
Recenzja Nivada Grenchen Chronomaster Aviator Sea Diver [zdjęcia live, dostępność, cena]
W zegarkowym świecie to już niemalże standard – kolejna stara szwajcarska marka odradza się niczym Feniks z popiołów i kolejny kultowy model doczekuje się swojej reedycji. Tym razem do żywych powraca Nivada Grenchen, ze swoim najbardziej rozpoznawalnym modelem – Chronomaster Aviator Sea Diver.
Charakterystyczny design Chronomastera jest całkiem dobrze znany kolekcjonerom vintage, choć nie wszyscy kojarzą go bezpośrednio z Nivadą. W latach sześćdziesiątych zegarki te eksportowano do USA, gdzie często sprzedawano je także pod nazwą Croton (lub Croton Grenchen). Były to solidnie wykonane chronografy, wyposażone w typowe dla tamtej epoki werki o naciągu manualnym, zamknięte w wodoszczelne koperty o średnicy 38,5 mm.
Niestety w dekadę po wypuszczeniu Chronomastera, w wyniku kryzysu kwarcowego lat siedemdziesiątych, Nivada podzieliła los wielu innych szwajcarskich producentów i zniknęła z rynku. Dopiero około 2018 roku marka została wskrzeszona przez dwójkę branżowych insiderów, Guillaume’a Laideta i Remiego Chabrata, którzy postawili na sprawdzone rozwiązanie – czyli zadebiutowanie z reedycjami dwóch najbardziej rozpoznawalnych modeli historycznych: Chronomastera i Antarctic.

Jeśli coś działa, nie naprawiaj
Jak zawsze przy takich projektach, autorzy reedycji musieli dokonać trudnego wyboru – ile zostawić z oryginału, a ile zmienić, by sprostać zarówno obecnym standardom wykonania jak i wygórowanym oczekiwaniom dzisiejszego klienta. Podziwiając efekt końcowy można śmiało stwierdzić, że starano się jak najmniej ingerować w oryginalny projekt, a zmiany zaszły tylko tam, gdzie nie dało się odtworzyć starych rozwiązań. Dlatego też na pierwszy rzut oka nowoczesny Chronomaster Aviator Sea Diver sprawia wrażenie repliki pierwowzoru. Nawet średnica koperty pokrywa się z oryginałem, mierząc ciut ponad 38 mm bez koronki. Główna różnica tkwi w innym wymiarze, który powiązany jest z zastosowanym werkiem.


Historycznie Nivada nigdy nie była kojarzona z in-house’owymi mechanizmami. Dawniej zaopatrywała się u zewnętrznych dostawców, takich jak Valjoux, Venus, czy Landeron, dlatego dzisiejsze wykorzystanie werków od Sellity nie stanowi żadnej ujmy dla reedycji. Model Chronomaster oferowany jest w dwóch wariantach, z naciągiem manualnym (rezerwa chodu ok. 58 godzin) i automatycznym (rezerwa ok. 48 godzin). W obu przypadkach Nivada wykorzystuje Sellitę SW 510, która powstała na bazie Valjoux 7750. Choć rozwiązanie to daje nam pewność, że w zegarku znajduje się sprawdzona konstrukcja, w przypadku reedycji zauważam jedną znaczącą wadę – w szczególności przy wersji z automatycznym naciągiem.
Otóż Chronomastery z lat sześćdziesiątych miały idealne proporcje, w zależności od użytego werku zachowując grubość między 12-13mm ze szkłem. W nowej odsłonie najszczuplejsza wersja z naciągiem manualnym ma 13,75 mm. Wersja z naciągiem automatycznym to aż 14,80 mm, co przy stosunkowo niewielkiej średnicy czyni zegarek mocno „beczułkowatym”.

Wpływ na ten wymiar ma także zastosowane szkło. Choć nowoczesny zamiennik doskonale imituje wygląd pleksi, paradoksalnie szkło w pierwowzorze miało niższy profil niż obecny, mocno wypukły szafir. Mimo to nie można powiedzieć, by zegarek stracił wiele na wygodzie noszenia. Dodatkowo przy niewielkiej średnicy i wysokości (lug to lug 46,5 mm) Chronomaster zmieści się komfortowo na większości nadgarstków.
Strzałą prosto w tarczę
Recenzowana wersja Chronomastera dostępna jest w dwóch wariantach kolorystycznych cyferblatu, biało-czarnej i czarno-białej. Obie opcje są ostatnio bardzo trendy, ale to dzięki czerwonemu regatowemu sektorowi, znajdującemu się na mniejszej tarczy trzydziestominutowej, zegarek naprawdę wyróżnia się na tle innych chronografów. Ów żywy akcent w subtelny sposób urozmaica tarczę, jednocześnie podkreśla sportowy charakter zegarka. W odpowiednich rękach Chronomaster stanowi bowiem autentyczne narzędzie pracy, gotowe sprawdzić się zarówno na lądzie, na morzu, jak i w przestworzach. Do dyspozycji mamy tu skalę tachymetryczną, dwukierunkowy bezklikowy bezel z podwójną podziałką (zewnętrzną 60-minutową i wewnętrzną 12-godzinną) oraz wodoszczelność odpowiednią dla prawdziwie użytkowego chronografu (WR 100m).

