Recenzja Tudor Pelagos 39 (vs. Pelagos 42) [zdjęcia live, dostępność, cena]
Tytanowy nurek z genewskiej manufaktury w pomniejszonym rozmiarze okazał się jednym z zegarkowych hitów zeszłego roku. Czy jednak istotnie jest tak dobry, zwłaszcza w porównaniu do oryginalnej wersji?
Znakomita większość topowych i uznanych marek zegarkowych ma w swoim portfolio absolutną, pierwszoplanową gwiazdę – zegarek, z którym kojarzy ją każdy mniej lub bardziej wytrawny kolekcjoner. U Tudora bez dwóch zdań – i chyba nie będziecie w tej kwestii ze mną polemizować – taką rolę pełni Black Bay. Od dnia swojej premiery na dawno zapomnianych już targach Baselworld 2012, Black Bay został absolutnym hitem nie tylko marki, ale i zegarków sportowych w tym segmencie cenowym w ogóle. Dziwić się trudno, bo Tudor zbudował zegarek o klasycznym, nurkowym designie (oparty o historyczną referencję) w świetnej jakości wykonania i przystępnej cenie. Wizyta na stronie Tudora szybko (no może nie tak bardzo szybko) pozwala policzyć, że obecna linia Black Bay liczy sobie aż około setki (!) różnych modeli, od umiarkowanie klasycznych opcji bez nurkowego bezela po specjalne wersje z ceramiki i brązu, a nawet złota. Jak dobre to zegarki, pisaliśmy zresztą na CH24 dużo, m.in. w teście modeli BB GMT, BB Pro czy wreszcie BB Chrono, w opcji Reverse Panda i Dark. Jest duża szansa, że jeśli rozejrzycie się wśród waszych zegarkowych znajomych, znajdziecie wielu, którzy mają albo mieli w swojej kolekcji Black Baya. Co ciekawe i nieco ironiczne względem tego co już napisałem, ja nie miałem. Czemu? Bo w mojej subiektywnej ocenie jest w portfolio Tudora zegarek sportowy dużo ciekawszy. I to o nim właśnie będzie ten tekst.
Pelagos
Tudor pokazał model Pelagos premierowo na Baselworld 2012 – dokładnie w tym samym roku i momencie, co Black Baya. Nie trudno zgadnąć, który z nich skradł lwią część uwagi. Pelagosa pomyślano jako Tudora nowych czasów, nie inspirowanego (w znakomitej większości) historią, a uszytego raczej na miarę nurkowego nadgarstka XXI wieku.
Po pierwsze i być może najistotniejsze zegarek zrobiono z tytanu (grade 2), co w historii Tudora (i Rolexa) było premierowym sięgnięciem po ten lekki, hipoalergiczny, odporny na korozję metal. Koperta dostała spore 42 mm średnicy i pokaźną wodoszczelność na poziomie 500 m. Do tego Tudor dodał zawór helowy, bezel nurkowy z ceramiczną wkładką i tytanową bransoletę z genialnym – nie bójmy się tego słowa – systemem mikroregulacji. Cały zegarek zbudowano jako bezkompromisowe narzędzie, w którym każdy element czemuś służy i zaprojektowany został po coś, nie tylko, żeby ładnie wyglądać. Surowa funkcjonalność nie ominęła nawet monochromatycznej tarczy, na której Tudor umieścił jedyne stylistyczne odniesienie do przeszłości – klasyczne wskazówki „Snowflake” (z ang. „płatek śniegu”) plus pasujące do nich, kwadratowe indeksy z luminowy. Nie pamiętam teraz, jak bardzo urzeczony byłem Pelagosem, ale moje zegarkowe serce pokochało go 3 lata później, kiedy Tudor pokazał manufakturową odsłonę modelu.
Na targach Baselworld 2015 Pelagos przeszedł dość istotny lifting, którego clou skupiło się na transplantacji mechanicznego serca. Automatyczną ETĘ zastąpił manufakturowy kaliber MT5612. Produkowany przez należącą do Tudora manufakturę Kenissi werk dodał zegarkowi 70 h rezerwy chodu, antymagnetyczności w postaci krzemowego włosa i ogólnie poprawionej kultury pracy. Zmiany mechaniczne pociągnęły za sobą nieco grubszą kopertę i dodatkowo, w gratisie, aż 5 linijek tekstu w dolnej części tarczy. Tudor dorzucił także wersje w dość specyficznym odcieniu niebieskiego, ale to klasyczna, matowa czerń wygrywa w moim prywatnym rankingu. Bez dwóch zdań Pelagos to zegarek o określonym charakterze – duży, surowy w formie, konkretny. Właściwie jedynym konkretnym zarzutem pod jego kierunkiem od zawsze był rozmiar, potencjalnie za duży dla posiadaczy mniejszych nadgarstków tudzież miłośników rozmiarówki vintage. Aż do teraz.
