
Recenzja Chopard L.U.C XPS 1860 [zdjęcia live, cena]
Bycie szczupłym to ostatnio bardzo popularny trend, „szczupłe” (ultracienkie) zegarki to sprawa daleko bardziej historyczna. Co więcej, płaski zegarek mechaniczny to popis prawdziwej, zegarmistrzowskiej klasy.
Na przestrzeni lat i doświadczeniach z noszenia kilkudziesięciu przeróżnych zegarków doszedłem niedawno do wniosku, że rzeczy, które w nich cenię i których szukam, sprowadzają się w sumie do kilku prostych czynników. Kiedyś lubiłem błysk i blichtr, duże gabaryty, mnogość funkcji i egzotykę. Ba – byłem nawet pewien, że taki 46 czy 48mm zegarek nosi się bardzo wygodnie, dobrze wygląda na reku (a dużego nadgarstka nie mam) i w sumie o to chodzi – o przepych. Minęło kilka lat, a mój gust wywrócił się do góry nogami – dosłownie. Nie ma definicji idealnego zegarka do wszystkiego (bo jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego), ale gdybym chciał pokusić się o ukucie takie definicji, napisałbym coś o niezbędnej funkcjonalności, klasycznym i prostym stylu, niedużej średnicy (maks 42mm, najlepiej troszkę mniej) i grubości, która dla komfortu noszenia ma znaczenie co najmniej tak duże, jak średnica. Dobrze dobrane proporcje – stosunek grubości do szerokości zegarka – zapewniają przyjemność noszenia, zarezerwowaną dla najdoskonalszych zegarków. Dokładnie tak się czułem, oglądając i przymierzając na Baselworld nowego, płaskiego, klasycznego Choparda z serii L.U.C (więcej TUTAJ). Teraz miałem okazję przyjrzeć się mu bliżej i utwierdzić w przekonaniu, że Ultra-Thin to to, co lubię.

Płaski i cienki
L.U.C XPS 1860 jest zegarkiem, który stanowi „Chopardową” interpretację klasyka w wersji Ultra-Thin, Slim i wszelkiej maści innych określeń, jakimi opisuje się zegarki z cienkimi mechanizmami i kopertami. Wbrew pozorom zbudowanie płaskiego mechanizmu nie jest sztuką prostą i oczywistą, bo niesie za sobą wymagania stawiane przed każdym innym, normalnym werkiem, przy jednoczesnym odchudzeniu całości. To oznacza zmniejszenie grubości praktycznie każdego jednego elementu, przemyślenie konstrukcji i zapewnienie jej stabilności, odporności na wstrząsy i chronometrycznej precyzji. Kaliber 96.01-L ma ledwie 3.3mm grubości, a mimo to oferuje automatyczny naciąg, dwa bębny sprężyny, mały sekundnik i datę.

Raczej nie byłoby możliwe zbudowanie tak cienkiego automatu z tradycyjnym, centralnie mocowanym wahnikiem. Chopard zastąpił go high-endowym mikrorotorem – rozwiązaniem, które kojarzy się od razu z zegarmistrzostwem z wyższej półki. Mały, złoty, elegancko giloszowany rotor z logo L.U.C wpuszczony jest w mechanizm i zamocowany na łożysku zaraz nad kołem balansowym. Pełny naciąg kumuluje w podwójnym bębnie (technologia Twin®) 65h rezerwy, którą w razie potrzeby można tez uzupełnić z koronki. Zwykło się uważać mikrorotor za system nieco mniej wydajny niż tradycyjny wahnik, ale ja różnicy nie zauważyłem, a praktycznie jedyną niedogodnością jest dość głośna praca łożysk – wahnik po prostu słychać.

