Recenzja TAG Heuer Carrera Calibre 16 Day-Date
Z pozoru wydawać by się mogło, że nazwa najlepiej rozpoznawalnej kolekcji zegarków marki TAG Heuer – Carrera – pochodzi od legendarnego modelu samochodu Porsche. Zwłaszcza, że debiut zegarka przypadł dokładnie w tym samym roku co premiera kultowej 911-tki. W istocie jednak doskonale kojarzona przez każdego miłośnika czasomierzy nazwa ma zgoła inne, choć także motoryzacyjne pochodzenie.
Jack W. Heuer – legendarny zegarmistrz marki – zaprojektował i stworzył zegarek, któremu imię nadał na cześć jednego z najbardziej niebezpiecznych wyścigów samochodowych w historii motoryzacji – Carrera Panamericana Mexico. Rozegrana zaledwie pięć razy impreza (w latach 1950-54) przyciągała na świeżo oddaną do użytku autostradę Panamerican Highway przedstawicieli praktycznie każdej kategorii sportów motorowych znanych na świecie. Pięć kolejnych imprez pochłonęło łącznie życie 27 zawodników, aż po tragicznym wyścigu na torze Le Mans w roku 1955 (w następstwie wypadku Pierra Levegha śmierć poniosło 83 widzów oraz sam kierowca) imprezę uznano za niebezpieczną i została zamknięta. Raptem pięć lat wystarczyło jednak, aby stworzyć zupełnie nową jakość w sportach motorowych. W Carrera Panamericana Mexico udział wzięła całą gama najznamienitszych w owych czasach kierowców wyścigowych, ścigających się w pojazdach technologicznie daleko wyprzedzających motoryzację przełomu XX wieku. Uczestnikiem imprezy był m.in. Argentyńczyk Juan-Manuel Fangio, prywatnie miłośnik i posiadacz zegarków Heuer’a.
Idea projektu czasomierza Jacka Heuera, nazwanego na część meksykańskiego wyścigu, polegała na stworzeniu prostego, czytelnego, elegancko-sportowego czasomierza nawiązującego designem do ukochanej przez twórcę motoryzacji. Finalny projekt chronografu Carrera powstał w roku 1963, a jego oficjalna premiera odbyła się rok później, początkując produkcję jednej z najlepiej rozpoznawalnych kolekcji sportowych zegarków w historii zegarmistrzostwa. Przez lata powstała niezliczona ilość modeli Carrery. Do tych najważniejszych zaliczyć należy model z automatycznym naciągiem w postaci kalibru 11 z roku 1969 (oryginał miał naciąg ręczny) czy kompletnie łamiącą koncepcję i projekt pierwowzoru awangardową kolekcję Grand Carrera z roku 2007, która zresztą jest jedynym jak do tej pory odstępstwem marki od wzorca Carrery nakreślonego przez Jacka W. Heuera przeszło 45 lat temu.
Recenzowany model chronografu Carrera w wersji Day-Date zadebiutował kilka lat temu jako największy w historii serii (gabarytowo), nieco przestylizowany model.
Design
Od kiedy sięgam pamięcią model TAG Heuer Carrera był jednym z moich absolutnie ulubionych stylistycznie zegarków. Szczególnie doskonale znana wersja Carrera Tachymetre w stalowej kopercie, na stalowej bransolecie i z czarną tarczą ozdobioną jedynie srebrnymi ringami totalizatorów chronografu była moim wielkim, zegarkowym marzeniem. Projekt pana Heuera zakładający minimalizm, czytelność i elegancję nigdy się nie zestarzał, mimo przecież dynamicznie zmieniających się w branży zegarkowej trendów. Elegancka Carrera ze sportowym smaczkiem w postaci zewnętrznego bezela ze skalą tachymetru, to zegarek w moim odczuciu stylistycznie kompletny. I, choć nie oferuje wielkich zegarmistrzowskich rozwiązań ani szczególnie wybitnego poziomu wykonania, jest jednym z najpopularniejszych chronografów (marka podaje, że 1 na 3 kupowane chronografy pochodzi z manufaktury TAG’a).
Carrea Day-Date była, tak przypuszczam, lekkim skłonieniem się nowym trendom. Przede wszystkim projektanci marki wyszli naprzeciw rosnącym gabarytom zegarków i stworzyli model w dużej, powiększonej o 2mm kopercie ze stali szlachetnej (teraz mierzącej 43mm), na szczęście zachowując jej formę i kształty. Niezmienione pozostały wiec nieco kanciaste, długie uszy oraz stalowy pierścień tachymetryczny. Lekko przeprojektowano jedynie koronkę z lakierowanym logo firmy i przyciski z dodanymi elementami kolorystycznymi, powtórzonymi również na czarnej tarczy (zegarek dostępny jest także w brązowej i białej kolorystyce).
