#KultoweZegarki: IWC Pilot’s – zegarki dla pilotów
Żadne triki projektantów czy sprytne zabiegi marketingowe. Najważniejsza była funkcjonalność oraz potrzeby pilotów. W ich przypadku opisy typu: „ładny” lub „brzydki” nie miały żadnego sensu – zegarki dla pilotów marki IWC powstały po to, by służyć, a nie po to, by zachwycać swoim designem. Skądinąd bardzo udanym.
W 2006 r. firma IWC wyprodukowała przewrotny film reklamowy dla nowej kolekcji „awiatorów” (reklamówka nadal jest dostępna na youtube). W obrazie „Pilots” wystąpił cyniczny concierge, grany przez Johna Malkovitcha. W pierwszej scenie, concierge wyciąga z sejfu zegarek i ceremonialnie przeciera szkło. Obserwuje to dwóch pilotów i w pewnym momencie jeden z nich mówi, że chciałby kupić ten model (tj. IWC Chronograph Spitfire). Odwracając się w jego stronę, concierge wygłasza krótki wywód o tym, że dzisiaj nie ma już prawdziwych pilotów, tylko ludzie w uniformach obsługujący komputery. Po chwili przenosimy się w lata 30. XX w. i widzimy dwóch pilotów lecących Spitfire’ami, którzy zaczynają rywalizować o względy urodziwej blondyny typu nordyckiego, siedzącej za sterami Junkersa Ju 52.
Autorzy tej reklamy w pomysłowy sposób pokazali, jak wyglądały początki lotnictwa i jakie walki w powietrzu wiele razy musieli stoczyć pierwsi piloci (i nie chodzi tu bynajmniej o zdobywanie względów atrakcyjnych blondynek).
Dzisiaj słysząc słowo „samolot”, myślimy „Airbus” lub „Boeing”. Ale w latach 30. XX w. samoloty wyglądały całkiem inaczej: miały otwartą kabinę, a pokładowe chronometry były na wyposażeniu tylko największych maszyn. Piloci mniejszych samolotów, korzystali najczęściej z zegarków kieszonkowych (dla wygody były mocowane na udzie), służących im jako instrumenty nawigacyjne (razem z mapą, kompasem i suwakiem logarytmicznym). Dlatego wśród pilotów coraz częściej powracał temat zegarków naręcznych, które pełniłyby rolę dodatkowych instrumentów pokładowych pomocnych w nawigacji. Takie czasomierze musiały być niezawodne, odporne na silne wstrząsy i działanie pól magnetycznych, a także niewrażliwe na ekstremalne różnice temperatur.
Jeden z pierwszych zegarków tego typu powstał w firmie IWC. Podobno, Ernst Jakob Homberger, ówczesny szef IWC, został namówiony do stworzenia specjalistycznego zegarka dla pilotów przez swoich synów: Hansa i Rudolfa, którzy byli zafascynowani szybko rozwijającym się lotnictwem. Pierwszy z nich zdobył licencję pilota samolotów sportowych w 1933 r. (w czasie pobytu w Anglii). A drugi, Rudolf, był pilotem w szwajcarskiej armii i latał Messerschmittem Me-109. Dlatego należąca do Hombergera firma IWC (był jedynym właścicielem IWC od 1929 r.), prędzej czy później musiała zacząć produkować zegarki dla pilotów.
Magnetyzm, wstrząsy itd.
Rok 1935. Wtedy odbył się historyczny, pierwszy lot Douglasa DC-3, amerykańskiego samolotu pasażerskiego i transportowego. A w firmie IWC zegarmistrze zrobili pierwszy zegarek stworzony specjalnie dla pilotów. Oficjalnie jego premiera odbyła się w 1936 r. (choć niektóre źródła za rok powstania uznają 1935). Zgodnie z sugestiami synów Hombergera, Mark IX, bo tak się nazywał ten zegarek, miał czarną tarczę z dużymi, świecącymi, arabskimi cyframi i pogrubionymi wskazówkami, dzięki czemu wskazania były czytelne nawet przy ograniczonym dostępie do światła. Nowością był też obrotowy pierścień ze specjalną strzałką, który służył do ustawiania czasu odlotu oraz napędzający zegarek, ręcznie nakręcany, 12-liniowy kaliber 83 (z małym sekundnikiem na godz. 6), przystosowany do pracy w kokpicie (dzięki specjalnemu deklowi oraz amagnetycznemu wychwytowi mechanizm był odporny na działanie pól magnetycznych, wibracje i zmiany temperatur: od -40 do 400C). Poza tym, stalowa koperta (o średnicy 37 mm) miała dodatkowe, ołowiane uszczelki chroniące przed przedostaniem się do środka kurzu i wilgoci.
