Recenzja IWC Ingenieur Racer
Nowy chronograf Ingenieur Racer od IWC jest jak będące inspiracją sportowe bolidy Mercedesa – techniczny i surowy, a przy tym wyrafinowany i bardzo „charakterny”.
Sportowe chronografy o dużych gabarytach, technicznym designie i stricte męskim charakterze znajdziemy dzisiaj w kolekcjach prawie każdej liczącej się marki zegarkowej. Swoje „macho-chrono” mają: Audemars Piguet – Royal Oak Offshore, Jeager-LeCoultre – Master Compressor, Omega – Planet Ocean, Corum – Admiral’s Cup AC 45, Richard Mille – RM011, Hublot – Big Bang Unico, Zenith – Stratos itp. itd. Wymieniać można by długo, ale prędzej czy później wspomnieć trzeba o wpisującym się w ten segment zegarku manufaktury z Schaffhausen – Ingenieurze. „Inżynier” to zegarek nie tylko techniczny z nazwy, ale i z charakteru, stylu i inspiracji, choć jego początki miały zgoła inny charakter.
Gerald Genta
Za obecnym wizerunkiem Ingenieura stoi nie kto inny jak sam Gerald Genta, chyba najwybitniejszy zegarkowy designer wszech czasów. Projekt sportowego, technicznego czasomierza dla International Watch Company – Ingenieura SL Ref.1832 – powstał w roku 1976 (pierwszy Ingenieur w klasycznej, okrągłej kopercie to rok 1955). Zbliżony do pozostałych kreacji Genty zegarek ze stali w charakterystycznej formie, z piorunem na tarczy i pięcioma wydrążonymi w bezelu otworami, zapisał się w historii marki na tyle mocno, że konsekwentnie powielany był w modelach takich jak SL Ref.3505 z roku 1983, Ref.3350 w kopercie z tytanu z roku 1985, antymagnetyczny Ref.3508 Automatic „500.000A/m” czy Ref.3227 z roku 2005. Reaktywując serię w 2013 IWC konsekwentnie postawiło dokładnie na ten sam design. Tym bardziej, że jego techniczny styl idealnie wpisuje się w odnowione niedawno partnerstwo szwajcarskiej manufaktury i wyścigowego teamu F1 – Mercedes AMG Petronas.
Ingenieur i Mercedes
Partnerstwo o którym mowa, obie marki oficjalnie zawarły w maju ubiegłego roku. Na jego mocy IWC zostało wyłączną marką zegarkową ekipy Mercedesa, choć w przeciwieństwie do podobnych związków, opartych zwyczajowo na czystym marketingu, marka postawiła sobie poprzeczkę znacznie wyżej. Formalnie tytuł owego związku brzmi „Official Engineering Partner”. Zamiast sprowadzać go do prostego oklejenia swoim logotypem wszystkich możliwych miejsc na bolidzie i kombinezonach kierowców, manufaktura postanowiła blisko współpracować z techniczną stroną teamu Mercedesa i wspólnie (oczywiście zachowując odpowiednie proporcje) zaprojektować odnowioną kolekcję czasomierzy. Owoc tej kooperacji pokazano na tegorocznym SIHH, w anturażu imitującym padok rodem z toru wyścigowego Formuły 1.
Odrodzona kolekcja Ingenieurów to cały przekrój zegarków, od nawiązującego do wersji Genty modelu Automatic, przez wersje w karbonie i ceramice, chronografy, GMT i wreszcie wieczny kalendarz i troubillon z wychwytem „Constant Force”. I choć cała seria wypadła naprawdę pozytywnie (Perpetual Calendar w wersji cyfrowej w połączeniu z tytanową kopertą, tekstylnym paskiem i transparentną tarczą jest rewelacyjny!) mi od samego początku szczególnie przypadł do gustu jeden z prostszych modeli – Racer – chronograf w stali z pięknie grawerowanym na deklu bolidem Mercedesa. I to właśnie ten model miałem przyjemność przetestować.
