#KultoweZegarki: Blancpain Fifty Fathoms
Jako jeden z archetypów zegarka dla nurków miał wszystko to, co tego typu czasomierz mieć powinien: jednostronnie obrotowy pierścień z podziałką do nurkowania pokrytą masą świecącą, czytelną tarczę i kopertę wodoszczelną do 100 metrów. Szybko zrobił furorę i to nie tylko wśród profesjonalnych nurków, choć jego nazwę – Fifty Fathoms – mogli w zasadzie rozszyfrować jedynie znawcy tematu.
Model Fifty Fathoms marki Blancpain prawdopodobnie nigdy by nie powstał, gdyby nie francuskie Ministerstwo Obrony Narodowej. W 1952 roku, dwóch oficerów marynarki wojennej – Robert Maloubier i Claude Riffaud – na zlecenie ministerstwa stworzyło elitarną jednostkę skupiającą najlepszych nurków (znaną jako: „les nageurs de combat”). Jej zadania miały polegać m.in. na ochronie statków i portów oraz na ratownictwie morskim. Poza standardowym wyposażeniem nurkowym, członkowie jednostki potrzebowali też odpowiednich zegarków, które pracowałyby nawet w ekstremalnych warunkach.
Robert Maloubier dokładnie wiedział, czego oczekuje: zegarek miał mieć czarną tarczę ze świecącymi, masywnymi cyframi, obrotowy pierścień, na którym umieszczona byłaby świecąca w ciemności podziałka umożliwiająca pomiar czasu nurkowania i współpracująca z centralną wskazówką minutową. Jak się wkrótce okazało, na rynku nie było czasomierzy spełniających warunki stawiane przez Francuzów, a producenci, do których się zwracali twierdzili, że takich zegarków nikt nie będzie chciał kupować, czyli ich produkcja jest nieopłacalna. Z pomocą przyszła im jednak, specjalizująca się w produkcji profesjonalnego sprzętu nurkowego firma La Spirotechnique, dzięki której R. Maloubier i C. Riffaud dotarli do manufaktury Rayville alias Blancpain (od 1932 roku, kiedy zmarł ostatni z rodu Blancpain firmę przejęli pracownicy, dlatego do 1969 roku, czyli momentu przejęcia przez grupę SSIH, do której należały marki Omega i Tissot firma nosiła nazwę Rayville). Wybór nie był przypadkowy: ówczesny szef firmy Blancpain, Jean-Jacques Fiechter (prywatnie zapalony nurek) przyjaźnił się bowiem z Jacques’em-Yves’em Cousteau, który wspólnie z inżynierem Emilem Gagnanem skonstruował dla firmy La Spirotechnique pierwszy akwalung. Już podczas spotkania w Szwajcarii, Maloubier zorientował się, że Blancpain to odpowiedni partner, bo Fiechter doskonale wiedział, czego oczekują francuscy nurkowie. Dział techniczny opracował wspólnie z zegarmistrzami projekt modelu, który spełniał wszystkie oczekiwania Maloubiera. Spory udział w stworzeniu zegarka miał też Jean-Jacques Fiechter – to dzięki niemu wprowadzone zostało rozwiązanie, bez którego trudno wyobrazić sobie dzisiaj zegarki dla nurków, czyli obracający się w jednym kierunku (odwrotnie do ruchu wskazówek zegara) pierścień z podziałką do nurkowania. Fiechter zwrócił konstruktorom uwagę na ten detal jeszcze na etapie projektowania. Wytłumaczył, że jeżeli nurek niechcący przekręci pierścień, to w przypadku obrócenia pierścienia odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, wskazywany czas nurkowania zawsze będzie krótszy. A co za tym idzie, nurek nie będzie ryzykował zdrowia lub życia.
Fifty Fathoms rusza w świat
Prace nad zegarkiem trwały około roku i oprócz jednostronnie obrotowego pierścienia z podziałką pięciominutową (pokrytą masą świecącą), stworzony w 1953 roku przez firmę Blancpain czasomierz miał skromną, ale dużą jak na tamte czasy, 42-milimetrową stalową kopertę z masywnymi uszami oraz wskazania czytelne nawet w bardzo trudnych warunkach (na tarczy widać było tylko indeksy, napisy: Rotomatic i Incabloc oraz wskazania godzin, minut i centralnego sekundnika). Poręczna w obsłudze, rowkowana koronka nie była jednak zakręcana, ponieważ tego typu rozwiązanie chronił wtedy jeszcze zgłoszony w urzędzie patent.