Pomysł na użycie amagnetycznych części mechanizmu nie był odkrywczy, ponieważ już pod koniec XVIII w. Abraham Louis Breguet próbował wykorzystać różne materiały i między innymi opatentował amagnetyczny, szklany balans. Oprócz Bregueta, podobne eksperymenty przeprowadzali też inni zegarmistrze: niektórzy z nich sprawdzali na przykład przydatność platyny, złota lub miedzi. Przełom w tej dziedzinie nastąpił, gdy Charles-Auguste Paillard użył w chronometrach morskich części zrobionych ze stopów zawierających pallad. Jednak w tamtym czasie kwestia odporności mechanizmu na działanie pól magnetycznych nie była priorytetem dla zegarmistrzów, dlatego większość z nich koncentrowała się na walce z wilgocią i korozją. A jeśli nawet któraś z firm zajmowała się ochroną antymagnetyczną, to skupiano się raczej na wybranych fragmentach: balansie i wychwycie (pozostałe części nie były chronione).
Cały mechanizm był dopiero wtedy bezpieczny, gdy wprowadzono dodatkową kopertę zrobioną z amagnetycznego materiału. Jednak takie rozwiązanie firma IWC zastosuje dopiero dwanaście lat później w zegarku Mark XI.
Wracając do pierwszego modelu dla pilotów IWC: do kogo trafił? W firmowych księgach można znaleźć wzmiankę z 1936 r. o wysyłce jednego z pierwszych egzemplarzy Marka IX do Pragi (do firmy Novotny/Freund). Nie wiadomo natomiast, ile sztuk powstało. Szacuje się, że między 1936, a 1941 rokiem IWC wyprodukował zaledwie kilkaset zegarków tego typu (niektóre źródła podają, że 430). Dlatego dzisiaj Mark IX bardzo rzadko pojawia się na aukcjach. W 2014 r. jeden z egzemplarzy został sprzedany przez dom aukcyjny Antiquorum za 20 000 CHF.
Zlecenie od RAF’u
Na początku lat 40. XX w., brytyjskie siły zbrojne przygotowały specjalną listę cech, którymi powinny charakteryzować się zegarki noszone przez ich wojsko. Następnie, tamtejsze ministerstwo obrony wybrało dwunastu producentów, których zegarki spełniały te kryteria. Po latach, gdy R. Aldrich nakręcił film „Parszywa dwunastka”, kolekcjonerzy nazwali tę grupę marek „parszywą dwunastką” (ang. Dirty Dozen). W dwunastce, oprócz IWC, znalazły się zegarki: Vertex, Timor, Lemania, Jaeger-LeCoultre, Cyma, Omega, Longines, Grana, Eterna, Büren i Record.
Ten specyficzny model stworzony dla brytyjskiego wojska, u każdego z producentów nazywał się Mark X. W połowie lat 40. XX w. wyprodukowano w sumie około 150 000 sztuk Marka X, z czego w latach 1945-1947 IWC dostarczył 6000.
W firmie IWC, Mark X, znany też jako W.W.W (skrót od: watch, wrist, waterproof), był następcą modelu Mark IX, chociaż od poprzednika wyraźnie różnił się wyglądem. Najbardziej rzucał się w oczy brak obrotowego pierścienia (ten element już nigdy nie pojawił się w modelach Mark). Zmieniono też wygląd tarczy, dostosowując go do wymagań stawianych przez wojsko. W porównaniu z poprzednim modelem, arabskie cyfry były dużo mniejsze, zwiększyła się zaś otaczająca tarczę podziałka minutowa w stylu torowiska. Tak samo wyglądały jedynie wskazówki godzinowa i minutowa.
Ze względu na to, że zegarki były wyprodukowane dla brytyjskiej armii, na tarczy pojawiła się charakterystyczna strzałka zwana Broad Arrow, umieszczona pod logo IWC (ten model przez 4 lata służył zarówno pilotom, jak i nawigatorom z RAF’u). W odróżnieniu od zegarków pozostałych producentów, Mark X firmy IWC miał wciskany, a nie przykręcany dekiel. Jako napęd posłużył w nim sprawdzony już, ręcznie nakręcany kaliber 83, który dodatkowo wyposażono w system antywstrząsowy Incabloc.