Techniczna stylistyka + wysoka jakość
Dwie rzeczy uderzają szczególnie przy pierwszym kontakcie z Ingenieurem Racer: to zegarek wielki i bardzo techniczny, a przy tym nadspodziewanie dobrze wykończony i wykonany. Już same liczby robią imponujące wrażenie: 45mm średnicy, 15mm wysokości, wszechobecna stal i pełne 250g wagi – nawet bez brania zegarka w ręce można sobie wyobrazić, że to gabaryty konkretne. Czego nie można sobie natomiast wyobrazić to to, jak komfortowo (przy tych wymiarach) zegarek wypada na ręce. Dzięki zintegrowanym uszom i znakomicie spasowanej bransolecie (najlepszej, z jaką miałem do czynienia obok tej w zegarkach Rolex i AP) z genialną, prostą mikroregulacją (przycisk na górze zapięcia pozwala swobodnie zmieniać jej rozmiar nawet do kilku milimetrów) czasomierz doskonale układa się na nadgarstku i nie wywołuje uczucia dyskomfortu. Jest duży, ale nie przytłaczający.
Wspomniałem też o wykończeniu – jest ono absolutnie na najwyższym poziomie. Całość wykończono dość delikatnym szczotkowaniem, które świetnie kontrastuje z wypolerowanymi na błysk krawędziami. Wygląda to naprawdę znakomicie, zważywszy na złożoność konstrukcji koperty i jej techniczne smaczki, jak osłona koronki, proste przyciski (niczym pedały samochodowe) czy bezel z pięcioma wywierconymi otworami i wygrawerowaną skalą tachymetru.
Ingenieur Racer dostępny jest z dwoma wersjami cyferblatu: biało-srebrnej z niebieskimi i szarej z czarnymi i srebrnymi detalami. Zdecydowanie ciekawiej wypada ta druga kombinacja – ma po prostu wyraźnie sportowy charakter. Antracytową bazę zdobi szlif słoneczny i 10 nałożonych, wypolerowanych indeksów z niewielką ilością zielonej luminowy. Dwie wpuszczone nieco w bazę tarczki małej sekundy i liczników stopera maja kolor czarny, białe indeksy i wypolerowane, stalowe otoczki. W małą sekundę wkomponowano okienko datownika (czarny dysk z białymi cyframi). Całości dopełniają kanciaste, ładnie wykończone wskazówki (także z luminową) i białe napisy. Przełamanie monochromatycznej kompozycji to trzy małe, czerwone detale: 60-tka na skali minutowej, mały indeks na liczniku chronografu i grot wskazówki sekundowej stopera.
Choć w designie tarczy próżno doszukiwać się fajerwerków, w jej surowej prostocie i wykończeniu tkwi pełen urok plus idealna czytelność. Szlifowana powłoka przypomina nieco bębny hamulcowe z aut wyścigowych, a dodatkowo pięknie odbija świetlne refleksy. Z czasem zdążyłem się też przyzwyczaić do licznika chronografu łączącego dwa w jednym – licznik godzin i minut na jednej małej tarczy.
89361
Jeśli śledzicie uważnie nasze recenzje, mieliście już okazję przeczytać o wspomnianym przed chwilą patencie IWC – połączeniu dwóch totalizatorów chronografu w jeden – niczym zegarek w zegarku. Rozwiązanie to zaimplementowano w manufakturowym kalibrze 89361 „Made In Schaffhausen”. Dla przypomnienia, werk – niemal taki sam jak w recenzowanym wcześniej Portuguese Yacht Club – ma zintegrowany chronograf z funkcją flyback i usprawniony system automatycznego naciągu Pellaton. Zauważalna różnica pomiędzy oboma kalibrami (ten z PYC miał numer 89360) to przeniesienie okienka datownika z godz.3 na 6. Po resztę detali technicznych zapraszam do recenzji Yacht Cluba, natomiast teraz słów kilka o samym jego działaniu.
