#KultoweZegarki: Breitling Navitimer
Skojarzenia z „navy”, czyli marynarką wojenną to mylny trop, bo choć nazwa tego zegarka zaczyna się od takiego właśnie prefiksu, to jego historia od początku związana była tylko z lotnictwem. Navitimer – jeden z najbardziej rozpoznawalnych modeli marki Breitling – przez wiele lat służył jako dodatkowy instrument nawigacyjny w kokpitach samolotów. Dzisiaj dostępny jest w wielu wersjach, ale częściej ląduje na nadgarstkach pasażerów niż pilotów.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, można o nim powiedzieć, że był czymś w rodzaju pierwotnej wersji smartwatcha, bo Navitimer potrafił naprawdę wiele: ten miniaturowy, mechaniczny komputer mógł uporać się z różnymi działaniami matematycznymi. Ale zanim się pojawił, szlak przetarły mu oferowane przez firmę Breitling modele ze stoperem, a zwłaszcza stworzony specjalnie dla pilotów i pokazany oficjalnie w 1941 roku Chronomat. Chronomat bardzo szybko odniósł sukces rynkowy, co zachęciło Willy’ego Breitlinga (zarządzał firmą od 1933 roku) do wykorzystania popularności, jaką ten zegarek zdobył wśród pilotów. Willy Breitling marzył o skonstruowaniu zegarka, który byłby małym, naręcznym komputerem skonfigurowanym na potrzeby pilotów. Zlecił więc zatrudnionemu w firmie od 1928 roku matematykowi Marcelowi Robertowi opracowanie tabel logarytmicznych, za pomocą których można by było wykonywać skomplikowane obliczenia. Robert udoskonalił koncepcję zastosowaną wcześniej w modelu Chronomat: odwrócił zewnętrzną podziałkę, dzięki czemu obie logarytmiczne skale mogły równolegle poruszać się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. To była bardzo ważna zmiana, ponieważ pozwalała oddzielić od siebie funkcje np. dzielenie od mnożenia. Dzięki temu rozwiązaniu, wykonując mnożenie 12×2, właściciel zegarka mógł odczytać nie tylko jego wynik, czyli 24, ale też wynik mnożenia dla działań: 10×2, 11×2 i 13×2.
Zegarek, o którym marzył Willy Breitling, był gotowy w 1952 roku. W porównaniu z Chronomatem, ten nowy, udoskonalony model miał dużo większą ilość funkcji. Navitimer (oznaczony numerem referencyjnym 806), bo tak się nazywał, był nietypowym zegarkiem – raczej połączeniem urządzenia nawigacyjnego z zegarkiem ze stoperem. Został zaprojektowany tak jak chciał Willy Breitling, ponieważ jego zadaniem było ułatwienie pilotom koordynacji czasu i nawigacji. Zresztą do tych dwóch funkcji wprost odnosiła się jego nazwa (pochodziła od słów: „navigation” i „timer”). Ten prawie „wszystkomający” zegarek pozwalał pilotom dokonywać wielu przydatnych obliczeń i pomiarów, m.in. dzięki suwakowi logarytmicznemu można było wykonywać mnożenie, dzielenie, obliczać średni wzrost wysokości, średnią prędkość, odległości przy wznoszeniu i lądowaniu, zużycie paliwa oraz przeliczać mile na kilometry lub mile morskie. Na tarczy Navitimera widoczne były też charakterystyczne symbole i oznaczenia używane w nawigacji, na przykład skróty: STAT dla mil (od wprowadzonej w W. Brytanii tzw. statute mile), KM dla kilometrów i NAUT dla mil morskich (węzłów).
Początkowo, za wszystkimi wskazaniami krył się ręcznie nakręcany kaliber Venus 178 z 12-godzinnym licznikiem na godzinie 6 – w całości montowany i regulowany w warsztatach Breitlinga (w latach 1954-1955 firma wprowadziła wersję z ręcznie nakręcanym kalibrem Valjoux 72).
Podniebne ambicje
Navitimer faktycznie okazał się przydatny, bo dzięki niemu piloci nie musieli już w czasie lotu używać ołówka i papieru, żeby wykonać potrzebne im obliczenia. Pierwsze egzemplarze miały na tarczy stałą podziałkę logarytmiczną i podziałkę umożliwiającą przeliczanie minut na godziny. We współczesnych wersjach ta ostatnia skala zastąpiona została podziałką tachometryczną.
Do wielkiego sukcesu Navitimera przyczynił się między innymi jego oryginalny wygląd, a zwłaszcza charakterystyczny, obrotowy pierścień ozdobiony paciorkowym wzorem (zastąpionym później rowkowanym) i bardzo techniczna tarcza, na której widoczne były rozpoznawalne z daleka podziałki. Mimo tak dużej ilości wskazań zegarek był wyjątkowo funkcjonalny i, co niemniej ważne, elegancko się prezentował na przegubie.