Wodoszczelność koperty sięgała 91,45 m, czyli pięćdziesięciu sążni, o czym informowała nazwa nowego modelu – Fifty Fathoms. Dlaczego akurat tyle? Oznaczające sążeń, angielskie słowo: „fathom” odnosiło się do nautycznej miary, stosowanej w przeszłości przez żeglarzy. Zgodnie z obowiązującym zwyczajem, na dno morza zrzucano linę obciążoną ołowiem, a następnie wciągano ją na pokład i po jej zmierzeniu ustalano głębokość. Jeden sążeń miał taką długość jak rozpostarte ramiona dorosłego mężczyzny. Maksymalna głębokość, którą w ten sposób można było zmierzyć wynosiła około 50 sążni, co odpowiadało 91,44 m. Poza tym, była to też maksymalna głębokość, na jaką w latach 50. XX wieku mogli bezpiecznie zejść nurkowie, stosując dostępną wtedy mieszankę tlenową. Dlatego, kiedy francuska marynarka wojenna zleciła manufakturze Blancpain wykonanie specjalnego zegarka dla nurków, oczekiwała, że czasomierz będzie wodoszczelny właśnie do głębokości 50 sążni.
Sporą jak na tamte czasy wodoszczelność koperty udało się uzyskać dzięki zakręcanemu deklowi oraz nowemu systemowi uszczelnienia koronki ze specjalnym, podwójnym pierścieniem zabezpieczającym przed dostaniem się wody do środka. Aby nurek nie musiał zbyt często używać koronki i tym samym za bardzo eksploatować uszczelek, Fiechter zadecydował, że użyty zostanie mechanizm z automatycznym naciągiem (kaliber AS 1361) pochodzący od stałego dostawcy, czyli firmy A. Schild SA. Dodatkowo, na prośbę Fiechtera, mechanizm miał też ochronę antymagnetyczną.
Fifty Fathoms okazał się na tyle niezawodny i wytrzymały, że zainteresowana nim była nie tylko Francuska Marynarka Wojenna, ale też hiszpańska, niemiecka, izraelska i amerykańska, a także m.in. profesjonalni nurkowie, badacze wraków i jaskiń. Zegarek brał udział w różnych ekspedycjach i próbach bicia rekordów, na przykład w 1955 roku jeden z egzemplarzy został przytwierdzony na zewnątrz łodzi podwodnej badającej wrak znajdujący się na dnie Morza Północnego i zanurkował na głębokość ponad 100 metrów.
W 1956 roku jeden z zegarków towarzyszył słynnemu badaczowi mórz, Jacques’owi-Y. Cousteau i jego asystentowi, reżyserowi Louisowi Malle’owi podczas zdjęć do dokumentalnego filmu „Świat milczenia”, który później nagrodzony został m.in. Oscarem. Sukces filmu przyczynił się do wzrostu popularności zegarka wśród amatorów nurkowania. Wtedy można go było kupić w sklepach ze sprzętem nurkowym (te cywilne wersje sprzedawane były pod nazwą firm oferujących sprzęt, a wśród nich najbardziej znany był Aqualung). Z kolei w 1966 roku należący do szwajcarskiego nurka Hansa Märki’ego Fifty Fathoms Bathyscaphe został zgubiony w trakcie nurkowania w Renie i znaleziony po dwóch i pół miesiącach poszukiwań w stanie nadającym się do użytku (na wszelki wypadek H. Märki wysłał go na przegląd do Villeret, ale niedługo po tym jego zegarek znowu mógł brać udział w nurkowaniach).
Istnieje też hipoteza, że kilkadziesiąt egzemplarzy modelu Fifty Fathoms znajdowało się na stanie polskiej marynarki wojennej (od końca lat 70. XX wieku), jednak tej informacji nie potwierdza firma Blancpain (co nie oznacza, że tak nie było).
Wariacje na temat
Z czasem wygląd zegarka się zmieniał: miał indeksy godzinowe lub cyfry, węższe lub pogrubione wskazówki, a nawet był opakowany w poduszkowatą kopertę. Powstawały też różne wersje, na przykład ta o nazwie Fifty Fathoms Milspec I (skrót od: Military Specifications) z charakterystycznym okrągłym wskaźnikiem umieszczonym nad godziną 6 i informującym o tym, czy koperta nadal jest wodoszczelna (kiedy kolor na tarczy się zmieniał koperta traciła szczelność).
Pojawiły się też modele z przekreślonym symbolem radioaktywności, jak chociażby seria dostarczona niemieckiej marynarce wojennej w latach 60. XX wieku (symbol na tarczy informował o tym, że w zegarku nie został użyty żaden materiał radioaktywny dla podświetlenia wskazań, tak jak miało to miejsce w niektórych modelach produkowanych dla wojska), serie tworzone na zamówienie francuskiego producenta zegarków LIP (z charakterystycznym napisem LIP na tarczy i dostępne w sieci LIP), a także sprzedawane w USA modele znane jako Blancpain Tornek lub Tornek Rayville (Tornek, bo Allen Tornek był amerykańskim importerem, który dostarczał zegarki US Navy).
