Recenzja TAG Heuer Carrera 1887
Testujemy legendarną Carrerę od TAG Heuer w nowym, najbardziej wartościowym zegarmistrzowsko wydaniu – na kalibrze 1887.
Pamiętacie początki swojej zegarkowej pasji (albo, jak wolicie, choroby)? A pierwszy zegarek, który zapragnęliście mieć, mimo, że z racji astronomicznej (na Wasze ówczesne możliwości) ceny pozostawał jedynie w sferze marzeń zamkniętych za szybą salonu zegarkowego? Ja dokładnej daty mojego „zachorowania” pamięcią nie ogarniam, ale pierwsze zegarkowe zauroczenie pamiętam doskonale. Był to (zresztą jest do dziś) TAG Heuer Carrera Calibre 16 Automatic Chronograph – prosty, stalowy model z chronografem, czarną tarczą ze srebrnymi obwódkami liczników, czarnym bezelem z tachometrem i stalową bransoletą. To nic nadzwyczajnego stylistycznie, jakościowo i mechanicznie – ale wtedy dla mnie, zupełnego amatora, nie miało to najmniejszego znaczenia. Z mojej perspektywy TAG Heuer (a wcześniej Heuer) Carrera zawsze był i jest prawie ideałem sportowo-casualowego chronografu o motoryzacyjnych konotacjach. A jego początki sięgają roku 1965.
Jack Heuer
Ojcem Carrery jest Jack Heuer, prawnuk założyciela manufaktury Eduarda Heuera (marka powstała w roku 1860). Oryginalny projekt czasomierza to rok 1965 i jeśli myślicie, że nazwano go „Carrera” na cześć legendarnego Porsche 911, jesteście w błędzie. Za inspirację dla powstania nowego modelu, jego projektu i wreszcie nazwy posłużył Jackowi Heuerowi rozgrywany na terenie Meksyku rajd Carrera Panamericana oraz uczestniczące w nim, wyczynowe auta. Zegarek miał być z założenia prostym, sportowym stoperem z czystą, maksymalnie czytelną tarczą (plus podziałką stopera dzielącą każdą sekundę na 5 części) i stalową kopertą. Projekt Heuera okazał się absolutnym hitem i, choć pewnie wtedy młody jeszcze Jack nie zdawał sobie sprawy, ikoną – nie tylko dla własnej marki. Jak to z każdą ikoną bywa, przez lata Carrera doczekała się całej gromady modeli, ale, co godne podkreślenia, jej DNA pozostało praktycznie niezmienione (pomijając mającą tyle co nic wspólnego z pierwszą Carrerą serię Grand Carrera).
2 lata temu na BaselWorld TAG Heuer zaprezentował nową odsłonę Carrery o chyba największym znaczeniu dla serii, po oryginale z lat 60-tych ubiegłego stulecia. Carrera 1887 to przede wszystkim – wreszcie – manufakturowy (choć to rzecz sporna, o czym za moment) mechanizm chronografu plus lekko odświeżona forma. Przez prawie miesiąc testowania miałem okazję przekonać się, czy stara miłość (w nowym wydaniu) nie rdzewieje.
1887
Jak wspomniałem wyżej, Carrera 1887 to delikatnie podliftingowane zewnętrze i, co kluczowe, nowiuteńki silnik w zastępstwie starego dobrego i wysłużonego Valjoux 7750.
Owy kaliber to rzeczone „1887” – konstrukcja bardzo ważna dla marki i jednocześnie powód sporego zamieszania w momencie premiery. Dla manufaktury takiej jak TAG Heuer własny, mechaniczny chronograf był absolutnym must-have – marka ma mocno sportowy wizerunek, a więc posiadanie najbardziej sportowej z komplikacji w wydaniu in-house było konieczne. W przeciwieństwie jednak do tradycyjnej i żmudnej (a zarazem kosztownej) drogi projektowania latami własnego mechanizmu, TAG Heuer sięgnął do gotowych zasobów rynku i wykupił pełną licencję na mechanizm SEIKO TC78. W La Chaux-de-Fonds zbudowano nową, półautomatyczną linię produkcyjną, gdzie tworzone po społu przez TAGa i 22 podwykonawców 320 komponentów mechanizmu (wykonywane z kolei w fabryce w Cornol) są składane w całość. Kluczowe elementy konstrukcji to koło kolumnowe (barwione na niebiesko i widoczne od strony spodniej mechanizmu) odpowiadające za płynne przełączanie funkcji stopera (start/stop/reset), system naciągu autorstwa SEIKO (podwójne ramię) i oscylujący wałek. Ten ostatni komponent to rozwiązanie autorstwa Eduarda Heuera, przeprojektowane, podobnie jak większość elementów werku, przez obecną ekipę zegarmistrzów firmy pod wodzą Stephana Lindera i Guy Semona. Poruszający się wertykalnie wałek z dwoma kołami zębatymi, wraz z systemem współpracujących z nim sprzęgieł i wspomnianym kołem kolumnowym, zapewnia płynną pracę stopera – TAG podaje wartość startową mechanizmu na poziomie 2/1000 sekundy.
