
Recenzja Victorinox Alpnach Chronograph
Victorinox Swiss Army produkuje w szwajcarskim Ibach znakomitej klasy… scyzoryki. Od dwóch dekad swoim logo marka branduje także zegarki.
Pamiętacie MacGyvera? Jeśli jesteście mniej więcej z mojego pokolenia, musicie pamiętać ten odrealniony serial z Richardem Deanem Andersonem w roli pracownika tajemniczej fundacji Phoenix, nadzwyczajnie ratującego się z nawet największych napotykanych na swojej drodze opresji. Helikopter z zapałki czy łódź podwodna z puszki po Coca-Coli nie były dla MacGyvera niczym nadzwyczajnie niemożliwym, pod warunkiem że miał wokół siebie odpowiednie narzędzia, na czele ze szwajcarskim scyzorykiem. Tak się składa, że najczęściej był to model „Tinker” wyprodukowany przez Victorinox Swiss Army, jednego z liderów scyzorykowej branży. Marka powstała prawie 120 lat temu, a założył ją w Szwajcarii – jako warsztat wyrobów nożowniczych, mających dostarczać specjalistyczne noże szwajcarskiej armii – Karl Elsener. I choć te tworzone dla wojska były zalążkiem marki, prawdziwą sławę Victorinox zawdzięcza scyzorykowi legendzie – Oryginal Swiss Army Knife. Charakterystyczne noże z czerwoną obudową i białym krzyżem (barwami szwajcarskiej flagi) oraz całą paletą narzędzi i funkcji to ciągle clou oferty firmy. Wychodząc naprzeciw dynamicznemu rozwojowi rynku marka sukcesywnie wprowadzała także inne sygnowane swoim logo produkty, w tym zegarki. Pierwsze pokazały się na rynku 24 lata temu.
Choć gros obecnej zegarkowej oferty Victorinoxa to kwarce (solidnie wykonane, ładne, ale tylko kwarce) firma ma w swojej ofercie kilka ciekawych propozycji mechanicznych. Miłośnicy sportowych diverów (nurków) z pewnością znają automatycznego Dive Mastera 500, z kolei Ci lubujący się w modelach inspirowanych lotnictwem serię Air Bross. Także do tej ostatniej grupy skierowana jest kolekcja Alpnach Chrono – zegarki z bardzo mocnymi, militarnymi odwołaniami.

Alpnach i Cougar
Dwie konkretne inspiracje stoją za nazwą i wyglądem testowanego zegarka. Nazwa – Alpnach – to odniesienie do ulokowanej w Obwalden (Alpy, wschodnia Szwajcaria) bazy lotniczej szwajcarskich sił powietrznych. Cały design z kolei to służący za wzorzec (umownie oczywiście), dwusilnikowy helikopter Cougar AS 532 produkcji francuskiego Eurocoptera. I to nawiązanie jest tutaj bardzo ewidentne – Alpnach Chronograf wygląda jakby był żywcem zdarty z rękawa kurtki wojskowego pilota.

Duży, masywny zegarek ma pokaźne 45mm średnicy, 15.2mm wysokości, frontowe płaskie szkiełko szafirowe z antyrefleksem i 100m (10 atm) wodoszczelności. Militarny charakter uwydatnia czarna, matowa powłoka PVD efektownie wykończona wypolerowanymi krawędziami na szeroko rozstawionych, kanciastych uszach, koronce i przyciskach. Co godne podkreślenia, staranne wykończenie idzie w parze z przemyślanym designem – przyciski chronografu różnią się od siebie. Ten do startowania i stopowania to tradycyjny, okrągły tłoczek, natomiast ten do resetowania to prostokąt na kształt spustu, z białym napisem RESET. Koronka jest niezakręcana i ozdobiona logo Victorinoxa. Obrotowy bezel (120 kliknięć) ma ułatwiające operowanie nim wypustki i skalę 60-minutową, z wyszczególnionymi ostatnimi 15 minutami. Jego wewnętrzna, nieruchoma część to z kolei skala tachymetru.
Element najbardziej podkreślający militarny charakter zegarka na tarczy to mała sekunda w formie wirnika helikoptera (jedno z jego 4 ramion pomalowane jest na biało). Resztę, niczym zegary z kokpitu, stanowi monochromatyczna, czarno-biała kompozycja z subtelnymi, zielonymi wstawkami (w innej wersji wstawki te są pomarańczowe). Poza małą sekundą (godz.9) mamy także licznik 30-minutowy (godz.12) i 12-godzinny (godz.6) stopera oraz dwa okienka datownika – datę i dzień tygodnia – na wysokości godz.3. Za wskazania czasu odpowiadają czarne, lakierowane wskazówki z białą (świecącą na zielono) luminową. Jedynie centralny, spory sekundnik stopera jest cały biały, z zielonym końcem. Jak (mam nadzieję) widać na załączonych zdjęciach, całość jest stylistycznie spójna i bardzo czytelna. Nie bez powodu przyrządy pokładowe w samolotach (i helikopterach) są właśnie czarno-białe – to zwyczajnie najbardziej przejrzysta kompozycja. Być może Victorinox mógł zaprojektować zegarkowi nieco masywniejsze wskazówki i nałożyć więcej luminowy, ale i tak summa summarum jest bardzo dobrze, jeśli chodzi o funkcjonalność. Nieco słabiej wypada komfort.

