Rolex Air-King – Basel 2016 [zdjęcia live, cena]
Mówi się, że designerzy Rolexa mają najnudniejszą pracę na świecie. Projektem nowego wcielenia modelu Air-King udowodnili, że jak mało kto potrafią spolaryzować opinie dziennikarzy, kolekcjonerów i potencjalnych klientów.
To już niemal rytuał, że kiedy po raz pierwszy otwierają się drzwi hali numer 1 targów Baselworld, dobre 90% odwiedzających pierwsze kroki kieruje do potężnego pawilonu marki, którą zdradza logo w formie wielkiej, złotej korony. O dziwo wszyscy Ci ludzie mijają po drodze stoiska TAG Heuera, Zenitha, Bvlgari i – o zgrozo – firmy Patek Philippe, by zobaczyć, co tez nowego/starego wymyślił tym razem wielki Rolex. Bez cienia zażenowania przyznam, że to samo robię i ja, choć nigdy wielkim fanem Rolexa nie byłem. Tym razem najdłużej zatrzymała mnie nie gablota z nowymi Daytonami (do której dopchanie się było nie lada wyzwaniem), przeprojektowanym Explorerem czy bi-kolorowymi Yacht-Masterami, ale nowy Air-King.
Co zabawne, odchodząc dalej wpadłem na Jeana-Frederica Dufoura – CEO Rolexa. Do tej pory żałuję, że nie zapytałem go, co kierowało Rolexem przy tym projekcie i czy zdaje sobie sprawę, że będą o nim rozmawiać wszyscy.
Air-King ma być jednym z wejściowych, bazowych modeli marki, skierowanych raczej do młodszego klienta, który akurat szuka usportowionego zegarka nieco w stylistyce pilotów (do tego świata przynależy linia Air-King), z kilkoma mocno odważnymi smaczkami na tarczy. Ale zanim o niej, kilka detali całości. Koperta i bransoleta (z mikroregulacją) oraz koronką „Twinlock”, to nierdzewna stal 904L. Obudowa ma 40mm średnicy, 100m wodoszczelności i razem z wkręconym, ząbkowanym, pełnym deklem oraz bezelem – kilkanaście milimetrów grubości. Na ręku to czuć. Po masywnym i dużym Sea-Dwellerze Deepsea, to najbardziej imponujący gabarytowo, współczesny Rolex – co zresztą pewnie spodoba się fanom większych i cięższych zegarków.
Pod wspomnianym deklem, wewnątrz specjalnej antymagnetycznej osłony, Rolex zamontował manufakturowy kaliber 3131 – chronometryczny automat z 48h rezerwy chodu, sprężyną Parachrome, paramagnetycznym kołem balansowym i 31 kamieniami. Jak wszystkie werki Rolexa, i ten ma certyfikat chronometru COSC i wykraczającą poza jego standardy precyzję chodu na poziomie +/- 2s na dobę (o czym pisaliśmy TUTAJ).
Absolutnie skrajne opinie nowy Air-King zawdzięcza nie sprawdzonej i doskonale znanej kopercie Oyster ani świetnemu, funkcjonalnemu mechanizmowi, a projektowi cyferblatu – najbardziej nietuzinkowej wizji, na jaką designerzy firmy pozwolili sobie od wielu, wielu lat. Klasyczny „pilot’s watch” to czarny cyferblat i duże indeksy, pozwalające łatwo odczytać czas. Oba te elementy znajdziecie na tarczy Air-Kinga – sęk w tym, że do nich dołożono jeszcze kilka detali.
Duże, nałożone indeksy godzinowe 3, 6 i 9 zestawiono z białymi, minutowymi indeksami arabskimi. Do tego doszły kolory – jasnożółta korona, zielone logo Rolexa i wskazówka sekundowa plus spora ilość substancji świecącej Chromalight. Jedni są tym miszmaszem zachwyceni i już składają zamówienia, inni nadal słabo wierzą, że Rolex taki zegarek naprawdę zrobił. Moja opinia leży gdzieś pośrodku – choć jeśli wierzyć w plotki o strategii marki skierowanej do młodego klienta, jestem nawet w stanie ten krzykliwy styl Air-Kinga zrozumieć.
Kiedy zegarek trafi do salonów, jego cena na metce powinna oscylować w okolicach 6.200USD (~24.100PLN).