Recenzja TAG Heuer Carrera Date i Twin-Time [zdjęcia live, dostępność, cena]
Carrera od TAG Heuera zapisała się w historii zegarmistrzostwa modelem z komplikacją chronografu. Warianty pozbawione stopera cieszą się mniejszą popularnością, ale to zdecydowanie niezasłużony stan rzeczy, co za chwilę Wam udowodnimy.
Romantyczną historię tego, jak Jack Heuer wymyślił inspirowany swoją motoryzacyjną pasją model Carrera, znacie pewnie wszyscy – bo i historia to wdzięczna, dotycząca bezsprzecznie kultowego czasomierza (a gdybyście nie znali, zajrzyjcie koniecznie TUTAJ). Nazwany na cześć legendarnego wyścigu Carrera Panamericana, model Carrera jest w wielu aspektach kwintesencją sportowego zegarka o pachnących benzyną korzeniach i klasycznym, bardzo spójnym designie.
W istocie to model tak silnie związany z jedną, konkretną komplikacją, że bez niej Carrera wydaje się być – przynajmniej w wyobraźni – jak paw oskubany z piór. W teorii to nie może się udać, co zresztą udowadnia wiele innych zegarków z podobnym problemem tożsamości. Ktoś z Was pamięta jeszcze pokazanego w sumie nie tak dawno Zenitha El Primero bez stopera? Albo co ciekawsze, Speedmastera w wersji pozbawionej chronografu? Pewnie nie, bo co by nie mówić, zegarkowe DNA z pewnymi modelami wiąże się tak silnie, że nie sposób go rozerwać. Z Carrerą w mojej ocenie jest jednak nieco inaczej. Choć to zdecydowanie przede wszystkim sportowy chronograf, TAG Heuer dowiódł niedawno, że może być świetnym, prostym zegarkiem na co dzień i dla każdego.
Prostota tkwi w szczegółach
Carrera odchudzona o stoper pojawiała się już w kolekcji TAGa, ale jej najnowsza odsłona – ta o której właśnie czytacie – zadebiutowała na rynku w październiku zeszłego roku. Heuer odświeżył całą linię, biorąc na warsztat trzy modele – Date 39 mm, Day Date 41 mm orz GMT 41 mm. Cyferki przy nazwach to oczywiście rozmiary koperty, co oznacza, że opcje są dwie – na mniejszy lub większy nadgarstek. Nie napiszę, że dla pań lub panów, bo ani to modne, ani prawda – każdy z zegarków można nosić wedle własnych preferencji.
Nowe Carrery wykonane są w całości ze stali i bardzo starannie wykończonej przez TAGa naprzemiennymi polerowanymi oraz satynowanymi powierzchniami. Tyczy się to zarówno kopert jak i bransolet, ładnie zintegrowanych w szeroko rozstawionych uszach. W ręku (albo jak to mówią Anglicy – „in the metal”) zegarki wypadają bardzo solidnie, odpowiednio „ciężko”, ale z nieprzesadzonymi proporcjami. To przekłada się na komfort noszenia, który jest niemal identyczny – to duży plus – w przypadku modelu 39 mm jak i tego o 2 mm większego. Koperty od góry zwieńczono odpowiednio szerokim bezelem, wypolerowanym, z polerowanym rantem w którym osadzono szafirowe, lekko wypukłe szkło z antyrefleksem. Po prawej stronie, nieosłonięta, widnieje ząbkowana koronka z wytłoczonym od góry logotypem TAGa.
Ponieważ różnice między obiema wersjami występują, przyjrzyjmy się im osobno.
Date 39 mm
Najskromniejszy w całym zestawieniu model 39-milimetrowy może się okazać dla wielu z Was najciekawszą propozycją. Jego rozmiar, proporcje, casualowa forma oraz zestaw wskazań idealnie wpisują się w parametry zegarka na co dzień dla kogoś ceniącego sobie minimalizm, powściągliwość i szczyptę ładnych, eleganckich detali. Przy 39 mm średnicy zegarek gruby jest na 11,5 mm, i na moim raczej skromnych rozmiarów nadgarstku leży wręcz idealnie. TAG zadbał o proporcje i dobre wyważenie całości.
W tej wersji Carrera oferowana jest z trzema kolorami tarczy: srebrną, niebieską lub czarną. Dwie pierwsze wykończono szlifem słonecznym nadającym ciekawego błysku oraz indeksami i aplikacjami z polerowanej stali. Czarny wariant lekko zmieniono. Po pierwsze powierzchnia udekorowana jest koncentrycznym szlifem ślimakowym, ciekawie pracującym z promieniami słonecznymi. Po drugie indeksy oraz wskazówki powleczono różowym złotem 5N, wypolerowanym na błysk. Kompozycja od strony formy jest jak w typowych Carrerach – z prostymi, geometrycznymi elementami, raczej skąpą ilością luminowy i okienkiem daty, ulokowanym na godz. 6 (otoczonym złotą ramką). Złoto, obecne również w formie nałożonego logotypu na godz. 12, dodaje projektowi nieco luksusowości w przyjemny, nienachalny sposób.
