Recenzja TAG Heuer Monaco Gulf [zdjęcia live, video, cena]
Heuer Monaco jest bez wątpienia ikoną – nie tylko za sprawą niestandardowej, kwadratowej koperty. Sukces ten to pospołu zasługa wyglądu oraz właściwych ludzi i partnerów, którzy towarzyszyli zegarkowi na przestrzeni lat.
Umówmy się – lwia część zegarkowych ikon swoją sławę i status legend zawdzięcza nie tyle wybitnemu zegarmistrzostwu, co mądremu marketingowi. Marketing dzisiaj ma niewiele wspólnego z tym sprzed kilku dekad (niestety), kiedy to znacznie większą wagę przykładano do mądrego, rozsądnego, mocno kalkulowanego wyboru. Gdyby Speedmaster nie poleciał w kosmos i nie „stanął” na powierzchni Księżyca na nadgarstku Buzza Aldrina, Omega zapewne byłaby dzisiaj w zupełnie innym miejscu, niż jest. Gdyby James Bond zamiast Submarinera na przymałym pasku założył pod mankiet swojej idealnie skrojonej koszuli cokolwiek innego, Rolex zapewne zyskałby nieco mniej splendoru i statusu obiektu marzeń niejednego chłopca. Panerai dzisiaj być może byłby niszową marką z małym, ciasnawym butikiem we Florencji, gdyby nie uznawany za macho Sylvester Stallone i jego potężny nadgarstek. Mistrzem w brataniu się ze znanymi-lubianymi pozostawał jednak od zawsze TAG Heuer. Stojący swego czasu za sterami marki Jack Heuer był królem zegarkowego marketingu i praktycznie każdy nowy zegarek, który opuszczał mury manufaktury, łączył z jakimś znanym nazwiskiem. Z racji mocno motoryzacyjnych korzeni marki zwykle byli to kierowcy wyścigowi, ale w przypadku Monaco stało się inaczej. W całej kolekcji TAGa właśnie Monaco chyba najwięcej zawdzięcza mądrej strategii promocyjnej oraz kilku szczęśliwym zrządzeniom losu… nie umniejszając jego zegarmistrzowskiej treści.
Zegarek pierwszy raz pojawił się na rynku w roku 1967 i stanowił swego rodzaju rewolucję w branży. W wyniku współpracy kilku manufaktur w mocno awangardowej, kwadratowej kopercie Monaco pracował pierwszy automatyczny kaliber z chronografem (11 Chronomatic)… ale o tym więcej przeczytacie w naszej sekcji „Kultowe Zegarki” TUTAJ. Monaco było dziwakiem i jak każdy dziwak wyróżniał się na tle podobnej do siebie reszty. Prawdziwy przełom, światła reflektorów i sława, o której wspomniałem we wstępie, przyszły dwa lata po rynkowym debiucie… dzięki filmowi.
Wyreżyserowany przez Lee H. Katzina film „Le Mans” opowiada o legendarnym, 24-godzinnym wyścigu na torze Circuit de la Sarthe i rywalizacji między ekipami Ferrari oraz Porsche. Liderem drugiej ekipy jest Michael Delaney, w którego rolę wciela się Steve McQueen. McQueen, już wtedy aktor o uznanej reputacji, graną przez siebie postać wzoruje na Joe Siffercie. Ponieważ podejście do aktorstwa ma niezwykle pedantyczne, ze swojego wzorca chce na ekran filmowy przenieść jak najwięcej, na czele z zewnętrznym anturażem. Na rękę McQueena, w wyniku zbiegu szczęśliwych okoliczności, trafia finalnie kwadratowa, niebieska wersja Monaco – od tamtej pory ochrzczona przydomkiem „Monaco McQueen”. Na kombinezonie z kolei, poza logiem Heuera, widać naszywkę z charakterystycznym, pomarańczowo-niebieskim logo marki Gulf. W te same barwy pomalowane jest Porsche 917 Delaneya, w filmie rywalizujące z czerwonym Ferrari 512 LM. Legenda Monaco rodzi się na dobre.
Z czasem pomarańczowo-niebieskie pasy z logo firmy produkującej oleje silnikowe zaczęły automatycznie kojarzyć się z motor-sportem, ale na tarczę TAGa trafiły dopiero kilka dekad później, bo w roku 2005 – na 75. urodziny Steve’a McQueena.
Co ciekawe, cyferblat zegarka był biały z granatowym i czerwonym pasem. Potem model pojawił się jeszcze w kilku wersjach, aż w roku 2017 zadebiutował we wcieleniu, które jest bohaterem niniejszej recenzji. Tym razem okazją były 50. urodziny Monaco.
Monaco a’la vintage
Współczesna wersja Monaco w kolorach marki Gulf jest ewidentnie inspirowana pierwszym modelem zegarka z końcówki lat 60. XX wieku. Najbardziej widocznym tego dowodem jest oczywiście koronka, ulokowana po lewej stornie koperty – tak jak w premierowym Ref.1133B. Sama koperta – kwadratowa oczywiście – zrobiona jest ze stali. Jej wymiary, większe o cały milimetr od pierwowzoru, to 39 x 39 mm plus krótkie uszy oraz 14,6 mm grubości. 2 z tych milimetrów zajmuje wypukłe szkło z szafiru, wystające znacząco ponad obrys bezela. Szafirowe jest także małe, okrągłe okienko w stalowym, przykręconym deklu. Po prawej stronie wypolerowanej oraz satynowanej koperty znajdziemy dwa prostokątne, osadzone pod kątem przyciski stopera, a między kwadratowymi uszami zamocowano granatowy, perforowany pasek „racing” z pomarańczowym przeszyciem i stalowym motylkiem.
