Hands-On Tudor Pelagos 39 [zdjęcia live, dostępność, cena]
Na mniejszego, bardziej kompaktowego Pelagosa w tytanie czekało wielu kolekcjonerów. Tudor zaskoczył, ale nie zawiódł, choć to zupełnie inny zegarek niż jego większy protoplasta.
Byliśmy właśnie w trakcie kolejnego spotkania Geneva Watch Days 2022, kiedy na Messengerze wyskoczyła mi widomość od naszego redaktora Wadima. Szybki rzut oka na ekran telefonu niewiele powiedział, bo link do strony Tudora jakoś specjalnie mnie nie zaintrygował – zwłaszcza, że marka nie uczestniczyła w genewskich targach. Jakież było moje zdziwienie chwilę później, kiedy na Instagramie wszędzie wyświetlał się Pelagos… nowy Tudor Pelagos… mniejszy, 39 mm Pelagos. Być może zegarkowa premiera, która przyćmiła wszystkie oficjalne premiery GWD, razem wzięte.
Odłóżmy na bok marketingowy trik Tudora i skupmy się na samym zegarku, który mieliśmy już okazję przymierzyć na żywo. Czy Tudor Pelagos 39 to wersja lepsza niż dotychczasowy, 42 mm model? Czy posiadacze Pelagosa będą go teraz masowo zamieniać na mniejszą wersję? Odpowiedź na te pytania wcale nie jest taka prosta.
Dostępna dotychczas wersja Tudora Pelagosa sprzed kilku lat to rasowy, nurkowy tool watch, w którym każdy detal zaprojektowany został po coś, z estetyką schodzącą na drugi plan. 42 mm zegarek w tytanie (grade 2) ma 500 m wodoszczelności, zawór helowy z boku koperty i dużo intensywnie świecącej luminowy na monochromatycznej tarczy i ceramicznym bezelu. Koperta jest masywna, ciężka jak na tytan i gruba na całe 14 mm – nie jest to więc zegarek na każdy nadgarstek, choć moim zdaniem nosi się świetnie, jak na swoje gabaryty. Nowy Pelagos to nie tyle pomniejszona, co jednak mocno zmodyfikowana wersja, trochę w myśl filozofii „less is more”.
Dalej zrobiony z tytanu grade 2, nowy Pealgos to model znacznie mniejszy. Koperta to tytułowe 39 mm średnicy i 11,8 mm grubości. Zegarek jest dużo bardziej kompaktowy, wygodny i zdecydowanie w typie wszystkich tych, którzy dysponują mniejszymi nadgarstkami lub po prostu lubią małe rozmiary. Tak jak poprzednio, koperta zamocowana może być na tytanowej bransolecie w typie Oyster albo czarnym, gumowym pasku. Bransoleta zaopatrzona została w regulowane zapięcie „T-fit” oraz dodatkową nurkową przedłużkę. Zarówno ona jak i gumowy pasek są częścią zestawu, można będzie więc żonglować między nimi wedle uznania.
Od góry kopertę zamyka obrotowy bezel z wkładką z ceramiki i indeksami z luminowy. Wkładkę ozdobiono szlifem słonecznym, który Tudor powtórzył na czarnej tarczy. Od strony czysto estetycznej nowy Pelagos dość znacznie różni się od poprzednika, stanowiąc jego wyraźnie bardziej elegancką alternatywę. Z cyferblatu zniknął szeroki pierścień minutowy w którym wycięte były miejsca na kwadratowe indeksy z luminowy. Teraz ring jest płaski, piaskowany w macie i węższy, a indeksy nałożono bezpośrednio na cyferblat. Zrobione są z ceramicznego kompozytu, zawierającego substancję świecącą. Nad szlifowaną tarczą poruszają się charakterystyczne, czarno-białe wskazówki „snowflake”. U góry namalowano logotyp Tudora, u dołu zaś cztery linijki tekstu, informujące m.in. o wodoszczelności oraz oficjalnej certyfikacji chronometrycznej. Zniknęła niepotrzebna (choć inspirowana historią) linijka „Rotor Self-Winding”, jest za to akcent, który w nowym Pelagosie podoba mi się najbardziej. Nazwę modelu napisano czerwonym kolorem, dodającym jakże przyjemnego akcentu jednolicie czarno-białej kompozycji. Na tarczy nie ma także datownika – i to pewnie decyzja, która spotka się z entuzjastycznym przyjęciem wielu potencjalnych klientów.
Pod pełnym, czystym i zrobionym ze stali deklem Pelagosa 39 Tudor zamknął manufakturowy kaliber MT5400. Werk ma wszystkie najlepsze cechy mechanizmów marki, na czele z 70 h rezerwy chodu, krzemowym włosem balansu oraz wspomnianym już certyfikatem chronometru COSC (precyzja chodu mieści się w przedziale – 2 / + 4 s na dobę). W tym elemencie Tudor nie eksperymentował – i dobrze, bo jego mechanizmy są idealnie tym, co w tego typu codziennym, sportowym zegarku potrzebne.
Gdyby jednym zdaniem opisać nowego Pelagosa, można by za Tudorem powtórzyć, że to projekt łączący w sobie techniczne elementy rasowego nurka i eleganckiego, sportowego zegarka na miasto. Coś w tym jest, bo Pelagos 39 wygląda dobrze, bardzo dobrze – choć zupełnie inaczej, niż jego większy, grubszy i bardziej techniczny brat. Musiałbym ponosić go dłużej, żeby wyciągnąć dalej idące wnioski (co pewnie niebawem dla Was zrobimy), lecz faktem jest, że Tudor stworzył Pelagosowi znakomitą alternatywę. Zegarek – o tym jestem przekonany w 100 % – trafi w gusta bardzo wielu osób, których przed zakupem poprzedniej wersji wzbraniali się tylko z powodu rozmiaru. 3 mm czynią wielką różnicę, i jeśli nie przeszkadza Wam brak technicznej rasowości, znajdziecie w Pelagosie 39 wszystko co u Tudora najlepsze: detale, poziom wykonania oraz styl.
Od zawsze należę do grupy tych, którzy Pelagosa uznawali za najlepszy model w portfolio marki, a nowa referencja tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Musicie tylko zdecydować, czy wolicie surowy minimalizm czy sportową elegancję. Ta druga kosztować was będzie 4 240 EUR (~20 000 PLN), czyli o 300 EUR mniej, niż większy model.
PS. Z pewnych źródeł wiemy, że nowy Pelagos będzie raczej trudno dostępny, a w sklepach ma się pojawić już wkrótce.
Tudor Pelagos 39
Producent | Tudor |
Nazwa modelu | Pelagos 39 |
Ref. | 25407N |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | MT5400 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | czarna |
Koperta | tytan |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 11,8 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | bransoleta, gumowy |
Cena (PLN) | ~20000 |