
TOP 10: najciekawsze zegarki pokazane podczas Watches & Wonders 2025 w Genewie
Kolejna edycja największej branżowej imprezy roku pokazała, że choć stagnacja rynku ciągle jest faktem, kreatywność dalej pobudza zegarkowych projektantów do działania. A oto dziesięć naszym zdaniem najciekawszych czasomierzy, które zadebiutowały w Genewie oraz kilka wniosków o samych targach.
Zacznijmy od suchych faktów. Tegoroczną edycję W&W (Watches & Wonders) odwiedziło 55 000 gości (wzrost o 12% w stosunku do zeszłego roku), w tym 1 600 akredytowanych dziennikarzy (+7%). Na trzy dni otwarte dla publiczności sprzedano imponujące 23 000 biletów (aż o 21% więcej, niż rok temu), a samo wydarzenie skupiło w halach Palexpo rekordowe 60 marek i manufaktur. Pod każdym więc względem Watches & Wonders a.d. 2025 było największym z dotychczasowych, a na tym pozytywy się nie kończą. W samych tylko social mediach oznaczenia związane z W&W2025 wygenerowały ponad 700 000 000 odsłon.
Clou każdych targów zegarkowych są oczywiście zegarki – truizm powiecie – ale z tym w poprzednich latach bywało różnie. Choćby zeszłoroczna edycja, która w powszechnej opinii był chyba najnudniejszą z dotychczasowych, z ewidentną powściągliwością w zakresie kreatywności i nowych pomysłów. Mimo, że ogólny klimat rynku niezmiennie daleki jest od doskonałości, 2025 zapamiętamy z co najmniej kilku ciekawych premier (niektóre znajdziecie poniżej) i zdecydowanie większej odwagi ze strony marek. Już sama zupełnie nowa kolekcja od Rolexa (sportowy, zintegrowany Land Dweller) pokazuje, że okres zachowawczego oczekiwania mija i przeradza się w powrót do twórczego myślenia i szukania nowych sposobów na sięgnięcie głęboko do portfeli potencjalnych klientów.
Trendy w świecie zegarków
W&W 2025 objawiło również kilka ciekawych trendów, choć bez jednego dominanta, który mógłby znacząco ukształtować rynek. Z pewnością zauważalny był mocny powrót złota, szczególnie w odcieniach żółtym i różowym, i to w opcji wszystko-albo-nic. Dalej doskonale ma się eksperymentowanie z kolorami, które wydaje się być relatywnie prostą metodą na odświeżanie wizerunku niektórych już dobrze zakorzenionych (a więc i nieco opatrzonych) kolekcji. Po kolorowe tarcze sięgnął więc w tym roku m.in. Rolex (nowe, pastelowe Oyster Perpetuale) i Oris, który z tego motywu uczynił clou całej nowej kolekcji Big Crown Pointer Date.
Bezsprzecznie da się także zauważyć powrót zegarkowej klasyki. Mówiło się, że okres pandemii zabił nieco formalną estetykę, a więc i tradycyjne, klasyczne zegarki (tzw. „garniturowce”) ale to jedno z wielu przewidywań, które zupełnie minęło się z prawdą. Mamy więc elegancję w nadgarstkowym wydaniu od marek takich jak Patek Philippe, Rolex (co już samo w sobie powinno dawać do myślenia), Zenith, Vacheron Constantin czy też Piaget. Estetyczny minimalizm nigdy na dobre nie wyszedł z mody, a teraz zdaje się powracać ze zdwojoną siłą.
Trump i cła
Oczywiście jednym z tematów, które w pewnym momencie zdominowały kuluarowe dyskusje w Genewie, był amerykański prezydent i jego pomysł na walkę ze światową gospodarką. W amoku nakładania taryf na wszystkie możliwe kraje i kierunki geograficzne (łącznie z pingwinami na wyspie Herd i McDonald), Donald Trump postanowił obciążyć import ze Szwajcarii cłem w wysokości 31% (od wartości importowej). Istotne to o tyle, że Stany Zjednoczone od kilku lat były najchłonniejszym rynkiem zbytu dla szwajcarskiego zegarmistrzostwa, w 2024 roku generującym 4,3 miliarda CHF. Szacuje się, że finalna cena zegarków na półce podskoczy w związku ze zmianami o jakieś 12%, co zapewne – choć na twarde osądy jeszcze zbyt wcześnie – przełoży się na znaczący spadek sprzedaży. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie ceny zegarków i tak poszybowały już do granic konsumenckich możliwości.
A same zegarki z W&W 2025? – cóż, zważywszy na 60 wystawców nowości nie zabrakło, w tym także tych naprawdę ciekawych i nowatorskich. My pokusiliśmy się o wskazanie aż 10 osobistych faworytów, prezentujących dość szerokie spektrum nowości genewskich targów, od absolutnej klasyki w pełnym złocie, przez dyskretną elegancję, aż po znacznie bardziej przystępne, ale nie mniej jakościowe zegarmistrzostwo ze średniej półki. Kolejność naszych wyborów jak zwykle przypadkowa.
1. Łukasz Doskocz: Rolex 1908 ze złotą bransoletą Settimo
To dość zabawne obserwować, jak z wiekiem gust ewoluuje i zmienia się, a właściwie dojrzewa. Złoty zegarek, ze złota żółtego, klasyczny i do tego jeszcze na solidnej, złotej bransolecie – kiedyś pewnie nawet nie zwróciłbym na niego uwagi. Zwłaszcza, że wymyka się również kanonicznej definicji zegarka klasycznego, który winien być noszony na eleganckim pasku.