Zintegrowane w jeden licznik wskazania chronografu to moim zdaniem rozwiązanie ciągle kontrowersyjne. Z jednej strony – teoretycznie – ułatwia odczytanie mierzonego czasu a dodatkowo odciąża stylistykę tarczy. Z drugiej jednak klasyczne rozwiązanie ma swoje niezaprzeczalne zalety i, dobrze zaprojektowane, jest chyba mimo wszystko nieco bardziej czytelne. I jeszcze jeden mały problem. Ponieważ 89361 nie posiada koła kolumnowego, operowanie nim jest nieco oporne. Przyciski niby są duże i wygodne, ale włączanie i resetowanie stopera wymaga siły, plus wydaje dość nieprzyjemny, metaliczny dźwięk.
2 tygodnie na nadgarstku
Na koniec garść wrażeń z samego użytkowania testowanego IWC. Mówiąc najogólniej – zegarek, który podobał mi się już na samych prasowych grafikach tylko zyskał po przeszło dwutygodniowym, codziennym użytkowaniu. Zaliczyłbym Racera do tych testowanych czasomierzy, z którymi naprawdę ciężko było się rozstać. Choć z biegiem czasu coraz mniej imponują mi wielkie, masywne czasomierze, Ingenieur na ręce nie sprawia wrażenia stalowego klocka bez polotu. Jest świetnie zaprojektowany i wręcz znakomicie wykonany, doskonale czytelny oraz łatwy w obsłudze (mimo lekko opornego stopera). Ma bezbłędnie techniczny, „inżynieryjny” charakter i wyścigowe zacięcie – klimaty, które w zegarku tego typu doceni wielu mężczyzn (wszak pasja zegarkowa i motoryzacyjna często idą ze sobą w parze).
Za wersję testowaną (stal plus stalowa bransoleta) trzeba zapłacić 13.100EURO (~56.000PLN). I choć nie chcę oceniać, czy jest to kwota adekwatna (bo obiektywnie ocenić to niezwykle ciężko), za manufakturowy chronograf wydaje się być rozsądną propozycją. Zwłaszcza, gdy spojrzymy choćby na dwukrotnie wyższą cenę chronografu Royal Oak Offshore od Audemars Piguet. W sumie całą nową kolekcję Ingenieur odbieram więcej niż pozytywnie – wygląda na to, że współpraca z wyścigowym teamem z Brackley (to tu pracują inżynierowie Mercedesa) wyszła manufakturze z Schaffhausen tylko na dobre.
P.S. Auto, które posłużyło nam za tło sesji zdjęciowej Ingenieura to flagowy bolid inżynierów Mercedes-Benz ze Stuttgartu – SLS AMG Roadster. Benzynowy, potężny silnik AMG V8 o pojemności 6.3l, moc rzędu 560bhp przekazywana na tylną oś, prędkość maksymalna 317 km/h, przyspieszenie (0-100km/h) 3.8s, a przy tym mierząca sobie przeszło 4.5m długości i ledwie 1.2m wysokości opływowa karoseria z aluminium w kolorze metalicznego brązu, składany dach typu „softtop” i kompaktowe, 2-miejscowe wnętrze ze skóry, karbonu i wypolerowanego metalu. A przede wszystkim ten niesamowity ryk, wydobywający się z podwójnego, sportowego wydechu – jednym słowem auto genialne. Cena na metce – ponad 1mln.PLN.
Video: Ingenieur Racer
Na (+)
– techniczny a przy tym znakomicie wykonany i wykończony
– męski, sportowo-wyścigowy charakter
– szaro-czarna tarcza ze szlifem
– manufakturowy kaliber
– znakomita bransoleta…
– …z genialną mikroregulacją
– bolid na deklu
Na (-)
– pokaźne gabaryty i potężna waga
– oporne przyciski stopera
IWC Ingeniur Racer
Ref: IW378508
Mechanizm: 89361, automatyczny, 68h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, datownik, chronograf
Tarcza: szara z czarnymi licznikami, indeksy z luminową
Koperta: 45×15mm, stal, szafirowe szkło z antyrefleksem, stalowy dekiel
Wodoszczelność: 12bar
Pasek: stalowa bransoleta, zapięcie na zatrzask z zabezpieczeniem i mikroregulacją
Limitacja: —
Cena: 56.000PLN
Auto do sesji udostępnił Mercedes-Benz Polska.Opracowanie: Łukasz Doskocz
Zdjęcia: Michał Grygalewicz – MADRUGADA foto art
I want one !
