
TOP 5 Omega Speedmaster „Moonwatch”
„Księżycowa” Omega Speedmaster zmieniła zegarkowy krajobraz i jest dziś bezsprzecznie jedną z ikon zegarmistrzostwa. Spośród jej niezliczonych wersji – zawsze mocno nawiązujących do oryginału – wybrałem moją ulubioną piątkę.
Kiedy byłem małym chłopcem – a było to tak dawno, że już ledwie pamiętam – to w przeciwieństwie do George’a Clooneya z całym przekonaniem nie chciałem nigdy zostać astronautą. Dla chłopaka z Polski kosmos stanowił co najwyżej odległą krainę z bajki, a Księżyc wielką, świecącą kulką na niebie. Wtedy chciałem zostać piłkarzem, ale z tego marzenia i niespełnionej kariery zostały mi tylko krzywe nogi. Zegarkowa pasja przyszła dużo później. Dzisiaj, gdy patrzę na Księżyc, nieodzownie myślę o… zegarkach właśnie. Kiedy ponad 50 lat temu Neil Armstrong i Buzz Aldrin wysiedli z księżycowego lądownika by wykonać mały krok dla człowieka, a wielki dla ludzkości, zapisali nie tylko wiekopomną kartę historii ludzkich eksploracji, ale i nie mniej ważką kartę historii mechanicznych zegarków na rękę. Speedmaster 105.012 z kultowym kalibrem 321 był pierwszym zegarkiem na powierzchni naszego naturalnego satelity, ale może nawet istotniejsze jest to, jak wiele znaczył dla samej Omegi. Bez Speedmastera i jego księżycowej legendy manufaktura z Biel byłaby dziś zapewne w zupełnie innym miejscu. Inna sprawa, że „Moonwatch” jest zegarkiem tak dobrze zaprojektowanym, że być może nawet bez romansu z NASA zostałaby jednym z topowych chronografów.

Od roku 1957 do dnia dzisiejszego Omega, bazując na swojej ikonie, stworzyła niezliczone wersje i warianty Speedmastera. Na równi z wiernymi reedycjami i modelami rocznicowymi pojawiały się uwspółcześnione wersje Moonwatcha, opakowane w nowoczesne materiały i wyposażane we współczesne, manufakturowe kalibry automatyczne. Wokół zegarka powstał grupa oddanych fanów, zrzeszonych pod hasztagiem #SpeedyTuesday, a kolekcjonowanie vintage’owych referencji jest dzisiaj niemałą niszą. Zwłaszcza że na rynku aukcyjnym pierwotne referencje zyskują coraz to wyższe ceny.

Układając i pisząc ten ranking na nadgarstku zapiętego mam swojego prywatnego Speedmastera. W zestawieniu się finalnie nie znalazł lecz ma dla mnie bezcenną wartość sentymentalną, mimo, że dalej nie bardzo chciałbym zostać astronautą i dać się na długie tygodnie zamknąć w metalowej puszce stacji kosmicznej. Oto więc 5 moich absolutnie ulubionych, subiektywnie wybranych referencji Speedmastera.
Speedmaster Professional Apollo 11 50th Anniversary Edition
Rasowy „Speedy” zrobiony był (i dalej jest) ze stali, ale specjalne okazje wymagały specjalnego podejścia. Kiedy już opadł nieco kurz po epokowym lądowaniu na Księżycu, a NASA stała się absolutnie najlepiej rozpoznawalną marką w oczach każdego mieszkańca Ziemi, swoją cegiełkę dorzuciła Omega. Opakowana w żółte złoto (łącznie z bransoletą) referencja BA145.022 trafiła w ręce astronautów misji Apollo 11, najważniejszych osób w NASA, a nawet ówczesnego prezydenta oraz wiceprezydenta USA. Łącznie powstało 1014 egzemplarzy, które dziś są poszukiwanymi i drogimi zegarkami kolekcjonerskimi.

