125 lat kalibru Omega i dwa jubileuszowe zegarki
Manufaktura zegarmistrzowska Omega swoją nazwę zawdzięcza pokazanemu w 1894 roku mechanizmowi. Powstał on w Bienne i to tam właśnie marka świętowała tę jakże ważną dla niej rocznicę. Przy okazji pokazano także dwa jubileuszowe zegarki.
Większość liczących się szwajcarskich (i nie tylko) manufaktur zegarkowych swoje nazwy czerpało od nazwisk ojców założycieli. Wymieniać można by długo, ale wystarczy spojrzenie na tzw. wielką trójkę: Patek Philippe, Vacheron Constantin i Audemars Piguet. Chlubnych wyjątków od reguły jest niewiele, a geneza nazwy Omega to już prawdziwa rzadkość. Jak zapewne wiecie z historii, firma pierwotnie nazywała się Brandt, od nazwiska swojego założyciela Louisa Brandta. Potrzeba było prawie 5 dekad, by powstała nazwa, którą dzisiaj zna pewnie nawet przeciętnie zorientowany zegarkowo człowiek. Dwaj synowie Brandta – Louis-Paul i Cesar – stworzyli w swoim atelier 19-liniowy (1 linia = 2,26 mm) kaliber do zegarka kieszonkowego. Ponieważ w ich poczuciu dzieło było kompletne i doskonałe, ochrzczono je ostatnią literą greckiego alfabetu – Omega. Firma nazwana została tak w roku 1903.
Jubileusz 125 lat od powstania pierwszego kalibru Omega zorganizowany został w obecnej jeszcze siedzibie Muzuem Omegi w Biel/Bienne, vis-a-vis nowej manufaktury (o której pisaliśmy TUTAJ). Zanim przepastne zbiory marki przeniosą się w nowe miejsce, kilkudziesięciu zaproszonych dziennikarzy (w tym i ja) miało okazję pewnie po raz ostatni w oryginalnej lokalizacji dotknąć (dosłownie) historii marki, na czele z oryginalnym kalibrem Ω.
Gości w progu witał sam Raynald Aeschlimann (CEO Omegi), w towarzystwie jak zwykle nieprawdopodobnie entuzjastycznego kustosza muzeum – Petrosa Protopapasa. Celebracja nie byłaby oczywiście kompletna bez uroczystej kolacji (w lobby budynku nowej manufaktury) i – co jeszcze bardziej oczywiste – bez specjalnych zegarków. Tych Omega zaprezentowała dwa, w dwóch bardzo odmiennych wydaniach.
Na 125 lat kalibru Ω marka przygotuje liczącą sobie bardzo wąskie 19 egzemplarzy limitację specjalnego, kieszonkowego zegarka ze zrekonstruowanym, oryginalnym mechanizmem. W czeluściach piwnic manufaktury udało się odnaleźć pewną ilość oryginalnych komponentów kalibrów Ω i z ich użyciem powstanie 19 nowych mechanizmów, maksymalnie zbliżonych do pierwowzoru. Omega pokusi się nawet o niespotykaną dzisiaj dekorację damasceńską.
Zamknięte zostaną one w złotym, kieszonkowym zegarku typu „hunter” z dużą, wielofunkcyjną koronką po prawej stornie, dwiema zamykanymi klapkami oraz emaliowaną tarczą ze wskazówkami z Sedna Gold. We wspomniane pokrywki wkomponowano kilka dodatkowych detali, w tym logo 125 rocznicy (klapka dekla) i skalę 24 stref czasowych (klapka od frontu).
Omega De Ville Tresor 125 Anniversary Edition
Drugim, już znacznie bardziej przystępnym, normalnym i nielimitowanym zegarkiem „urodzinowym” jest De Ville Tresor w nietypowym wydaniu. 40 mm, zrobioną z 18ct żółtego złota kopertę zestawiono z tarczą w kolorze Omegi – czerwonym. Kombinacja jest zaiste oryginalna (bo ile zegarków z czerwonym cyferblatem macie w swoich kolekcjach lub choćby kojarzycie?), ale na żywo wygląda zdecydowanie elegancko. Czerwony na prasowych renderach nie oddaje prawdziwego koloru emaliowanej tarczy, zaopatrzonej w złote indeksy i zestaw złotych wskazówek.
W kopercie zegarka zamknięto ręcznie nakręcany kaliber 8929 – pierwszy taki werk od Omegi z certyfikatem Metas. Wyposażony w dwa bębny sprężyny mechanizm ma 72h rezerwy chodu, krzemowy włos i wychwyt współosiowy Co-Axial. Niestety posiadaczowi zegarka nie dane będzie go oglądać, bo zamknięty został specjalnym, grawerowanym i ozdobionym emalią deklem z logo „Omega 125th Years”.
Na dokładkę dekiel ochroni jeszcze szafirowe szkło, przez co cała koperta ma 11,5 mm wysokości. Jeden egzemplarz De Ville Tresor 125th Anniversary wyceniono na 68 000 PLN.
Poniżej krótka fotorelacja z wydarzenia.