„Best of…” SIHH 2016 – czyli najciekawsze zegarkowe premiery z Genewy [dużo zdjęć]
24 marki zegarkowe i mnóstwo nowych modeli – tak w skrócie można podsumować tegoroczne targi SIHH. My byliśmy tam już po raz siódmy i zgodnie z tradycją przedstawiamy, oczami weterana i absolutnego żółtodzioba, czasomierze warte uwagi.
Choć podczas naszej czterodniowej wizyty w Genewie i halach Palexpo obejrzeliśmy, przymierzyliśmy i sfotografowaliśmy całą masę zegarków, w żadnym wypadku nie ułatwiło to wskazania tych, naszym zdaniem, zasługujących na szczególne wyróżnienia. Oczywiście wybory, o których przeczytacie poniżej, są owocem całkowicie subiektywnych osądów. Ponieważ jednak dla jednego z nas były to pierwsze targi SIHH (dzięki uprzejmości IWC Schaffhausen, o czym w części już możecie przeczytać TUTAJ), ten tekst powinien wam dać całkiem szeroki ogląd na jedną z dwóch najważniejszych imprez branżowych roku.
„Best of… SIHH 2016” oczami debiutanta
W przeciwieństwie do dużo większych i otwartych na publiczności targów Baselworld (które rok temu odwiedziło 150.000 osób), Salon International de la Haute Horlogerie to impreza stricte zaproszeniowa, ograniczona do gości dość skrupulatnie wybieranych przez Fundację FHH i grupę Richemont. Także z racji nieporównywalnie mniejszej liczby wystawców SIHH ciężko do Baselworld porównać, chociaż tak naprawdę obie imprezy są summa summarum do siebie bardzo podobne, ku mojemu sporemu zaskoczeniu. Dla nas dziennikarzy i SIHH, i Baselworld to swego rodzaju cross-fitowy tydzień biegania od pawilonu do pawilonu, „pstrykania” aparatem z zaciętością azjatyckiego turysty, próby wciśnięcia gdzieś w kalendarz szybkiego lunchu (o ile znajdzie się cudem wolny stolik), wpadania na równie zabieganych znajomych i zbierania potężnej dawki materiału, przerabianego na szybko w prawie zawsze zajętym pomieszczeniu dla prasy z permanentnie odmawiającym posłuszeństwa Wi-Fi. Nie, żebym narzekał – robimy to co lubimy i targi traktujemy jak pracowitą przyjemność. Tym bardziej, że z bliska możemy zobaczyć wiele naprawdę wyjątkowych zegarków.
Moje pierwsze targi SIHH może pozbawione były konkretnych fajerwerków, ale w sumie nie zawiodły. Kilka zegarków zasługuje na szczere uznanie, kilka sam chętnie widziałbym w swojej kolekcji. Z rosnącym zaciekawieniem obserwuję, jak z czasem, kolejnymi targami i setkami obejrzanych czasomierzy zmienił mi się gust i upodobania – od sympatii do przerośniętych, naładowanych dodatkami projektów, do klasycznych, stonowanych, prostych i funkcjonalnych zegarków, które swoją ponadczasowością właśnie pracują na szerokie uznanie. Taki choćby IWC Mark XVIII – nieskomplikowany, automatyczny zegarek z niczym nie wyróżniającym się mechanizmem i stylistyką rodem z zeszłego stulecia. Z całej nowej linii Pilot’s Watch manufaktury z Schaffhausen to właśnie nowy Mark z czarną tarczą, datownikiem i stalową, idealnie dopasowaną kopertą (40mm) jest moim zdecydowanym faworytem. Zapewne niebawem go dla Was przetestujemy, a więcej informacji znajdziecie TUTAJ.