Pod szafirowym deklem koperty widać pracę automatycznego kalibru 5, czyli Sellitę SW200 z 38 h rezerwy chodu. Werk wykończono raczej podstawowo, za to do jego funkcjonalności nie można mieć zastrzeżeń. No może poza raczej mało imponującą rezerwą chodu.
Twin-Time (GMT) 41 mm
Calibre 7 Automatic (Sellita SW300) – dysponujący nieco większymi 50 h rezerwy chodu – zasila z kolei model Twin-Time. Tym zgrabnym zabiegiem lingwistycznym TAG Heuer opisał zegarek z klasyczną komplikacją GMT, czyli wskazaniem czasu w drugiej strefie. Tym razem manufaktura również postanowiła nie kombinować i rozwiązała komplikację klasycznie – z centralną, dedykowaną wskazówką oraz ringiem 24 h, okalającym cyferblat.
Tarcza zegarka jest jasnoniebieska – i to jedyna opcja, jaką proponuje TAG. Powierzchnię ozdobiono szlifem słonecznym, dzięki któremu niebieski mieni się wieloma odcieniami, nadając całości nieco życia. Aplikacje, wskazówki oraz ramkę daty wykonano z polerowanej stali, podobnie jak wspomnianą wskazówkę GMT, zakończoną czerwonym grotem. Jej wierzchołek „celuje” w skalę, którą podzielono na dzień oraz noc dwoma kolorami, odpowiednio białym i niebieskim. Cała kompozycja jest bezbłędnie czytelna, a kolor dodaje sportowego charakteru. Tak jak w modelu Date 39, tak i tu pochwalić wypada staranne wykończenie detali, ładne polerki i szlify, które pokazują, że TAG do zegarków podszedł bardzo na poważnie, nawet jeśli to modele z dolnej półki oferty. Każdy element pasuje do całej układanki.
GMT dobrze się również nosi, bo przy 41 mm średnicy grubość zegarka to 12,3 mm, a to relatywnie niedużo. Dobra konstrukcja koperty i skierowane do dołu uszy (plus dobrze dopasowana bransoleta) sprawiają, że całość płasko dopasowuje się do przegubu i daje więcej niż satysfakcjonujący komfort noszenia na co dzień. O ile przy 39 mm wersji można się było tego spodziewać, o tyle 41 mm pozytywnie zaskakuje, bo „user experience” jest niemal identyczne.
Carrera – nie tylko z chrono
Zawsze z lekką nuto sceptycyzmu podchodziłem do TAG Heuera Carrery w wersji jakiejkolwiek innej, niż klasyczna, ze stoperem – najlepiej w nawiązującym do historii wydaniu (np. TAKIM). To w końcu zegarek wymyślony jako chronograf i jakiekolwiek próby zmieniania tej natury z gruntu odrzucałem. Także na nowe Carrery Date i Twin-Time spojrzałem z początku raczej nieprzychylnym okiem i z przekonaniem, że to li tylko próba wypełnienia pewnej niszy w ofercie marki. W istocie jest inaczej, bo to po prostu seria bardzo udanych czasomierzy, które idealnie powinny zaspokoić oczekiwania osoby szukającej casualowego zegarka na co dzień, z lekko sportowym zacięciem.
TAG nowe Carrery wykonał bardzo dobrze – powiedziałbym, że nawet nadspodziewanie. Zegarki dopieszczone są w detalach, z nader starannie wykończoną kopertą, bransoletą oraz tarczą. Detali jest naprawdę sporo, od ładnie przeplatających się szlifów na obudowie, przez znakomicie zintegrowane zapięcie bransolety po trójwymiarowe indeksy na tarczy. Do tego wypada dorzucić design, który jest po prostu bardzo atrakcyjny dla oka (przynajmniej dla mojego). Najbardziej jednak w nowych Carrerach zaskoczyło mnie wrażenie ogólne, czysto użytkowe.
Za każdym razem, kiedy zapinałem na nadgarstku jeden albo drugi model, miałem znane Wam z pewnością wrażenie idealnego dopasowania. To kluczowe, bo nawet najładniejszy zegarek z najlepszą mechaniką i najwyższym stopniem zegarmistrzowskiej sztuki przepadnie, jeśli będzie się źle, niewygodnie nosił. TAG Heuer Carrera Date i Twin-Time noszą się świetnie. Jeśli szukacie zegarka w tym typie, z bransoletą i kawałkiem fajnej historii w tle, zdecydowanie wypada rozważyć obie opcje. Za model Date 39 mm w testowanej wersji z odrobiną złota zapłacić trzeba 13 500 PLN, za model Twin-Time (GMT) 41 mm nieco więcej, bo 15 300 PLN. Sporo jak za modele na mechanizmach Sellita, ale wszystkie wymienione przeze mnie pozytywy powinny zrekompensować mechaniczny niedostatek nawet największym purystom.
PS
A gdyby działali na Was zegarkowi ambasadorzy, to tak się składa, że Ryan Gossling w swoim najnowszym filmie „Gray Man” nosi właśnie Carrerę Day-Date 41 mm ze srebrną tarczą.
TAG Heuer Carrera
Producent | TAG Heuer |
Nazwa modelu | Carrera |
Ref. | WBN2113.BA0639, WBN201A.BA0640 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Tarcza | czarna, niebieska |
Koperta | stal |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | bransoleta |