Recenzja Tudor Black Bay Fifty-Eight Navy Blue [zdjęcia live, cena]
Kolekcję Tudora tworzy szeroka paleta różnych typów zegarków, ale niekwestionowany król jest jeden i nazywa się Black Bay. Osadzony w klimatach vintage nurek w tym roku pojawił się w nowej, niebieskiej odsłonie… i zegarkowy świat oszalał. Ale czy aby na pewno zasadnie?
Rok 2020… może w sumie nie powtarzajmy już tego, co pisaliśmy wielokrotnie. Niestety nawet rozmawiając o zegarkach ciężko przemilczeć, jaki dziwny to czas. Koronawirus ostatecznie przybił gwóźdź do trumny Baselworld, a i pozostałe branżowe wydarzenia odbywały się głównie online – za wyjątkiem kameralnego (choć być może przyszłościowego) Geneva Watch Days. W pierwszej połowie roku wiele zegarkowych manufaktur kompletnie lub częściowo zamknęło swoje fabryki i biura, a że prezentowanie nowości w takim okresie wydaje się lekko mijać z celem, i nowych modeli mieliśmy w tym roku jakoś mniej, jakby mniej spektakularnych. Spektakularny za to był „hałas” wokół najnowszej premiery genewskiego Tudora. Kiedy tylko w internecie pojawiły się pierwsze plotki, że coś się szykuje, spekulacjom nie było końca. Potem tradycyjnie już co nie co zaczęło wyciekać, aż wreszcie gdybania zamieniły się w konkrety i oto oczom wszystkich czekających przed ekranami swoich smartfonów ukazał się… nowy kolor Black Baya Fifty-Eight. Tyle i aż tyle.
Black Bay wczoraj i dziś
Zanim przejdziemy do samego bohatera tej recenzji, warto rzucić okiem na krótką, ale jakże znaczącą historię modelu. Heritage Black Bay światło dnia ujrzał na Baselworld 2012 – dwa lata po reaktywacji marki. Inspiracją stojącą za projektem były referencje 7922 oraz 7021 – Tudory Submariner.
Z tych zegarków projektanci marki zaczerpnęli (tudzież zainspirowali się) tarczę, bezel, koronkę i jakże charakterystyczne wskazówki „snowflake”, nazwaną tak od kwadratowego grota, przypominającego śnieżynkę. Interesująco jednak Tudor postawił na nietypowy bezel w kolorze burgunda, zestawiony z czarną tarczą „gilt”, czarną ze złotymi akcentami. Hertiage Black Bay dostał 41 mm kopertę z satynowano-polerowanej stali, wypukłe szkiełko osadzone w obrotowym bezelu z aluminiową wkładką, cyferblat pozbawiony daty, za to z ułożonym na kształt uśmiechu napisem „Self-Winding” i zamkniętą pod pełnym deklem, automatyczną i wielce niezawodną ETĘ 2824. Choć wtedy jeszcze raczej nikt tego nie przypuszczał, tak zaczął się jeden z istotniejszych rozdziałów współczesnej historii diver’s watches (nomen omen w tym samym roku Tudor pokazał również Pelagosa, ale… to już zupełnie inna historia).
Drugi Black Bay wypłynął 2 lata później, pod postacią BB „Midnight Blue”. Tym razem tarcza dostała srebrne aplikacje, a burgund bezela zastąpiono tytułowym niebieskim. Oczekiwania wtedy już sporej grupy fanów Tudora znowu zostały niezaspokojone – na klasyczną, czarną wersję przyszło bowiem czekać kolejny rok. Zwiastunem był Black Bay One „Only Watch”, przygotowany na aukcję charytatywną i zlicytowany za kosmiczne 375 000 EUR. Seryjny produkt pojawił się w październiku 2015. Tudor, ku uciesze tłumu, wreszcie zrobił klasycznego nurka z czarnym bezelem i tarczą „gilt”, a pod salonami szybko ustawiły się kolejki. Od premiery pierwszego BB mija dziś przeszło 8 lat, a to nadal bestseller w kolekcji marki. Sam Tudor doskonale zdaje sobie z tego sprawę, bowiem na tym rozwijania linii nie poprzestał. Do kolekcji dołączały BB Dark z kopertą i bransoletą pokrytymi czarnym PVD, BB Bronze w nieco powiększonej kopercie z brązu, i wreszcie, w roku 2017, BB Steel oraz S&G (Steel and Gold). Ta premiera wprowadziła do historii modelu dwa ważne wydarzenia: datę na tarczy oraz manufakturowy mechanizm MT5612 (skądinąd finalnie rozwiązania niekonieczne preferowane przez kolekcjonerów).