96.01-L opatrzono certyfikatem COSC, więc jego chód mieści się w wymaganych -4/+6 sekundach na dobę, ale dla mnie daleko ważniejsza niż to jest uroda mechanizmu. Są takie zegarki, które ciągle chce się odwracać deklem do góry (i pokazywać kompletnie niezainteresowanym znajomym) – tak miałem przez tydzień noszenia L.U.C XPS 1860. Zegarmistrzostwo pewnej klasy ma swoje estetyczne kanony i praktycznie wszystkie zawarto tutaj w jednym, małym kalibrze. Pod rotorem widać perłowanie płyty bazowej. Dźwignie są satynowane, a mostki ozdobione pasami genewskimi, z wypolerowanym rantami. Wypolerowane są tez łby mocujących je śrubek, ale zrezygnowano z ich termicznego zabarwienia na niebiesko. Mostki zdobi wreszcie cała litania wypełnionych złotą farbą grawerów, od informacji o ilości kamieni (29), po przynależność do kolekcji L.U.C. Nie mam zastrzeżeń do działania kalibru, do jego trzymania czasu i rezerwy oraz funkcjonalności (stop-sekunda, szybka korekta daty)… ani do tego, jak przekłada się na grubość – a właściwie cienkość – całego zegarka.
XPS 1860
Wzorcem dla modelu Ref. 168583-3001 był pierwszy L.U.C z roku 1996. L.U.C w nazwie to oczywiście Louis-Ulysse Chopard (założyciel marki), a 1860 jest datą jej powstania. Jeden rzut oka na pierwowzór wystarczy, by doskonale zrozumieć estetyczne inspiracje projektantów.

Koperta ze stali (dostępna także w wersji z 18ct różowego złota) ma 40mm średnicy, czyli całkiem sporo jak na klasycznego garniturowca. Jednak przy 7.2mm grubości i krótkich, mocno skierowanych w dół uszach nosi się znakomicie, wsunie pod każdy mankiet i zapewni komfort przysłowiowej „rękawiczki”. Na nadgarstku wrażenie optyczne jest nawet mniejsze niż typowe 40mm. Bezel i górna powierzchnia uszu oraz dekiel wypolerowano, natomiast cienkie flanki koperty mają pionowe, ciekawie kontrastujące szczotkowanie. Koronka na godz. 3 jest niezakręcana, trzystopniowa (dokręcanie, ustawianie daty, ustawianie czasu) i sygnowana wytłoczonym logo L.U.C.


To samo logo, namalowane czarną farbą, znalazło się na srebrnym cyferblacie ze słonecznym giloszem, rozchodzącym się promieniście nie od środka cyferblatu, a właśnie od wysokości logo. Na jego zewnętrznej powierzchni namalowano podziałkę minutową, a pod nią nałożono 11 wypolerowanych, trójwymiarowych indeksów plus arabską 12-tkę. Środkowa część została nieco obniżona, a jeszcze ciut głębiej wpuszczono tarczkę małej sekundy, w którą dodatkowo wkomponowano prostokątne okienko daty. Jedyny w sumie nie-klasyczny element tarczy to dwie wskazówki, charakterystyczne dla całej linii L.U.C. Wskazówki są fazowane, wypolerowane i idealnie zwymiarowane, minutowa sięga dokładnie do swojej skali, a godzinowa muska czubki indeksów. Na tarczy nie znajdziemy żadnej luminowy, ale w klasyku to raczej zrozumiałe i mało problematyczne, tym bardziej, że tarcza jest bardzo czytelna, także dzięki szafirowemu szkiełku z antyrefleksem.

Klasyczne zegarki, w szerokim rozumieniu tej kategorii, przeznaczone są raczej do pewnych sytuacji i pewnego typu stroju, także klasycznego. Stalowa koperta, srebrna tarcza i czarny pasek ze skóry aligatora (ze stalową, sygnowaną klamerką) to prawie jak recepta na idealnego klasyka – funkcjonalnego, a przy tym nie nachalnego estetycznie i po prostu wyglądającego znakomicie. Płaska koperta wsunie się pod mankiet koszuli nawet z mocno dopasowanym krojem, ale równie dobrze można L.U.C XPS 1860 nosić z każdym w miarę eleganckim strojem. Do sportowych szortów zdecydowanie nie pasuje, tak samo jak krawat i wypolerowane Oxfordy. Podobnie z kąpielówkami, choćby zważywszy na 30m wodoszczelność. W wersji stalowej – z tego testu – Chopard L.U.C XPS 1860 kosztuje 35.500PLN.
