Recenzja TAG Heuer Monaco Calibre 12
Kultowy za sprawą Steve’a McQueena i filmu „Le Mans” zegarek we współczesnym wydaniu, czyli TAG Heuer Monaco Calibre 12.
Ostatni wiek przyniósł sporo modeli czasomierzy uważanych przez zegarkomaniaków za „kultowe”. W niektórych przypadkach zadecydował design, w innych historia i jakość wykonania, a w jeszcze innych wszystkie te czynniki przyprawione sporą dawką marketingu. Dla mnie w grupie takich czasomierzy – oprócz ikon jak Rolex Submariner, Audemars Piguet Royal Oak, IWC Big Pilot’s czy Patek Philippe Calatrava – znalazłby się z pewnością TAG Heuer ze swoim modelem Monaco.
Heuer… TAG Heuer – trochę historii
Początki marki sięgają roku 1860, kiedy to Edward Heuer zdecydował się na otwarcie w Szwajcarii swojej pierwszej pracowni. Miłość do sportu sprawiła, że skoncentrował się na tworzeniu przyrządów pozwalających na dokonywanie najdokładniejszych – na owe czasy – pomiarów upływającego czasu. Pasja w połączeniu z wiedzą zaowocowała licznymi rozwiązaniami, z których część opatentowano. A co chyba najważniejsze, marka zaczęła się kojarzyć – i kojarzy do dziś – z produkcją precyzyjnych chronografów. Dowodem na innowacyjność i na to, że konkurencja nie ma na tym polu z TAG Heuerem większych szans, niech będą modele takie jak Mikrograph i Mikrotimer z 2011 oraz Mikrogirder z 2012. Ten ostatni pozwala – mechanicznie! – zmierzyć czas z dokładnością do 5/10.000 części sekundy!
Zmiana nazwy na TAG Heuer nastąpiła w 1985 roku, kiedy to Techniques d’Avant Garde (TAG), firma produkująca elementy hi-tech dla bolidów Formuły 1, zdecydowała się połączyć z producentem zegarków – w tym precyzyjnych chronografów. W chwili obecnej marka jest częścią grupy LVMH zrzeszającej takich tuzów jak Bvlgari, Hublot, Zenith, Louis Vuitton, Fendi, Guerlain, Marc Jacobs, Dom Perignon czy Hennessy.
Monaco dawniej i dziś
Debiutujący w roku 1969 Monaco swoją nazwę zawdzięcza słynnym wyścigom samochodowym. Jednak popularność i rozpoznawalność przyniósł mu tak naprawdę dopiero nakręcony niespełna dwa lata później film „Le Mans”. Do historii przejdzie również jako pierwszy pierwszy automatyczny chronograf i pierwszy wodoodporny zegarek w kwadratowej kopercie. Niestety szybko, bo już w okolicy 1975 roku, popadł w zapomnienie… Marka zdecydowała się na wskrzeszenie modelu blisko 2 dekady później. Niniejsza recenzja będzie poświęcona wersji produkowanej od 2009 roku.
Mechanicznie początki Monaco to Calibre 11, z którym zegarek ujrzał światło dzienne w 1969 roku. Werk szybko wymieniono na Calibre 11-I, a w 1971 na Calibre 12. W ostatnim przypadku za bazę posłużył mechanizm Buren z modułem chronografu wykonanym przez Dubois-Depraz. Zasadniczym minusem konstrukcji był brak sekundnika. Wyobraźcie sobie, że patrzycie na tarczę sportowego zegarka z licznymi wskazówkami i… nic poza powolną minutową się nie rusza. Koszmar i nuda! W modelu Calibre 12 produkowanym od 2009 rozwiązano ten problem: jeden z liczników ustąpił miejsca małej sekundzie. Pamiętajmy, że współczesny Calibre 12 (ETA 2892 z modułem chronografu Dubois Depraz) nie ma nic wspólnego z tym z lat 70-tych (Chronomatic Calibre 12).
