Zegarki i motoryzacja: prędkość, klasyka i OS-y (część 1)
Niektóre wyścigi samochodowe są ponadczasowe jak trencz marki Burberry. Podobnie sprawa ma się z zegarkami. Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałaby współczesna motoryzacja bez Mille Miglia, 24 Heures Du Mans, WRC czy wyścigów Formuły 1, a nowoczesne zegarmistrzostwo bez modeli Cosmograph Daytona, Carrera czy Ingenieur.
Oglądając relacje ze starych wyścigów samochodowych lub przypominając sobie kultowy film „Bullitt” i jedną z najbardziej znanych scen pościgu, w której Steve McQueen jedzie pięknym, zielonym Fordem Mustangiem GT 390 Fastback, chciałoby się zanucić piosenkę sprzed lat „Gdzie ci mężczyźni?”. Wtedy odbywała się prawdziwa walka człowieka z maszyną, bo nikt przez radio nie podawał kierowcy, że samochód, którym jedzie ma problem z oponą albo silnikiem.
Emocje kiedyś i dziś trudno porównywać. Mimo to można się domyślać, że w czasie pierwszych wyścigów były bardzo silne i udzielały się także kibicom. Tak prawdopodobnie było w 1902 roku, kiedy amerykański milioner William K. Vanderbilt Jr. ustanowił spektakularny rekord prędkości wynoszący 105,876 km/h jadąc swoim Mercedesem Simplex’em. I chociaż dzisiaj rekord Vanderbilt’a może być traktowany jedynie jako historyczna ciekawostka, w tamtych czasach był to niesamowity wyczyn.
Prędkość plus ludzie, którzy ciągle próbują walczyć z czasem i udzielające się wszystkim emocje – to było i jest kwintesencją wyścigów. Magia legendarnych rajdów lub wyścigów klasycznych samochodów przyciągała i wciąż przyciąga tych, którzy próbują zapanować nad czasem, czyli producentów zegarków. Inspiracją dla wielu zegarkowych marek byli najlepsi kierowcy, konstruktorzy i towarzyszące rajdom sportowe emocje (np. wyścig Carrera Panamericana Mexico, o którym mowa była w poprzednim tekście). Jak chociażby wielkie chwile, które podczas Mille Miglia w 1955 roku przeżywał Stirling Moss jadąc Mercedesem 300 SLR i ustanawiając nowy rekord prędkości. S. Moss jechał z niewiarygodną średnią prędkością, wynoszącą prawie 160 km/h, czyli całą trasę pokonał dokładnie w dziesięć godzin, siedem minut i czterdzieści osiem sekund.
Był to przedostatni wyścig Mille Miglia (ze względu na poważne wypadki po raz ostatni zorganizowano imprezę w „tradycyjnej“ formie w 1957 roku), który odbywał się w prawdziwych ulicznych warunkach: trasa wiodła przez częściowo nieutwardzone drogi i przez małe, włoskie miejscowości. Najwięcej sukcesów w tamtych edycjach Mille Miglia odniosła Scuderia Ferrari, której kierowcy wygrywali aż osiem razy.
Wyścig ten – o którym Enzo Ferrari powiedział kiedyś, że jest najpiękniejszy na świecie – odrodził się w nowej formie, jako rajd klasycznych i zabytkowych samochodów, dopiero dwadzieścia lat później (w 1977 r.). I znowu zaczął ściągać fascynatów, ale tym razem nie prędkości. Co odtąd kryło się za nazwą Mille Miglia? Piękne, zabytkowe samochody i tysiąc mil do przejechania. Mille Miglia to dziś jeden z najsłynniejszych rajdów drogowych świata, w którym udział biorą historyczne auta wyprodukowane w pierwszej połowie XX wieku. Trasa z Brescii do Rzymu i z powrotem wiedzie przez malownicze, ale niełatwe do pokonania drogi, dlatego celem każdej z załóg jest bezpieczne dotarcie do celu, a nie tak jak kiedyś bicie rekordów prędkości.
Chopard i tysiąc mil
Jednym z tych, którzy chcieli być częścią tej legendarnej imprezy był Karl-Friedrich Scheufele, prywatnie wielki miłośnik i kolekcjoner zabytkowych samochodów. O nowej edycji Mille Miglia Scheufele usłyszał pod koniec lat 80. XX wieku, a że jest człowiekiem czynu, od razu przystąpił do działania i już w 1988 roku zarządzana przez niego firma Chopard została oficjalnym chronometrażystą Mille Miglia.
