Recenzja IWC Schaffhausen Ingenieur Automatic
Klasyczny design odświeżonej w 2013 roku linii Ingenieur firmy IWC nawiązuje do najlepszych projektów tego modelu sprzed lat. Dzięki temu może stać się ciekawym pomysłem na uniwersalny czasomierz do noszenia na różne okazje.
Nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem „Inżynierów”. Za bardziej interesujące modele z oferty IWC uważałem Big Pilot’s, Portuguese czy nawet Aquatimer. W sumie śmiało mogę powiedzieć, że na mojej zegarkowej liście marzeń znajdowałyby się raczej w dole zestawienia. Jak się okazało – do czasu. Decyzja o przetestowaniu Ingenieura zapadła po tym, jak jeden z kolegów, na co dzień odpowiadający za dział AMG u jednego z największych dealerów w Polsce, pokazał mi nowy model GTS. Ponieważ Mercedes AMG i IWC blisko ze sobą współpracują (pisaliśmy o tym TUTAJ) pomyślałem, że jest to dobra okazja do zrobienia ciekawej sesji zdjęciowej. Długo wahałem się nad wyborem konkretnego egzemplarza. Z początku chciałem pokazać dedykowanego temu partnerstwu „Inżyniera”, ale 46mm koperta i mocna limitacja sprawiły, że wybrałem coś z podstawowej oferty, a mianowicie Ref. 323904.
Design
Choć historia Ingenieura sięga 1955 roku, to pierwszy model w ogóle nie przypomina tych, które znamy dziś. Zegarek miał prostą tarczę i okrągłą kopertę, przez co z powodzeniem mógł uchodzić za eleganckiego klasyka. Sytuacja zmieniła się w 1976 roku, kiedy do gry wkroczył Gerald Genta. Ten chyba najbardziej znany zegarkowy designer, twórca sukcesów modeli takich jak Nautilus (Patek Philippe) czy Royal Oak (Audemars Piguet), przygotowując projekt dla IWC postanowił skorzystać ze sprawdzonych wzorców. Finalny produkt – model SL Ref.1832 – był więc sportowym czasomierzem w stalowej, technicznej kopercie. Jego ducha ewidentnie czuć w recenzowanym modelu.
Jako miłośnik zegarków sportowych przyzwyczaiłem się, że egzemplarze, które otrzymuję do zrecenzowania mają na ogół 42 – 44mm średnicy. Tymczasem tytułowy IWC to „tylko” 40mm plus 10mm grubości. W połączeniu ze świetnie wykonaną bransoletą – o której więcej w dalszej części tekstu – Ingenieur idealnie układa się na nadgarstku. Rzadko kiedy stwierdzam to tuż po założeniu zegarka na rękę. A jeszcze rzadziej po kilkudniowym noszeniu.
Pisząc o kopercie (WR120m) należy wspomnieć o elementach zabezpieczających koronkę, płynnie i delikatnie łączących się z obudową, oraz o bezelu z pięcioma – charakterystycznymi dla projektu Genty – otworami. Całość została wykonana na bardzo wysokim poziomie i pomimo licznych załamań i kantów ma gładką powierzchnię, bez ostrych krawędzi. Dekiel zegarka – podobnie jak w modelach z lat 50. – jest pełny.
Na srebrno-białą tarczę trafiły nakładane indeksy wypełnione substancją świecącą, okienko daty (na godz. 3) oraz nazwa IWC Schaffhausen, jak i napis INGENIEUR- znak rozpoznawczy – wraz z towarzyszącą mu błyskawicą. Elementy trzech centralnych wskazówek także pokryto luminową, a dwie z nich (godzinowa i minutowa) są częściowo szkieletowane. Użyta substancja świecąca, choć pozwalała odczytać czas w ciemności, nie „świeciła” niestety zbyt mocno.
Mechanizm
Ponieważ w założeniu zegarek miał służyć inżynierom pracującym przy wszelkiego rodzaju maszynach, wokół których działały pola magnetyczne, jego mechanizm umieszczono w specjalnej „klatce” z miękkiego żelaza (tzw. klatka Faradaya). Patrząc na Ref. 323904 zastanawiałem się czy działania ochronnego nie osłabia oby okienko datownika.
