
#KultoweZegarki: IWC Portugieser
Pierwotnie był klasyczną hybrydą – zegarkiem naręcznym, ale z mechanizmem pochodzącym z kieszonkowej „cebuli”. Wśród klientów wzbudzał skrajne emocje, bo jego wygląd i gabaryty nie przystawały do czasów, w których powstał. Po wielu latach miłośnicy marki przypomnieli sobie o nim i już nie mogli zapomnieć. Mimo, że model Portugieser, czyli „Portugalczyk”, skończył 75 lat, to właśnie teraz jest w najlepszej formie.
O tym zegarku, jak to często bywa w przypadku słynnych modeli, krążyło i nadal krąży wiele legend. Jednak najbardziej prawdopodobna wersja historii jego powstania brzmi następująco: pod koniec lat 30. XX wieku, dwóch portugalskich importerów zegarków marki IWC – Rodriguez z Lizbony i Teixeira z Porto – zlecili firmie wykonanie stalowego, naręcznego zegarka męskiego, wyróżniającego się taką dokładnością chodu jak chronometry morskie. I tu pojawił się problem: w latach 30. XX wieku precyzję chodu podobną do tej, którą miały duże chronometry uzyskać można było tylko w zegarkach kieszonkowych. A zegarki kieszonkowe kojarzyły się już wtedy z minioną epoką (na czasie były inspirowane stylem art deco małe, płaskie modele w okrągłych lub prostokątnych kopertach). Skąd więc u tych Portugalczyków pomysł na takie kuriozum? Dziś trudno odpowiedzieć na to pytanie. Można się jedynie domyślać, że sugestia dotycząca chronometrów morskich to w jakimś sensie nostalgia za zdobywaniem mórz przez wielkich portugalskich żeglarzy, takich jak Vasco da Gama. A dlaczego Rodriguez i Teixeira zwrócili się akurat do firmy IWC? Fakt, sprzedawali zegarki tej marki, ale prawdopodobnie nie tylko to miało znaczenie. Ważna była też opinia o IWC: w tamtym czasie firma słynęła już z produkcji wytrzymałych, precyzyjnych zegarków kieszonkowych.

Po tym, gdy nietypowe zlecenie dotarło do Schaffhausen, dyrekcja IWC wahała się, czy podjąć się tego wyzwania w sytuacji, kiedy wcześniej sporo zainwestowano w rozwój nowych mechanizmów i produkcję kopert odpowiadających ówczesnym gustom. Ale firma IWC zawsze była nietypowym producentem – zlokalizowana w niemieckojęzycznym kantonie, z dala od centrów szwajcarskiego przemysłu zegarkowego, od początku podążała własną drogą. Dlatego zdecydowano się na kompromis: do istniejącego już, ręcznie nakręcanego mechanizmu 74 typu Savonnette (później stosowano też kaliber 98 typu Savonnette) skonstruowana została nowa koperta. Ten produkowany od 1913 roku mechanizm z małym sekundnikiem na godzinie 6, bimetalicznym balansem, breguetowską sprężyną naciągową i regulacją precyzyjną w kształcie łabędziej szyi, spełniał warunek postawiony przez Portugalczyków, ponieważ wyróżniał się dobrą precyzją. Brakowało mu tylko ochrony antywstrząsowej.
Ze względu na spore gabaryty kalibru 74 (średnica: 38,35 mm, wysokość: 4,2 mm), obudowa musiała też być odpowiednio powiększona. Jednak w porównaniu z modnymi w tamtym czasie zegarkami, które miały średnice między 33 a 35 milimetrów, 41,5-milimetrowa koperta wydawała się olbrzymia. Pierwszy, oznaczony numerem 325 model, został pokazany w 1939 roku i nie miał jeszcze wybranej nazwy (w firmie mówiono o nim opisowo nazywając go „dużym zegarkiem naręcznym”). Czasomierz, mimo że skromny z wyglądu: z prostą kopertą, akrylowym szkłem, sporą koronką ułatwiającą nakręcanie, wąskimi wskazówkami i arabskimi cyframi, wzbudził spore emocje – i to nie tylko te pozytywne. Najczęściej komentowana była oczywiście wielkość stalowej koperty – zupełnie nieprzystająca do tamtych czasów, i jeszcze ta dziwna kombinacja zegarka naręcznego z mechanizmem kieszonkowego. Trudno więc mówić o wielkim sukcesie, ponieważ do połowy lat 40. XX wieku firmie IWC udało się sprzedać zaledwie kilkaset sztuk.