Na krótko po tym, gdy Navitimer trafił na rynek, zainteresowała się nim AOPA (Aircraft Owners and Pilots Association) – założona w 1939 roku w Stanach Zjednoczonych, największa międzynarodowa organizacja zrzeszająca pilotów i właścicieli statków powietrznych. Navitimer szybko stał się jej oficjalnym czasomierzem, o czym informowało widoczne na tarczy logo AOPA, czyli znane miłośnikom lotnictwa, charakterystyczne skrzydła. Ta współpraca przyczyniła się do wzrostu popularności Navitimera także wśród „cywilnych” klientów (wcześniej był raczej niszowym produktem zarezerwowanym dla profesjonalnych pilotów).
Co ciekawe, Breitling nie od razu zarejestrował nazwę Navitimer. Zrobił to dopiero w 1955 roku. Może była to zasługa Georgesa Caspari’ego, którego Willy Breitling poznał właśnie w 1955 roku i którego agencja reklamowa przez kolejne trzydzieści lat reprezentowała firmę Breitling. Prawdopodobnie, gdyby nie świetny marketing pod wodzą Caspari’ego, Navitimer na zawsze pozostałby niszowym produktem, wybieranym wyłącznie przez pilotów.
Pod koniec lat 50. XX wieku, firma Breitling ruszyła z wielką kampanią reklamową w największych gazetach i magazynach na świecie, takich, jak: „Life”, „Time”, Reader’s Digest” i „Newsweek”. Aby reklamy Breitlinga odróżniały się od reklam zegarków innych marek, Caspari zdecydował się na jednokolorowe tło (większość reklam była w tamtym czasie czarno-biała lub czterokolorowa) i tekst opisujący zalety zegarka. Kiedy zastanawiał się na wyborem odpowiedniego koloru, który nie przytłaczałby grafiki, jego wybór padł na żółty – kolor bardzo odważny, ale przy tym wyrazisty. I tak narodził się, do dziś kojarzony z tą marką, słynny firmowy kolor Breitlinga.
Obserwując coraz większe zainteresowanie zegarkami ze stoperem, w tym Navitimerem, Willy Breitling wiedział, że jego przeznaczeniem są tego typu modele, zwłaszcza te tworzone dla pilotów. W tamtym czasie zapanował prawdziwy boom na chronografy, a dzięki reklamom Chronomata i Navitimera, firmie Breitling udało się zawojować światowy rynek lotniczy. W 1957 roku większość producentów samolotów i linii lotniczych korzystało z Breitlingów. Produkowane w La Chaux-de-Fonds zegary pokładowe odmierzały czas pilotom latającym samolotami ponad dwudziestu pięciu linii lotniczych, w tym m.in. British Overseas Airways Corporation (BOAC), American Airlines, United Air Lines, PAA, KLM, Air France i Japanese Airlines. W swoich reklamach marka chętnie się tym chwaliła, publikując logotypy producentów (np. produkowanego od 1957 roku Boeinga 707, DC-8 i Caravelle’i – w każdym z nich korzystano z zegarów Breitlinga) lub linii lotniczych, ogłaszając z dumą: „Oni zaufali Breitlingowi – ty też możesz zaufać Breitlingowi”. Coraz więcej pilotów nosiło też Navitimera. Zegarek stał się popularny także wśród pilotów-amatorów. W samych Stanach Zjednoczonych, właściciele prywatnych samolotów kupili ponad sto tysięcy egzemplarzy.
Wzloty i upadki
Kolejna szansa na wzrost popularności Navitimera pojawiła się na początku lat 60. XX wieku, wraz z pierwszymi próbami podboju kosmosu. W 1962 roku Breitling pokazał opakowany w stalową kopertę zegarek Navitimer, w którym zastosowany został zmodyfikowany specjalnie dla firmy Breitling kaliber Venus 178. Nowością były w nim 24-godzinne wskazania, możliwość obliczania momentu kolejnego sygnału radiokomunikacyjnego, ustalenia lokalizacji i kierunku. W skrócie: był to jeszcze jeden pomocny instrument pokładowy dla pilotów. O tym, czy nowy czasomierz jest funkcjonalny przekonał się m.in. amerykański astronauta Scott Carpenter, który z modelem Navitimer na ręku, wystartował 24 maja 1962 roku na pokładzie kapsuły Aurora 7 i trzykrotnie okrążył Ziemię. To wydarzenie było dla Breitlinga świetną okazją, aby ruszyć z nową kampanią reklamową. Pierwszy model ze stoperem, który znalazł się w przestrzeni kosmicznej od razu zdobył przydomek Cosmonaute i od 1962 roku jako Navitimer Cosmonaute stał się częścią standardowej kolekcji.