Największe zmiany designerskie zaszły właśnie na cyferblacie. Tu niestety postanowiono pójść pod prąd założeniom Jacka Heuera i wzbogacono tarczę o wiele niekoniecznie potrzebnych czy słusznych elementów. Prosta do tej pory tarcza Carrery w modelu Day-Date jest nieco przeładowana. Najbardziej chybionym, niepotrzebnym i zwyczajnie nieładnym elementem projektu są duże, nakładane, cyfrowe indeksy minutowe, które zastąpiły obecne w innych wersjach prostsze rozwiązania. Zaaplikowanie na cyferblacie 12 dużych liczb przytłacza resztę elementów, a dodatkowo wypolerowane na wysoki połysk indeksy są gorzej widoczne i czytelne – choć to zależy od kąta padania światła. Niepotrzebne było również umieszczenie dużej liczby napisów, w tym zupełnie zbędny „Automatic Chronograph” wokół tarczy małej sekundy, na godzinie 9.
Z drugiej strony dobrze wkomponowany został podwójny datownik z dniem tygodnia i miesiąca (na godzinie 3) oraz dodające smaczku i elegancji stalowe logo TAG Heuer, nałożone na tarczę powyżej ładnie obramowanych okienek datownika. Gdyby projektanci zegarka nie zdecydowali się na aplikację wielkich stalowych indeksów i inskrypcji, to w zestawieniu z zachowanymi z poprzednich wersji wskazówkami, obwódkami totalizatorów stopera, tachymetrem i stalową konstrukcją (również bardzo przyjemną i ładną bransoletą z satynowano-polerowanymi ogniwami) Carrera Day-Date byłaby zegarkiem bliskim ideałowi – oczywiście w swojej kategorii. Powiększenie koperty do 43mm także zaliczam na plus, choć zegarek sprawia wrażenie dużego i być może 42mm byłyby rozwiązaniem lepszym.
Mechanizm
TAG Heuer, jak zresztą wielu innych szwajcarskich producentów zegarków, ma dziwną tendencję opisywania stosowanych przez siebie kalibrów własnymi nazwami, choć de facto 99% z nich pochodzi od zewnętrznych dostawców. Recenzowany zegarek napędza mechanizm opatrzony nazwą Calibre 16, czyli w rzeczywistości Valjoux 7750 w praktycznie oryginalnej wersji. Doskonale znany z napędzania całej gamy mechanicznych chronografów mechanizm, tworzony przez manufakturę ETA, wyposażony jest w podstawowy stoper oraz datownik ze wskazaniem dnia miesiąca i tygodnia. Chronograf pozwala odmierzać czas do maksymalnie 12 godzin.
Calibre 16/Valjoux 7750 posiada automatyczny naciąg w postaci centralnie umieszczonego wahnika, 42-godzinną rezerwę chodu i balans pracujący z częstotliwością 28.800 A/h. Ta ostatnia wartość oznacza, że stoper mierzy czas z dokładnością do ¼ sekundy (odpowiednia podziałka umieszczona jest na wewnętrznym pierścieniu tarczy).
Niestety także w kwestii dekoracyjnej kaliber napędzający opisywanego TAG’a nie prezentuje niczego specjalnego. Jedyną dekoracją i jednocześnie modyfikacją dokonaną przez markę jest częściowo szkieletowany, grawerowany rotor, ozdobiony pasami genewskimi. Motyw ten pojawia się także na jednym z mostków. Dodatkowo płyta bazowa udekorowana jest perłowaniem. Jak na mechanizm widoczny w pełnej krasie przez szafirowy dekiel to niezbyt wiele.
Użytkowanie
Zmiany wprowadzone przez projektantów TAG Heuer do modelu Carrera Day-Date odbiły się także na jego wartościach użytkowych. Duża koperta wraz z solidną, stalową bransoletą robi spore wrażenie (zegarek wygląda na większy) i sporo waży, obniżając komfort codziennego noszenia (choć tu prostym rozwiązaniem jest zmiana na skórzany pasek). Jeśli jednak posiadacz zdecyduje się na noszenie zegarka na zintegrowanej bransolecie z bardzo przyjemnym zapięciem, nie będzie zawiedziony. Jedynym jej minusem jest brak jakiejkolwiek mikroregulacji – dopasowanie rozmiaru do nadgarstka odbywa się za pomocą zdejmowania lub dokładania ogniw i jest mało precyzyjne. W moim przypadku idealne przypasowanie nie było możliwe.