Vintage widoczny jest gołym okiem również na tarczy nowego Gulfa. Tak jak w pierwszym Monaco, tak i tu zachowano układ bi-compax, z dwoma kwadratowymi licznikami w poziomej osi tarczy, na godz.3 i 9. Cyferblat jest granatowy z lekkim szlifem słonecznym oraz dwoma pionowymi pasami – niebieskim i pomarańczowym – w jego prawej połówce. Dla kontrastu obie małe tarcze są białe z czarnymi wskazówkami i indeksami. Na godz.6, zaraz pod logotypem Gulf, wkomponowano małe, kwadratowe okienko datownika, a po przeciwległej stronie stare logo HEUER (jeszcze z czasów przed „TAGiem”). Ostatni, ale zdecydowanie przyciągający uwagę detal, to poziome indeksy godzinowe różnej długości okalające cyferblat, oparte o 12 malutkich kropek z luminowy. Czas odmierza para stalowych, prostokątnych wskazówek z substancją świecącą i czerwonymi przeciwwagami. Czerwony jest także sekundnik stopera.
Pod maską Monaco Gulf pracuje, nieprzerwanie od 1969 roku, automatyczny kaliber 11. Oczywiście nieprzerwanie w przenośni, bo ten obecny niewiele ma wspólnego z oryginalną, stworzoną w latach 60. konstrukcją kalibru z premierowego Monaco. Calibre 11 to dostarczana z zewnątrz Sellita SW300-1 z koronką na godz.9 oraz modułem stopera od Dubois Depraz.
Mechanizm dysponuje 40 godzinami rezerwy chodu, stop sekundą, szybką korektą daty i stoperem zdolnym zmierzyć maksymalnie 30 minut. Werk jest relatywnie mały (raptem 30 mm), ale w pełni funkcjonalny, sprawdzony i na potrzeby TAGa wykończony podstawowym zestawem zdobień, na czele z pasami genewskimi na szkieletowanym wahniku. W skrócie – nie ma się nad czym rozwodzić ale i do czego przyczepić.
Być jak Steve McQueen
Heuer Monaco to zegarek, któremu z całym przekonaniem nie można odmówić charakteru. Choć dziś na rynku kwadratowych kopert nie brakuje, Monaco jest jedno, niepowtarzalne i wyjątkowe w swojej prostocie. Oczywiście to z „przyklejonym” doń nazwiskiem McQueen jest niebieskie (np. Calibre 12 z naszego testu TUTAJ), ale i w Gulfie da się odczuć ten specyficzny rodzaj „kwadratowego uroku”. Kolory zaś na pewno usatysfakcjonują wytrawnego petrol-heada (pasjonata motoryzacji), któremu niebieski i pomarańcz automatycznie kojarzą się z rykiem silników, smarem i samochodowym olejem.
Dla mnie największym problemem Monaco od zawsze było to, jak zegarek leży na nadgarstku. 39 mm kwadratowej koperty nosi się zupełnie inaczej, niż 39 mm zegarek z okrągłą obudową, zwłaszcza kiedy dorzucimy do tego konkretną grubość. Przez dwa tygodnie testu mój nadgarstek (przeciętnych rozmiarów) zdążył się do tych gabarytów przyzwyczaić, a przez krótkie uszy i dobrze dopasowany pasek komfort noszenia zdecydowanie przerósł oczekiwania. Co prawda ciągle miałem nieodparte wrażenie, że za którymś razem zaczepię wystającym szafirem o futrynę albo zatrzaskowe zapięcie odepnie się w najmniej odpowiednim momencie (miałem z nim pewne kłopoty), ale nosiłem Monaco z przyjemnością.
Nie chcę wyrokować, czy edycja Gulf jest ciekawsza od klasycznego granatu, czy od pokazanego w tym roku, karbonowego Bamforda. Estetyka i jej poczucie niezmiennie pozostają kwestią gustu. Z pewnością jeśli tak jak ja lubicie klimaty lat 70., stare sportowe auta, zapach spalanej benzyny i McQueena, Monaco Gulf przypadnie Wam do gustu. Także z racji swojej wyjątkowości, dziwacznych na pozór, poziomych indeksów, koronki nietypowo po drugiej stronie oraz – było nie było – oryginalnych kolorów. Czy ja choć przez chwilę poczułem się jak McQueen?… w pewnym sensie. Na pewno za to odczarowałem Monaco we własnych oczach – to świetny kawałek specyficznego czasomierza.
Referencja CAW211R.FC6401, sprzedawana w eleganckim, skórzanym pudełku w kolorach Gulf, kosztuje 23 790 PLN.
P.S. Ponieważ przy sesji do tego tekstu chcieliśmy podkreślić motoryzacyjne konotacje zegarka, jako tło posłużył wyjątkowy (jeden ze 100 wyprodukowanych) Morgan 3 Wheeler, w oryginalnym malowaniu Gulf. Za udostępnienie go do sesji dziękujemy @warsawdrive.
TAG Heuer Monaco Gulf
Producent | TAG Heuer |
Nazwa modelu | Monaco Gulf |
Ref. | CAW211R.FC6401 |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Calibre 11 |
Rezerwa chodu (h) | 40 |
Tarcza | niebieska |
Koperta | stal |
Średnica (mm) | 39x39 |
Wysokość (mm) | 14,6 |
Wodoszczelność | 100m |
Pasek | skórzany |
Cena (PLN) | 23790 |
dla mnie bomba