
H.Moser & Cie. Swiss Icons Watch – zegarkowy hołd z przymrużeniem oka [video, dostępność, cena]
Wysmakowanych żartów jest w branży zegarkowej jak na lekarstwo, ale Moser pod wodzą Edouarda Meylana już nie raz udowadniał, że świetnie opanował tę sztukę. Swiss Icons Watch jest jak żartobliwy hołd prawdziwej esencji zegarmistrzostwa.
Uwielbiam żarty i celne (nawet jeśli zjadliwe) punktowanie ułomności otaczającej nas rzeczywistości. W branży zegarkowej żartów jak na lekarstwo, a jeśli już jakichś szukać, to głównie mają one formę raczej mało śmiesznego marketingu, przy którym nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Samotny stand-up’er zegarkowego świata, któremu żarty wychodzą jak na razie bezbłędnie i bez pudła nazywa się Edouard Meylan, jest CEO H. Moser & Cie., i właśnie raz kolejny (patrz TUTAJ i TUTAJ) udowodnił, że wyszydzać ze smakiem potrafi jak nikt inny. Swiss Icons Watch jest żartem dwojakiej natury. Z jednej strony szydzi z dzisiejszego kształtu zegarkowej branży i sztucznego pompowania rzeczywistości, z drugiej w osobliwy sposób składa hołd ikonom zegarmistrzostwa. Zobaczcie zresztą sami.
Unikatowe „dzieło” Mosera łączy w jednym zegarku kilka kultowych elementów całej zegarkowej historii. Stalowa koperta (43mm średnicy) ma formę Hublot Big Bang i bransoletę a’la IWC lub Patek Philippe Nautilus. Koronkę z szafirowym kaboszonem jak od Cartiera chroni osłona rodem z Panerai Luminor. Osadzony na kopercie bezel od Audemars Piguet Royal Oak zdobi skala „Pepsi” jak w kultowych GMT Masterach Rolexa. Tarcza to mariaż faktury jak w Nautilusach i indeksów z Panerai. Typowo Breguetowskie wskazówki odmierzają czas, a na godz.6 widać tourbillona zamocowanego na charakterystycznym mostku Girard Perregaux. Po przeciwnej stronie wkomponowano logo stylizowane na to z zegarków IWC Schaffhausen. Razem całość składa się na przedziwnie wyglądającego zegarkowego Frankensteina, którego nie można traktować inaczej niż w kategoriach genialnego hołdu/dowcipu.


Moserowa w SIW jest jedynie tarcza w kolorze gradientowego niebieskiego i manufakturowy kaliber HMC 804 z 3-Hercowym tourbillonem, 3-dniową rezerwą chodu i automatycznym naciągiem. Ale nawet to nie ma większego znaczenia, wszak nie o sam zegarek, a o ideę w całym projekcie chodzi. Jak mówi sam Meylan: „Powinniśmy pokazywać naszą kreatywność i skupić się na produkcie. Musimy wrócić na ziemię, podwinąć rękawy i tworzyć unikatowe koncepcje. Tylko tak znowu możemy uczynić Swiss Made wielkim”. Dzisiaj zegarki to w lwiej części pusty, sowicie opłacany marketing, który nie ma już prawie nic wspólnego z zegarmistrzostwem, które przetrwało kwarcowy kryzys i gospodarcze turbulencje tworząc znakomite, innowacyjne produkty. Bez całej sztucznie kreowanej otoczki.

Swiss Icons Watch powstał w jednym, unikatowym egzemplarzu, Pokazany zostanie na SIHH 2018, a po targach zlicytowany. Cały dochód ze sprzedaży zasili konto Fundacji dla Szwajcarskiej Kultury Zegarmistrzowskiej (Fondation pour la Culture Horlogere Suisse).
Tarcza też może przywodzić na myśl ostatnią odsłonę Omega SM Planet Ocean. Ogólnie gdyby zamiast breguetowskich dać mu wskazówki roleksowe lub omegowskie z Seamasterów i zamknąć ten tourbillon pod tarczą albo całkiem go usunąć to by jakoś wyglądał.