Już w 1958 roku wodoszczelność modelu Fifty Fathoms wzrosła do 200 m, co zdecydowanie przekraczało wymagane kiedyś 50 sążni. Jedną z najciekawszych wersji była ta o nazwie Fifty Fathoms 1000 z 1970 roku, która miała specjalnie utwardzone, mineralne szkło i wyjątkowo odporną na działanie temperatur (od -35 do 50 stopni Celsjusza) kopertę o wodoszczelności do 1000 metrów.
Przez wiele lat Fifty Fathoms uznawany był za specjalistyczny czasomierz o bardzo wyrazistym wzornictwie, ale w żadnym wypadku za zegarek luksusowy. Był wprawdzie przyzwoicie wykonany, ale stosowano w nim raczej proste mechanizmy, które mogły sprawdzić się podczas nurkowania. Dlatego kiedy zaczął się tak zwany kwarcowy kryzys, niewiele mówiło się już na temat takich zegarków, jak Fifty Fathoms.
Ocalanie od zapomnienia
Swój wielki powrót model świętował w 1999 roku, kiedy firmą Blancpain zarządzał Jean-Claude Biver. Jako tzw. „Concept 2000” od razu wzbudził spore zainteresowanie klientów i mediów. Odważne jak na tamte czasy połączenie stali z kauczukiem oraz wersje ze stoperem i te wykonane z różnych metali szlachetnych symbolizowały nadejście nowych czasów. Nie był to już znany wszystkim specjalistyczny zegarek dla nurków, a raczej model inspirowany jego historią. Zegarek był wprawdzie wodoszczelny do 300 metrów, ale zupełnie nieprzydatny dla nurków, chociażby ze względu na to, że ani pierścień ani podziałka i trójkąt nie świeciły w ciemności.
W 2003 roku, dzięki nowemu szefowi firmy, Marcowi Hayekowi, model Fifty Fathoms wrócił do korzeni i dokładnie 50 lat po swoich narodzinach pojawił się w specjalnej jubileuszowej serii (a właściwie trzech limitowanych seriach obejmujących po 50 egzemplarzy). Pod względem wzornictwa Fifty Fathoms 50th Anniversary bardzo mocno nawiązywał do pierwowzoru, jednak pod względem technicznym i przede wszystkim cenowym (kosztował 12.000EUR), był już częścią innego świata – świata zegarków luksusowych. Od strony technicznej nie brakowało mu ciekawostek. W wodoszczelnej do 300 metrów kopercie pracował kaliber 1151 z automatycznym naciągiem (na podstawie kal. Frederic Piguet 1150) i 100-godzinną rezerwą chodu (ze wskazaniami godzin, minut, centralnym sekundnikiem i datownikiem między godziną 4 a 5). Po raz pierwszy zastosowano w tym zegarku pierścień z elementem wykonanym ze sferycznego szafirowego szkła (pierwotnie był z żywicy epoksydowej). Poza tym, nowy Fifty Fathoms miał specjalny system wymiany pasków, dzięki czemu właściciel nie musiał już chodzić do serwisu, tylko sam mógł zmienić pasek na nowy.
Niekwestionowanym klasykiem nowej ery stał się Fifty Fathoms Automatique z 2007 roku, który w powiększonej, 45-milimetrowej kopercie (wodoszczelność do 300 m) ukrywał pierwszy, stworzony we własnej manufakturze mechanizm (skonstruowany specjalnie dla zegarków sportowych kaliber 1315 z automatycznym naciągiem) z trzema bębnami sprężyny zapewniającymi 100-godzinną rezerwę chodu i balansem z czterema wkrętami wykonanymi ze złota zamiast tradycyjnej przesuwki (dzięki temu mechanizm był bardziej odporny na wstrząsy). Podobnie jak w modelu sprzed lat mechanizm był odporny na działanie pól magnetycznych.
W tym samym roku firma Blancpain pokazała jeszcze dwie, bardziej skomplikowane wersje, czyli Fifty Fathoms Flyback-Chronograph i Fifty Fathoms Tourbillon. Oba zachowały jednak charakter zegarka dla nurków: miały czarne tarcze z dużymi indeksami i masywnymi wskazówkami oraz jednostronnie obrotowy pierścień i solidny, wodoszczelny pasek wykonany z połączenia płótna żaglowego i kauczuku. W modelu ze stoperem, przyciski służące do jego obsługi uzupełnione zostały o specjalne uszczelki, dlatego mogły być obsługiwane nawet pod wodą. Natomiast w modelu z tourbillonem (a konkretnie: latającym tourbillonem, który jest specjalnością firmy Blancpain) zastosowany został, składający się z 234 części kaliber 25A z automatycznym naciągiem i 192-godzinną rezerwą chodu.