Na ręce
Po pierwsze zegarek jest naprawdę duży i dokładnie takie wrażenie robi na ręce. Chociaż w teorii czerń optycznie zmniejsza, a 45mm to nic szokującego, nadgarstkowe realia są nieco inne. Niestety bardzo in-minus wypada pasek i zapięcie – zupełnie tak jakby szukając oszczędności „budżetowe” marki postanowiły oszczędzać na właśnie tych elementach. Czarny pasek Alpnach Chrono wykonano z nylonu (ze skórzaną wstawką) i niestety, zupełnie bez sensu, podszyto skórą, która usztywniła całość. I choć to jeszcze można przeboleć (bo wygląda całkiem estetycznie), zapięcie wypada w całym zestawieniu najgorzej. Mówiąc wprost robi po prostu tanie wrażenie – jest za delikatne, oporne przy zapinaniu i rozpinaniu a przede wszystkim niewygodne. Na szczęście oba elementy można niewielkim kosztem łatwo zmienić.

I jeszcze słowo o mechanizmie. Ukryty pod stalowo-szafirowym deklem kaliber to Valjoux 7750 – ikona mechanicznych chronografów. Czytaliście o nim już pewnie setki razy, ale tytułem przypomnienia – 30mm średnicy, 7.9mm wysokości, balans taktowany na 4Hz (28.800 A/h), regulator ETACHRON, automatyczny naciąg łożyskowany, rezerwa chodu 44h, 25 kamieni, stop-sekunda, godziny – minuty – mała sekunda, chronograf 12-godzinny, data i dzień tygodnia.
Jedyna „modyfikacja” mechanizmu w wersji Victorinoxa to czarny rotor, którego fragment (z nazwą marki) widać przez szafirowe okienko. I w braku innych modyfikacji czy wykorzystaniu akurat tego kalibru nie ma nic złego – to sprawdzony, uznany i bardzo dobry silnik.

Nie chciałbym szufladkować Alpnacha Chrono, ale z całą pewnością trafi on szczególnie w gusta pasjonatów zegarków „militarnych”, czyli tych o wojskowym zacięciu. Chociaż ja do tej grupy nie zaliczam się ani trochę, wielki plus dla projektantów Victorinoxa za stworzenie zegarka o bezbłędnym charakterze. Jeśli nie przeszkadza Wam fakt, że marka na pierwszy, drugi a nawet trzeci rzut oka kojarzy się z zupełnie innym produktem, a dodatkowo za zegarek zapłacić trzeba 9.200PLN, to Alpnach jest zdecydowanie ciekawą propozycją. Sam do tego testu podchodziłem raczej sceptycznie, ale 2 tygodnie z zegarkiem na ręce pozostawiły zdecydowanie przyjemne wrażenie. Plus wszechobecna czerń, którą śmiało mogę określić ulubionym ze współczesnych trendów zegarkowych.

Na (+)
– świetny, militarny design
– All black
– starannie wykonana i wykończona koperta i tarcza
– przyzwoita cena
Na (-)
– zbyt potężny na przeciętny nadgarstek
– marka o przeciętnie zegarkowym DNA
– słaby pasek…
– …i bardzo słabe zapięcie
Victorinox Swiss Army Alpnach Chronograph
Ref: 241527
Mechanizm: Valjoux 7750, automatyczny, 44h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, datownik, dzień tygodnia, chronograf
Tarcza: czarna z białymi i zielonymi aplikacjami
Koperta: 45×15.2mm, stal pokryta czarnym PVD, szafirowe szkło z antyrefleksem, szafirowo-stalowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: nylon ze skórzaną wstawką, zatrzaskiwany motylek z przyciskami zabezpieczającymi
Limitacja: —
Cena: 9.200PLN
Zegarek do testów dostarczył Victorinox.
Zdjęcia: Michał Grygalewicz – MADRUGADA foto art
Witam, Valijoux ma 48h ;)
Dobre wykonanie tego zegarka Victorinox ale niektórym może przysporzyć problemów tarcza dość trudno widoczna w nocy, niekiedy także datownik lubił się zatrzymać między 27 a 28 dniem miesiąca.