Jak każdy zegarek wyposażony w Valjoux 7750, tak i obsługa testowanej Carrery jest łatwa, prosta i przyjemna. Stoper chodzi płynnie, wskazanie minut przeskakuje w odpowiednim momencie gwarantując precyzję. Mała niedogodność związana jest z datownikiem, a konkretnie z czasem, jaki zajmuje zmiana daty na następny dzień. Proces rozpoczyna się w okolicach godziny 23 i trwa, lekko licząc do godziny 1 dnia następnego, więc przez całe 2 godziny dwa dyski mozolnie zmieniają swoje położenie o raptem 1 stopień.
Średnio prezentuje się łatwość odczytywania wskazania czasu, czyli po prostu aktualnej godziny. Smukłe, polerowane stalowe wskazówki na tle dość zajętej tarczy są momentami słabo widoczne (szczególnie nad datownikiem i tarczami stopera). W ciemności wskazówki świecą, dzięki niewielkiej ilości luminowy, dość intensywnie, lecz krótko.
Video – TAG Heuer Carrera
Konkluzja
Jak zaznaczyłem wcześniej, jestem fanem kolekcji Carrera od wielu lat, a to nieco zmienia optykę patrzenia na ten konkretny zegarek. Mimo wszystkich wymienionych i opisanych niedociągnięć, model Calibre 16 Day-Date ma to, co każda Carrera od dnia narodzin linii – ducha sportowej elegancji. Przez to pompatyczne nieco określenie rozumiem zawartą w kolekcji czasomierzy Carrera myśl przewodnią Jacka W. Heuera (dziś honorowego prezydenta marki). Naręczne chronografy sygnowane nazwą serii miało charakteryzować minimalistyczne wzornictwo i sportowy (motoryzacyjny) sznyt.
Choć minimalizm w przypadku recenzowanego modelu został nieco zatracony, a wprowadzone zmiany niekoniecznie trafiają w mój gust, to ta wersja kultowego TAG’a znajdzie z pewnością swoje grono odbiorców. Szczególnie tych o nieco większych nadgarstkach, kochających motoryzację, z którą bezbłędnie kojarzy się logo firmy. Dla siebie wybrałbym pewnie najnowszy model Carrery z manufakturowym kalibrem 1887, co w połączeniu z pachnącym nowością Porsche 911 Carrera (najlepiej w wersji GT) dałoby iście zabójczą kompozycję.
Zegarek do testów użyczyła firma WPC Sp. z o.o. (oficjalny dystrybutor marki TAG Heuer na Polskę)
TAG Heuer Carrera Calibre 16 Day-Date
Referencja: CV2A10.BA0796
Kaliber: Calibre 16 (Valjoux 7750)
Kamienie: 25
Rezerwa chodu:42 godziny
Naciąg: automatyczny
Średnica koperty: 43mm
Grubość koperty: 14mm
Wodoszczelność: 100m
Końcowa ocena
Punktacja
zdjęcia: Jakub Filip Szymaniak
materiały pomocnicze: TAG Heuer
Ze względu na to że o gustach się nie dyskutuje. A człowiek wraz z wiekiem dojrzewa do pewnych decyzji. Biorąc pod uwagę swój młody wiek jedyne co mogę zrobić to podziękować za recenzję mojego ulubionego modelu ze stajni Tag Heuer. Jednak muszę przyznać że mnie osobiście bardzo podobają się indeksy godzinowe, które autor tak skrytykował. Dla mnie były one czymś oryginalnym co tak naprawdę wyróżniało ten zegarek spośród wielu dostępnych zegarków z komplikacją chronografu w tej cenie na polskim rynku.
Zgadzam się natomiast że porównując ten model do swoich poprzedników projektanci z Tag Heuer’a mówiąc krótko zaszaleli. Jednak nie ma tego złego co by na złe nie wyszło. Dla mnie jak i dla wielu młodych ludzi którzy interesują się zegarmistrzostwem oraz motoryzacją i chcą od czegoś naprawdę dobrego zacząć jest to propozycja godna polecenia.
Pozdrawiam
Jarek
Małe sprostowanie. Bezelki w modelach z czarną i brązową tarczę są aluminiowe. Dotyczy to zarówno modeli 41mm (CV2010,2013,2014) jak i 43 mm (CV2A10,2A12). Stalowe są łączone ze srebrnymi tarczami (CV2017,CV2A11). Mały szczegół ale dla niektórych istotny ze względu na miękkość aluminium i podatność na uszkodzenia. Jeżeli chodzi o dizajn, to nowszą wersję wybierają najczęściej ci klienci, dla których 41mm jest zbyt techniczny, a co za tym idzie zbyt spokojny. Natomiast indeksy minutowe są doskonałym nawiązaniem do niedostępnej, nad czym bardzo ubolewam, wersji Carrera 360, z modułem stopera o częstotliwośc 50Hz. A że momentami nieczytelne to dla kupujących raczej nie jest przeszkodą.
Pozdrawiam Marcin