
Recenzja Tudor Pelagos FXD Alinghi Red Bull Racing [zdjęcia live, dostępność, cena]
Inspirowany profesjonalnym żeglarstwem, opakowany w nowoczesne materiały i zaopatrzony w pasek z rzepem – nowy Pelagos FXD w wielu aspektach jest idealnym zegarkiem sportowym.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Jak pewnie szybko zdążycie się zorientować, zdjęcia i test nowego Pelagosa FXD robiłem kiedy za oknem zamiast wszystkich odcieni smutnej szarości dominowało jeszcze słońce. Napisanie recenzji przeciągnęło się nieco z wielu powodów, ale też chciałem mieć pewność, że pojawi się we właściwym momencie. Dlaczego? Bo to moim zdaniem jeden z najbardziej udanych, jeśli nie najbardziej udany nowy zegarek 2023 roku. Zaciekawieni? Czytajcie więc dalej.

Tudor i Alinghi
Przygoda Tudora i Alinghi Red Bull Racing rozpoczęła się w pierwszej połowie 2023 roku, kiedy to zegarkowa marka została partnerem Alinghi przy okazji zbliżającego się, 37. America’s Cup. Jeśli macie dobra pamięć, być może kojarzycie czerwone logo Alinghi z innych zegarkowych mariaży, m.in. z markami takimi jak Hublot, Audemars Piguet czy Omega. Żeglarstwo, szczególnie to profesjonalne, wydaje się z racji prestiżu i technologicznego zaawansowania naturalnym środowiskiem dla zegarków. Niebagatelne znaczenie ma też marketingowy wymiar sportu, który w tym wydaniu jest luksusowy, zarezerwowany dla wybranych, a przy tym niezwykle widowiskowy. Nie dziwi więc obecność w nim luksusowych zegarków i tworzenie specjalnych, dedykowanych modeli, przy okazji projektowania których można nieco popuścić wodze fantazji. Pokusie nie oparł się również Tudor.

FXD
Pelagos FXD zadebiutował w ofercie manufaktury z Genewy (oraz Le Locle – o czym więcej TUTAJ) dwa lata temu i z miejsca stał się hitem. W przeciwieństwie do regularnego Pelagosa, którego zakwalifikować można jako współczesnego divera z lekko historycznymi inspiracjami, FXD zaprojektowano jako zegarek o militarnych konotacjach. Jego zintegrowana konstrukcja (FXD – Fixed) koperty i uszu do mocowania paska emanować miała odpornością i niezawodnością. Pierwszy wariant, z niebieskim bezelem i tarczą, powstał we współpracy z Marine Nationale – francuską jednostką nurków Marynarki Wojennej. Poza nietypową konstrukcją zegarek miał więc i niestandardowy bezel, który dzięki obracaniu się w obie strony (a nie jak w klasycznym nurku, tylko w jedną) służył jako narzędzie podwodnej nawigacji.


W porównaniu do zwykłego Pelagosa – którego nomen omen dalej uważam za niemal doskonałego divera – FXD dostał smuklejszy profil, lekką kopertę z tytanu, prostą tarczę bez datownika i materiałowy, przewleczony przez nieruchome uszy pasek z zapięciem na rzep. Do teraz FXD ukazał się we w sumie 4 wersjach: premierowej niebieskiej, dwóch odsłonach Alinghi oraz czarnej, z czarną tarczą i nurkowym, klasycznym bezelem z czarną wkładką. Jest więc w czym wybierać, ale my skupmy się już tylko na bohaterze tej recenzji.


Pelagos FXD Alinghi Red Bull Racing
Wspomniałem już, że projektując zegarki takie jak ten (ze sportowymi konotacjami) można nieco popuścić wodze designerskiej fantazji, nawet w zakresie materiałów. Tudor, jako marka o jednak dość konserwatywnym podejściu, raczej nie chciał pozwolić sobie na totalne szaleństwo. Tym bardziej, że zegarek dla Alinghi winien być jednocześnie absolutnie użytkowy i użyteczny, nawet (a nawet szczególnie) dla członków załogi podczas wymagających, czasem ekstremalnie trudnych rejsów. Wymyślono więc wariację na temat Pelagosa FXD (wybór modelu jak najbardziej zasadny), ale z wieloma spersonalizowanymi, nowymi detalami.
By utrzymać barwy Alinghi Red Bull Racing, zegarek utrzymano w trzech kolorach: czarnym, granatowo-niebieskim oraz czerwonym. Czarna jest koperta, ale Tudor nie poszedł na łatwiznę i zamiast powłoki PVD albo DLC, zaproponował zupełnie nowy materiał. Monolityczną obudowę zrobiono z karbonowego kompozytu – takiego samego, który użyty jest do budowy jednostki AC75, czyli jednokadłubowej łódki, którą w tym roku wystawiono do America’s Cup.



