Basel 2015: Oris Divers Sixty-Five [live]
Stworzenie zegarka inspirowanego modelem sprzed kilku dekad nie jest zadaniem łatwym i rzadko kończy się sukcesem. Na szczęście zdarzają się wyjątki. Jeden z nich przyniosły targi Baselworld – mowa o Orisie Divers Sixty-Five.
Oris jest firmą, która z roku na rok zyskuje moją coraz większą sympatię. To w dużej mierze zasługa wprowadzania do zegarków nowych funkcji (głębokościomierz, wysokościomierz, mechanizm z 10-dniową rezerwą chodu), za które producent nie żąda bajońskich sum jak konkurencja (np. Oris Big Crown ProPilot Altimeter z wysokościomierzem za kilkanaście kontra Breva Genie 02 z tą samą komplikacją za kilkaset tysięcy złotych). Zlokalizowana w Szwajcarii marka – bazując na pogrupowanych w 4 tematyczne działy produktach (kultura, nurkowanie, lotnictwo, sporty motorowe) – stworzyła ofertę, która zadowoli przeważającą część miłośników zegarków. Dla tych, którzy lubią modele vintage w tym roku projektanci z Hölstein przygotowali nie lada gratkę. Mowa o opisywanym już przez nas wcześniej modelu Oris Diver Sixty-Five.
Kiedy w marcu pojawiła się oficjalna informacja o nowym diverze Orisa, dały się słyszeć głosy narzekania, że średnica mogłaby być większa, dekiel przeszklony, wkładka bezela ceramiczna, a wodoodporność – przynajmniej dwukrotnie lepsza. Cóż – nie zgadzam się z tymi stwierdzeniami i postaram się wyjaśnić dlaczego.
W kwestii rozmiaru sądzę, że Oris wybrał najlepszą z możliwych średnic koperty – 40mm. Dodanie dwóch (lub więcej) milimetrów zwyczajnie nie pasowałyby do charakteru vintage zegarka. Pamiętajmy, że oryginał z roku 1965 miał jedynie 36mm!
Kolejna sprawa to przeszklony dekiel. Wiem, że przyjemnie jest obserwować mechanizm zegarka, ale w „rasowych” diverach zawsze był on pełny (np. Rolex Submariner). Co prawda ostatnio część firm odsłania kaliber (np. Omega Seamaster), ale w przypadku Orisa liczy się nawiązanie historyczne do modelu sprzed 50 lat. Na stalowy, pełny, polerowany dekiel trafił m.in. grawer logotypu firmy i wszystkie standardowe informacje jak np. ta o wodoodporności wynoszącej 100m. Dla prawdziwych nurków może to być problem, ale bądźmy szczerzy – 99% osób nigdy nie zejdzie z tym zegarkiem niżej niż na dno basenu. A do takich zastosowań WR100m w zupełności wystarczy.
Ostatni z zarzutów dotyczył aluminiowej wkładki. Tu przeważyć mogły względy ekonomiczne. Gdybyśmy chcieli element ceramiczny wraz z kopertą wodoodporną do np. 200m, to całość musiałaby kosztować sporo więcej niż obecnie zapowiedziane 1.600Euro (~6.650PLN). Dla mnie zaskoczeniem było zastosowanie mocno wypukłego, szafirowego szkiełka (jego cena jest dużo wyższa od standardowego, płaskiego), które rzadko spotyka się w modelach z tej półki cenowej.
Warto omówić też w kilku zdaniach kompozycję tarczy. Nie mam złudzeń, że wiele osób albo ją pokocha, albo wręcz przeciwnie. Mi cyferblat – po przyjrzeniu mu się „na żywo” – bardzo przypadł do gustu. Obfite użycie luminowy, której kolor przywodzi na myśl substancję świecącą stosowaną w latach 60. minionego stulecia, charakterystyczne indeksy 12, 3, 6 i 9, prosty kształt wskazówek oraz delikatnie wkomponowane na godz. 6 okienko daty (które zupełnie nie zaburza kompozycji) tworzą wyjątkowo harmonijną formę.
Osobiście uważam, że świetny „new-vintage-look” połączony z tak atrakcyjną ceną może zwiastować hit i przysporzyć Orisowi grono nowych fanów. Zegarek będzie idealnym wyborem dla tych, którzy nie chcą ryzykować zakupu „starego” modelu na rynku wtórnym (nie znają się specjalnie na modelach vintage) lub nie przepadają za malutkimi kopertami jakie kiedyś noszono. Sprawdzi się również – za sprawą bardziej współczesnego rozmiaru – wśród miłośników stylu lat 60.. Kupujący dostanie poprawnie wykonany model, który zachował „ducha” minionej epoki – a wszystko to w dobrej cenie. To jeden z najciekawszych modeli w tej kwocie, jaki widziałem na targach Baselworld 2015.
Jak tylko Diver Sixty-Five trafi do Polski, postaramy się go dla Was przetestować.