Rok temu, z okazji 50. rocznicy misji Apollo 11, Omega wskrzesiła złotego Speedmastera. Choć fanem złotych zegarków nie jestem, Apollo 11 50th Anniversary Limited Edition bezsprzecznie uznaje za jeden z najładniejszych złotych zegarków… w ogóle. Dużo w tym zasługi „Moonshine gold”, nowiutkiego stopu żółtego złota, które nadaje całemu zegarkowi nieco cieplejszej, mniej błyszczącej barwy. Tak jak w oryginale, tak i w reedycji Omega zaproponowała bezel w kolorze burgunda i zrobioną ze złota tarczę z indeksami z czarnego onyksu. Do tego dołożono klasyczną, oczywiście złotą bransoletę i przeszklony dekiel z widokiem na kaliber 3861. Za każdym razem, kiedy mam okazję założyć ten zegarek na rękę, zadurzam się w nim od nowa.

Speedmaster Professional „Japan Racing”
Szara tarcza z pomarańczowymi wskazówkami i pomarańczowo-czerwoną szachownica wyścigową odróżniają cyferblat referencji 3570.40.00 „Japan Racing”. Omega produkowała ten model wyłącznie na rynek japoński, tylko przez krótki czas w 2004 roku. Ilość egzemplarzy jest więc mocno limitowana i wyceniana wysoko na rynku wtórnym. Pierwowzorem zegarka była referencja 145.022 z końcówki lat 60. ubiegłego wieku.

Kiedy w połowie ubiegłego wieku powstawał Speedmaster, zapewne nikt w manufakturze nie pomyślał nawet, że kiedykolwiek poleci na Księżyc. Projekt zakładał, czego zresztą domyślić się można po nazwie, stworzenie rasowego chronografu dla kierowców wyścigowych. „Mistrz prędkości” dostał więc najbardziej sportową z komplikacji oraz tachymetr, którym można zmierzyć prędkość na odcinku jednego kilometra. Choć dziś nikomu się z wyścigami i motoryzacją nie kojarzy, edycja „Japan Racing” kapitalnie przypomina jego prawdziwe korzenie. To przy okazji – moim skromnym zdaniem – najładniejsza (obok Apollo 11 50th Anniverasy LE) tarcza w całej historii Speedy’ego.

Speedmaster Professional „Tintin”
W całej swojej długiej historii Omega kilkukrotnie mocniej popuściła wodze fantazji i związała się z kreskówkowymi bohaterami. Ultraman (i jego reeducja dla #SpeedyTuesday) powstał z inspiracji japońską anime o przygodach superbohatera o tym samym imieniu. Inną postać – Snoopy’ego – z Omegą połączyła NASA i specjalne odznaczenie (z figurką psa Snoopy’ego właśnie), przyznawane pracownikom i współpracownikom agencji za wybitne osiągnięcia w dziedzinie bezpieczeństwa misji kosmicznych. Tintin to z kolei jeszcze inna, zdecydowanie najbardziej tajemnicza historia.

Postać młodego, belgijskiego dziennikarza Tintina powołał do życia Georges Prosper Remi, tworzący pod pseudonimem Hergé. Seria „Les adventures de Tintin” zadebiutowała w 1929 roku, ale Tintin na zegarek Omegi trafił dopiero w roku 2013. O oryginalnym projekcie krążą legendy. Omega chciała pierwotnie stworzyć zegarek wspólnie z rodziną Herge i w projekcie tym zawrzeć wiele motywów z komiksu. Na tarczy miała się rzekomo pojawić czerwono-czarna rakieta, którą Tintin poleciał w jednym z odcinków cyklu w kosmos, a w dekiel planowano wkomponować pamiątkowy medalion. Zanim jednak zegarek trafił do produkcji, rodzina artysty postanowiła zerwać umowę. Prototypowy egzemplarz prawdopodobnie ukryty jest gdzieś w archiwach Omegi, natomiast finalna wersja jest znacznie prostszym i bardzo urokliwym jednocześnie zegarkiem. Od seryjnego Moonwatcha Professional „Tintin” różni się jedynie czerwono-białą szachownicą na skali minutowej oraz wypełnionymi na czerwono grawerami na deklu. Niby niewiele, a jednak.

