Limitacja: —
Cena: 50.000PLN
Zdjęcia: Wiktor Ruzik, Łukasz Doskocz, Hodinkee
„taki zegareczek też można mieć w swojej kolekcji”
Tym razem do obejrzenia trzy zegareczki, a wśród nich Cerina
Piękna Omega
luknij proszę na… IWC
Ok monster
Lekkie RETRO
Piękny
ساعتى الجديدة
DOSKONAŁY
Ładny ale nie robi dużego wrażenia
………….”stworzyliśmy serwis, który sami chcielibyśmy czytać” – BRAWO ! „Mechaniczne czasomierze to fascynujący i ciągle zaskakujący temat” – TAK TRZYMAĆ ! Życząc wszystkiego dobrego na nowe 5-cio lecie mam nadzieję, że Wielce Szanowni Autorzy, wzorem innych portali, przybliżą pozostałym pasjonatom perełki wystawiane na aukcjach, przybliżą szerzej historię zapomnianych i obecnych manufaktur, oraz wykażą zainteresowanie pozostałymi zegarkami jak : powozowe, pokładowe i kieszonkowe, a jest o czym pisać – wspaniała historia, zdobycze techniczne, patenty itd, itp ! Wytrwałości i nieustannej weny życzy skromny sympatyk Tomasz M
Taki sobie
…..so good……