Równie nieskomplikowane estetycznie, choć już z nieco innej półki zegarmistrzowskiej i cenowej są nowe Overseasy. Nigdy wcześniej nie byłem fanem tej sportowej linii, ale przestylizowany Overseas robi naprawdę przyjemne wrażenie, szczególnie w wersji z chronografem i ciągle modnym, niebieskim cyferblatem. W zestawie z zegarkiem dostajemy w sumie 3 paski (bransoletę, gumę i skórę) oraz łatwy system ich zmiany. Model Ultra-Thin z szarą tarczą jest równie dużej urody, ale z racji złotej koperty i ceny to już zupełnie inna bajka. Więcej TUTAJ.
Klasyczna elegancja jest tym co cenię bardzo mocno w filozofii projektowania zegarków przez A. Lange & Söhne. Manufaktura z Glashütte ma swój własny styl i jest w jego uprawianiu konsekwentna z podziwu godnym zapałem. Saxonia Moon Phase ma w swojej złotej, proporcjonalnej kopercie wszystko, czego szukałbym w eleganckim zegarku pod mankiet marynarki – srebrny cyferblat z prostym indeksami, mały sekundnik, dużą datę i na dokładkę fazy księżyca. Całość napędza manufakturowy kaliber w automacie, co ma swoje przełożenie na wygodne używanie zegarka.
Jak już wiecie, tym razem SIHH zaprosiło pod swój dach 9 niezależnych marek zegarmistrzowskich. Z „niezależnymi” jest tak, że w przeciwieństwie do wielkich firm z jednej grupy kapitałowej ich kreatywność nie jest dyktowana kalkulatorami księgowych, a często raczej bardzo wybujałą wyobraźnią. Dodajmy do tego cały przekrój typów i rodzajów uprawianego zegarmistrzostwa, a będzie z czego wybierać. Laurent Ferrier reprezentuje klasyczne, tradycyjne i nastawione na wysokiej klasy mechanikę podejście do budowania zegarków, a jego Galet Square Boreal znakomicie łączy absolutnie genialny mechanizm z casualową formą obłej koperty i delikatne usportowionej tarczy. Prosty zabieg wykorzystania beżowej luminowy nadał zegarkowi masę vintage’owego charakteru, kompletnie zmieniając jednocześnie jego elegancki styl.
Prosty, ale jeszcze bardziej skomplikowany (i niestety niewyobrażalnie drogi) jest najzwyklejszy w sumie zegarek w całej historii duetu Greubel Forsey – Signature 1. Jeśli mechaniczny czasomierz sprowadzić do popularnego hasła „form follows function” („forma podąża za funkcjonalnością”), to nowy projekt manufaktury byłby jego świetnym przykładem. W 41mm kopercie Signature 1 nie ma tourbillonu, dyferencjałów i nachylonych pod akrobatycznymi kątami wychwytów – jest decentrycznie umocowana tarcza i z pozoru prosty, tradycyjny balans na pełnym, wypolerowanym na „czarny połysk” mostku. Prosty z pozoru, bo jak każde dzieło Greubel Forsey to poważnie skomplikowane zegarmistrzostwo, wykończone na kosmicznym poziomie. Szkoda tylko, że z równie kosmiczną ceną.
Na koniec, jako przysłowiowa wisienka na zegarkowym torcie, nie mieszczące się w ramach zdrowego rozsądku i jakichkolwiek znanych kanonów dzieło niezależne – MB&F HM6 SV. Pod tym niewiele mówiącym ciągiem znaków kryje się specjalna wersja Horological Machine Nr.6, opisana już przez nas TUTAJ. Jej wyjątkowość ukryto w skrócie SV – Sapphire Vision. Szafirowe, wykonane z syntetycznego materiału koperty zegarków już chyba nikogo nie szokują, ale gdy ze szkła robi się obudowę o tak egzotycznej formie, wrażenie gwarantowane. Każda z 30 przezroczystych kopert HM6 wymaga monumentalnej ilości czasu pracy zaawansowanych obrabiarek i precyzji chirurga operującego na otwartym sercu, ale zapewniam, że finalny efekt był tego warty. „Seryjne” HM6 zdecydowanie nie jest moim ulubionym MB&F’em – na szafirowe z widocznymi detalami nietuzinkowego mechanizmu można się zwyczajnie zapatrzyć.