Jak wspomniałem, na początku kaliber 1887 wzbudził w branży wiele kontrowersji. Wszystko za sprawą mało precyzyjnej informacji, pierwotnie opisującej konstrukcję jako w pełni własny, manufakturowy projekt. I choć oczywiście tak nie jest (a całe zamieszanie było zupełnie niepotrzebnym błędem PR-owym) konstrukcja 1887 jest na tyle mocno przeprojektowana przez TAG Heuer, że nazywanie kalibru manufakturowym może być w pełni uzasadnione (spór o definicję „manufakturowości” odłóżmy na bok). Według Petera Robertsa, zegarmistrza, który zrecenzował werk dla magazynu QP, stopień własnej myśli technicznej, modyfikacji i ingerencji TAGa w konstrukcję SEIKO jest pokaźny. Z kolei sama marka mówi o tylko jednym komponencie, który pochodzi bezpośrednio z konstrukcji japońskiej (jakim? to już tajemnica). Czy to pełnoprawny „in-house”? – pozostawiam Waszej ocenie.
Wyposażony w wychwyt Clinergic i sprężynę Nivarox balans werku pracuje z częstotliwością 4Hz. Całość łożyskuje 39 kamieni (o 4 więcej niż w SEIKO) a wymiary to 29.3×7.13mm (wobec 28.4×7.27mm w „pierwowzorze”). Pełny naciąg sprężyny to 50h nieprzerwanej pracy (40h z włączonym stoperem). 1887 ma być w zamyśle mechanizmem „przemysłowym” tzn. tworzonym masowo (cel to ponad 50.000 sztuk rocznie) z wykorzystaniem komponentów spoza grupy Swatch (która, jak wiadomo, systematycznie ogranicza dostawy dla firm nie będących członkami grupy). Włos balansu np. będzie kupowany od szwajcarskiej firmy Atokalpa lub… japońskiego SEIKO.
I jeszcze słów kilka o stronie użytkowej – ta jest bez zastrzeżeń. Operowanie stoperem jest takie, jak zapewnia marka – idealnie płynne, lekkie i przyjemne. Korekta wskazań to odciągana w dwie pozycje, nie zakręcana koronka. Położenie pierwsze to szybka korekta datownika, położenie drugie to stop sekunda i ustawianie czasu. Suma summarum bardzo dobry, sprawny, funkcjonalny i niezawodny (to również ocena ekspertów) kaliber, bardzo przyzwoity również w kwestii precyzji chodu (nie więcej niż kilka sekund na dobę). Dekoracje osłoniętego szafirowym dekielkiem 1887 to pasy genewskie, perłowanie płyty bazowej, polerowane śrubki i dźwignie, błękitne koło kolumnowe i częściowo szkieletowany wahnik, który z powodów technicznych (według marki) różni się od tego w poprzednich wersjach zegarka. A wersji tych było trzy, o czym teraz.
Ponadczasowa prostota
TAG Heuer Carrera 1887 zadebiutował niecałe 3 lata temu, a firma pokusiła się przez ten okres o dwukrotną zmianę detali stylistycznych zegarka. Projektanci firmy pod wodzą Christopha Behlinga, chyba niepewni pożądanego efektu finalnego, najpierw zaprezentowali Carrerę 1887 w wersji z bezelem ze skalą tachometru, później w maksymalnie purystycznej wersji bez tachometru, aż wreszcie w testowanym wydaniu z tachometrem przeniesionym na wewnętrzny pierścień tarczy.
Ze wszystkich 3 wariantów ten opisywany w moim odczuciu najbardziej oddaje charakter zegarka. Wersja nr.2 jest zbyt nijaka i uładniona, a tacho na bezelu zwyczajnie nie lubię. W zgodzie z DNA linii srebrno-biała tarcza to 3 małe liczniki: mała sekunda plus dwie tarczki chronografu, okienko datownika (na godz.6) i nakładane indeksy godzinowe. Liczniki stopera, otoczone wypolerowanymi, stalowymi obwódkami i udekorowane giloszowaniem, to skala 30-minutowa na godz.12 i skala 12-godzinna na godz.6. Mały sekundnik, z wpisaną nazwą modelu, balansuje się ładnie z nałożonym logo TAGa po przeciwnej stronie cyferblatu. Czas odmierzają proste, może delikatnie zbyt subtelne wskazówki. Godzinową i minutową wraz z końcówkami indeksów godzinowych wypełniono minimalną ilością zielonej luminowy (akuratną do odczytania czasu po ciemku).