Później próbowano ratować sytuację wprowadzając zmiany, na przykład zastosowano nowy mechanizm – kaliber 98, który też pochodził z zegarka kieszonkowego i podobnie jak poprzednik nie miał ochrony antymagnetycznej. Ale i to niewiele pomogło, bo do 1958 roku znowu sprzedało się tylko kilkaset egzemplarzy. Wtedy wydawało się, że to koniec (zanim na dobre się rozpoczęła) kariery zegarka, który przez pracowników firmy nazywany był „Portugieser”, czyli „Portugalczyk” (oficjalnie ta nazwa zaistniała dopiero wiele lat później).

Na początku lat 70. XX wieku, na krótko przed rozpoczęciem tzw. kwarcowego kryzysu, zdecydowano się na kolejne podejście: IWC wypuścił na rynek limitowaną serię wykorzystując znalezione w firmowych magazynach koperty i znany już, ale udoskonalony kaliber 98 (miał m.in. ochronę antymagnetyczną i dodatkową regulację precyzyjną). Ten zabieg okazał się skuteczny, ale tylko do wyczerpania zapasów, bo nie planowano dodatkowej produkcji.
Życie po życiu
Do spektakularnego powrotu „Portugalczyka” przyczyniły się dwie osoby: ówczesny szef marketingu i sprzedaży Hannes Pantli oraz prezes IWC, Günter Blümlein (od 1981 roku G. Blümlein pełnił w IWC funkcje doradcze, w latach 1990-1996 był prezesem, a następnie członkiem rady nadzorczej firmy; zmarł w 2001 roku). Kiedy na początku lat 90. XX wieku, odradzająca się po kryzysie kwarcowym firma przygotowywała się do obchodów swojego 125-lecia, Günter Blümlein postanowił uczcić tę rocznicę w specjalny sposób: prezentując w 1993 roku wyjątkowe zegarmistrzowskie dzieło, czyli pochodzący z limitowanej serii obejmującej 125 egzemplarzy, model Il Destriero Scafusia Grande Complication. Ale Hannesowi Pantli’emu udało się przekonać G. Blümlein’a, że ze względów wizerunkowych warto pokazać też zegarek, na który byłoby stać nie tylko wybrańców. I to tym dwóm panom model „Portugalczyk” zawdzięcza swoje trzecie życie i nazwę (wtedy po raz pierwszy oficjalnie zaczęto stosować nazwę Portugieser).