Speedmaster Moonwatch „Dark Side of The Moon”
Historia Speedmastera ma swój historyczny oraz swój współczesny rozdział. Ten drugi Omegi zainaugurowała na dobre, przygotowując i prezentując światu w roku 2011 model Co-Axial Chronograph. Zegarek urósł do 44,25 mm, a pod mocny wypukły dekiel z szafiru trafił manufakturowy, automatyczny kaliber 9300 z wychwytem współosiowym Co-Axial i datą. Świetny to zegarek z wielu względów, ale na jego bazie Omega dwa lata później przygotowała jeszcze smaczniejsze danie.

„Dark Side of The Moon”, zainspirowany ciemną, niewidoczną stroną Księżyca, odziano w czerń. Co więcej, koloru nie uzyskano prostą metodą powlekania stali, ale dzięki czarnej ceramice. Z ceramiki zrobiono nie tylko kopertę, ale również koronkę, przyciski stopera i zapięcie paska. Jakby tego było mało, ceramiczna jest również czarna tarcza. Kocham zegarki all-black miłością trudną do zdefiniowania, a „DSotM” mimo swoich już przeszło 7 lat, dalej jest jednym z moich ulubieńców – zaawansowanych technologicznie lecz w duchu historii Moonwatcha.

Speedmaster Professional „Moonwatch” Hesalite
Długo zastanawiałem się nad ostatnią pozycją tego rankingu, ale umówmy się – zestawienie TOP 5 Speedmasterów nie byłoby kompletne bez bazowej, najbardziej „charakternej” wersji Speedy’ego. Klasyczny Speedy oferowany jest od lat w dwóch wersjach: Ref. 311.30.42.30.01.005 oraz Ref. 311.30.42.30.01.006. Na pozór obie nie różnią się od siebie, jednakowoż różnica jest zasadnicza. Podczas gdy drugi z wariantów ma szafirowe szkiełko oraz szafirowy, przezroczysty dekiel, pierwszy oferuje plastikowy hesalit. Takiego właśnie szkła używano w pierwszych Moonwatchach i dziś każdy szanujący się kolekcjoner powie Ci, że to jedynie słuszny wybór. Hesalit oczywiście ma swoje wady i rysuje się nawet od mankietu koszuli, ale daje w zamian niepowtarzalne wrażenia estetyczne.

Klasyczny w swojej formie, 42 mm Speedmaster Pro w stali ma asymetryczną kopertę z szerszym prawym bokiem, pełniącym role osłony sygnowanej koronki. Zamknięty pod pełnym, grawerowanym deklem, manualnie nakręcany kaliber 1861, zaprojektowany na bazie Lemanii 1873, trzeba nakręcać co drugi dzień. Jego wskazania rozłożono symetrycznie na czarnej, matowej, idealnie zbalansowanej tarczy z białym wskazówkami. Zbieżności z oryginałem nie brakuje, ale najistotniejszy jest klimat.

Pewnie nikomu z nas nie będzie nigdy dane poczuć się jak Armstrong czy Aldrin stąpający po powierzchni Księżyca i oglądający Ziemię (jednak okrągłą, nie płaską) z 385 000 km. Zegarek tego uczucia z całą pewnością nie zastąpi, ale ze Speedmasterem na ręku można się choć przez krótką chwilę – mocno przymrużając oczy – poczuć jako uczestnik ważnego rozdziału historii. Często powtarzamy, że w zegarkach nie mniej ważna co sam produkt jest jego historia i pochodzenie. W tej kategorii Omega Speedmaster ma bardzo niewielu konkurentów. Bez dwóch zdań rację mają Ci, który mówią, że prawdziwie kompletna kolekcja nie może się obyć bez Moonwatcha.