SIHH 2012: Girard Perregaux
Tegoroczne targi SIHH w Genewie były pożegnalnym występem Girard Perregaux. Po przejęciu właściciela marki – grupy Sowind – przez francuski holding PPR, manufaktura zaczyna nowy etap w swojej historii.
Od roku 2013 GP będzie prezentował swoje produkty na ogólnodostępnych targach BaselWorld. Decyzja ta jest szczegółowo przemyślana. Obecność na targach SIHH jest wręcz przymusem dla marek, które mają już odpowiedni poziom rozpoznawalności. SIHH to jednocześnie zamknięte targi, które można zwiedzać tylko z zaproszeniem. Dzięki przeniesieniu wystawy do Bazylei, więcej osób będzie mogło przekonać się na własne oczy o poziomie wykonania tych zegarków.
Girard Perregaux nie ustępował na pewno konkurencji jeśli chodzi o jakość czy innowacje. Brakowało jednak „tego czegoś” co powoduje, że klient z uśmiechem wyciąga kartę kredytową w butiku. Zaprezentowane w tym roku modele godnie kończą przygodę manufaktury z La Chaux de Fonds z targami SIHH. Jednocześnie pobudzają ciekawość i prowadzą do pytania: co Girard Perregaux jest w stanie zaprezentować na targach BaselWorld 2013.
Tegoroczne nowości to bardzo obszerna kolekcja. Od wydawać by się mogło prostych zegarków bez komplikacji firma przechodzi przez manufakturowe chronografy do tourbilionów oraz repetierów minutowych. Postaram się opisać najważniejsze pozycje wszystkich serii producenta.
Zacznijmy od kolekcji 1966. Podstawowy model zwany Sober Elegance nie wydaje się na pierwszy rzut oka nowością. Jego wnętrze kryje jednak nowy w tej serii, manufakturowy werk Cal. 4500. Jest on większy (30,6 mm) niż montowany w poprzedniku Cal. 3300 (26,2 mm). Składa się ze 188 części oraz posiada 54 godzinną rezerwę chodu. Średnica zegarka została zwiększona do 41mm (model na Cal. 330 ma 38mm) lecz cieniutki pierścień oraz 10mm wysokości zegarka powodują, że wygląda on na znacznie większy. Koperta została delikatnie przemodelowana w stosunku do poprzednika – zmianie uległ między innymi kształt uszu, które są teraz zagięte w dół. Nowy „podstawowy” model serii 1966 to doskonały zegarek garniturowy który stanowi również bazę projektową bardziej skomplikowanych czasomierzy serii 1966. Jest to jednocześnie jedna z ciekawszych propozycji cenowych jeśli chodzi o klasyczne zegarki z manufakturowym werkiem w złotej kopercie. Konkurencja ma się czego obawiać…
Annual Calendar Equation Of Time w tym roku wzbogacił się o nowy zestaw kolorystyczny – koperta z różowego złota dostępna jest z tarczą ze szlifem słonecznym w ciemnoszarym odcieniu. Białe tło tarczy wskazań miesiąca uwydatnia ten element na cyferblacie.
Model 1966 Chronograph otrzymał dodatkową, dość prostą komplikację, czyli datownik. Warto nadmienić, że został on doskonale umiejscowiony w mechanizmie (nota bene, po prostu module nałożonym na Cal. 3300), a cyferblat przemodelowano w stosunku do wersji bez daty. Niektórym osobom przeszkadza wewnętrzny pierścień na tarczy z tachymetrem. Trzeba jednak pamiętać, że firma korzysta obecnie jeszcze z mechanizmu o niewielkiej średnicy. W kuluarach można było usłyszeć o pracach nad mechanizmem ze stoperem o odpowiedniej średnicy. Tegoroczny chronograf jest więc ewolucją, lecz wkrótce powinna nastąpić rewolucja.