Settimo nie tylko brzmi seksownie (po włosku oznacza to „siódmy”), ale równie przyjemnie łechce zmysły, gdy bransoletę zapina się na nadgarstku płynnie zintegrowaną klamrą. Rzędy siedmioelementowych ogniw idealnie otulają przegub, elastycznie podążając za jego krzywizną. Jest tak dobrze, że można nawet na chwile zapomnieć o samym zegarku, który nieco niezasłużenie bywa pomijanym członkiem rodziny Rolexa. Teraz, cały odziany w złote szaty, 1908 błyszczy (dosłownie i w przenośni) pełnym blaskiem.
2. Tomasz Kiełtyka: Cartier Privé Tank à Guichets
Tank to klasyka gatunku i zegarek kojarzony przez wielu jako idealny „garniturowiec”. Tymczasem jedna z wersji – Tank à Guichets – pomimo zachowania typowego dla linii kształtu koperty, wymyka się tym ramom. Oto bowiem zamiast tradycyjnej tarczy otrzymujemy zabudowaną powierzchnię z dwoma małymi okienkami, z których odczytać można bieżący czas (godzinę w formie jumping hour, a minuty na obrotowym dysku). Tank à Guichets jest inny, ciekawy i pokazuje, że już w latach 20. XX wieku stojące za tworzeniem zegarków osoby wykazywały się niezwykłą kreatywnością.

Z tegorocznej palety nowych modeli Tanków mi do gustu szczególnie przypadła limitowana wersja z platyny, w której okienka umieszczono w nietypowy, niesymetryczny względem koperty sposób.
Przeczytaj artykuł: Cartier Privé Tank à Guichets – najbardziej nietypowy Tank w kolekcji
3. Ł.D.: Tudor Pelagos Ultra
Jeśli czytaliście już mój „Hands-On” z modelem Tudor Pelagos Ultra, wiecie, że to dla mnie zegarek wyjątkowy z wielu, również osobistych powodów. Odłóżmy jednak na bok sentymenty i skupmy na tym, co Pelagos w wersji Ultra sobą reprezentuje. W całej masie sportowych (mniej lub bardziej) czasomierzy, które często udają swoje prawdziwe przeznaczenie kosztem estetycznych fajerwerków, Pelagos jest rasowym tool-watchem. Oczywiście nie trzeba w nim nurkować – ani technicznie, ani nawet rekreacyjnie, z rurką. Ma za to ten jakże przyjemny, surowy charakter divera, z którym śmiało można by to robić, nawet w wydaniu ekstremalnym.

