
„Hands-On” Rolex GMT Master II „Pepsi” Ref. 16710
60 lat temu Rolex stworzył model należący dziś do najbardziej pożądanych zegarków mechanicznych świata – kultowego GMT Mastera. Jedną z jego bestsellerowych wersji jest „Pepsi”.
Historia bohatera poniższego „Hands-On” zaczęła się w roku 1954, a jej prowodyrami byli piloci amerykańskiej linii Pan-Am. To właśnie na ich życzenie szwajcarska marka Rolex zbudowała zegarek, który mógł pokazywać czas jednocześnie w kilku strefach czasowych globu – przy coraz szybciej rozwijającym się rynku podróży transatlantyckich była to potrzeba niemal naturalna. Pierwszy GMT Master (ref.6542) zadebiutował dokładnie 60 lat temu. I choć 6 dekad to szmat czasu, de facto niewiele różnił się od modelu, który można kupić dzisiaj. Zegarek miał stalową kopertę, bakelitowy bezel (zastąpiony później znacznie trwalszym aluminium), koronkę pozbawioną osłony i oczywiście clou modelu – wskazanie GMT (Greenwich Mean Time), czyli drugą strefę czasową.

Po tej wersji (produkowanej do roku 1959) przyszły kolejne, wprowadzające do modelu modyfikacje, m.in. w kolorze pierścienia, mechanizmie i osłonie koronki.
GMT Master w wersji „II” to już rok 1983 i ref.16760, pieszczotliwie ochrzczony przydomkiem „The Fat Lady” (z ang. „gruba dama”). Zegarek miał znacznie masywniejszą kopertę (40mm średnicy), indeksy z białego złota wypełnione trytem (zastąpionym później przez luminowę), dwie bransolety do wyboru (Oyster i Jubile), nowy kaliber 3085 i bezel w kolorze czarno-czerwonym, tzw. „Coke”.

Na przestrzeni lat powstało także wiele niestandardowych wersji GMT Mastera, w złocie, bi-kolorze i z nietypowymi kolorami tarczy.

Produkowane i oferowane dzisiaj GMT-Mastery II to wersja stalowa ref.116710 z ceramicznym, czarnym bezelem, ref.116710BLNR z czarno-niebieskim pierścieniem (przydomek „Batman”) i wreszcie tegoroczny debiutant – ref.116719 z bezelem „Pepsi”, niestety ku rozpaczy wielu potencjalnych nabywców, tylko w kopercie z białego złota. To właśnie wersja niebiesko-czerwona jest ulubionym wariantem większości kolekcjonerów – a na czym polega popularność GMT Mastera postaram się przedstawić na przykładzie modelu ref.16710.

Jest kwestią bezdyskusyjną, że Rolexowi daleko dzisiaj do grona najwybitniejszych twórców mechanicznych zegarków. Marka nie ma w swojej ofercie wielkich komplikacji, a sposób i wolumen produkcji czasomierzy (w okolicach 1.000.000 sztuk rocznie) nie predestynuje jej do stawiania w gronie wielkich współczesnych manufaktur. Mimo to Rolex jest chyba najpopularniejszym zegarkowym brandem. Na rynku aukcyjnym porównywalne wyniki i zainteresowanie osiąga tylko Patek Philippe, a klienci nieprzerwanie ustawiają się pod salonami po nowe i przecież nie tanie modele. Skąd więc ten fenomen? Odpowiedź jest banalnie prosta – to zwyczajnie najbardziej uniwersalne zegarki świata.

GMT Master II ref. 16710BLRO w wersji jaką widzicie na zdjęciach (Seria Z) to jeden z ostatnich modeli stalowych z bezelem „Pepsi” – moim zresztą ulubionym wariantem. Zegarek pochodzi z roku 2005, nie jest więc modelem vintage, ale łapie się za to do grupy wersji, które kolekcjonerzy cenią bardziej, niż wersje współczesne. W odróżnieniu od dzisiejszego GMT Mastera II ten sprzed 9 lat ma subtelniejsze proporcje, choć jak wspomniałem na wstępie, de facto nie zmienił się wiele w stosunku do swojego protoplasty a.d.1954.

Stalowa koperta ma 40mm średnicy, satynowane wykończenie z polerowanymi krawędziami szczupłych uszu, pełny dekiel bez jakichkolwiek oznaczeń i aluminiową wkładkę obrotowego, stalowego, ząbkowanego bezela. Ten, w przeciwieństwie do bezela nurkowego (np. w Rolexie Submariner) obraca się dość swobodnie w obie strony, pozwalając – dzięki 24h skali – na odczytanie czasu w dodatkowej strefie. Sama wkładka bezela podzielona jest dokładnie w połowie na dwa kolory, i choć z definicji wersja „Pepsi” to czerwień i niebieski, w rzeczywistości bezel ma kolory gdzieś pomiędzy granatem, fioletem a burgundem i różem, w zależności od kąta padania światła.