Rozmiar ma znaczenie
Pod koniec lat 30. XX w., jeszcze zanim do Schaffhausen dotarło zlecenie od brytyjskiego ministerstwa obrony, firma IWC stworzyła dla niemieckiego Luftwaffe model o nazwie Große Fliegeruhr, tj. profesjonalny zegarek dla pilotów – pierwszy, w którym mechanizm był chroniony przed działaniem pól magnetycznych. Na czym polegała ta ochrona? Tarcza, pierścień przytrzymujący mechanizm oraz dekiel były zrobione z miękkiego metalu, więc tworzyły specjalną, amagnetyczną klatkę ochronną. Czasomierz powstał zgodnie z zaleceniami dowództwa niemieckich sił powietrznych i zanim trafił do pilotów, każdy egzemplarz musiał zaliczyć specjalne testy w niemieckim instytucie morskim, gdzie sprawdzano między innymi dokładność chodu oraz odporność na wahania temperatur.
Große Fliegeruhr, dzisiaj bardziej znany jako Big Pilot, zawdzięczał swoją nazwę dużej, stalowej kopercie o średnicy 55 mm (dla porównania: średnica modelu Mark X wynosiła 36 mm). Oprócz wielkiej koperty, zegarek miał też dużą, cebulowatą koronkę, którą piloci mogli obsługiwać w rękawicach oraz specjalnie wydłużony, skórzany pasek z odpowiednio dostosowanym zapięciem umożliwiającym noszenie zegarka na kombinezonie. W porównaniu z Markiem IX, Große Fliegeruhr był udoskonaloną wersją instrumentu pokładowego: miał czytelniejszą tarczę z wyraźnie zaznaczoną podziałką minutową i charakterystycznym trójkątem na godz. 12 (nie było na niej nawet firmowego logo). Poza tym, mały sekundnik został zastąpiony bardziej czytelną, centralną wskazówką sekundową. Ta modyfikacja wiązała się ze zmianą mechanizmu, dlatego jako napęd posłużył w nim 19-liniowy kaliber 52 T.S.C (skrót od: Tirette Seconde Centrale, tj. centralny sekundnik) z funkcją zatrzymania sekundnika. IWC wyprodukował w sumie 1200 sztuk tego zegarka, a siły powietrzne Luftwaffe nie były jedynym klientem, ponieważ firma sprzedawała go też brytyjskiej Royal Navy.
Dzisiaj Große Fliegeruhr (Big Pilot) jest jednym z najbardziej znanych zegarków dla pilotów marki IWC.
Royal Air Force po raz drugi
Mimo wielu zalet, Mark X nie był zbyt długo produkowany (tylko do 1947 r.). W firmie IWC uważano go za model przejściowy, ponieważ niewiele różnił się od pierwszego zegarka dla pilotów tej marki. Prawdziwy przełom nastąpił, gdy na rynku pojawił się Mark XI, dzisiaj najbardziej poszukiwany przez kolekcjonerów model IWC. Ten zegarek miał wszystko, co mieć powinien: bardzo czytelną tarczę, dodatkową, wewnętrzną kopertę zrobioną z miękkiej, niemagnetycznej stali, która gwarantowała odporność mechanizmu na działanie pól magnetycznych (ochrona była na poziomie 80 000 A/m). I przede wszystkim, całkiem nowy mechanizm. Jako napęd posłużył w nim bowiem kaliber 89 o średnicy 26,5 mm i wysokości 4,25 mm, który miał opatentowany, centralny sekundnik z funkcją zatrzymania. Budowa kalibru 89 przypominała konstrukcje klasycznych mechanizmów kieszonkowych, co zapewniało mechanizmowi dużą dokładność chodu oraz odporność na wstrząsy. Zanim zegarek trafił do odbiorców, każdy egzemplarz musiał zaliczyć 16-dniowy program testowy. Sprawdzanie dokładności chodu odbywało się w pięciu pozycjach i przy zmiennych temperaturach: od -5 do 450C. Można więc powiedzieć, że w Marku XI firma IWC zastosowała wszystkie najlepsze rozwiązania znane z poprzednich zegarków dla pilotów.