Tudor nie podaje dokładnie, co wchodzi w skład kompozytu, ale w dotyku, wykończeniu i lekko marmurkowej fakturze karbon koperty przypomina kute włókno węglowe, stosowane przez inne firmy. Karbon od Tudora ma matowy finisz i gładkie, przyjemne w dotyku krawędzie. Nie zapomniano też o detalach, jak choćby faza biegnąca wzdłuż lekko profilowanych uszu czy szpiczasta osłona koronki. Na papierze całość nie jest mała, mierzy bowiem 42 mm średnicy i aż 52 mm lug-to-lug. Gabaryty rekompensuje jednak lekkość materiałów oraz grubość, która wynosi bardzo znośne 12,3 mm. Choć nie było mi dane ponosić dłużej tytanowych FXD, ten karbonowy jest z całym przekonaniem jeszcze lżejszy, a to przekłada się na ogólny komfort użytkowania. Na nadgarstku FXD Alinghi leży doskonale, a przy tym bardzo łatwo i wygodnie można dopasować pasek, ale o nim za moment.

By przełamać wszechogarniającą czerń, a przy okazji dodać jeszcze jeden techniczny (i stosowany również przez Alinghi) materiał, elementy koperty zrobiono z tytanu. Tytanowy jest więc ząbkowany bezel (obraca się klasycznie, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara), którego wkładkę nietypowo wykonano z karbonu, z luminescencyjnymi indeksami oraz zakręcana koronka z logotypem Tudora. Lekkiego metalu użyto również do zrobienia pełnego dekla, w którego centralnym punkcie estetycznie wygrawerowane jest laserowo logo Alinghi Red Bull Racing. To zresztą jedyne miejsce, w którym pojawia się logotyp partnera – i tę dyskrecję szanuję.


Kolejny kolor z barw Alinghi RBR – ciemnoniebieski, tudzież granatowy – Tudor wykorzystał projektując tarczę. Odcień matowego cyferblatu jest na tyle głęboki i ciemny, że momentami wpada nawet w czerń, a pełną „niebieskość” pokazuje dopiero w mocnym świetle słonecznym. I wypada przy tym smakowicie. Granat tarczy przełamują białe bloczki z ceramiczno-luminescencyjnego kompozytu, kwadratowe i w ciemności emitujące zielone, intensywne światło. W środku zamocowano trzy wskazówki, w tym białą godzinową „snowflake” oraz czerwony sekundnik. Akcent czerwieni pojawia się także na samej tarczy, w postaci czerwonego napisu „PELAGOS” w dolnej połówce. U góry na biało namalowano logo Tudora. Nie ma daty, ale to akurat i element, którego projektowi zupełnie nie brakuje, i… aż sam (jako fan datowników) się sobie dziwie, że to piszę. Dbałość o detal pokazuje natomiast malowanie dolnych części wskazówek, które w zgodzie z tarczą pozostały niebieskie. No i jest wreszcie jeszcze jeden element projektu. Tarczę od zewnątrz otacza lekko nachylony ring z podziałką minutową. W górnej części, między indeksami na godz. 10 a 2, wpisano weń nazwę partnera – ALINGHI RED BULL RACING. Detal to nieco kontrowersyjny, ale w moim odczuciu na tyle dyskretny, że nie mam z nim żadnego problemu. No może tylko Tudor mógł się skusić na wybór nieco innej, ciekawszej czcionki, którą ten napis wykonano.

In-house
Od pewnego czasu niemal wszystkie zegarki z logo Tudor pracują napędzane własnymi mechanizmami. Wspomniałem już chwilę wcześniej o nowej manufakturze marki w Le Locle, w której to w nowoczesny, niemal laboratoryjny, mocno zautomatyzowany, ale nadal nadzorowany i wspierany przez człowieka sposób powstają mechaniczne kalibry. Tworzy je Kenissi – firma, która de facto należy do Tudora, choć jednocześnie funkcjonuje jako osobny, niezależny byt.

W kopercie Pelagosa FXD Alinghi RBR pracuje automatyczna konstrukcja o numerze MT5602. Mimo, że to bazowy mechanizm, charakteryzuje się wysokiej klasy parametrami, na czele z pokaźną, 70-godzinną rezerwą chodu. Werk wyposażony jest w krzemowy włos balansu (gwarantujący odporność na pola magnetyczne), który tyka z częstotliwością 4 Hz i zamocowany jest pod pełnym, gwarantującym większą stabilność mostkiem. Do tego Tudor dorzuca zapewniający precyzję certyfikat chronometru COSC, a więc odchyłki dobowe w przedziale – 4 / + 6 sekund na dobę. O wykończeniu mechanizmu – z racji pełnego dekla – nie wspominam (choć jest technicznie przyjemne). Warto zaś dodać, że MT5602 ma stop-sekundę oraz możliwość dokręcenia z koronki.
Velcro
Jednym z najistotniejszych a zarazem często najbardziej niedocenianych elementów zegarka jest pasek. To w końcu on w dużym stopniu decyduje, jak dobrze wybrany przez nas model można dopasować do przegubu a więc jak komfortowo da się go nosić na co dzień. Tym bardziej, kiedy ma się tak krzywe kości nadgarstkowe jak ja, co w rezultacie oznacza, że idealne dopasowanie graniczy niemal z cudem.