Jeden zegarek w wielu odsłonach
Po tym, gdy odświeżony model Fifty Fathoms pojawił się w różnych, nawet skomplikowanych odmianach, w 2008 roku firma Blancpain zdecydowała się na prezentację damskiej wersji. Biorąc pod uwagę techniczną stronę, to damski Fifty Fathoms najbardziej przypominał wersję Fifty Fathoms Automatique, ponieważ zastosowano w nim ten sam napęd, czyli kaliber 1315. Na kobiecy charakter tego zegarka wskazywał wygląd tarczy i koperty: całość utrzymana była w bieli i pastelowych kolorach.
Patrząc na kolejne mutacje, które powstały w ostatnich kilku latach, można powiedzieć, że w porównaniu z nimi, pierwowzór FF wygląda niczym ubogi krewny. W 2010 roku, i tak już niezbyt skromny Fifty Fathoms Flyback-Chronograph uzupełniony został jeszcze o dwie funkcje dodatkowe: pełny kalendarz i wskazania faz Księżyca (nazwano go FF Complete Calendar Moonphase Flyback-Chronograph). W składającym się ze 448 części, skomplikowanym kalibrze 66BF8 z automatycznym naciągiem można było korygować wskazania o każdej porze dnia i nocy, co nie często spotyka się w mechanizmach z kalendarzem.
Najbardziej spektakularną wersją tego legendarnego zegarka była ta pokazana pod koniec 2011 roku w niemniej spektakularnym miejscu, bo w największym akwarium na świecie, znajdującym się w galerii handlowej w Dubaju. Model X Fathoms miał wszystko, czego potrzebuje rasowy zegarek dla profesjonalnych nurków: jednostronnie obrotowy pierścień, zawór helowy, mechaniczny głębokościomierz mierzący głębokość zanurzenia do 90 m, w którym wyodrębniona została skala pomiaru głębokości od 0 do 15 m (pomiar z dokładnością +/-30 cm), wskazanie informujące o maksymalnym zanurzeniu oraz powracające wskazanie dla licznika 5-minutowego umożliwiającego określenie czasu przystanków dekompresyjnych. Za tym wszystkim krył się automatyczny kaliber 9918B, który powstał na podstawie mechanizmu stworzonego we własnej manufakturze (kal. 1315). W kalibrze 9918B zastosowana została krzemowa sprężyna balansu oraz trzy bębny sprężyny, dzięki czemu X Fathoms miał 5-dniową rezerwę chodu. Ten długodystansowiec opakowany był w masywną, 55,65-milimetrową, tytanową kopertę o wodoszczelności do 30 atm.
W 2013 roku, z okazji 60-lecia modelu Fifty Fathoms marka Blancpain zaprezentowała kolejną wersję: Fifty Fathoms Bathyscaphe nawiązywał swoim wzornictwem do modelu, który produkowany był pod koniec lat 50. XX wieku. Wskazówki, obrotowy pierścień oraz kształt koperty przypominały te z historycznego pierwowzoru, z tą różnicą, że do ich wykonania zastosowano nowoczesne materiały. Konstruktorzy zrezygnowali też z podwójnej koperty, dzięki której model Fifty Fathoms był odporny na działanie pól magnetycznych. Jako napęd tej wersji wykorzystano kaliber 1315. Pierścień do nurkowania wykonany został z odpornej na zarysowania ceramiki, natomiast podziałka powstała z materiału znanego pod nazwą Liquidmetal, czyli płynnego stopu metali składającego się z pięciu elementów: cyrkonu, tytanu, miedzi, niklu i berylu. Natomiast satynowana, stalowa koperta modelu Fifty Fathoms Bathyscaphe miała średnicę 43 mm i była wodoszczelna do 30 atm.
Rok później, „Bathyscaphe” pojawił się już w bardziej skomplikowanej formie ze stoperem z powracającą wskazówką (stoper z kołem kolumnowym i pionowym sprzęgłem). Napędzający go mechanizm (kal. F385) wyposażony został w sprężynę wykonaną z krzemu, co zapewniało mu ochronę antymagnetyczną (nie trzeba było zatem stosować dodatkowej koperty) i umieszczony w 43-milimetrowej kopercie o wodoszczelności do 30 atm. Z kolei indeksy na pierścieniu wykonane zostały ze stopu Liquidmetal.
To oczywiście nie wszystkie wersje słynnego FF. Dla tych, którzy lubią bardzo duże, ekstremalne czasomierze marka stworzyła m.in. kilka modeli 500 Fathoms opakowanych w 48-milimetrowe koperty wodoszczelne do 1000 metrów. Jednak dyskusja o tym, czy to nadal jest „tylko” model dla nurków, czy może wyłącznie sportowy, luksusowy zegarek o sporej wodoszczelności chyba raczej nie ma większego sensu.