Pelagos 39
Niewiele marek zegarkowych, zwłaszcza tych dużych, zdaje się słuchać swoich klientów, polegając raczej na chłodnej kalkulacji, excelowych wykresach i dziale finansowym. Wydawać by się mogło, że głos kolekcjonerów to prosta recepta na sukces, gdyby nie to, że tych głosów tyle co głosujących. Czasem jednak pojawiają się spójności i tak właśnie było z Pelagosem. Życzenie było jednomyślne – mniejszy rozmiar koperty. Tudor posłuchał… a nawet jeśli tak nie było, załóżmy, że chociaż delikatnie się zasugerował.
Pelagos 39 zadebiutował we wrześniu 2022 roku, kiedy w Genewie na dobre trwał Geneva Watch Week. Tudor co prawda członkiem tego wydarzenia nie jest, ale umiejętnie skorzystał z faktu obecności w Szwajcarii sporej grupy branżowych dziennikarzy. Umiejętnie do tego stopnia, że o zegarku nagle zaczęli mówić wszyscy, zapominając o innych nowościach.
39 mm
Jak nietrudno się domyślić, i jak sugeruje zasadnie nazwa, podstawowa zmiana w nowej odsłonie Pelagosa dotknęła rozmiaru. Potężne (choć ja bym nie demonizował) 42 mm średnicy oryginalnego Pelagosa zastąpiło skromne 39 mm. Zegarek schudł również dość wydatnie – z 14,3 mm na 11,8 mm. Zmniejszyło się również lug-to-lug, teraz wynoszące 47 mm. Z bransoletą zegarek waży mniej więcej 105 g. W rezultacie to dla znakomitej większości klientów wreszcie Pelagos, którego da się nosić wygodnie na przeciętnych rozmiarów nadgarstku.
Cała bryła zegarka, łącznie z bransoletą w typie Oyster, pozostała w gruncie rzeczy bez zmian – w formie, bo w detalach i wykończeniu to różne zegarki. Pozostał kształt okrągłej koperty, z osłoniętą dwiema wypustkami, zakręcaną koronką, pełnym deklem, szeroko rozstawionymi uszami (21 mm), obrotowym bezelem nurkowym z wygodnym ząbkowaniem, płaskim szkłem szafirowym i wspomnianą już bransoletą. Nie ma za to zaworu helowego, a wodoszczelność zegarka zredukowano z 500 m do 200 m. Zupełnie zmieniło się podejście do estetyki projektu.
Forma vs. funkcje
O ile oryginalnego Pelagosa Tudor zaprojektował absolutnie w myśl zasady form-follows-function, o tyle z mniejszym bratem było zgoła inaczej. Pelagos 39 to taka cywilna wersja Pelagosa, „uładniona” licznymi detalami wykończenia i pozbawiona surowego charakteru oryginału.
Od zewnątrz cały zegarek dalej prezentuje matowe, satynowane wykończenie, łącznie z rantem uszu koperty i całymi ogniwami bransolety. Na tym totalna surowość jednak się kończy. Wszechobecny mat oryginału Tudor postanowił bowiem zastąpić efektowniejszymi wizualnie dekoracjami. I tak ceramiczna wkładka bezela ma promienisty szlif, dzięki któremu pierścień mieni się w świetle słonecznym wszystkimi odcieniami szarości. Ten sam motyw, choć w bardziej dyskretnym wydaniu, powtórzono również na czarnym cyferblacie. Tarczę otacza nachylony pod katem, piaskowany ring ze skalą minutową. Na jej powierzchnię nałożono indeksy godzinowe z luminowy oraz trzy wskazówki, w tym typowego, Tudorowego „snowflake’a”. Nie ma za to okienka daty, co pewnie tylu z Was ucieszy co i zmartwi. Jest za to dodana do monochromatycznej kompozycji szczypta koloru. Napis „Pelagos” na tarczy namalowano jaskrawym, czerwonym kolorem. Poniekąd stanowi to ukłon w kierunku historycznych referencji Tudora (i Rolexa), ale i dodaje całości nieco życia.
