Z wizytą w Jaeger-LeCoultre: Gyrotourbillon, Reverso oraz ginące zawody [dużo zdjęć]
Zegarki Gyrotourbillon, 85. rocznica powstania linii Reverso oraz niezwykła praca ludzi wykonujących tzw. ginące zawody to główne tematy spotkania w siedzibie manufaktury Jaeger-LeCoultre.
Droga z genewskiego lotniska do Le Sentier, gdzie znajduje ‘Maison d’Antoine’ Jaeger-LeCoultre, wiedzie przez góry, z których rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Vallée de Joux. Ilekroć mam szansę podróżować tą trasą zaczynam rozumieć dlaczego tak piękne i wyjątkowe czasomierze powstają właśnie tutaj. Tym bardziej, kiedy mogę zobaczyć to niesamowite miejsce pod koniec kwietnia, gdy jest już zielono i słonecznie, a drzewa i stoki są jeszcze pokryte śniegiem.
W Vallée de Joux, w branży zegarkowej zatrudnienie znajduje około 5000 osób. Blisko ¼ z nich związana jest z marką Jaeger-LeCoultre. Niektórzy pracują dla niej po kilkadziesiąt lat. Tak właśnie jest w przypadku głównego zegarmistrza Christiana Laurenta, którego miałem okazję poznać już podczas poprzedniej wizyty w Le Sentier, w 2012 roku.
Christian – z drobną przerwą, wywołaną kryzysem kwarcowym – pracuje dla JLC od 1971 roku, czyli od 45 lat (!). I wierzcie mi, to nadal osoba pełna entuzjazmu, pomysłów i chęci do pracy. A po takim czasie trudno byłoby to z siebie wykrzesać, gdyby nie znosiło się swojego zajęcia. Spora w tym zasługa samej marki, która niezmiennie stawia na rozwój wysokiej sztuki zegarmistrzowskiej i – w ostatnich latach – coraz bardziej skupia się na zegarkach skomplikowanych. Pracujący w niej zegarmistrzowie z pewnością się nie nudzą i mają coraz wyżej postawioną poprzeczkę. W chwili obecnej w dziale Grande Complication pracuje 47 osób.
Gyrotourbillon
O tyle o ile podczas jednej z poprzednich wizyt zapoznałem się bliżej z powstającymi tu zegarkami z serii Hybris Mechanica, to teraz skupiono się na komplecie „edycji” Gyrotourbillonów. Warto przy tym mieć w pamięci, że część z zegarków widocznych na zdjęciach poniżej, to prototypy.
Nad modelem numer 1, limitowanym do 75 egzemplarzy Master Gyrotourbillon 1, pracowano 5 lat i pokazano go w 2004 roku. Pierwszy światowy sferyczny tourbillon Jaeger-LeCoultre połączono z komplikacjami równania czasu i wiecznym kalendarzem. Dla przypomnienia taki tourbillon posiada dwie klatki, które obracają się na dwóch osiach oraz część regulującą, wyrównującą przyciąganie ziemskie powstałe w wyniku grawitacji we wszystkich pozycjach. Amplituda balansu jest stała, co umożliwia optymalne ustawienie, a więc wyjątkową precyzję chodu. Więcej o zegarku możecie przeczytać TUTAJ.
Kolejnym zegarkiem w kolekcji był opisywany przez nas TUTAJ Gyrotourbillon 2, w którym zwiększono częstotliwość pracy z 3 do 4Hz.
Rok 2013 należał do modelu Master Grande Tradition Gyrotourbillon 3 Jubilee (proces produkcji zegarka opisaliśmy TUTAJ). Czasomierz z latającym torubillonem i sferyczną sprężyną włosową powstał jako część kolekcji stworzonej dla uczczenia 180. urodzin firmy i wyposażono go dodatkowo w chronograf monopusher z cyfrowym wskazaniem minut. Warto zaznaczyć, że o ile wspomniane wcześniej dwa modele pracowały z dokładnością do 1 sekundy na dobę, o tyle w Master Grande Tradition Gyrotourbillon 3 Jubilee udało się osiągnąć wynik dwukrotnie lepszy – 0,5 sekundy!
Na tegorocznych targach w Genewie firma Jaeger-LeCoultre świętowała 85. urodziny kolekcji Reverso. Na tę okazję przygotowano model Reverso Tribute Gyrotourbillon z dwuosiowym, latającym tourbillonem, którego pracę można śledzić na obu tarczach. To także pierwszy zegarek z wielkimi komplikacjami, gdzie wykorzystano balans Gyrolab.
W trakcie tej części wizyty mogliśmy zobaczyć również inne, wyjątkowo skomplikowane modele.
Métiers Rares: ocalić od zapomnienia ginące zawody
Choć podejście do tworzenia zegarków w Jaeger-LeCoultre jest bardzo konserwatywne, a przywiązanie do tradycji widać na każdym kroku, firma idzie też z duchem czasu. Podczas pierwszej wizyty w Le Sentier osoby zajmujące się grawerowaniem czy emaliowaniem pracowały w małej pracowni zlokalizowanej w budynku przylegającym do głównej siedziby. I pomimo iż miało to swój klimat, praca w malutkich, zacienionych pokojach bez klimatyzacji na dłuższą metę z pewnością była męcząca. Teraz do dyspozycji zatrudnionych w dziale Métiers Rares osób oddano duże, jasne, klimatyzowane pomieszczenia i zatrudniono więcej osób.
Szczerze mówiąc ten dział zarówno kiedyś jak i teraz podobał mi się najbardziej. To czysta, stuprocentowa praca ludzkich rąk. Praca, gdzie jedna drobna pomyłka potrafi zniwelować tygodnie wysiłku. Kilkadziesiąt biurek podzielono tu między osoby zajmujące się grawerowaniem, emaliowaniem, wysadzaniem kamieniami szlachetnymi i giloszowaniem. Warto też odnotować, że wśród 30 pracujących tu osób – na czele których stoi Stefan Richi – rozpoznałem te widziane kilka lat temu. O ile rotacje wśród „bazowych” zegarmistrzów nie są niczym niezwykłym, tak tutaj przyuczeni i wyszkoleni odpowiednio ludzie przychodzą na lata.
85 lat Reverso
Kolejną część wizyty wypełniła nam wizyta w muzeum JLC, które wita gości charakterystyczną przezroczystą ścianą, z umieszczonymi wewnątrz manufakturowymi kalibrami (a raczej jedynie częścią z nich).
Z racji 85. urodzin Reverso, w pomieszczeniu z eksponatami wydzielona została powierzchnia pod specjalną wystawę dedykowaną „zegarkowi o dwóch twarzach”. Wśród znajdujących się tu modeli pojawiły się zarówno te damskie, jak i męskie, włącznie z jednymi z pierwszych egzemplarzy z 1931 roku. I pomimo iż nie sposób wszystkich tych zegarków spamiętać i opisać, dobrze jest zobaczyć je razem. Bo choć może się wydawać, że wszystkie są do siebie podobne, dopiero w takim miejscu uświadamiamy sobie jak bardzo się mylimy.
Na koniec przewidziano ciekawą rozmowę z projektantami odpowiedzialnymi za Reverso. Cierpliwie odpowiadali na nasze pytania i objaśniali różnice – czasem bardzo, bardzo subtelne – pomiędzy kolejnymi wcieleniami zegarków z tej kolekcji.
Super.