Dobra passa firmy Breitling nie mogła jednak trwać wiecznie. Po złotym okresie, kiedy jej zegarki schodziły jak świeże bułeczki, nadszedł czas walki o przetrwanie. W połowie lat 60. XX wieku bardzo spadła sprzedaż ręcznie nakręcanych zegarków ze stoperem. Nadzieją na rozwiązanie problemu miało być stworzeniem nowego mechanizmu z automatycznym naciągiem i stoperem. W 1965 roku, łącząc swoje siły i inwestując w rozwój, ogromną jak na tamte czasy, kwotę pół miliona franków szwajcarskich, firmy Breitling, Heuer, Büren Watch S.A. i Dubois Depraz zaczęły prace nad tajnym projektem „99”. Po czterech latach, w marcu 1969 roku, odbyła się światowa premiera nowego mechanizmu o modułowej konstrukcji, czyli kalibru 11 (Chronomatic). Wraz z pojawieniem się kalibru 11, zmienił się też Navitimer. Ale zanim wprowadzono zmiany, próbowano jeszcze eksperymentować z ręcznie nakręcanymi mechanizmami, na przykład z Valjoux 7740. Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, wraz z wprowadzeniem na rynek kalibru Chronomatic nadeszła też nowa era we wzornictwie. Produkowana wtedy wersja Navitimer Chrono-Matic miała całkowicie zmienioną kopertę – jej kształt był tak oryginalny, że wśród miłośników marki zegarek szybko zdobył przydomek „fried egg” („jajko sadzone”).
Lata 70. XX stały od znakiem kwarcu i wielkiego kryzysu szwajcarskiej branży zegarkowej. Załamanie międzynarodowych rynków w 1973 roku, doprowadziło Willy’ego Breitlinga do zawału serca. Jednak dzięki twardemu charakterowi udało mu się szybko podnieść i już w 1974 roku, zgodnie z obowiązującą wtedy modą, firma wprowadziła na rynek dwie kwarcowe wersje modelu Chronomat. Rok później, pojawił się też Navitimer z kwarcowym mechanizmem (ale nadal z suwakiem logarytmicznym). Klienci mieli do wyboru wariant z diodowym wyświetlaczem (LED) lub stałym, ciekłokrystalicznym (LCD). Oba umożliwiały pomiar krótkich odcinków czasowych z dokładnością do 1/100 sekundy, z tą różnicą, że ten pierwszy mierzył czas maksymalnie do stu godzin, a drugi tylko do godziny.
Jednak nawet technologiczne nowinki nie miały większego wpływu na wzrost sprzedaży zegarków. Willy Breitling bardzo to przeżył i w 1978 roku przeszedł drugi, tym razem rozległy zawał serca, po którym nie był już zdolny do pracy. Wtedy na horyzoncie pojawił się Ernest Schneider (producent roskopfowych zegarków pod marką Sicura) i zaczął negocjacje handlowe ze zrezygnowanym Breitlingiem. Na początku 1979 roku było już po wszystkim i Willy Breitling zakomunikował rodzinie, że za 60 000 franków szwajcarskich sprzedał fabrykę wraz z zarejestrowanymi w 86 krajach markami Breitling i Navitimer. O tym, że sprzedał żyłę złota Willy Breitling nie zdążył się już przekonać, ponieważ w maju 1979 roku zmarł na udar. I tak skończyła się pewna epoka.
Nowa era
Wielki miłośnik lotnictwa i zapalony pilot sportowy, Ernest Schneider postanowił konsekwentnie rozbudowywać to, co zaczął Willy Breitling, czyli kolekcje zegarków dla pilotów. W 1982 roku przeniósł siedzibę firmy do Grenchen, gdzie rozpoczął się nowy rozdział historii marki i modelu Navitimer. Wraz z powracającą modą na modele mechaniczne, Navitimer pojawił się ze znanymi, seryjnie produkowanymi mechanizmami, czyli kalibrem Valjoux 7750 lub ETA 2892, które poddawane były specjalnym modyfikacjom. Zaplecze techniczne, zwłaszcza świetnych zegarmistrzów, którzy doskonale potrafili złożyć i uregulować mechanizmy, zapewniła przejęta w 1999 roku przez Breitlinga firma Kelek. Wtedy powstały m.in. nowe wersje Navitimera z datownikiem na godzinie 12 obsługiwanym za pomocą wskazówki (Airborne).