Pelgaos Ultra to tytanowa koperta, czarna tarcza z charakterystycznym „snowflake’iem”, świetna tytanowa bransoleta z rewelacyjną mikroregulacją i manufakturowy, jakościowy mechanizm. Szczerze mówiąc – nie wiem, czego jeszcze można wymagać od nurkowego zegarka z prawdziwego (nie udawanego) zdarzenia.
Przeczytaj artykuł: Hands-On: Tudor Pelagos Ultra – nurek do zadań specjalnych
4. T.K.: Jaeger-LeCoultre Reverso Tribute Nonantième „Enamel”
Reverso to zegarek z niezwykle bogatą historią, sięgającą 1931 roku. Przez ponad 90 lata firma Jaeger-LeCoultre pokazała setki różnych jego wersji, ale pomimo to wiele z nowych referencji potrafi wciąż zaskoczyć. Zarówno od strony mechanicznej (jak np. seria Hybris Artistica), ale i estetycznej. W tym drugim przypadku manufaktura z Le Sentier wykorzystuje często pracę rzemieślników specjalizujących się w specyficznych technikach zdobniczych, których coraz trudniej znaleźć na rynku.


W 2025 roku z nowych Reverso moją uwagę zwrócił limitowany do 90 egzemplarzy model Reverso Tribute Nonantième „Enamel”. Jedna z jego „twarzy” jest klasyczna, natomiast druga stanowi połączenie pięknej emaliowanej kompozycji ze wskazaniami m.in. skaczącej godziny.
Przeczytaj artykuł: Jaeger-LeCoultre Reverso – przegląd modeli przygotowanych na 2025 rok
5. Ł.D.: Patek Philippe Calatrava Ref. 6196P
„Klasyka zawsze się obroni” mawia jakże wyświechtane, ale jednocześnie wielce prawdziwe porzekadło. Szczególnie dobrze widać to w zegarkach – nawet najdoskonalsza, stylistyczna ekwilibrystyka nie zmieni faktu, że ponadczasowe są projekty o tradycyjnych, klasycznych proporcjach, podkreślonych spójnością, minimalizmem i elegancją.

Calatrava w platynowym wydaniu 6196P, z jakże smakowitym, łososiowym cyferblatem, ma wszelkie znamiona, by stać się współczesnym klasykiem. Platyna oczywiście jest cenna, ale i dyskretna, proporcje 38-milimetrowej koperty akuratne, a manualnie nakręcany mechanizm z przepięknymi krzywiznami mostków zwyczajnie, po zegarmistrzowsku piękny. Rzadko ubieram się elegancko, ale nosiłbym nową Calatravę do wszystkiego, nie zważając na obyczajowe kanony.
Przeczytaj artykuł: Hands-On: Patek Philippe Calatrava Ref. 6196P – elegancki zegarek klasyczny z twistem
6. T.K.: Parmigiani Fleurier Toric Quantieme Perpetuel
Firma Parmigiani Fleurier od kilku lat niezmiennie powtarza, że chce stawiać na cichy luksus poprzez upraszczanie do granic zarówno wskazań, jak i formy swoich czasomierzy. I udowadnia, że w świecie zegarków jest jeszcze wiele do zrobienia.

Tegoroczne targi Watches & Wonders na stoisku PF należały do modelu z wiecznym kalendarzem, którego wskazania zredukowano do dwóch tarczek. Ich forma pozwala na łatwe odczytanie daty, miesiąca, dnia i roku, ale przy tym w ogóle nie dominuje tarczy. Ta pozostaje niemal całkowicie „czysta”, co jest – w przypadku modeli z tą komplikacją – nie lada osiągnięciem. Jeśli dodamy do tego nietypowy, niebieski kolor i platynową kopertę z charakterystycznym, ząbkowanym bezelem, otrzymujemy zegarek, który po prostu musi trafić na listę najciekawszych propozycji W&W.
Przeczytaj artykuł: Parmigiani Fleurier Toric Quantieme Perpetuel – luksus w dyskretnym wydaniu
7. Ł.D.: Zenith G.F.J
Jest niepisaną zasadą klasycznego zegarka, że jedną z jego immanentnych cech jest powściągliwość i minimalizm, szczególnie w obrębie tarczy. Nowy w kolekcji Zenitha model G.F.J (Georges Favre-Jacot) – zegarek, który daje początek linii podkreślającej zegarmistrzowskie dziedzictwo i możliwości manufaktury – pokazuje, że można zabawić się kanonem, tworząc przy tym nadal piękny i efektowny zarazem produkt.