Tarcza jest oczywiście czarna, ma okrągłe, złote indeksy z zieloną luminową, ring minutowy, okienko datownika na godz. 3 (biały dysk z czarnymi cyframi) i cała litanię napisów, począwszy od logo marki przez pełną nazwę modelu aż po informację o certyfikacie chronometru. Luminowa umieszczona została także na stalowych, wypolerowanych wskazówkach – minutowej i godzinowej, z charakterystycznym znaczkiem Mercedesa. Czego by o projekcie Rolexa nie powiedzieć, cyferblat jest idealnie czytelny, a więc i funkcjonalny – a to w filozofii marki wartość nadrzędna.
Nie mogło zabraknąć także jednego z bardziej kontrowersyjnych elementów designu Rolexa – lupki. Ta jest przyklejona na szafirowe szkiełko na wysokości okienka daty i pełni oczywiście rolę powiększającą. Jedni tego detalu wprost nie trawią (usuwając natychmiast ze swojego zegarka), inni uważają za jeden ze znaków rozpoznawczych Rolexa. Ja optuje zdecydowanie za opcją nr. 2, tym bardziej, że lupa spełnia zdecydowanie swoją funkcję, a data jest dla mnie w zegarku absolutnym must-have.

W GMT Masterze II ref.16710 pracuje Rolexowy kaliber 3185. Jak każdy werk w historii linii ma on naciąg automatyczny (centralnym wahnikiem) plus 4-Hercowy balans z pełnym mostkiem, stop sekundę i szybką korektę wskazówki godzinowej. Wskazania reguluje się z zakręcanej koronki, przestawiając nią także czerwoną, centralnie zamocowaną wskazówkę GMT i datę. Wszystko działa lekko, łatwo i przyjemnie, a co najważniejsze – precyzyjnie. Mechanizmy Rolexa, choć zdecydowanie nie są wizualnymi dziełami zegarmistrzowskiej sztuki, to woły robocze w najlepszym wydaniu. Są i niezawodne i precyzyjne, idealnie spełniając role napędu rasowego „tool-watcha”. A gdyby odkręcić stalowy dekiel, jedyną widoczną dekoracją werku jest perłowanie na mostkach i delikatne szlify.

Jeszcze jeden element nieodzownie kojarzący się z zegarkiem Rolexa to bransoleta. Gdyby policzyć udział modeli z paskiem w całej kolekcji i historii marki, wyszedłby pewnie wynik jednocyfrowy – Rolex to bransolety, i to bransolety świetnie zrobione. Ta w GMT Masterze II złożona jest ze stalowych, szczotkowanych ogniw, połączonych wkręcanymi pinami (stosunkowo łatwo więc dopasować jej długość do nadgarstka). Dodatkową regulację ma zapięcie – tu bransoletę można skrócić albo przedłużyć w 2mm skokach o w sumie 1cm. Klamrę wykonano z dość cienkiej blachy, ale elementy są dobrze spasowane a dodatkowo zapinany zatrzask zapewnia bezpieczeństwo. Najważniejszy jest jednak komfort.
Rolex GMT Master II na nadgarstku spisuje się znakomicie. 40mm to rozmiar kompromisowy. Zegarek jest czytelny i funkcjonalnie spełnia swoje zadanie, a przy tym noszenie go to czysta, niczym nie zakłócana przyjemność. O uniwersalności sportowych Rolexów powiedziano i napisano już wiele – moja ocena jest taka, że choć James Bond nie jest żadnym wymiernym wyznacznikiem stylu, to jak i do czego nosił swoje Rolexy idealnie oddaje ich naturę. Poza bardzo formalnym strojem „Black-tie” można go nosić praktycznie do wszystkiego. Wejdzie nawet pod mankiet dobrze dopasowanej koszuli, choć jego naturalnym środowiskiem jest raczej casual, czyli strój w którym chodzi na co dzień większość z nas. Nie do przecenienia są też wartości niematerialne.

Nie od dziś wiadomo, że już nie kupujemy zegarków mechanicznych li tylko po to, by wskazywały aktualny czas – komórki robią znacznie lepiej i dokładniej. Przeciętny klient szuka w zegarku emocji związanych z historią, pozycją i prestiżem manufaktury, na którą decyduje się przeznaczyć swoje ciężko zarobione pieniądze. Rolex w tym względzie oferuje bardzo wiele, a dochodzi do tego bardzo dobre wykonanie, idealna funkcjonalność i bezwarunkowo kultowa pozycja w zegarkowym świecie. GMT Master w wersji Pepsi to jedno z moich wielkich zegarkowych marzeń. I jeszcze słowo o cenach. Te, w zależności od rocznika, modelu i kondycji (im więcej oryginalnych, nienaruszonych detali tym lepiej) zaczynają się od około 15.000PLN. Ref.16710 z tego tekstu to wydatek rzędu 19.000PLN. I jakikolwiek model byście wybrali, nie powinniście stracić – trzymanie ceny to jeszcze jeden atut zegarków manufaktury z Genewy.