Recenzowany model oznaczono numerem referencyjnym CAW2111.FC6183. Stalowa, 39mm koperta ma kształt zbliżony do kwadratu. Wspomniany Calibre 12 to 59 kamieni, praca ze standardową częstotliwością 4Hz (28.000 wahnięć/godzinę) i niestety bardzo słaba na dzisiejsze czasy rezerwa chodu – jedyne 40h. Zegarek jest wodoodporny do 100m i zestawiono go z niebieskim paskiem ze skóry aligatora, który wieńczy stalowa klamra na zatrzask.
Pod względem wizualnym wiele osób uważa, że TAG Heuer Monaco jest bliźniaczo podobny do oryginalnego Heuera Monaco. Żeby obalić ten mit, wystarczy zestawić obok siebie oba modele. Już na pierwszy rzut oka widać różnice w rozmieszczeniu i kształcie indeksów, w kolorze wskazówek na tarczkach, sposobie naniesienia na nich podziałek czy „zabudowaniu” okienka daty. Tarczki w oryginalnym modelu były licznikami (30-minutowym i 12-godzinnym – brak sekundnika), natomiast późniejsze Monaco ma licznik 30-minutowy i małą sekundę. Koronka w jednym przypadku jest po lewej, w drugim po prawej stronie. Przyciski chronografu pierwotnie były okrągłe, a w reedycji uzyskały prostokątny kształt. Także kontur koperty nie jest taki sam – wersja sprzed lat ma bardziej „okrągłe” od współczesnej boki, przez to wspołćzesny TAG Heuer Monaco wydaje się być kwadratowy.
„Le Mans” i Steve McQueen
Często bywa tak, że sukces przychodzi niespodziewanie i odmienia całe nasze życie – niczym za sprawą dotknięcia niewidzialnej różdżki. Heuer Monaco miał właśnie takie szczęście. W tym przypadku można je nawet nazwać – Steve McQueen. Znany aktor zdecydował się założyć charakterystyczny czasomierz w kultowym filmie „Le Mans” z 1971 roku (obraz opowiada o słynnym, 24-godzinnym wyścigu samochodowym). Zegarek McQueena, a właściwie jeden z jego zegarków (przy produkcji „Le Mans” otrzymał ponoć 4 sztuki) pojawia się od czasu do czasu na aukcjach wzbudzając emocje i osiągając spore ceny. W 2012 sprzedano go za 799.500$!
Model noszony przez amerykańskiego aktora (nr ref. 1133B) różni się nieco od recenzowanego. Ma większą kopertę (40.4x38mm), szkiełko wykonane z plexi (Perspex) i pełny dekiel.
Design
Kupując jakiś czas temu samochód otrzymałem do wypełnienia ankietę, w której jedno z pytań brzmiało: „jakim przymiotnikiem określiłbyś zakupione auto?”. Gdyby chcieć zapytać o to samo w stosunku do TAG Heuera Monaco, to do głowy przychodzi mi kilka słów: pogodny, wyróżniający się, ponadczasowy lub po prostu – cool! Dzięki zastosowanej kolorystyce i kształtowi koperty nie da się go pomylić z żadnym innym. Użytkowany przeze mnie od jakiegoś czasu, wciąż się podoba i sprawia, że zakładając go na rękę często się uśmiecham.
Stalową kopertę prawie w całości wyszczotkowano. Wypolerowane są jedynie fazowania, większa część uszu, koronka i boczna część przycisków chronografu. Mieniąca się na różne odcienie niebieskiego tarcza – pomimo licznych wskazań – jest bardzo spójna, czytelna i ma ten niepowtarzalny old-school’owy wygląd. Znajdziemy na niej dwie kwadratowe (z zaokrąglonymi rogami) tarczki. Jedna to mała sekunda (na godz. 3), a druga licznik 30-minutowy (na godz. 9). W obu przypadkach odczyt umożliwiają krwistoczerwone wskazówki. W kolorze tym jest również centralna wskazówka sekundowa chronografu. Pozostałe dwie – godzinowa i minutowa – zostały wypełnione luminową. Substancję świecącą znajdziemy także w okolicy nakładanych indeksów godzinowych. Niestety luma nie jest najmocniejszą stroną zegarka – daje mało widoczne w ciemności światło, które utrzymuje się dość krótko. Plusem za to jest fakt, że białe kropki z substancji świecącej na cyferblacie ładnie wyglądają w dzień.