Jak na ironię, odrodzony „Portugalczyk” miał pojawić się w trzech limitowanych seriach, w tym tej obejmującej tysiąc egzemplarzy ze stali, pięćset z różowego złota i dwieście pięćdziesiąt z platyny, czyli ilości niemal przekraczającej całą jego dotychczasową produkcję.
Od strony cyferblatu nowy „Portugalczyk” przypominał pierwowzór: miał posrebrzaną, matową tarczę z arabskimi cyframi i wąskimi wskazówkami. Kiedy się jednak obróciło zegarek, zamiast stalowego dekla widać było szafirowe szkło i pracujący pod nim, ładnie ozdobiony mechanizm (ręcznie nakręcany kaliber 9828, który był zmodyfikowaną wersją znanego kalibru 98).
Miłośnicy zegarków przyjęli ten model z wielkim entuzjazmem. Kolekcja odniosła ogromny sukces mimo tego, że Portugieser był nakręcany ręcznie (wtedy zapanowała już moda na zegarki z automatycznym naciągiem) i nie miał żadnych spektakularnych funkcji dodatkowych. Tym razem, jego duża koperta jak najbardziej odpowiadała duchowi czasów, a proste wzornictwo, w połączeniu z tradycyjnym mechanizmem budziły miłe skojarzenia z tradycyjnym zegarmistrzostwem. W jednym z wywiadów udzielonych w tamtym czasie, Günter Blümlein wyjaśnił, dlaczego w okresie, kiedy wielu producentów pokazywało wymyślne wzory, on zdecydował się na prezentację skromnego zegarka. Powiedział, że jak w żadnej innej branży, w branży zegarkowej zapanowała brzydota, dlatego w firmie IWC zdecydowano się pokazać skromnie prezentujący się czasomierz z dużym, ręcznie nakręcanym mechanizmem i nawiązując do historii jego powstania nazwać go Portugieser. Wtedy tak naprawdę narodził się słynny „Portugalczyk”, który dał początek nowej rodzinie w kolekcji marki IWC.
Portugieser – z komplikacją czy bez?
Po sukcesie utrzymanego w stylu retro, trzywskazówkowego „Portugalczyka” (oznaczonego numerem ref. 5441), firma IWC poszła za ciosem. Dwa lata później (w 1995 r.) pokazała, dużo bogatszą wersję z minutową repetycją, w której zastosowany został mechanizm o modułowej konstrukcji (kal. 95290), a w 1998 roku model ze stoperem, Portugieser Chronograph (nr ref. 3714). Przełomowym momentem w najnowszej historii tego modelu była prezentacja zegarka Portugieser Automatic 2000 z małym sekundnikiem, funkcją zatrzymania sekundnika i wskaźnikiem rezerwy chodu na tarczy (2000 r.).
Dyskusje wywołał jednak nie sam wskaźnik, ale długość rezerwy chodu i nowy mechanizm, czyli stworzony we własnej manufakturze kaliber 5000. Składający się z 286 części mechanizm z automatycznym naciągiem (naciąg Pellatona, częstotliwość: początkowo 2,5Hz, czyli 18 000 wahnięć/godz., później zwiększona do 3Hz) i centralnie umieszczonym wahnikiem ozdobionym charakterystycznym, złotym medalionem miał teoretycznie 204-godzinną rezerwę chodu. Ale po 168 godzinach (siedmiu dniach) zatrzymywał się, dzięki czemu zniwelowane zostały w nim zbyt duże wahania chodu. Stworzenie kalibru 5000 dało początek kolejnym, także skomplikowanym wersjom „Portugalczyka”. Kurt Klaus, świetny konstruktor i twórca słynnego mechanizmu z wiecznym kalendarzem i czterocyfrowym wskazaniem roku (z 1985 r. – po raz pierwszy zastosowanym w modelu Da Vinci), postanowił wykorzystać możliwości, jakie daje duża koperta „Portugalczyka” i w 2003 roku pochwalił się swoim nowym dziełem.

Stworzony przez niego mechanizm do modelu Portugieser Perpetual Calendar ma wskazania wiecznego kalendarza, które nie wymagają korekty przez 577 lat.