Manufaktura
Do koperty małego Pelagosa Tudor wrzucił jeden ze swoich manufakturowych (czyli budowanych przez Kenissi) kalibrów automatycznych. Werk oznaczony numerem MT5400 znamy już modeli BB 58. Charakteryzuje się typową dla mechanizmów Kenissi, dużą rezerwą chodu na poziomie 70 godzin oraz dokładnym chodem. Winien on według certyfikacji Tudora mieścić się w przedziale – 2/ + 4 sekundy na dobę – a to lepiej, niż gwarantuje certyfikacja COSC. Balans mechanizmu, zamocowany pod pełnym mostkiem, tyka z częstotliwością 4 Hz a całość – choć niewidoczna dla oka – wykończona jest technicznym piaskowaniem.
Pelagos – który wariant wybrać?
Nie mam cienia wątpliwości, że Tudor Pelagos to wybór ze wszech miar znakomity, zasadny i satysfakcjonujący. Genewska manufaktura (teraz już z nową siedzibą w Le Locle, o czym więcej TUTAJ) oferuje rewelacyjny stosunek jakości do ceny – jeden z najlepszych w branży zegarkowej, bez względu na półkę cenową. Jakość wykonania idzie w parze z manufakturowymi mechanizmami (autorstwa Kenissi, należącego do Tudora), detalami, niezawodnością oraz wreszcie marką i nierozerwalnym związkiem ze starszym bratem, Rolexem. Kwestią pozostaje więc wybór konkretnego modelu, a w wypadku tej recenzji konkretnego Pelagosa. I w gruncie rzeczy jest on bardzo prosty, bo to dwa zupełnie odmienne, choć z wyglądu podobne zegarki.
Oryginalną wersję wybiorą Ci, którzy szukają bezkompromisowego tool-watcha, pełniącego wszystkie nadane mu funkcje – nawet jeśli ani razu nie zanurzy się pod wodę głębiej, niż przeciętny basen. Jeśli jednak kompletnie Wam na tym nie zależy, a do tego lubicie detale i mniejsze gabaryty – Pelagos 39 mm może być strzałem w dziesiątkę. Ja sam od lat szczęśliwie posiadam i noszę oryginalną referencję M25600TN-0001, mogę więc w osądzie nie być do końca obiektywny. Zdecydowanie skłaniam się do rasowej odsłony zegarka i jego technicznej prostoty, choć z nurkowaniem nie mam nic wspólnego. Zdaje sobie jednak sprawę, że rozmiar Pelagosa dyskwalifikował go na wielu nadgarstkach, a wariant „39” ten problem całkowicie rozwiązuje. A że przy tym traci większość surowości na rzecz „elegantszych” detali, to zapewne też nic złego. Dzięki nim zegarek nabrał elegancji, co z kolei predestynuje go do noszenia przy większej ilości okazji i strojów. Czy to idealny wybór na co dzień? O to postanowiłem zapytać osoby postronnej, choć wytrawnej w kolekcjonowaniu i dobrym guście.
„Zegarek na pewno przerósł moje oczekiwania. Wszystkie elementy, które na zdjęciach były potencjalnymi wadami – jak bezel czy „świecąca” tarcza – okazały się pozytywnym zaskoczeniem. Widać, że Tudor przemyślał wszystko. Czy zbliżyłbym go w surowości do oryginalnego Pelagosa? Tak, ale wtedy pewnie mógłby być mniej elegancki. A tak dostaliśmy zegarek dla każdego, co wyjątkowo jest zaletą, bo wszystkich cieszy.” – mówi o Pelagosie 39 Rafał Kluziak, którego kojarzyć możecie z pierwszego odcinka serii „Mój zegarek, moja pasja” (@analog_ovo na Instagramie). „Lubię bardzo wyrazisty design, więc mój wybór divera to Bulgari Diagono Scuba. Ale jeśli miałbym nosić klasycznego divera, to wolałbym Pelagosa 39 niż np. Rolexa Submarinera. Pelagos 39 jest po prostu ciekawszy, ma designersko subtelne smaczki i świetny, bardziej vintage rozmiar. A jakość porównywalną do Rolexa.”
Dostępność i cena
Tudor Pelagos 39 na półce kosztuje 4 660 EUR (~21 390 PLN), o 320 EUR mniej, niże wersja 42 mm. W zestawie z zegarkiem Tudor dołącza bardzo wygodny pasek z czarnej gumy, zaopatrzony w tytanową klamerkę oraz dodatkową przedłużkę nurkową. Co warte podkreślenia, pasek do koperty mocuje się ostatnimi ogniwami z bransolety, przez co jest idealnie zintegrowany.
Tudor Pelagos 39
Producent | Tudor |
Nazwa modelu | Pelagos 39 |
Ref. | M25407N-0001 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | MT5400 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | czarna |
Koperta | tytan |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 11,8 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | bransoleta, gumowy |