Pomijając wszechstronność Chronomastera, jego prawdziwy urok tkwi w klasycznym, czytelnym projekcie tarczy i dobrze widocznych wskazówkach typu „broad arrow”. Oczywiście miejsce trytu w reedycji zajęła Super-LumiNova, którą specjalnie przyciemniono do barwy imitującej starą lumę. Jednym taki zabieg się spodoba, innym zapewne nie przypadnie do gustu, dlatego Nivada przewidziała również wersję z białą masą luminescencyjną – niestety tylko w wydaniu z manualnym naciągiem. W zegarku użytkowym to jednak intensywność świecenia powinna być na pierwszym miejscu i tutaj właśnie czeka nas małe zaskoczenie. Od dziwo wąskie, niepozorne paski lumy na tarczy świecą się wyraźniej, niż szerokie, bogato kryte lumą wskazówki (aczkolwiek może to być wyłącznie przypadłość dostarczonego nam prototypu).
Optymalnie nie znaczy idealnie
Tak jak inne mikrobrandy, odrodzona Nivada stanęła przed dylematem, czy lepiej tworzyć zegarki tanie, ale słabiej wykonane – takie sprzedają się łatwo, ale nie budują renomy; czy lepiej tworzyć zegarki drogie, ale bardzo dobrze wykonane – takie przynoszą rozgłos, tyle że muszą konkurować z produktami uznanych marek. Wydaje się że Nivada wybrała drogę środka, stawiając na optymalną jakość wykonania przy adekwatnej cenie, oraz oferując szeroki wybór opcji przy zakupie (różne werki, tarcze oraz typy pasków/bransolet). Takie podejście ma swoje oczywiste zalety, ale skutecznie uniemożliwia osiągnięcie perfekcji w każdej dziedzinie.

Przykładowo, przy zakupie Nivada oferuje wybór między dwoma paskami skórzanymi, jednym gumowym (typu tropic) i dwiema stalowymi bransoletami: w stylu Rivet (nitowana, rozciągliwa) i BoR (od beads of rice). Testowany egzemplarz dotarł do nas w komplecie z brązowym paskiem skórzanym i bransoletą typu „ziarna ryżu”. O ile pasek zasługuje na same pochwały – jest miękki, wygodny, z porządną klamerką i teleskopami quick-release – o tyle bransoleta pozostawia trochę do życzenia. Ze względu na wykorzystanie pełnych ogniw środkowych i ich ciasne spasowanie, brakuje tu lekkości i giętkości (podczas zakładania i noszenia bransoleta potrafiła się blokować w pewnych pozycjach); natomiast pełne ogniwa końcowe, choć w teorii wycięte pod krzywiznę koperty, w praktyce były zaskakująco luźne (znów, może to być cecha prototypu, a nie finalnego produktu).
Wykonanie koperty również mogłoby stać na nieco wyższym poziomie. Chwali się, że uszy są nawiercane, przyjemnym detalem jest też ich naprzemienne wykończenie – góra satynowana, skosy polerowane, boki znów satynowane. Jednakże ewidentnie brakuje tu pewnej ostrości wykończenia. Satyna mogłaby być bardziej wyrazista, a ranty koperty dokładniej zaznaczone, jak w chronografach vintage. To wszystko „mogło by być”, gdyby nie proste ograniczenie. Gdzieś podczas produkcji zegarka należy wyznaczyć kres wydatków, by projekt był opłacalny, a cena końcowa nie zniechęciła potencjalnych klientów.
Podsumowanie
Oferta Nivady wpisuje się w kilka królujących ostatnio trendów. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z pełnoprawną reedycją, która na pierwszy rzut oka nie różni się wielce od kultowego pierwowzoru. Po drugie, mniejszy rozmiar – 38,3 mm – który stanowi ciekawą alternatywę na tle innych chronografów, gdzie średnice przeważnie zaczynają się w okolicy 41 mm. Po trzecie, Nivada umożliwia szeroką personalizację przy zakupie, co pozwala nam wybrać egzemplarz o wyglądzie i parametrach, które najlepiej odzwierciedlają nasze upodobania.

Przy cenie 1755 CHF (~7 150 PLN) Chronomaster Aviator Sea Diver jest jednym z tańszych mechanicznych chronografów „Swiss Made” na rynku. Jednocześnie nie można powiedzieć, by ustępował zauważalnie propozycjom bardziej uznanych marek pod względem ogólnej jakości wykonania, atrakcyjności designu, czy historycznego dziedzictwa. Fakt, że na stronie producenta różne warianty tego modelu sprzedają się całymi partiami i co chwilę czekają na uzupełnienie, niewątpliwie świadczy o zasłużonym sukcesie projektu. Osobiście uważam, że warto się nim zainteresować, jeśli szukamy nie tylko kolejnego zegarka w stylu retro, ale i prawdziwie wielozadaniowego czasomierza, wykonanego zgodnie z nowoczesnymi standardami, ale i przy zachowaniu większości detali, które stały za popularnością kultowego pierwowzoru.

Nivada Chronomaster Aviator Sea Diver
Producent | Nivada |
Nazwa modelu | Chronomaster Aviator Sea Diver |
Tarcza | biała |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 38,3 |
Wysokość (mm) | 14,80 (automatyczny naciąg), 13,75 (manualny naciąg) |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | skórzany, bransoleta |