Wieczny kalendarz jest, co prawda, podobny do tego z modelu Da Vinci z 1985 roku, ale ze względu na większą średnicę mechanizmu (kal. 50611), składa się z większej ilości części (o 27 więcej niż w pierwotnej wersji). Ta różnica wynika z powiększonej średnicy nowego mechanizmu. Ale oprócz precyzyjnych wskazań wiecznego kalendarza, w stworzonym we własnej manufakturze kalibrze zastosowane zostało jeszcze jedno ciekawe rozwiązanie: po raz pierwszy w historii zegarka naręcznego pojawiły się w nim wskazania faz Księżyca dla obu półkul.
O niebo lepszy
Od tamtej pory IWC regularnie prezentuje nowe wersje tego wyrafinowanego czasomierza: m.in. Portugieser Tourbillon Mystere z 2004 r., wariant z minutową repetycją i szkieletową tarczą, pod którą widać było pracujący mechanizm pochodzący z zegarka kieszonkowego (kal. 95911), Portugieser F.A. Jones z 2005 roku, którego ręcznie nakręcany mechanizm (kaliber 98290) nawiązywał do historycznego kalibru Jones’a, czy pokazany w 2010 roku, wyrafinowany Portugieser Grande Complication (nr ref. 3774) z automatycznym naciągiem (składający się z 657 części kal. 79091), w którym wskazania wiecznego kalendarza zaprogramowane są do 2499 roku (wymagają korekty tylko w latach przestępnych: 2100, 2200 i 2300 r.). Z kolei najbardziej podobnym z wyglądu do pierwowzoru z lat 40. XX wieku był pokazany w 2010 roku, ręcznie nakręcany Portugieser Handaufzug z powiększoną, 44-milimetrową stalową kopertą, w której pracował kaliber 98295.
Trudno wymienić tu wszystkie ciekawe wersje „Portugalczyka”, bo było ich naprawdę wiele. Jednak nie można nie wspomnieć o pokazanym w 2011 roku modelu Portugieser Sidérale Scafusia (nagrodzony tytułem Zegarek Roku 2011 w kategorii „Wybór Internautów”), nad którym konstruktorzy i zegarmistrze pracowali ponad 10 lat. Ten „kosmiczny” zegarek fascynuje ilością i połączeniem różnych funkcji dodatkowych. Jedną z jego największych atrakcji jest tourbillon z wychwytem stałej siły. To właśnie prace nad tym rozwiązaniem zajęły konstruktorom najwięcej czasu. Jako napęd wykorzystany został, stworzony specjalnie dla tego modelu, ręcznie nakręcany kaliber 94900 z 96-godzinną rezerwą chodu. Co kryje się za stwierdzeniem: tourbillon z wychwytem stałej siły? Mówiąc w skrócie: ta skomplikowana konstrukcja odpowiada za to, że balans pracuje ze stałą amplitudą (utrzymuje ją do 48 godzin po całkowitym nakręceniu), dzięki czemu zwiększa się dokładność chodu.

Zegarek wskazuje czas słoneczny, gwiazdowy oraz godzinę wschodu i zachodu Słońca. Oprócz wskazań wiecznego kalendarza ma także, po stronie dekla, miniaturową mapę nieba, której wygląd dostosowany jest do indywidualnych potrzeb właściciela zegarka (firma wykonuje ten model wyłącznie na zamówienie). Obraz nieba „na życzenie” to nie jedyny element, o którym decyduje przyszły właściciel. Może także wybrać jedną z 200 kombinacji materiału, z jakiego wykonana jest koperta, dobrać kolor tarczy, wygląd indeksów, a nawet kolor i materiał, z którego wykonany będzie pasek. Nie musi też pamiętać o częstym nakręcaniu, ponieważ gdy zdejmie zegarek z przegubu, może go umieścić w specjalnym pudełku, które ma wbudowany automat do nakręcania.
Modyfikacji ciąg dalszy
W 2013 roku firma IWC pokazała kolejną wersję utrzymaną w stylistyce kojarzonej z historycznym „Portugalczykiem”. W modelu Portugieser Hand-Wound Eight Days zastosowany został, stworzony we własnej manufakturze, ręcznie nakręcany kaliber 59215 z ośmiodniową rezerwą chodu i regulacją precyzyjną za pomocą czterech śrub na balansie. Ten mechanizm zadebiutował w linii Portofino i po lekkich modyfikacjach znalazł się w „Portugalczyku” z przeniesionym wskaźnikiem rezerwy chodu na stronę dekla (w Portofino był na tarczy).
Dla zagorzałych miłośników marki IWC, jednym z ciekawszych „Portugalczyków” jest Portugieser Yacht Club, łączący elementy bardzo popularnego w latach 60. XX wieku zegarka Yacht Club z detalami kojarzonymi z „Portugalczykiem”. W ostatnich czterech latach powstało kilka wersji, m.in. Portugieser Yacht Club Chronograph (nr ref. 3902) ze stoperem z powracającą wskazówką oraz analogowym licznikiem minut i godzin stopera obsługiwanym za pomocą wskazówek (kal. 89360 z automatycznym naciągiem i 68-godzinną rezerwą chodu).