Sam mechanizm wykorzystany do napędzania zegarka, oznaczony symbolem 30110, to nic innego jak Sellita SW300. Werk jest usprawniany i modyfikowany w Schaffhausen, ale pomimo wszystko pozostaje najsłabszym punktem czasomierza. Nie chcę powiedzieć, że jest zły, bo to nieprawda (to tzw. sprawdzony „wół roboczy”), ale od firmy takiej jak IWC oczekiwałbym czegoś więcej. Z drugiej strony zastosowanie mechanizmu z wyższej półki z pewnością wpłynęłoby na wzrost ceny. Wspomniana Sellita pracuje z częstotliwością 4Hz i oferuje mocno przeciętną na dzisiejsze czasy rezerwę chodu na poziomie 42h.
Bransoleta
To z kolei najmocniejszy punkt recenzowanego Ingenieura. Naprawdę nieczęsto spotykam tak doskonale wykonaną bransoletę! IWC postawiło zarówno na wykończenie – część powierzchni jest szczotkowana, brzegi polerowane z lekko wypukłymi środkowymi elementami – jak i wygodę. Przez cały okres noszenia zegarka nie straciłem ani jednego włosa z nadgarstka. Co więcej – niezwykle prosty i przyjazny jest system jej skracania.
Aby zwolnić pin trzymający poszczególne ogniwa, wystarczy przy pomocy ostrego narzędzia wcisnąć element widoczny w środkowej części po wewnętrznej stronie bransolety. Do dyspozycji mamy również półogniwo, pozwalające na precyzyjne dopasowanie całości. Jako zapięcie IWC zastosowało klamrę na zatrzask zabezpieczoną przyciskami. I choć nadal uważam, że nic nie pobije Rolexa i jego systemu mikroregulacji – zwłaszcza w lecie, kiedy w zależności od pogody zmienia się objętość nadgarstka – to sama jakość wykonania bransolety nie budzi żadnych zastrzeżeń.
Wrażenia
Kiedy zamawiałem zegarek, nie byłem do niego zupełnie przekonany. Sytuacja zmieniła się diametralnie po założeniu na nadgarstek. To jak widać jeden z tych modeli, koło których potrafimy obojętnie przechodzić latami, a kiedy już do nas trafi trudno się z nim rozstać. Idealne proporcje, techniczny charakter utrzymany w zgodzie z projektami Geralda Genty, świetna jakość wykończenia i nieodczuwalna waga to bez wątpienia zalety, które przekonały mnie do Ingenieura. Do tego stopnia, że mam teraz wątpliwości czy oby na pewno numerem 1 na liście zegarków z Schaffhausen pozostaje wciąż Big Pilot’s. Jedynym odczuwalnym minusem jest mechanizm, który przy cenie ~26.000PLN powinien być jednak lepszy, a tak wydaje się, że kwota jaką trzeba za niego zapłacić jest nieco wygórowana. Oczywiście to pojęcie względne, bo patrząc na modele, które wyszły spod deski kreślarskiej Genty np. słynnego Royal Oaka można uznać że propozycja IWC to okazja.
Podsumowując, uważam że Ingenieur Automatic świetnie sprawdzi się w codziennym życiu nawet jako jedyny zegarek. Pasuje zarówno do sportowych strojów, jak i marynarki, czy nawet garnituru. Hasłem reklamowym tej kolekcji IWC jest „engineered for men” i myślę, że doskonale oddaje to jej ducha.
Zegarek dostępny jest w trzech wersjach: ze srebrnobiałą tarczą i stalowymi indeksami / wskazówkami (ref. 323904), ze srebrnobiałą tarczą i złotymi indeksami / wskazówkami (ref. 323906) oraz czarną tarczą (ref. 323902).
Za pomoc w realizacji sesji zdjęciowej dziękujemy salonowi AMG Performance Center Sosnowiec oraz Arturowi Nykowi.