
XI Spotkanie Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków
Zorganizowany w Warszawie już po raz 11 zjazd klubowiczów sprowadził do stolicy szeroką grupę osób, które łączy wspólna pasja – zegarki.
Klub Miłośników Zegarów i Zegarków (KMZiZ) datuje się oficjalnie na rok 2004 i start internetowego forum dyskusyjnego. Choć w wymiarze zegarkowym te 11 lat to niewiele, wkład klubu w rozwój naszego – ciągle jeszcze raczkującego – rynku jest wymierny, a zawiązanych tam znajomości i kontaktów nie da się przecenić. Ba, to właśnie „na klubie” zawiązał się pomysł stworzenia CH24.PL, który tworzymy dla Was już ponad 6 lat. Tegoroczna edycja Spotkania KMZiZ odbyła się ponownie w Warszawie i zgromadziła ponad 100 gości, od klubowiczów zaczynając na Ambasadorze Szwajcarii w Polsce kończąc. Pan Lukas Beglinger w swoich słowach podkreślił znaczenie zegarmistrzostwa dla ekonomicznej i wizerunkowej pozycji Szwajcarii, a jego obecność i zaangażowanie to z całą pewnością wartości dodane – wszak to właśnie kraj Helwetów tworzy najciekawsze obiekty nasze wspólnej pasji.

Choć z wielu różnych powodów (które niektórzy podciągali nawet pod datę spotkania – 13 dzień czerwca) kilka zapowiadanych manufaktur nie dotarło ostatecznie na miejsce, Ci obecni nie zawiedli. Marki Frederique Constant, Alpina i Atelier de Monaco przedstawił osobiście szef ich działu zegarmistrzowskiego – Pim Koeslag.

Ten wykształcony w Holandii – przede wszystkim pod okiem braci Grönefeld – zegarmistrz stoi między innymi za 18 manufakturowymi kalibrami FC, ekskluzywną manufakturą Ateliers deMonaco i nowym „dzieckiem” Frederique Constant – Horological Smartwatch. W czasach, gdy wszelkiej maści (i równie zróżnicowanej jakości) elektroniczne „zegarki” zdobywają coraz większy udział rynku, a szał na Apple Watcha nie maleje nawet mimo jego licznych ułomności, godnego reprezentanta „Swiss Made” dotychczas nie mieliśmy. Kierując się wartością przystępnego luksusu i elegancji, Frederique Constant w 2,5 roku opracował czasomierz, który podobać się może z co najmniej kliku względów (my obszernie pisaliśmy o nim TUTAJ).


Te, które najczęściej wymieniali goście, to bardzo ładny i estetyczny projekt połączony z nienachalnym sposobem implementacji modułu „smart”. To w gruncie rzeczy normalne, eleganckie zegarki, które oferują coś extra. Jeśli dołożymy do tego porządne wykonanie i w sumie atrakcyjną cenę (na poziomie 1.000Euro) można zaryzykować stwierdzenie, że Horological Smart Watch od Frederique Constant i Alpiny ma szansę odnieść spory sukces.
Wracając jeszcze do osoby Pima Koeslaga, nie można zapomnieć o jego oczku w głowie – manufakturze Ateliers deMonaco. Firma powstała kilka lat temu w Monaco z myślą o tworzeniu wysoce skomplikowanych, mechanicznych czasomierzy dla bardziej wymagającego klienta. Dziś przeniosła się na stałe do Genewy i jako jeden z tylko 5 szwajcarskich brandów może się poszczycić zegarkiem z Pieczęcią Genewską (jego rynkowa premiera niebawem).
Jeśli już o skomplikowanych zegarkach mowa – zupełnie inną, choć nie mniej skomplikowaną filozofię przyjęła marka Breva. Los chciał, że Vincent Dupontreue – szef Brevy – ledwie kilka dni przed spotkaniem został szczęśliwym tatą (gratulujemy) i osobiście nie mógł pojawić się w Warszawie… ciałem. Od czego jednak jest współczesna technologia i Skype, przez którego to pan Dupontreue połączył się z Warszawą prezentując obszernie markę, jej filozofię i produkty (o których więcej możecie poczytać TUTAJ). Breva wniosła do mechanicznej sztuki budowania zegarków coś zupełnie nowego i za sam ten fakt należy jej się szacunek.

Nowy – obecnością na polskim rynku – jest także JeanRichard, firma-siostra Girarda Perregaux. Mniej więcej tak jak w relacjach między Rolexem a Tudorem, JR jest mniejszą i zdecydowanie bardziej dostępną finansowo marką o niemal stricte sportowym charakterze. Zegarki mają wyróżniający je aczkolwiek nie przekombinowany design i popularne mechanizmy, plus jeden werk manufakturowy. JeanRichard dostępny jest już w kilku miejscach w Polsce.

Swój oratorski talent, nie pierwszy już raz przy okazji spotkań KMZiZ, udowodnił Igor Pluciński z Victorinox Swiss Army. Jego pełna anegdot prezentacja dotyczyła dumnego dziecka marki z Ibach – INOXa. Zegarek, o którym pisaliśmy już TUTAJ, poddano w fazie testów przeszło 100 różnym próbom, m.in.: praniu w pralce, zamrożeniu w bryle lodu, paleniu żywym ogniem, upadkowi z 10m i przejechaniu przez wóz strażacki. Wiele z tych testów można obejrzeć na promocyjnych filmach, a same zegarki w nowo otwartym showroomie Victorinox w Warszawie (napiszemy o nim niebawem).


Natura Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków jest taka, że obok wielkich marek i dyskusji o ich poczynaniach sporą część dyskusji i zainteresowania pochłania mniejsza choć dająca również powody do dumy działalność rodzima. Mamy (jeszcze) w Polsce wielu zegarmistrzów-pasjonatów, którzy własnym sumptem konstruują perełki, takie jak transparentny zegar Karola Romana. Z odwiedzin w Londynie, historii Harrego Pottera i niekompletnej tarczy pan Karol złożył działający zegar z mechanizmem wbudowanym we… wskazówkę minutową. Za kreatywność i sposób opowiadania o swojej pasji niskie ukłony.
Jak co roku nie zabrakło na Klubowym spotkaniu tradycyjnych elementów – nagrody „wskazówki” (my swoja odebraliśmy 2 lata temu), loterii fantowej oraz kuluarowych rozmów. Podkreślamy często, że to ludzie są najważniejsi i z tej perspektywy możliwość spotkania się chociaż raz do roku jest wartością nadrzędną każdej edycji imprezy Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków. Oby podobnie było za rok.
