Recenzja TAG Heuer Aquaracer 300m Calibre 5 [zdjęcia live, cena]
Odświeżony Aquaracer TAG Heuera to ciekawie zaprojektowany, rasowy diver. Przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy lubią nosić na nadgarstku charakterystyczne modele, nie udające niczego innego.
Lato to czas urlopów, w trakcie których wielu z nas porzuca eleganckie, noszone na co dzień do garnituru lub marynarki zegarki klasyczne na rzecz tych bardziej wytrzymałych i sportowych. Najczęściej są to modele typu diver, znakomicie sprawdzające się na basenach, w morzu, ale także przy uprawianiu sportów wodnych jak windsurfing, żeglarstwo czy nurkowanie. Zainteresowanie tego typu czasomierzami sprawia, że niemal każda marka posiada je w swoich kolekcjach. Spora większość jest jednak do siebie bardzo podobna, różniąc się czasem tylko niewielkimi detalami. Nic dziwnego, że kiedy zastanawiamy się, który z nich ostatecznie kupić nie jest łatwo dokonać wyboru. TAG Heuer Aquaracer 300 wprowadza w tym zakresie nieco powiewu świeżości, sprawiając, że nie pomylimy go raczej z żadnym innym. Bez wątpienia to diver z charakterem, o czym miałem się okazję przekonać na własnym nadgarstku podczas tegorocznych wakacji nad polskim morzem.
Nowy Aquaracer z ceramicznym bezelem
Przyznam szczerze, że dopiero ostatnie zmiany w projekcie Aquaracera sprawiły, że zwróciłem na niego uwagę. Zasługa w tym głównie przeprojektowanego, 12-kątnego bezela, który teraz ma zdecydowanie bardziej „kanciaste” krawędzie i dodatkowe wypustki, nadające mu bardziej surowego charakteru oraz ułatwiające obrót całego pierścienia. Ceramiczna wkładka jest wypolerowana na wysoki połysk, a wygrawerowane w niej cyfry dość spore, a przez to mocno widoczne.
Modyfikacje objęły również cyferblat. W porównaniu do poprzednich wersji, nowy Aquaracer 300m otrzymał zdecydowanie większe, stalowe, wypolerowane indeksy godzinowe wypełnione bardzo dużą ilością Super-LumiNovy. Substancja świecąca obficie pokrywa też masywne, centralne wskazówki (godzinową i minutową) oraz zakończenie sekundnika. Wspomniane elementy tarczy i bezela w ciemności dają niebieskie oraz zielone, bardzo intensywne światło.
Będąc przy tarczy warto zwrócić uwagę na drobne detale, jak np. końcówki wskazówek godzinowej i minutowej, które kryją w sobie kształt tarczy będącej niejako logotypem TAG Heuera. Centralny sekundnik zakończony jest żółtą końcówką o rzadko spotykanym wyglądzie. Kolor żółty pojawia się też na udekorowanej poziomymi pasami (charakterystyczne dla modeli Aquaracer) tarczy, a właściwie w jej dolnej części – jako część podpisu informująca o wykorzystanym wewnątrz werku tj. „CALIBRE 5”. Oko przykuwa też umieszczona nad okienkiem daty lupka. Wielu powie, że lupka przystoi tylko Rolexom, ale uważam, że tutaj również pasuje. Dla mnie osobiście nieco irytująca była konieczność spoglądania na okienko daty idealnie na wprost – w przeciwnym razie wskazania nie były widoczne. Po kilku dniach jednak się przyzwyczaiłem i doceniłem ułatwienie, jakie niesie za sobą znaczące powiększenie daty. Lupka niestety jest dość gruba, a przez to, że nie tworzy ze szkiełkiem płynnie połączonej powierzchni, przy krawędziach zbiera się sporo paprochów, które trudno usunąć.
TAG Heuer Aquaracer 300m Calibre 5 dostępny jest w kilku wariantach, m.in.: phantom czy chronograf. Stalowa koperta wersji trzywskazówkowej może zostać zestawiona ze stalową bransoletą lub – tak jak w recenzowanym modelu – nylonowym paskiem. Ma on czarny kolor, żółte przeszycie oraz żółtą wyściółkę. Był niezwykle wygodny od praktycznie pierwszych chwil, kiedy zegarek trafił na mój nadgarstek i po niemal 2 tygodniach na jasnożółtych powierzchniach nie było w ogóle widać brudu.
Konstrukcja jest przy tym wodoodporna i została zakończona klamrą na zatrzask zabezpieczoną przyciskami. Na plus zaliczam możliwość szybkiego wydłużenia / skrócenia paska (co staje się niemal standardem) – zwłaszcza w lecie, kiedy objętość naszego nadgarstka potrafi się bardzo szybko i bardzo często zmieniać. Jedyne zastrzeżenie mam grubości paska z klamrą włącznie – choć to częściowo efekt tego, że mój nadgarstek nie należy do zbyt obszernych.
Calibre 5
Dekiel zegarka jest pełny i ozdobiono go grawerem hełmu, z jakiego niegdyś korzystali nurkowie. I pomimo że wielu może narzekać, iż „tył” powinien być przeszklony (z widokiem na mechanizm), ja jestem zdania, że w przypadku diverów pełny dekiel zdecydowanie lepiej oddaje ducha zegarka zdolnego zanurzyć się w głębiny.
Recenzowany TAG Heuer ma klasę wodoszczelności 300m, co oznacza, że możemy z nim śmiało nurkować nawet w akwalungu. Wewnątrz 41mm koperty pracuje tytułowy „Calibre 5”, czyli automatyczna ETA 2824-2. Werk działa z częstotliwością 4Hz i zapewnia skromne na dzień dzisiejszy 38h rezerwy chodu.
Wrażenia
Nowy Aquaracer wniósł do znanej od lat kolekcji nieco oryginalności, zachowując jednocześnie jej DNA. Zdecydowany plus za przeprojektowanie bezela, który teraz stał się wyrazisty, łatwiejszy w obsłudze i… zwyczajnie ładniejszy. Także ceramiczna wkładka pierścienia prezentuje się dobrze. W połączeniu z dużymi indeksami i wskazówkami zegarek oceniam jako bardzo czytelny. Zaryzykuję stwierdzenie, że w słabych warunkach oświetleniowych był to jeden z najczytelniejszych zegarków jakie dane mi było recenzować. I choć ma swoje minusy – jak choćby 38-godzinną rezerwę chodu – za cenę 9770zł nie jest łatwo znaleźć wielu godnych konkurentów. Zegarek docenią też z pewnością wszyscy ci, którym design Submarinera i jemu podobnych mocno się opatrzył. Aquaracer 300 nie udaje wyglądem typowego „divera”, choć oczywiście posiada wszystkie jego cechy.
Lubię te paski na tarczach aquaracerów.