„Best of… SIHH 2016” oczami weterana
Znaczący spadek sprzedaży zegarków na rynku azjatyckim w 2015 sprawił, że większość wystawiających się na SIHH marek postawiła na sprawdzoną klasykę i nie zdecydowała się na znaczące eksperymenty. Nie mówię, że to źle, ale brakowało mi trochę „fajerwerków” i modeli, o których jeszcze długo byśmy rozprawiali. Warto odnotować, że do 15 stałych bywalców genewskich targów (m.in. Vacheron Constantin, IWC, Audemars Piguet, A. Lange & Söhne, Jaeger-LeCoultre, Montblanc, Cartier, Panerai) dołączyło w tym roku 9 producentów tzw. niezależnych. Wśród nich awangardowy MB&F, Christophe Claret, HYT czy Moser & Cie. To bardzo dobre posunięcie, które z jednej strony pozwala zaistnieć tym podmiotom w szerszej świadomości, a po drugie znacząco wzbogaca program targów. Jedyny minus stanowił sam sposób prezentacji nowości – dość liczne grupy i brak możliwości przyjrzenia się zegarkom bliżej. Czasomierze można było zobaczyć jedynie w gablotach przy wybranych stoiskach. To spora różnica w stosunku do targów w Bazylei, gdzie spotkania z twórcami niezależnymi mają znacznie bardziej kameralny charakter i zawsze są zwieńczone demonstracją działającego zegarka.
W moim odczuciu największe zaskoczenie tegorocznego SIHH przyniosła prezentacja obchodzącej 20. urodziny marki Parmigiani. Na tę okazję przygotowano model Parmigiani Fleurier Tonda Chronor Anniversaire z pierwszym in-house’owym mechanizmem ze zintegrowanym chronografem typu split-second. Ponadto firma pokazała koncepcyjny zegarek Senfine, w którym wykorzystano nowy wychwyt oraz napęd sprężynowy, mający w przyszłości zapewnić od 70 do nawet 90 dni rezerwy chodu! Przy standardowych 2 – 3 dniach taki wynik robi wrażenie.
Widocznym od kilku lat, a wciąż rozwijającym się trendem jest również personalizacja zegarków. Klienci nie chcą nosić masowo produkowanych modeli lecz zakładać na swoje nadgarstki unikatowe egzemplarze. Naprzeciw tym potrzebom wychodzi Jaeger-LeCoultre ze świętującą w tym roku 85. urodziny linią Reverso. W wybranych butikach marki otwarte zostaną tzw. Atelier Reverso, miejsca w których specjalna aplikacja pomoże stworzyć wymarzony zegarek. Do wyboru będzie m.in. kilkadziesiąt tarczy i pasków. Program pozwoli także zaprojektować grawer jaki ma trafić na dekiel. To bez wątpienia ciekawy pomysł.
Nie zawiodło również A.Lange & Söhne. Modele z linii Saxonia to piękne, minimalistyczne zegarki, które idealnie sprawdzą się do garnituru. Także Roger Dubuis trafił w dziesiątkę. Dawno nie wiedziałem w ofercie tej firmy tak ładnej, kobiecej kolekcji jak Velvet. Jeden z pochodzących z niej modeli opisaliśmy TUTAJ.
Do minusów tegorocznej edycji SIHH z pewnością zaliczę ilość przygotowanych przez niektóre firmy referencji. Ich kolekcje składają się nie jak dawniej z 3 – 4, tylko z kilkunastu / kilkudziesięciu modeli. Mnogość rozmiarów, wariantów kolorystycznych i materiałowych jest zrozumiała od strony sprzedażowej (dla każdego coś miłego), ale szczerze mówiąc wolałbym zobaczyć po 2 – 3 przemyślane zegarki, które zostaną przez wszystkich zapamiętane.