Współpraca Choparda z organizatorami wyścigu trwa do dzisiaj i nie ogranicza się tylko do pomiaru czasu. Od początku cała rodzina Scheufele traktowała udział w wyścigu jako spore wyzwanie. Nigdy nie interesowało ich tylko bierne uczestnictwo, na przykład pokazanie firmowego logo na starcie i mecie. Zdecydowanie bardziej woleli pokazać się też z innej strony, m.in. wystawiając własną załogę i wypuszczając na rynek specjalny zegarek z serii „Mille Miglia”. Karl-Friedrich Scheufele powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że prawie wszyscy miłośnicy pięknych automobili mają wielką słabość do oryginalnych czasomierzy, dlatego postanowił stworzyć model oddający sportowego ducha rajdu. I tak, już w 1988 roku powstał pierwszy zegarek sygnowany nazwą Mille Miglia.
Miał kwarcowy mechanizm ze stoperem obsługiwanym za pomocą jednego przycisku, z licznikiem minutowym na godzinie 6, datownikiem na godzinie 3 i otaczającą tarczę podziałką tachometryczną. Początkowo zegarki Mille Miglia były wyłącznie rozdawane: dostawały je załogi startujące w rajdzie, ale od 1997 roku pojawiły się w ogólnej sprzedaży. Jedno nie zmieniło się jednak do dziś: ilość wyprodukowanych egzemplarzy ma bezpośredni związek z rokiem, w którym odbywa się rajd. Na przykład w zeszłym roku Chopard wyprodukował 2014 sztuk opakowanych w stalowe koperty i, tradycyjnie już, limitowaną serię obejmującą 250 egzemplarzy w kopercie z różowego złota (czytaj więcej TUTAJ). Z czasem tworzenie tej kolekcji pozwoliło firmie na wprowadzanie różnych modyfikacji. Porównując pierwsze modele z dzisiejszymi można powiedzieć, że dzielą je lata świetlne. Zegarek z 1988 roku i ten pokazany na ostatnim Baselworld łączy tylko jedno: oba mają stopery. Poza tym różnią się wszystkim: na mechanizmie zaczynając, przez wymiary, a na niezawodności i jakości zastosowanych materiałów kończąc. Przez te 25 lat współpracy z Mille Miglia firmie Chopard udało się stworzyć sporą kolekcję czasomierzy. W 1990 roku marka pokazała pierwszy model ze stoperem z doganiającą wskazówką, a kilka lat później zegarek Mille Miglia dostał kauczukowy pasek ozdobiony charakterystycznym wzorem przypominającym bieżnik opony Dunlop z lat 60. XX wieku.
Z kolei od 1997 roku wszystkie modele z tej serii mają mechanizmy z automatycznym naciągiem i certyfikatem chronometru wydanym przez COSC. Obecnie kolekcja Mille Miglia składa się z dwóch linii: Classic i GT XL. Wzornictwo pierwszej z nich inspirowane jest wyglądem samochodów wyścigowych z lat 1927-1940, natomiast drugiej nawiązuje do detali samochodów wyścigowych, które brały udział w rajdach Mille Miglia w latach 1940-1957. Mille Miglia A.D.2014 ma tarczę utrzymaną w stylu retro z delikatnymi akcentami kolorystycznymi przypominającymi barwy włoskiej flagi i cyframi inspirowanymi krojem pisma z lat 20. XX wieku.
Te elementy przypominają o tym, że zegarek powstał na cześć najstarszych samochodów biorących udział w imprezie w latach 20. i 30. XX wieku. Z tego powodu zrezygnowano na przykład z charakterystycznego kauczukowego paska i zastąpiono go paskiem ze skóry Barenia, z wyraźnie zaznaczonymi przeszyciami. Koperta nowego Mille Miglia ma co prawda klasyczny kształt, ale powiększona została do współczesnych rozmiarów (42 mm). W środku pracuje mechanizm z automatycznym naciągiem (ETA 2894-2), wskazaniami, godzin, minut, sekund, stoperem (licznik 30-minutowy na godzinie 9, 12-godzinny na 6) i datownikiem między godziną 4, a 5.
Mille Miglia to nie jedyny wyścig sponsorowany przez firmę Chopard. Zresztą o współpracy tej marki ze światem motoryzacji można by napisać książkę (Chopard jest m.in. partnerem Porsche Motorsport biorącego udział w 24 Heures Du Mans). Od 2002 roku marka jest też oficjalnym chronometrażystą i sponsorem rajdu Grand Prix de Monaco Historique, w którym biorą udział oldtimery. Zaangażowanie w to Grand Prix jest dla Choparda okazją do tworzenia kolejnej serii.
Najnowszy model z tej kolekcji, czyli Grand Prix de Monaco Historique Chrono nie bez powodu ma na tarczy jaskrawo żółte akcenty kolorystyczne. To bezpośrednie odniesienie do wyścigów: żółty jest kolorem ostrzegawczym. W tej wersji Grand Prix de Monaco Historique Chrono opakowanej w 44,5-milimetrową tytanową kopertę zastosowano sprawdzony kaliber ETA/Valjoux 7750 (więcej TUTAJ).
Druga część artykułu dostępna jest TUTAJ.
Z pozostałymi artykułami z cyklu „Zegarki i motoryzacja” można zapoznać się TUTAJ.