Tarcza opakowanego w niewielką, platynową kopertę modelu G.F.J, to kompozycja giloszowanego pierścienia, środkowej części z lapis lazuli oraz małej sekundy z masy perłowej. Wszystko w doskonale uzupełniających się odcieniach niebieskiego. Zegarek napędza współczesna wersja legendarnego, manualnie nakręcanego kalibru 135, a gdybyście wyjątkowo cenili sobie luksus cennej platyny, możecie nawet zamówić platynową bransoletę. Jednakowoż G.F.J to przede wszystkim niesamowicie urodziwa tarcza.
8. T.K.: Eberhard Contodat Automatic
Żeby nie było, że opisujemy tylko kosmicznie drogie (i w wielu przypadkach niemal niemożliwe do dostania) zegarki, moje dwie kolejne propozycje będą z tych bardziej przystępnych cenowo. Pierwsza to model Automatic z nowej kolekcji Contodat.

Eberhard w tym roku zaskoczył (pozytywnie), a wspomniany Contodat to uniwersalny zegarek na co dzień, z ładnym wykończeniem, ciekawymi detalami i kolorem tarczy. Ma to „coś”, co przyciąga oko, a przy tym – dzięki kopercie o uniwersalnym rozmiarze 39 mm – nie przytłacza nadgarstka.
Przeczytaj artykuł: Eberhard z nową kolekcją Contodat i modelami Automatic oraz Chronographe
9. Ł.D.: Chopard Alpine Eagle 41 XP CS Platinum
W tym momencie czytania moich topowych nowości z Genewy uznacie zapewne, że mam drogi i snobistyczny gust, no bo jak nie złoto to platyna. Fakt – tak samo jak to, że ten cenny metal ma po prostu tak urzekające właściwości, że ciężko mu się oprzeć. A przy tym jest ciągle dyskretny, bo niewprawione oko nie odróżni platynowej koperty od tej ze stali. Przynajmniej do momentu wzięcia zegarka do ręki.

Najnowszy alpejski orzeł od Choparda platynę (koperty i wreszcie zwężanej, bardziej ergonomicznej bransolety) łączy z pięknym, giloszowanym cyferblatem w odcieniach niebieskiego. Do tego dochodzi smukły profil (całe 8 mm), kaliber L.U.C i świetny feeling na nadgarstku, chociaż platyna oczywiście swoje waży. A jak przyjemny to ciężar doceni każdy, kto stanie się jego niewątpliwie szczęśliwym posiadaczem.
Przeczytaj artykuł: Hands-On: Chopard Alpine Eagle 41 XP CS w drogocennej platynie
10. T.K.: Oris Big Crown Pointer Date
Nowe modele Big Cron Pointer Date udowadniają, że zegarki da się skutecznie „odmłodzić”. Wcześniejszy wariant, który posiadam w swojej kolekcji, posiadał liczne nawiązania do klimatów vintage. Nowe wypusty mocno się od niego różnią, chociaż zachowano też pewne podobieństwa. Przede wszystkim tegoroczne Orisy otrzymały kolorowe cyferblaty (po części w dość nietypowych i ciekawych barwach), wskazówki w nowym kształcie oraz nakładane arabskie cyfry wykonane z bloków Super-LumiNovy.

Poza paskami można je nosić również na bransoletach. Moim zdaniem to ciekawa propozycja, a część kolorów świetnie sprawdzi się latem. Szwajcarzy przygotowali warianty na własnym, 5-dniowym kalibrze 403, ale także bardziej przystępne cenowo opcje na Sellicie.
Przeczytaj artykuł: Oris Big Crown Pointer Date – w odświeżonej wersji i nowych kolorach