
Recenzja Oris Divers Date – odświeżona wersja flagowego nurka
Wprowadzanie udanych poprawek w kultowym modelu to zadanie karkołomne i niezwykle ryzykowne. Na szczęście nowy Oris Divers Date udowadnia, że każdy „ideał” da się ulepszyć – pod warunkiem, że zmiany będą dogłębnie przemyślane i zrealizowane z należytą dbałością o szczegóły.
Choć dla niewtajemniczonych osób Oris może sprawiać wrażenie stosunkowo młodej firmy, która zapewne dopiero co zdobywa pozycję na rynku zegarków mechanicznych, jej prawdziwa historia świadczy o czymś zupełnie przeciwnym. Ta założona w 1904 roku i mająca siedzibę w Hölstein manufaktura jest uznaną szwajcarską marką, obecnie w szczególności kojarzoną z ciekawymi modelami zegarków nurkowych.

Jeden z jej najbardziej rozpoznawalnych designów pochodzi z 1965 roku i pierwotnie został odświeżony przez firmę z okazji jego pięćdziesięciolecia (w 2015 roku), jako model Sixty-Five. Obecnie oferowany jest w wielu odmianach, różniących się wyglądem, rozmiarem, a nawet użytymi mechanizmami.
Recenzowana referencja (01 733 7795 4055-Set) pod wieloma względami wydaje się być kulminacyjnym punktem w ewolucji tego kultowego wzornictwa.
Oris Divers Date Ceramic 39
Nowy model z serii Divers, ma średnicę 39 mm, grubość 12,1 mm i wysokość (lug-to-lug) 46,5 mm. W praktyce wymiary te są idealne dla zegarka przeznaczonego do użytkowania na co dzień i gwarantują wygodę noszenia na większości nadgarstków (nie tylko męskich). Jednocześnie, pomimo zmieszczenia się w „złotych proporcjach” dla podobnych konstrukcji, na żywo zegarek wygląda na odrobinę większy.



Jest to zasługą połączenia optycznie dużej tarczy i stosunkowo wąskiego obrotowego bezela, wykonanego z polerowanej stali i ceramiki. Choć ceramiczny insert połyskuje mocniej niż malowane aluminium, Orisowi udało się zachować wygląd typowy dla klasycznych diverów vintage (czyt. zastosowana wkładka o dziwo nie razi swoją „ceramicznością”). Zdecydowano się tu na bardzo czytelną podziałkę, z trapezami zamiast prostokątów (na interwałach 5, 15, 25…) i jasnym wypełnieniem, które ładnie koresponduje z białymi akcentami na tarczy. Na pochwałę zasługuje również sama praca bezela, czyli zero luzu, pewne przeskoki i poprawne wycentrowanie.


Kolejnym mocnym punktem zegarka jest sama tarcza. Mimo względnie niewielkiej średnicy, cyferblat w Divers Date jest niezwykle czytelny, co jest cechą pożądaną dla zegarków nurkowych. Tarcza nie sprawia wrażenia zatłoczonej przez niepotrzebne napisy, które są tu ograniczone do absolutnego minimum. Zarówno logo jak i widoczne w dolnej części informacje mają nową czcionkę i odpowiednio dobrany rozmiar. Podobnie otoczone stalowymi, fazowanymi obwódkami indeksy – idealnie współgrają z szerokimi wskazówkami, a całość pokryta jest też adekwatną ilością masy luminescencyjnej (świecąca na jasnoniebiesko Super-LumiNova). Co ważne, biało-czarny datownik wcale nie psuje symetrii tarczy. Zamiast na trzeciej, ulokowany jest na godzinie szóstej i z oddali niemalże przypomina indeks godzinowy.
Recenzowany egzemplarz posiada granatową tarczę, która w zależności od oświetlenia potrafi mocniej lub słabiej kontrastować się z czernią na bezelu. Ta różnica w kolorach niewątpliwie urozmaica ogólny odbiór zegarka, ale po przetestowaniu go w różnych warunkach stwierdzam, że dla siebie prawdopodobnie wybrałbym wersję monochromatyczną, czyli z czarną tarczą. Zastosowany odcień niebieskiego na żywo momentami wydawał się nieco przygaszony i za mało wyrazisty, by wspomniany efekt kontrastu miał prawdziwy sens – aczkolwiek winę za to może ponosić mało słoneczna pora roku, w której przyszło mi testować zegarek.