Jeśli porównać projekt Jacka Heuera i obecny model, podobieństwo – mimo różnic – jest oczywiste. Obu projektom przyświeca ta sama idea prostoty i funkcjonalności bez jakichkolwiek zbędnych dodatków. Srebrna Carrera 1887 jest (w przeciwieństwie do czarnej) idealnie czytelna, a więc funkcjonalna do maksimum. Nie ma się do czego przyczepić.
Na podobnym co czytelność poziomie stoi komfort użytkowania całego zegarka. Model 1887 można mieć na skórzanym, czarnym pasku (patrz foto na reku Lewisa Hamiltona powyżej) lub stalowej bransolecie. Pasek dodaje nieco elegancji, na bransolecie jest zdecydowanie sportowo. Tworzą ja satynowano-polerowane ogniwa, łączone niestety na mało wygodne, wciskane piny. Z całością ładnie integruje się zatrzaskowe, dość masywne zapięcie z przyciskami, choć i ono ma jeden minus – brak jakiejkolwiek regulacji. Bransoleta jest, mimo tych minusów, wygodna i dobrze komponuje się z równie wygodną, stalową, wypolerowaną na lustro kopertą średnicy 41 i wysokości sporych 16mm (razem z lekko wypukłym, szafirowym szkiełkiem z podwójnym antyrefleksem). Waga całości to 168g – w granicach komfortowego rozsądku.
Zazwyczaj nie jestem fanem tak poprawnych, w sumie klasycznych, powściągliwych stylistycznie zegarków jak TAG Heuer Carera, ale, jak wspomniałem na wstępie, tu sprawy maja się z goła inaczej. Zawsze lubiłem ten konkretny design, a ze wszystkimi dodatkami jakie oferuje wersja 1887 jestem jeszcze bardziej na tak. Czasomierz ma wszystkie te smaczki, które ciężko mi nazwać (dotyczące charakteru, designu, tego jak długie uszy tworzą idealną linię z bezelem koperty i wystającymi przyciskami), a które przyciągnęły mnie do Carrery od samego początku. O dziwo, choć preferuje ścisły podział na kolory tarcz (czarny=sport, biały=elegancja), biała odsłona idealnie balansuje obie charakterystyki. Za 17.000PLN dostajemy bardzo pożądanie wykonany zegarek z kawałem historii za plecami i manufakturowym, bardzo dobrym chronografem. Dla mnie to prawdziwa ikona.
I jeszcze jedno. W tym roku TAG Heuer świętuje okrągłe, 50-te urodziny Carrery. Ciekawe, co wymyślili z okazji tak zaszczytnego jubileuszu designerzy i zegarmistrzowie marki?
P.S.
Carrera na kalibrze 1887 dostępna jest w kilku wersjach. Stalowy model z testu można mieć z czarną tarczą, w bi-kolorze (stal plus żółte złoto) lub w złotej kopercie ze srebrnym lub antracytowym cyferblatem. Rok temu pojawiła się także wersja w kopercie 43mm, ale jej tarcza z indeksami arabskimi zbyt wydatnie przypomina pewien czasomierz innej manufaktury z północnej Szwajcarii. Godna uwagi jest natomiast rocznicowa Carrera Calibre 17 Jack Heuer, zaprojektowana przez samego ojca-założyciela kolekcji z okazji jego 80-tych urodzin.
Na (+)
– sentyment
– ponadczasowo ponadczasowy
– spójny, sportowo-klasyczny design
– świetny, manufakturowy kaliber
– komfortowa obsługa
– idealny rozmiar
– bardzo dobry stosunek jakość/cena
Na (-)
– bransoleta na piny bez mikro-regulacji
– pokaźnie gruba koperta (przy przeciętnej średnicy)
TAG Heuer Carrera Calibre 1887 Automatic Chronograph
Ref: CAR2111.BA0720
Mechanizm: Calibre 1887, automatyczny, 50h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, datownik
Tarcza: srebrna z nakładanymi indeksami
Koperta: 41×16mm, stal, szafirowe szkło z podwójnym antyrefleksem, szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: stalowa bransoleta z zapięciem motylkowym, zabezpieczonym dwoma przyciskami
Limitacja: —
Cena: 17.000PLN
Zegarek do testów dostarczył JUBITOM – oficjalny dystrybutor TAG Heuer.