Projekt modelu Mark XI nawiązywał do wyglądu pokazanego wcześniej Big Pilota, dlatego z tarczy zniknęła podziałka minutowa w stylu torowiska, a zastąpiła ją bardziej czytelna, tradycyjna podziałka. Indeksy na godz. 3, 6, 9 i 12 były pogrubione i pokryte grubą warstwą masy świecącej, co dodatkowo poprawiało czytelność wskazań. Orientację ułatwiał też trójkąt na godz. 12, pokryty masą świecącą.
Legendarny dziś Mark XI był produkowany od 1948 r., a już w listopadzie 1949 r. zaczęli go nosić piloci brytyjskiego Royal Air Force. Zresztą nie tylko oni: do 1984 r., tj. roku, do którego ten model był produkowany, nosiło go wielu pilotów zatrudnionych w różnych liniach lotniczych (choć głównym odbiorcą był Royal Air Force). Mark XI pobił też inny rekord: żaden inny model marki IWC nie był tak długo produkowany jak on.
Mark się zmienia
W połowie lat 80. XX w. wydawało się, że czas zegarków dla pilotów już minął, ponieważ w kokpitach wszystkich samolotów zaczęły rządzić komputery. W firmie IWC zdecydowano więc o przerwaniu produkcji modeli tego typu. Jednocześnie, wśród kolekcjonerów zegarki dla pilotów zaczęły być coraz bardziej poszukiwane, dlatego ich ceny na rynku wtórnym stale rosły i co jakiś czas do Schaffhausen docierały zapytania, zwłaszcza o model Mark XI. To zadecydowało o zmianie nastawienia szefostwa IWC do „awiatorów”. Szybko zapadła decyzja o wznowieniu produkcji, a w 1988 r. na rynek trafił zegarek dla pilotów ze stoperem, napędzany ogólnodostępnym wtedy, automatycznym kalibrem Valjoux 7750 (w tym czasie IWC już od 10 lat należał do koncernu VDO). W 1992 r. firma pokazała wersję ze stoperem z powracającą wskazówką (model Fliegeruhr Doppelchronograph), a dwa lata później reaktywowała model Mark.
Pokazany w 1994 r. Mark XII wyglądał podobnie jak poprzednik (też miał dodatkową, amagnetyczną kopertę). Oczywiście odświeżono niektóre elementy na tarczy, na przykład arabskie cyfry miały teraz czytelniejszy krój Helvetica, a nazwa firmy była lepiej widoczna. O dużo ważniejszej zmianie, tj. nowym mechanizmie świadczyły datownik na godz. 3 i napis „Automatic” na tarczy. Zastosowany po raz pierwszy w tej serii, bardzo płaski, automatyczny kaliber 884 powstał na podstawie mechanizmu marki Jaeger-LeCoultre (kaliber 889/1) i pracował z częstotliwością 4 Hz (28 800 wahnięć/h). Mark XII był też pierwszym zegarkiem dla pilotów, w którym IWC użył szafirowego, a nie jak dotychczas, mineralnego szkła.
W przeciwieństwie do poprzednika, ten zegarek nie miał być przeznaczony dla wojska, lecz powstał dla miłośników gatunku (36-mm koperta była zrobiona ze stali lub złota). Dlatego firma oferowała też damską wersję, czyli model Lady Mark XII napędzany automatycznym kalibrem Jaeger-LeCoultre 960.
W 1998 r. pojawiły się kolejne nowości: zegarek dla pilotów UTC z praktycznymi wskazaniami czasu wszystkich stref i Fliegerchronograph opakowany w kopertę zrobioną z czarnej ceramiki (wtedy to była absolutna nowość).
Classic i Heritage
A zatem grunt pod kolekcję zegarków dla pilotów był już przygotowany. Następców doczekały się najpierw Mark, a później Große Fliegeruhr. Zaczęło się od modelu Mark XV, który miał swoją premierę w 1999 r. Dlaczego nazywał się XV, a nie XIII? Wyjaśnienie jest banalnie proste: w większości krajów europejskich liczbę 13 uznaje się za pechową, natomiast w azjatyckich taką pechową liczbą jest 14, dlatego pominięto te dwa numery.
Mark XV był nowoczesnym zegarkiem dopasowanym do gustów klientów. Najbardziej zauważalna zmiana to koperta powiększona do 38 mm (co ciekawe, była o 1,5 mm cieńsza niż obudowa poprzedniej wersji). Wygląd tarczy właściwie się nie zmienił, zmienił się za to mechanizm – tym razem jako napęd posłużył sprawdzony automatyczny kaliber ETA 2892-A2. Oznaczony w IWC jako kaliber C.37524 miał niewiele wspólnego z pierwotnym mechanizmem ETA, ponieważ bardzo dużo części zostało zastąpionych tymi produkowanymi przez IWC (dzięki tej modyfikacji kaliber C. 37524 działał dokładniej niż ETA 2892-A2).