Do swoich sportowych czasomierzy Tudor regularnie dodaje paski szyte we francuskiej przędzalni Julien Faure. Wykonane są na tradycyjnych krosnach z plecionego splotem żakardowym nylonu o zwartej strukturze, ale przyjemnej elastyczności i miękkości. Ten w Pelagosie FXD Alinghi ma kolor granatowy z czerwonym, kontrastowym akcentem przy końcu. Co jednak najistotniejsze – i czym absolutnie się zachwyciłem – zapina się na trwały, dowolnie regulowany rzep. Oznacza to ni mniej nic więcej, że po przepleceniu paska przez tytanowe szlufki, można go zapiąć do nadgarstka dokładnie tak, jak lubimy – bardziej ściśle (tę opcję preferuję) albo z pewnym luzem. Genialnie to w swojej prostocie rozwiązanie, a przy tym ultrawygodne, intuicyjne i bezpieczne. Rzep w pasku do wersji Alinghi RBR wydaje się nieco bardziej konkretny, niż ten w regularnych modelach FXD, sprawiając wrażenie jeszcze lepszego zabezpieczenia. Nie ma też mowy o przypadkowym rozpięciu paska. I zastanawiam się tylko, czemu więcej marek nie sięga odważnie po rzep jako idealną wręcz alternatywę dla wszelkiego rodzaju klamerek i mikroregulacji. A może to właśnie będzie nowy trend?
Wrażenia, dostępność i cena
Chociaż od zawsze, a przynajmniej od 2010 roku i reaktywacji marki, jestem wielkim fanem Tudora, nigdy nie przejawiałem entuzjazmu w kierunku kolekcji FXD. Częściowo z racji gabarytów (na papierze 52 mm lug-to-lug to bardzo sporo), a częściowo z racji jednak osobliwej konstrukcji i surowego charakteru. Kompletnie nie trafiła do mnie premierowa wersja zegarka… co zresztą jest doskonałym zobrazowaniem powiedzenia, że „o gustach się nie dyskutuje”, bo rynkowo odniosła sukces. Niespecjalnie przemawia do mnie również najnowsza wersja w czerni, ale to może być podyktowane faktem, że posiadam szczęśliwie oryginalnego Pelagosa w czerni, z manufakturowym kalibrem i genialną, tytanową bransoletą. Z FXD Alinghi było jednak zupełnie inaczej, bo i też to zupełnie inny czasomierz.



Chyba najczęściej pojawiającym się zarzutem po premierze dwóch referencji Pelagosa FXD Alinghi Red Bull Racing (ta druga ma chronograf, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ) był właśnie związek z żeglarskim zespołem i podyktowana nim personalizacja zegarka. Na szczęście Tudor wybrnął z zadania bardzo dyskretnie, zastępując ostentacyjne „ologowanie” detalami nawiązującymi do technikaliów: materiałami oraz kolorystyką. I to one właśnie tworzą w moim odczuciu najciekawszą, najbardziej rasową wersję Pelagosa FXD. Czarna koperta z karbonu nosi się i wygląda doskonale, granatowe detale tarczy i paska grają z nią idealnie, a do tego dochodzi ultrawygodny rzep i cały ogólny feeling. Doceniam lekkość karbonu i to jak dzięki niej cały zegarek wydaje się zaawansowanym, technologicznym produktem, który de facto winien kosztować znacznie więcej niż w rzeczywistości. Tudor wycenia obecnie model Pelagos FXD Alinghi Red Bull Racing na 3 790 EUR, czyli około 16 500 PLN. Za karbon, manufakturowy mechanizm i jakość wykonania na poziomie Rolexa (przypominam, ze to marka siostrzana wielkiego brata z koroną w logotypie) to bardzo rozsądne pieniądze. Tudor ma zresztą tzw. „wartość postrzeganą” na jednym z najwyższych poziomów w branży zegarkowej i konsekwentnie trzyma się strategii nakreślonej jeszcze przez swojego założyciela – Hansa Wilsdorfa – dobrze ponad pół wieku temu. Najistotniejsza jest jednak jego sportowa uniwersalność. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić sportowej aktywności, w której by się nie sprawdził, na co dzień i od święta, na karbonowym jachcie i równie doskonale na ulicznym rowerze. W tym właśnie wymiarze to sportowy zegarek z krwi i karbonowych kości, z domieszką tytanu.

Tudor Pelagos FXD Alinghi Red Bull Racing
Producent | Tudor |
Nazwa modelu | Pelagos FXD Alinghi Red Bull Racing |
Ref. | M25707KN-0001 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | MT5602 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | karbon |
Średnica (mm) | 42 |
Wysokość (mm) | 12,3 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | tekstylny |