Recenzja wideo Omega De Ville Prestige 41 mm Small Seconds oraz Power Reserve [zdjęcia live, cena]
W naszej najnowszej recenzji wideo prezentujemy nie jeden, a dwa zegarki. Są to Omegi pochodzące z odświeżonej niedawno linii De Ville Prestige.
W wysyłanych do nas wiadomościach często pytacie o zegarki „uniwersalne” tj. takie, które można założyć zarówno do bardziej formalnego jak i luźnego stroju (mówiąc krótko: do pracy i po niej). Dzisiaj pokażemy Wam dwa modele De Ville Prestige. I choć oba występują w tradycyjnych, klasycznych kolorach, my wybraliśmy do naszej recenzji te mniej oczywiste – bordowy i jasnoniebieski.
De Ville Prestige – historia kolekcji
Nazwa De Ville – oznaczająca w dosłownym tłumaczeniu z francuskiego “z miasta” – po raz pierwszy pojawiła się w kontekście zegarków w 1960 roku jako część kolekcji Seamaster. Odnosiła się do prostych, eleganckich modeli, które śmiało moglibyśmy dziś określić mianem „garniturowców” – co zresztą podkreślał nawet jeden ze sloganów: „Omega tak smukła, że otula twój nadgarstek”.
Ponieważ w latach 60. XX wieku coraz większą popularność zdobywały divery, linię Seamaster postanowiono zarezerwować właśnie dla zegarków nurkowych, a klasyki z De Ville wydzielono w 1967 roku jako zupełnie odrębną kolekcję. Pierwsze modele De Ville Prestige pojawiły się na rynku w 1994 roku. Zegarki wyróżniały się kilkoma rozwiązaniami, takimi jak dość charakterystyczna bransoleta czy koperta. Te elementy towarzyszyły również drugiej generacji De Ville Prestige (DVP) pokazanej 18 lat później, w której wykorzystano werki z certyfikatem chronometru COSC oraz opracowany przez George’a Danielsa wychwyt współosiowy Co-Axial. 2022 rok przyniósł trzecią odsłonę kolekcji i całą gamę modeli DVP. Różni je zarówno rozmiar – do wyboru 27,5, 30, 34, 40 i 41 mm – jak i kolor tarczy, rodzaj paska, materiał koperty, czy użyty mechanizm. Do recenzji wybraliśmy dwa moim zdaniem najciekawsze warianty. Oba wykonane ze stali, zestawione z bransoletą i kopertą w rozmiarze 41 mm.
Omega De Ville Prestige 41 mm Small Seconds
Zacznijmy od prostszego modelu – De Ville Prestige 41 mm Small Seconds. Choć Omega oferuje ten zegarek z tradycyjną srebrną czy granatową tarczą, ja zdecydowałem się pokazać Wam rzadko spotykany w branży kolor bordowy. Patrząc na zegarek pod pewnymi kątami wydaje się, że tarcza jest niemal czarna. Z kolei w mocnym świetle mieni się różnymi odcieniami burgunda. Już sam kolor – mówiąc kolokwialnie – “robi robotę”. Ale Omega zadbała też o detale.
Na zewnętrzną część cyferblatu nadrukowano podziałkę minutową railroad. Jej nazwa nawiązuje do torów kolejowych, które przypomina. W dalszej części tarcza robi się wypukła i w tym miejscu trafiły na nią nakładane – również lekko wypukłe – rzymskie cyfry pełniące rolę indeksów odpowiadających za parzyste godziny. W przypadku godzin nieparzystych Omega zastosowała delikatne kuleczki. Do odczytu czasu służą dwie eleganckie wskazówki typu leaf. Ich podstawa i koniec są cieńsze niż środek, dlatego wyglądają niczym długi i wąski liść – stąd nazwa. Końcówka minutowej jest lekko wygięta, a tym samym dopasowuje się do krzywizny tarczy. Ponadto na tarczy znajdziecie najczęściej występującą i najbardziej użyteczną komplikację, czyli datownik oraz delikatnie wkomponowaną na godz. 6 tarczkę małej sekundy.
Wszystko zamknięte zostało w 41 mm kopercie ze stali o klasie wodoszczelności 30 metrów i grubości nieco poniżej 11 mm. Zegarek dostępny jest na skórzanym pasku lub bransolecie. Do recenzji wybrałem drugą z opcji. W przypadku De Ville Prestige mówimy o 7-elementowej bransolecie, która przy łączeniu z kopertą ma 19 mm i zwęża się do 15 mm przy zapięciu. Omega postawiła na zapięcie motylkowe na zatrzask, zabezpieczone dodatkowo dwoma przyciskami. Sama bransoleta jest bardzo wygodna – składa się z pełnych ogniw oraz półogniw, które pomagają w lepszym dopasowaniu. Nie ma jednak systemu mikrogregulacji, a wyciąganie ogniw i ich dokładanie nie należy do najprostszych.