Na tym samym Baselworld Black Bay pojawił się nawet w kompletnie niespodziewanej wersji z chronografem, która znalazła tak samo wielu fanów co przeciwników. Z czasem manufakturowa mechanika zastąpiła w automatycznych Black Bayach zasłużoną ETĘ. Spowodowało to jednak „utycie” koperty zegarka o jakieś 1,5 mm, które w rzeczywistości robi dość wyraźną różnicę. Zagorzali wyznawcy marki już wtedy głośno i wyraźnie sugerowali, że tak w sumie to Black Bay, skoro inspirowany vintage, powinien mieć mniejsze gabaryty. Modlitwy wysłuchane zostały w marcu 2018 roku. Na prasowych konferencjach, poprzedzających oficjalne otwarcie targów Baselworld, Tudor pokazał dwa nowe Black Baye. Pierwszym był GMT z bezelm Pepsi (moim zdaniem, jedna z najciekawszych wersji, o czym możecie się przekonać czytając naszą recenzję TUTAJ), a drugim… Black Bay Fifty-Eight.
Pięćdziesiątka ósemka
Mniejszy, cieńszy, prostszy, manufakturowy i emanujący klimatem vintage jak 100-watowa żarówka. Black Bay 58 jest jakby uszyty pod wszystkie wymowne życzenia i głośne komentarze kolekcjonerów, którzy takiego BB żądali, z góry kładąc na stół pieniądze. O ile 41 mm BB był do referencji 7924 „Big Crown” ledwie podobny, BB 58 jest jego jawną, współczesną kopią. Numerek w nazwie modelu to oczywiście ukłon w stronę rocznika 1958, kiedy to zadebiutowała rzeczona referencja 7924. Ponieważ poza kolorami niczym nie różni się od recenzowanej wersji „Navy Blue”, od razu przejdźmy do niej.
Zegarek, w stosunku do regularnego BB, dostał przede wszystkim mniejszą o całe 2 mm kopertę. Mierzy ona 39 mm średnicy plus bez porównania smuklejsze 11 mm grubości. Dalej robi się ją ze stali, wykończonej bardzo starannie satynowaniem górnej powierzchni uszu i dekla oraz wypolerowanymi na lustro bokami. Ranty uszu są sfazowane i równie starannie wypolerowane – tak, że widać wyraźne rozgraniczenie między dwoma rodzajami wykończenia. Po prawej stronie zamontowano dużą, zakręcaną, wygodną koronkę z wytłoczoną różą Tudorów.
Od spodu natomiast dzieje się niewiele, jak to na zegarki z rodziny Rolexa przystało. Koperta zamknięta jest pełnym, ząbkowanym, wkręconym deklem z wygrawerowanymi wzdłuż rantu napisami „TUDOR GENEVE, CALIBRE MANUFACTURE”. Zdecydowanie ciekawsze jest, co znajdziemy pod spodem.
W zgodzie ze swoimi manufakturowymi ambicjami Tudor specjalnie pod BB 58 zaprojektował nowy kaliber – MT5402. Mechanizm jest odpowiednio mniejszy niż w 41 mm zegarku, ale za zredukowaniem gabarytów nie poszło uszczuplenie możliwości. Werk dalej ma 70 h rezerwy chodu, 4 Hz balans z pełnym mostkiem i krzemową sprężyną oraz certyfikat chronometru COSC. W zegarku tak technicznie nieskomplikowanym jak Fifty-Eight, spełnia swoją rolę idealnie. Tudor zapowiedział jednocześnie, że MT5402 będzie pełnić w przyszłości rolę bazy pod dodatkowe funkcje.
Blue
Na kanwie pierwszej pięćdziesiątki-ósemki Tudor zaprojektował drugą referencję w kolekcji, inspirowaną niebieskim modelem Submariner, historycznie produkowanym dla Francuskiej Marynarki Wojennej (Marine Nationale). Zaprojektował to może słowo nieco na wyrost, bo oba zegarki różnią kosmetyczne detal. Nowy BB jest niebieski (tudzież granatowy, jeśli sugerować się nazwą), począwszy do aluminiowej wkładki bezela po tarczę, a nawet paski. Wybrany przez markę odcień niebieskiego jest zdecydowanie bardziej stonowany niż w niebieskim Pelagosie, który w mojej ocenie wygląda nieco plastikowo. Tutaj kolor ma wpadający w granat, matowy odcień – ciepły i przyjemny dla oka. Co ciekawe, kolor na bezelu optycznie nieco różni się od tego na tarczy, choć to kwestia albo złudzenia albo innych materiałów, z których zrobiono oba elementy. Albo tylko mi się wydaje.