Widok mechanizmu zawsze jest podniecający, a w szczególności, gdy są to manufaktury wiodące ! Mechanizm Officine Panerai – Radiomir 1940 Chrono Monopulsante 8 Days GMT – P.2004 w wersji P.2004/10 i to jeszcze szkieletowy oceniam na 2 w skali do 5, dlaczego, bo z uwagi na rozwiązania techniczne prawdziwym szkieletem nie jest. Pierwsza dziesiątka szwajcarskich manufaktur mających własne podstawowe mechanizmy i tworząca zegarki szkieletowe (od kieszonkowych, do naręcznych) poczynając od Patka Philippe, Vacheron Constantin do IWC zawsze intryguje i trzeba wyraźnie powiedzieć, że są to dzieła sztuki zegarmistrzowskiej. Mało tego – same mechanizmy, nie w wersji szkieletowej, są też bardzo urokliwe, wspaniale wykończone i ze wspaniałymi rozwiązaniami technicznymi, szkoda tylko, że w 60 % zegarków są zakryte wieczkiem. Jeżeli chodzi o manufakturę Panerai jedno można powiedzieć – jest wspaniała, a ostatnie mechanizmy tylko ją windują w górę wszelakich klasyfikacji !
Wspaniały tekst i na temat – oby tak dalej ! Mam taką cichą nadzieje, że będzie też o innych wiodących manufakturach, oraz ich dokonaniach, od zegarków kieszonkowych do naręcznych, bo jedno z drugim się bardzo wiąże (historia, technika, koperty, emalierstwo, patenty itd). Szkoda, że nasza literatura jest bardzo skąpa w tym temacie – prawie równa zeru, więc trzeba zakładać prenumeratę pism i książek poza Polską ! Trochę odżyłem !!
No na prawdę Daje radę
Majątek na ręce
SEVENFRIDAY rules!!
Piękny i zapewne doskonały
To jest to
Troszeczkę przesłodzone ale to w końcu to Tissot. Proszę pamiętać że wybierając zegarek tak naprawdę płacimy za historię manufaktury a nie za model który chcemy nosić na ręce.
„Czar Pieczęci” – strona internetowa zapewne będzie się rozwijać i bardziej powracać do swojej bogatej historii. Może coś o niej więcej napiszą, bo każda informacja tego typu jest balsamem !
zegarkowa sztuczna inteligencja
Dla mnie świetny.
Bez wątpienia Seiko to najlepsza manufaktura na Dalekim Wschodzie. Różnorodność mechanizmów, rozwiązań technicznych, dostępność – na każdą kieszeń i coraz większa precyzja, stawiają Japończyka na równi z wieloma szwajcarskimi manufakturami. Seria Seiko Spring Drive jest wspaniała ! Dawniej wiele manufaktur za swój cel stawiało takie rozwiązania techniczne, aby sekundnik „kroczył” (w zegarkach mechanicznych rzecz jasna), a było to cechą zegarków kwarcowych. Dzisiaj Seiko zaskakuje swoimi rozwiązaniami i nie zdziwmy się, że pewnego czasu zaskoczy nas wszystkich np nowym rewolucyjnym wychwytem. Tak, manufaktura podoba mi się z jeszcze jednego powodu – nigdy nie zrezygnowała z zegarków mechanicznych i robi je coraz lepsze i to jest piękne, bo mechanizm to serce zegarka. Oby tak dalej – zegarek jest wart tej ceny.
super
„czerwona wskazówka robi robotę”