Zarówno koperta, jak i bransoleta są w całości polerowane na wysoki połysk. Z początku miałem obawy, że oba te elementy będą “łapały” każdy odcisk palca, ale szczerze mówiąc nie było to uciążliwe i szczególnie widoczne. A jak się już zdarzało, wystarczyło przetarcie wybranego fragmentu palcem.
Na koniec “serce”. Jedną z rzeczy, które Omega unowocześniła w trzeciej już generacji zegarków De Ville Prestige są mechanizmy. Ten zamknięty w modelu Small Seconds posiada od teraz certyfikat wydawany przez Szwajcarski Federalny Instytut Metrologii, czyli METAS, o czym przypomina widoczny na tarczy napis “Master Chronometer”. Każdy certyfikowany w ten sposób zegarek poddawany jest testom pod kątem precyzji chodu podczas i po ekspozycji na pola magnetyczne o natężeniu rzędu 15.000 Gaussów. Musi przy tym zachować dokładność od 0 do +5 sekund na dobę, a także zadeklarowaną przez producenta wodoodporność i rezerwę chodu. Ta ostatnia w przypadku testowanego modelu wynosi zadowalające 55 godzin. Sam kaliber 8802 – wraz z kojarzonymi z Omegą dekoracjami – widoczny jest przez transparentny dekiel. Warto dodać, że rotor nakręca sprężynę w obu kierunkach, co z pewnością docenią osoby mniej aktywne. Przy moim, głównie siedzącym trybie życia, często zdarza się, że zegarek muszę dokręcać z koronki, bo delikatne i sporadyczne ruchy nad klawiaturą nie wystarczają, aby w dostatecznym stopniu nakręcić sprężynę zegarka. Z kolei certyfikat Master Chronometer w praktyce oznacza, że kontakt z magnesem, jakich teraz pełno w naszym otoczeniu – choćby w zapięciach torebek, etui do tabletów, czy w głośnikach – nie ma negatywnego wpływu na pracę mechanizmu. Duża w tym zasługa krzemowej sprężyny balansu.
Omega De Ville Prestige 41 mm Power Reserve
Drugi z zegarków – Model De Ville Prestige 41 mm Power Reserve – już na pierwszy rzut oka wyróżnia się kolorem i fakturą tarczy. Niebieskawy, nietypowy odcień połączono z dekoracją przypominającą pionowe szczotkowanie. Przy czym wzór jest nieregularny i niepowtarzalny, co w praktyce oznacza, że nie ma dwóch takich samych egzemplarzy.
Podobnie jak w modelu Small Seconds, tak i tu występuje podziałka minutowa, wypukłość tarczy oraz nakładane indeksy. Zmienił się natomiast układ wskazań. Mała sekunda z godziny 6 powędrowała na 9, a miejsce u dołu zajął wskaźnik rezerwy chodu. Zrealizowano go za pomocą wychylającej się w zakresie 270 stopni wskazówki, która porusza się wzdłuż 4 wycięć w kształcie zbliżonym do półksiężyca. U dołu wkomponowano natomiast okienko daty.
Prezentowany model Omega oferuje w klasycznych kolorach tarczy jak srebrny czy granatowy. Ale są też wersje z cyferblatem zielonym, różowym oraz lnianym. No i ten wybrany przeze mnie – nietypowy, delikatny niebieski.
Model De Ville Prestige Power Reserve otrzymał również 41mm kopertę ze stali o grubości około 11 mm i klasie wodoszczelności 30 m. Omega zastosowała tu dokładnie taką samą bransoletę jak omówiona wcześniej, ale inny mechanizm – kaliber 8810. Widoczny przez szafirowe szkło dekla werk otrzymał podobny jak w przypadku Small Seconds zestaw dekoracji, 55-godzinną rezerwę chodu i certyfikat Master Chronometer. Zasadniczą różnicę stanowi wskaźnik rezerwy chodu, który w tym przypadku umieszczono po stronie tarczy.
Podsumowanie
Dla kogo są te zegarki? Moim zdaniem dla osób, które szukają czegoś klasycznego i eleganckiego, ale bez przesady. Nowe De Ville Prestige świetnie będą pasowały do stylu biznesowego i business casual. Założycie je do koszuli i swetra, do golfa, do marynarek, ale równie dobrze do garnituru. Choć tu część osób pewnie powie, że poprzednie wersje – 39,5 mm – byłyby lepsze, bo 41 mm to do tego typu stroju zbyt wiele.
Przypominam, że zegarki można zamówić na paskach, na bransoletach – także w opcji bi-color albo z kopertami wykonanymi w całości ze złota. W trzeciej generacji De Ville Prestige Omega różowe złoto zastąpiła opatentowanym przez siebie złotem Sedna.
Recenzowane modele kosztują obecnie odpowiednio: Small Seconds 26 600 PLN oraz Power Reserve 29 500 PLN.
Aktualizacja z dnia 20.07.2023 – ceny to odpowiednio: 28 000 PLN oraz 31 000 PLN.