W 2002 r. nadszedł czas reaktywacji drugiego najbardziej znanego modelu, tj. Große Fliegeruhr, który pojawił się z całkiem nowym kalibrem 5011 z 7-dniową rezerwą chodu i był opakowany w kopertę o średnicy 46 mm. Automatyczny kaliber 5011 miał datownik, wskaźnik rezerwy chodu i centralny sekundnik.
Kolekcja zegarków dla pilotów rozrastała się, dlatego firma IWC wprowadziła podział na serie Classic i Heritage. Classic odnosiła się do modeli, których produkcja jest kontynuowana, a Heritage została jej częścią (w niej pojawiają się wybrane wersje słynnych modeli). Wyjątek stanowiła wypuszczona w 2008 r. specjalna limitowana seria odświeżonego zegarka dla pilotów z 1936 r.
Do kolekcji Classic zalicza się więc ciągle modernizowany Mark, który w zmienionej formie jako Mark XVIII (z kopertą o średnicy 40 mm i na nowo zaprojektowaną tarczą) pojawił się w 2016 r. (nadal z mechanizmem ETA, tj. kalibrem 2892). Za klasykę jest też uznawany model Große Fliegeruhr, który od momentu reaktywacji pojawił się w wielu różnych wersjach, z różnymi mechanizmami i mniejszą (46 mm) lub większą kopertą (55 mm).
Wyjątkiem w kolekcji Classic jest Pilot’s Watch Timezoner Chronograph, całkiem nowy model, który dołączył do tej serii w 2016 r. W tym zegarku, firma IWC po raz pierwszy użyła modułu ze wskazaniami czasu wszystkich stref (kupionego w 2015 r. od firmy Vogard) i dodała go do istniejącego już mechanizmu ze stoperem (automatyczny kaliber 89760, stworzony we własnej manufakturze).
W serii Heritage pojawiły się między innymi różne wersje słynnego Grosse Fliegeruhr (Big Pilot). Jedną z nich jest pochodzący z limitowanej serii (100 sztuk) Big Pilot’s Heritage Watch w tytanowej kopercie, która ma tę samą średnicę co pierwowzór z 1940 r. (55 mm). Zegarek jest napędzany ręcznie nakręcanym kalibrem 98300 z 46-godzinną rezerwą chodu, stworzonym we własnej manufakturze (mechanizm pracuje z częstotliwością 2,5 Hz). Zamiast centralnego sekundnika, w tym modelu pojawił się mały sekundnik na godz. 6 (z funkcją zatrzymania).
Prawdziwe rarytasy
Najbardziej skomplikowaną wersją Big Pilota jest Big Pilot’s Watch Constant-Force Tourbillon Le Petite Prince pokazany w 2019 r., pierwszy opakowany w kopertę zrobioną ze specjalnego stopu złota. Ale nie to jest najważniejsze w tym zegarku. Dużo większym rarytasem jest ręcznie nakręcany mechanizm z tourbillonem, z wychwytem stałej siły – opatentowany przez IWC. Oprócz tourbillonu, kaliber 94805 ma też wskazania faz Księżyca i wskaźnik rezerwy chodu, i jest opakowany w dużą kopertę (średnica 46 mm) zrobioną ze wspomnianego wyżej, specjalnego stopu złota (jak podaje producent, to złoto jest 5-10 razy odporniejsze na zarysowania niż tradycyjnie stosowane stopy).
Przy tej okazji warto też wspomnieć wyjątkowe zegarki w kolekcji marki IWC, a mianowicie modele nawiązujące do książki Antoine’a de Saint-Exupéry’ego „Mały Książę”. Ich historia zaczęła się w 2005 r. (wtedy IWC zaczęła współpracę z rodziną Antoine’a de Saint-Exupéry’ego) i od tamtej pory „awiatory” Le Petite Prince pojawiły się w przeróżnych wersjach. Najłatwiej rozpoznać je po charakterystycznej, niebieskiej tarczy. Modele z serii Le Petite Prince są wyjątkowe też pod innym względem: pieniądze uzyskane z ich sprzedaży (najczęściej firma wystawia je na specjalnych aukcjach) IWC przeznacza na cele charytatywne.