Napis MONACO wraz z logotypem TAG Heuer ulokowano w okolicy godz. 12. Na przeciwnym biegunie znajduje się okienko daty, zrealizowane w postaci białego dysku z czarnymi cyframi. Niestety to jeden ze słabszych o ile nie najsłabszy punkt zegarka. Często zdarza się, że przy zmianie daty właściwa cyfra nie wskakuje idealnie w środek okienka, co potrafi – zwłaszcza osobę będącą perfekcjonistą – mocno zirytować! Od góry całość zabezpiecza szafirowe szkiełko, wystające poza nawias koperty. Wizualnie wygląda to ładnie, ale należy pamiętać, że przez to jest bardziej narażone na uszkodzenia.
Od drugiej strony oczom ukazuje się stalowy, dokręcany czterema śrubkami dekiel, z okrągłym okienkiem przeszklonym szafirowym szkiełkiem. Dzięki temu można zobaczyć jak pracuje wspomniany wcześniej Calibre 12. Werk z pewnością nie należy do topowych, ale dekoracje są całkiem przyzwoite na czele z groszkowaniem płyty bazowej oraz częściowo szkieletowanym wahnikiem, ozdobiony pasami genewskimi.
Wszystko to na niebieskim pasku z aligatora zakończonym motylkową klamrą na zatrzask z przyciskami. I tu dochodzimy do kolejnego słabego ogniwa. Często zdarza się, że zapięcie przy próbie zatrzaśnięcia odskakuje. Do tego stopnia, że czasem dopiero piąta próba kończy się sukcesem. Na szczęście raz dobrze zapięty zegarek nigdy się samoczynnie nie otworzył. Sygnowana logiem TAG Heuer klamra ma też plus – pozwala na bardzo szybkie i proste dopasowanie do rozmiaru nadgarstka.
Podsumowanie
Czasem jest tak, że wystarczy jedno spojrzenie, żeby „zakochać się” w jakimś zegarku. Często owa miłość okazuje się zauroczeniem, które po kilku dniach czy tygodniach mija, skazując czasomierz na monotonne życie w rotomacie. W przypadku Monaco raczej nie ma o tym mowy. Zegarek mocno wyróżnia się na tle konkurencji, a zestawienie kolorystyczne i sporo różnych detali sprawia, że każdego dnia możemy odkryć w nim coś nowego. A przecież jako miłośnikom zegarków w jakimś stopniu też o to nam chodzi…
Na plus (+)
– ponadczasowy, old-school’owy design
– świetne zestawienie kolorów na tarczy
– idealny rozmiar
– dobre wykończenie koperty
Na minus (-)
– dysk z cyframi w okienku daty nie zawsze wskakuje na swoje miejsce
– klamra lubi odskakiwać przy zatrzaskiwaniu
– słaba rezerwa chodu – tylko 40h
– wystające ponad kopertę szkiełko narażone na uszkodzenia
– słaba luminowa
TAG Heuer Monaco Calibre 12
Ref: CAW2111.FC6183
Mechanizm: Calibre 12, automatyczny, 40h rezerwy chodu, 28.800 A/h, mała sekunda, chronograf
Tarcza: niebieska, ze stalowymi, polerowanymi aplikacjami i wskazówkami
Koperta: kwadratowa, 39mm, stal, szafirowe szkło, szafirowy dekiel
Wodoszczelność: 100m
Pasek: skóra aligatora (niebieska), klamra motylkowa z klamrą na zatrzask
Limitacja: —
Cena: około 18.200zł