Nie można zapomnieć o propozycji dla kobiet z serii 1966. W klasycznej, 36mm kopercie z różowego złota kryje się mechanizm serii 3300 z modułem wskazań faz księżyca. Tarcza z masy perłowej została ozdobiona indeksami wypełnionymi brylantami.
Przejdźmy jednak do niekwestionowanej gwiazdy w portfolio Girard Perregaux, a śmiem twierdzić, że całych targów SIHH 2012. Chodzi o model 1966 Minute Repeter.
Bardziej dociekliwi fani zegarmistrzostwa zapewne ucieszą się wiedząc, że za konstrukcję jego werku był odpowiedzialny zespół La Fabrique du Temps. Cóż więc wyróżnia ten mechanizm? Między innymi płyta bazowa, a przede wszystkim „uszczuplone” mostki – nie jest to tylko wizualna fanaberia konstruktora, pomaga bowiem w kontrolowaniu i serwisowaniu tego mechanizmu. Kształt mostka balansu nawiązuje do historii firmy i modeli Gold Bridges.
Za rezonans młoteczków repetiera odpowieda koperta z różowego złota o średnicy 42mm. O kunszcie zegarmistrzów niech świadczy fakt, że po uruchomieniu mechanizmu nie słychać pracy kół napędowych, a jedynie czysty dźwięk wybijanej godziny. Dodajmy do tego ponad 100 godzin rezerwy chodu i wyjdzie nam ewidentne dzieło sztuki mechaniki mikroprecyzyjnej. Emaliowana tarcza świetnie komponuje się z termicznie barwionymi wskazówkami. Przemilczmy jednak cenę tego czasomierza, wszak dżentelmeni o pieniądzach nie dyskutują.
Następnym modelem, o którym można powiedzieć, że ewoluował, jest Laureato Tourbillon Spinel Bridge. To starszy brat zegarka z szafirowymi mostkami tourbillonu – Laureato. Tym razem zastosowano o wiele ciekawszy materiał. Tlenek magnezu i glinu tworzą jedne z najrzadszych kamieni szlachetnych na świecie – kryształy izometryczne (spinele). Charakteryzują się one fioletową luminescencją i niesamowitą głębią. To właśnie takie kryształy zostały użyte w tym modelu jako mostki wychwytu. Całość, w połączeniu z tytanową kopertą, tworzy bardzo futurystyczną kompozycję. Mechanizm posiada 48-godzinną rezerwę chodu i ręczny naciąg (umiejscowienie bębna naciągowego od strony tarczy pozwoliło uzyskać bardzo czystą formę mechanizmu od spodu).
Identyczny mechanizm, choć w dużo bardziej klasycznej formie zamontowano w zegarku Tourbillon 3 Gold Bridges. Złota koperta o średnicy 41mm posiada matowy pierścień, który potęguje efekt trójwymiarowości tarczy.
Seria Vintage 1945 została uzupełniona o model Moonphase Big Date. Kopertę powiększono do 36,1 x 35,25 mm. Pomimo dość dużych rozmiarów samej obudowy, zegarek układa się wygodne na nadgarstku. To zasługa krótkich, zagiętych w dół uszu. Mechanizm posiada 286 elementów, 32 kamienie i 46-godzinną rezerwę chodu. Uwagę zwraca bardzo harmonijnie zaprojektowana tarcza.
Seria Vintage 1945 jest dostępna w kopertach z różowego złota oraz stali. To obok serii 1966 najatrakcyjniejsza cenowo linia tego producenta i stanowi doskonałą propozycję dla osób, które szukają manufakturowych zegarków z komplikacjami w stalowych kopertach.
Tak z targami SIHH żegna się Girard Peregaux. Uważam, że bardzo godnie.
Pozwala to optymistycznie wyczekiwać BaselWorld 2013, gdzie marka ta na pewno się odnajdzie i na pewno niejednokrotnie nas zaskoczy.
opracowanie: Tomasz Skupień