Ten niezwykle skomplikowany, czyli Big Pilot’s Watch Constant-Force Tourbillon Le Petite Prince to prawdziwy rarytas: powstał w krótkiej, limitowanej serii 10 sztuk, więc dla większości miłośników zegarków jest nieosiągalny.
Nie tylko dla wybrańców
Pisząc o „awiatorach” trzeba też przypomnieć coraz popularniejszą serię Spitfire, która zadebiutowała w 2000 r. (wtedy w limitowanej serii 1000 sztuk), a od 2003 r. jest dostępna jako oddzielna kolekcja składająca się z różnych modeli. Na premierze zegarków z linii Spitfire w 2003 r. IWC reklamował je jako sportowe modele, idealne do noszenia na co dzień. Swoją nazwę seria zawdzięcza słynnemu angielskiemu myśliwcowi (w czasie II wojny światowej powstało tylko ok. 20 000 tych maszyn, z czego dzisiaj podobno istnieje tylko 25, więc miłośnicy lotnictwa wzdychają do każdego z nich).
W 2019 r. firma IWC pokazała całą flotę Spitfire’ów z charakterystycznymi, zielonymi tarczami i kopertami zrobionymi z brązu. Oprócz nich, nowością był też między innymi Pilot’s Watch Timezoner Spitfire Edition „The Longest Flight”, który powstał dla upamiętnienia wyjątkowego projektu: w 2019 r. dwóch pilotów wyruszyło w lot dookoła świata brytyjskim myśliwcem Spitfire z lat 30. XX w.
Zegarek „The Longest Flight” pochodzi z limitowanej serii 250 sztuk i wskazuje czas wszystkich stref. Jak obsługuje się tę funkcję? Za pomocą obrotowego pierścienia należy wybrać strefę, a wtedy dopasują się do niej wskazówka godzinowa oraz widoczne w oknie wskazania 24-godzinne. Okno, w którym pojawiają się wskazania 24-godzinne przypomina swoim kształtem to ze starszego modelu UTC ze wskazaniami czasu dwóch stref. Pilot’s Watch Timezoner Spitfire Edition „The Longest Flight” ma stalową kopertę o średnicy 46 mm. W środku pracuje kaliber 82760 z automatycznym naciągiem i 60-godzinną rezerwą chodu (mechanizm stworzony we własnej manufakturze).
Wśród nowości 2019 r. pojawiły się też nowe wersje modeli z linii Top Gun (seria istnieje od 2007 r.), która powstała na cześć elitarnej szkoły pilotów myśliwców Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. W zegarkach z tej serii, IWC wykorzystuje nowoczesne materiały, na przykład spiek ceramiczny ceratanium, który powstał na bazie specjalnego stopu tytanu (jest bardzo lekki i jednocześnie twardy oraz odporny na zarysowania). Z tego materiału powstała koperta, przyciski oraz zapięcie paska modelu Pilot’s Watch Double Chronograph Top Gun Ceratanium, napędzanego automatycznym kalibrem 79420 z podwójnym stoperem. W drugim zegarku z tej serii, czyli Pilot’s Watch Chronograph Top Gun Edition „Mojave Desert” ceramiczna koperta ma oryginalny, jasny odcień, inspirowany kolorem pustyni Mojave oraz odcieniem mundurów pilotów stacjonujących w bazie Naval Air Weapons Station China Lake, znajdującej się na obrzeżach pustyni Mojave.
Nie da się tu opisać wszystkich zegarków dla pilotów produkowanych przez IWC od lat 30. XX w. Ich cechą wspólną jest surowy wygląd, czyli charakterystyczne, czytelne tarcze, najczęściej w kolorze czarnym, świecące w ciemności cyfry i wskazówki oraz duże, poręczne koronki. Poza tym, każdy z nich ma ochronę antymagnetyczną – to oprócz wodoszczelności jedna z ważniejszych cech współczesnego zegarka.
Artykuł jest częścią cyklu „Kultowe Zegarki”
Lucien F. Trueb „Die Zeit der Uhren”; Kahlert, Mühe, Brunner „Armbanduhren. 100 Jahre Entwicklungsgeschichte”; Chronos 5/1997; Chronos 3/2003; Chronos 1/2008; Chronos 5/2012; Chronos 3/2016; Uhrenmagazin 1/2014; watchtime.net; uhrenkosmos.com; uhrenhanse.de; monochrome-watches.com; revolution.watch