W 2002 roku Navitimer obchodzi swoje 50. urodziny. Z tej okazji firma pokazała specjalną serię, która z wyglądu bardzo przypominała model sprzed lat. Zwłaszcza jeżeli chodzi o rozmieszczenie suwaka logarytmicznego i układ liczników na tarczy. Jednak w powiększonej, 41-milimetrowej kopercie (pierwotna wersja miała kopertę o średnicy 40 mm) pracował nowoczesny kaliber 41 z automatycznym naciągiem, czyli zmodyfikowany przez firmę Dubois Depraz kal. ETA 2892-A2. Jego modułowa konstrukcja pozwalała na umieszczenie małego sekundnika na godzinie 3, 30-minutowego licznika na godzinie 9 i 12-godzinnego licznika na 6. W tym samym roku firma Breitling, odtąd zwana Breitling Chronometrie, otworzyła w La Chaux-de-Fonds swoją nową siedzibę.
Rok później powstała kolejna seria Navitimera nawiązującego do wzoru sprzed lat, czyli Navitimer Chrono-Matic SE, który podobnie jak pierwowzór z 1969 roku miał koronkę umieszczoną po lewej stronie koperty. Jednak na tym podobieństwa się kończą, bo w środku nie pracował mechanizm Breitlinga, tylko zmodyfikowany kaliber ETA 2892. Jednak wkrótce nadeszła pora napędu stworzonego we własnej manufakturze. W 2009 roku, na 125-lecie firmy, odbyła się oficjalna premiera modelu Navitimer 01, w którym wykorzystany został, mierzący 30 mm średnicy i 7,2 mm wysokości, własny kaliber Breitling 01 z automatycznym naciągiem i stoperem z kołem kolumnowym. Składający się z 346 części napęd ma 70-godzinną rezerwę chodu, glucydurowy balans pracujący z częstotliwością 4Hz oraz innowacyjną regulację precyzyjną umożliwiającą za pomocą przesuwki określenie długości sprężyny włosowej.
Z tym samym mechanizmem, w 2012 roku pojawiła się specjalna wersja stworzona z okazji 60-lecia Navitimera, czyli Navitimer Blue Sky 60th Anniversary Limited Edition. Opakowany w 43-milimetrową stalową kopertę zegarek miał niebieską tarczę, na której widoczne były m.in. liczniki stopera, datownik oraz podziałka tachometryczna. Pochodził z limitowanej serii obejmującej 500 egzemplarzy.
Kolejna wersja Navitimera, także z tym mechanizmem pokazana została w 2014 roku i jedyną, większą zmianą było powiększenie koperty do 46 milimetrów. Czyli raczej kosmetyka.
Od momentu powstania, Navitimer zmieniał się wielokrotnie, ale jedna rzecz pozostaje w nim bez zmian: widoczny na tarczy, natychmiast rozpoznawalny suwak logarytmiczny.
Bardzo dobry artykuł, widać sporą wiedzę, niemniej proponowałbym jednak na przyszłość spojrzenie drugiej pary oczu osoby może o bardziej ukierunkowanej wiedzy…
Przede wszystkim podstawowa referencja przez długie lata to 806 a nie 8060 (zresztą pierwsze egzemplarze często nie miały wybitej referencji). Z artykułu można odnieść mylne wrażenie, że po dwóch latach produkcji mechanizmy Venus zostały zastąpione przez Valjoux 72. Prawdą jest, że Navitimery z VJ72 pojawiały się wyłącznie latach 1954 i 55, najczęściej nie miały numeru referencyjnego, co daje podstawy do przypuszczeń, że były to pierwsze w ogóle produkcyjne egzemplarze modelu. Są dziś niezwykle rzadkie i poszukiwane przez kolekcjonerów. Do lat siedemdziesiątych XXw. zegarek ten napędzany był przez skądinąd świetny werk Venus 178 (w ref 809 Cosmonaute z komplikacja 24 godzinnej tarczy). Od roku 1970 Venus wypierany jest przez mechanizm VJ7736, co ma wpływ na referencję: 806-36. Zawirowania z pojawianiem się logo AOPA w poszczególnych latach sobie daruję, bo to interesuje bardzo wąską grupę zbieraczy. W 1969 pojawia się wspomniany w artykule Cal 11, na tarczy pojawia się napis Chrono-matic, referencja to 8806.
No i oczywiście firma, która kupiła Breitlinga to SICURA a nie Secura. Faktycznie producent zegarków bardzo „budżetowych” jednak z genialnym wyczuciem rynku i metodami zarządzania, o których Willy Breitling nawet nie marzył. Warto także wspomnieć, że Breitling sprzedał firmę popłaciwszy przedtem wszelkie zobowiązania względem wierzycieli i pracowników, borykając się z brakiem części, nieciągłością dostaw etc. Z tego czasu pochodzi kilka interesujących modeli Breitlinga, które nie wyglądają jak Breitlingi, były składane bowiem z części, które Willy zdołał pozyskać na kredyt, ale to już zupełnie inna historia…
Dziękuję za ten artykuł, świetnie, że ktos zajmuje się w ch24 zegarkami, które odcisnęły swoje piętno w historii.
Dziękujemy za ciepłe słowa i zwrócenie uwagi na literówki.