Skoro o słońcu mowa, warto także zwrócić uwagę na mocno wypukłe szkło szafirowe, które ma za zadanie imitować pleksi i robi to całkiem dobrze. Jednocześnie przy takiej krzywiźnie szkła, niezależnie od użytego materiału i zastosowanego AR, nie sposób uniknąć licznych refleksów, które ograniczają czytelność zegarka oraz nie ułatwiają pracy amatorom fotografii.
Zmiany we właściwym kierunku
Nowa referencja doczekała się subtelnego odświeżenia projektu koperty i bransolety. Zaczynając od tej drugiej, co prawda nadal jest inspirowana klasycznym rozciągliwym oysterem, ale tym razem nity są prawdziwe, a boczne elementy nieco szersze i polerowane na wysoki połysk. Ten cieszący oko detal idzie w parze z mocnym zwężeniem bransolety, która ma 19 mm przy uszach i 14 mm przy zapięciu. Samo zapięcie jest solidnie wykonane, ale nie uświadczymy tu żadnego systemu regulacji długości na poczekaniu. By idealnie dopasować bransoletę do nadgarstka, przyjdzie nam skorzystać z klasycznej „drabinki” z pięcioma możliwymi ustawieniami pinem.



Na plus należy zaliczyć obecność krótszych półogniw, a także wystarczający zapas zwykłych ogniw, by zaspokoić posiadaczy „prawdziwie męskich” nadgarstków. Oprócz tego, zarówno bransoleta, jak i dołączony do zestawu gumowy pasek są wyposażone w system quick-release, dzięki czemu z łatwością zdejmiemy je bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Co do samego paska, według mnie to jeden z najlepszych „tropiców” na rynku. Wykonano go z wysokogatunkowego tworzywa, przez co jest niezwykle miękki i przyjemny w użytkowaniu. Jest też odpowiednio długi, dlatego posiadacze większych nadgarstków znów mogą spać spokojnie.



Koperta w Divers Date Ceramic także doczekała się delikatnego przeprojektowana. Jej polerowane boki są teraz nieco masywniejsze, a satynowane uszy mniej zakrzywione ku dołowi, dzięki czemu zegarek zyskał nowocześniejszą sylwetkę. Zamiast pełnego dekla zdecydowano się na szafirowe szkło, przez które widać mechanizm z charakterystycznym czerwonym wahnikiem. Jest to kaliber 733-1, czyli w zasadzie Sellita SW200-1, z 26 kamieniami łożyskującymi, systemem antywstrząsowym Incabloc, częstotliwością bicia 4Hz i rezerwą chodu 41 godzin. Biorąc pod uwagę chęć utrzymania w miarę rozsądnej ceny za ten model (katalogowo 10 990 PLN), zastosowanie tak standardowego mechanizmu jest całkiem uzasadnione. Przy czym niewykluczone, że wkrótce ujrzymy podobną, tyle że droższą propozycję w wersji z in-house’owym kalibrem 400, który oprócz ciekawszej konstrukcji może pochwalić się 5-dniową rezerwą chodu.
Wrażenia ogólne
Pochodne designu Sixty-Five podobają mi się w większości dostępnych wersji, dlatego recenzowany model nie stanowi jakiegoś wyjątku. Jedyny problem w tym, że obecnie Oris promuje przynajmniej dwie nowe konkurujące ze sobą propozycje. Pierwszą jest testowany Divers Date Ceramic 39, drugą zaprezentowany niedawno Divers Sixty-Five 60th Anniversary Edition (o którym przeczytacie więcej TUTAJ).

Klasyczny model rocznicowy ma nieco większe wymiary (40 mm x 48 mm x 12,8 mm), bardziej zatłoczoną tarczę (mimo braku datownika), oraz mniejszą wodoszczelność (100m vs. 200m w Divers Date). Co ciekawe, znajdujące się w tamtym zestawie bransoleta i skórzany pasek nie posiadają systemu szybkiej wymiany. Zupełnie jakby producent starał się w ten sposób wymusić kontrast między tradycyjnym projektem Sixty-Five, a jego nowocześniejszą odsłoną.

Jakkolwiek nie interpretować powyższych decyzji, Divers Date Ceramic 39 wydaje się być naturalnym etapem w ewolucji klasycznego zegarka nurkowego w wykonaniu Orisa. Każdy element jest tu pod jakimś względem lepszy. Zegarek ma poprawione proporcje, ładniejszą kopertę i bransoletę, czytelniejszą tarczę, bardziej wytrzymały bezel i wyższą wodoszczelność. Wspomniane ulepszenia sprawiają, że model ten zasługuje na autentyczną pochwałę. Do prawdziwego ideału brakuje tu w zasadzie tylko bardziej zaawansowanego technicznie mechanizmu, ale i to wkrótce może ulec zmianie.
Oris Divers Date
Producent | Oris |
Nazwa modelu | Divers Date |
Ref. | 01 733 7795 4055-Set |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Caliber 733-1 |
Rezerwa chodu (h) | 41 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39 |
Wysokość (mm) | 12,1 |
Wodoszczelność | 200m |
Pasek | bransoleta, gumowy |