To jedyny „Portugalczyk”, którego tarcza świeci w nocy (wskazówki i indeksy pokryte są masą świecącą). Warto wspomnieć też specjalne serie, na przykład produkowany od 2011 roku, 45,4-milimetrowy Portugieser Yacht Club Chronograph Edition Volvo Ocean Race (firma IWC jest oficjalnym chronometrażystą tych regat i przed startem każdej kolejnej edycji prezentuje poświęconą im limitowaną serię) lub regularnie prezentowany Portugieser Yacht Club Chronograph Edition „Laureus Sport for Good Foundation“ (IWC wspiera tę organizację od 2006 roku; część dochodu ze sprzedaży modelu Portugieser Yacht Club Chronograph Edition „Laureus Sport for Good Foundation“ przekazywane jest na konto tej fundacji).

Rok 2015 był wyjątkowy dla „Portugalczyka” – IWC świętowało 75. rocznicę powstania tego modelu i w związku z tym przygotowała kilka odświeżonych i dwie całkowicie nowe wersje. Jednym z tych całkowicie nowych jest Portugieser Annual Calendar z rocznym kalendarzem, w którym zadebiutowała nowa rodzina mechanizmów stworzonych we własnej manufakturze.

Oznaczony jako kaliber 52850 (z automatycznym naciągiem) jest jednym z pierwszych reprezentujących nową rodzinę mechanizmów z serii 52000. Prace nad nim trwały pięć lat i oprócz funkcji rocznego kalendarza, nowością są w nim także: udoskonalony naciąg Pellatona z częściami wykonanymi z białej i czarnej ceramiki, czyli nie wymagający smarowania, zmienione proporcje wahnika oraz zmodyfikowany wygląd mostków i półmostków. Układ liczników na tarczy przypomina w nim ten znany z klasycznego modelu z 7-dniową rezerwą chodu, czyli widoczny na godzinie 3 wskaźnik rezerwy chodu, a na 9 mały sekundnik (zresztą ten mechanizm też ma 7-dniową rezerwę chodu). Nad nimi, w górnej części tarczy widoczne są wskazania rocznego kalendarza, czyli trzy okna, w których pojawia się nazwa miesiąca, data i dzień tygodnia. Portugieser Jahreskalender pojawia się w kilku wersjach: jego 44,2-milimetrowa koperta (wysokość: 15,3 mm) wykonana jest z różowego złota lub stali. Wariant ze złota ma tarczę w kolorze srebrnym, natomiast ten ze stali – srebrnym lub niebieskim. Wszystkie egzemplarze mają skórzane paski uszyte ze skóry aligatora przez znaną włoską firmę Santoni.

Każda z tych odświeżonych lub nowych wersji „Portugalczyka” tworzy swoją własną historię. Jednak warto pamiętać, że jej korzenie sięgają końca lat 30. XX wieku, kiedy do Schaffhausen dotarł list wysłany przez dwóch portugalskich biznesmenów, a wraz z nim nietypowe zamówienie na duży, precyzyjny zegarek.
Portugalczyk jest zegarkiem prawie-idealnym. Ma moim zdaniem tylko jedną wadę – jest automatyczy. Jeżeli z założenia został stworzony „pod prąd” trendów w zegarmistrzostwie według mnie nadal powinien być hand-winding wbrew obowiązującej powszechnie tendencji. Dziękuje za piękny artykuł.
Bardzo ciekawy tekst, ale jak dla mnie autor nie podał najbardziej istotnej informacji o żadnym z modeli : jak dokładny jest ich chód ? W końcu istotą zegara jest wskazywanie możliwie dokładnie czasu.
Każdy egzemplarz (nawet tego samego modelu) może mieć inne odchyłki dobowe. Stąd brak możliwości określenia precyzji wszystkich wspomnianych zegarków.
Na ogół podaje się jakie dany czasomierz otrzymał certyfikaty (np. COSC) i to one narzucają pewne ramy dokładności.