Na tarczy niebieski zestawiono z białymi nadrukami (skala minutowa, logo oraz zestaw podstawowych informacji) oraz srebrnymi, wypolerowanymi otoczkami indeksów (8 okrągłych, 3 prostokątne oraz jeden trójkątny) i srebrnymi wskazówkami. Sporo białej luminowy wypełnia zarówno indeksy jak i większą część wskazówek, świecąc w ciemności mocnym, zielonym światłem.
Tak jak już zdążył do tego przyzwyczaić, Tudor oferuje zegarek z trzema opcjami paska: stalową bransoletą, granatowym paskiem ze skóry lub granatowo-srebrnym, nylonowym NATO. Na potrzeby recenzji (i z racji obecnej sytuacji) Tudor wysyłał dziennikarzom zegarek w ostatniej z nich. Niestety najmniej ciekawej.
Hot or not?
Ponieważ nie miałem wcześniej większej styczności z Black Bayem Fifty-Eight, na 58 Navy Blue czekałem z tym większą ciekawością. Dzięki temu, że załapaliśmy się do grupy dziennikarzy, którzy dostali zegarek chwilę po premierze, nosiłem go przez dwa tygodnie, próbując zrozumieć fenomen nie tylko samego BB ale jego mniejszej wersji. Jedna kwestia jest niezaprzeczalna – Tudor stworzył bez dwóch zdań jeden z najbardziej uniwersalnych zegarków na rynku.
Gabaryty, minimalizm projektu, tylko wskazanie czasu, sportowy charakter, stalowa koperta – to wszystko predestynuje Fifty-Eight Navy Blue do mina wręcz idealnego zegarka na co dzień, a w razie potrzeby i od święta. 39 mm po prostu doskonale leży na nadgarstku, chowa się pod mankiet koszuli (albo bluzy) i wywołuje to jakże pożądane doznanie zapomnienia na moment, że coś w ogóle nosimy. Zgodzę się z tym, że w aspekcie komfortu zegarek przypomina wrażenie noszenia vintage’owego Rolexa (albo Tudora) Submarinera – choć podkreślam raz jeszcze, że nie miałem okazji zmierzyć wersji na bransolecie. Podobnie zresztą jest z odczuciami estetycznymi.
Prostota designu Black Baya, urozmaicona jakże charakterystyczną wskazówką „Snowflake”, wypada bardzo poprawnie, po prostu dobrze. Design klasycznego divera raczej nie da się nie lubić, bo to jedna z tych form, którą spokojnie można by przypisać do kanonu projektowania tarczy. Z niebieską, matową bazą Tudor zestawił białe i srebrne akcenty, tworzące spójną, choć dość mdłą kompozycję. W tej materii wydaje mi się, że złote elementy na czarnej tarczy czarnego BB 58 wypadają bardziej „charakternie”. Czy bardziej hot od niebieskiego? To zależy. Jako jeden sportowy zegarek w kolekcji tudzież w ogóle pierwszy poważny mechanik na nadgarstek, czarny BB 58 wydaje się racjonalniejszym wyborem. Niebieski postrzegam bardziej jako idealny na lato i wakacje, mniej formalny z racji koloru, szczególnie w zestawieniu z paskiem NATO.
Bez względu jednak na to, która wersja bardziej trafia w Wasze gusta, w jednym powinniśmy się zgodzić. Tudor przez raptem 10 lat współczesnej egzystencji zdążył wypracować sobie pozycję tak mocną, że nawet kosmetyczna zmiana koloru wywołuje ogóle poruszenie u wytrawnych kolekcjonerów i branżowych dziennikarzy. Wszyscy lubimy być czasem zaskakiwani, ale solidność Tudora, poziom wykonania, detale i mechanika sprawiają, że choć nie wiemy, jesteśmy spokojni. Młodszy brat wielkiego Rolexa, dziś coraz mocniej niezależny, dalej funkcjonuje pod jego bacznym nadzorem. A to znaczy, że choć to może nie najbardziej ekscytujące zegarki na świecie, z pewnością w swojej klasie najlepsze. Swoją drogą, będzie mi brakowało komfortu noszenia Black Baya Fifty-Eight i tego nieodzownie letniego klimatu. Na pasku BB58 Navy Blue kosztuje 13 380 PLN.
A moim ulubionym Black Bayem i tak pozostaje… Chrono Dark. Czemu? Sprawdźcie TUTAJ.
Tudor Black Bay Fifty-Eight Blue
Producent | Tudor |
Nazwa modelu | Black Bay Fifty-Eight Blue |
Ref. | M79030B-0003 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | MT5402 |
Rezerwa chodu (h) | 70 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 11 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | NATO |
Cena (PLN) | 13380 |