Road Trip: Z wizytą w manufakturze Frederique Constant
Manufakturowe zegarki to zazwyczaj konieczność wydania sporych pieniędzy. Są jednak mniej kosztowne wyjątki, jak choćby genewski Frederique Constant.
Piaget, Vacheron Constantin i Harry Winston to budynki marek bezpośrednio sąsiadujących z manufakturą Frederique Constant (i Alpina – obie firmy siostry urzędują pod jednym dachem) na stosunkowo niewielkim kawałku gruntu w Plan-les-Ouates, w kantonie Genewa. Nieco dalej trafimy także na siedziby Patek Philippe i Rolex. I choć wszyscy Ci sąsiedzi to dużo bardziej znamienici gracze branży zegarkowej, Frederique Cosntant – marka z ledwie 25-letnim stażem – odnalazł się w dość mocno zagospodarowanej branży doskonale, oferując początkującemu (tudzież mniej zamożnemu) klientowi bardzo dobrej jakości manufakturowe szwajcarskie zegarki nie rujnujące domowego budżetu.
Otwarty pod koniec 2005 roku czarny, prostokątny budynek manufaktury FC (skrót od Frederique Constant) jest pierwszym, który rzuca się w oczy, kiedy samochodem wjeżdżamy do wspomnianego na początku zegarkowego zagłębia przy Route de la Galaise i Chemin Du Champs des Files 32, obecnym adresie firmy.
To tu, na powierzchni 3200m² mieści się cała działalność firmy (obsługiwana przez 120 pracowników), przeniesiona z mniejszych lokalizacji celem zintegrowania całego procesu powstawania zegarków Frederique Constant, który ku naszemu miłemu zaskoczeniu wykorzystuje bardzo pokaźny procent pracy ludzkich rąk. Firma rocznie produkuje około 130.000 czasomierzy, z czego około 12.000 (szacunek na rok 2013) z nich ma własne, manufakturowe kalibry mechaniczne.
Trzy główne części manufaktury, które dane nam było zobaczyć z bliska to tak naprawdę trzy kluczowe etapy powstawania mechanicznych zegarków: projektowanie i prototypy, wykonywanie komponentów i finalny montaż. Budynek firmy podzielono na 4 piętra odpowiadające kolejnym fazom produkcji.
Projektowanie i cała zarządzająco-marketingowo-kierownicza strona działalności to najwyższa kondygnacja. To tam swoje biura mają Aletta i Peter Stasowie, założyciele i szefowie Frederique Constant. Część przeznaczona na testy i wykonywanie prototypów oraz wytwarzanie komponentów (na obrabiarkach CNC) zajmuje wspólną przestrzeń na dolnych piętrach.
To tu powstają płyty i mostki przyszłych mechanizmów. Tu także przeprowadza się pierwsze kontrole i np. próby polerowania komponentów, które finalnie zlecane jest zewnętrznemu podwykonawcy.
Po wykańczaniu i zdobieniu (m.in. pasami genewskimi i złotymi grawerami) odpowiednio skompletowane zestawy części trafiają na biurka zegarmistrzów, dowodzonych przez młodego Holendra Pima Koeslaga – szefa zegarmistrzów Frederique Constant i Alpina, a także współzałożyciela high-endowej marki Ateliers deMonaco (należącej również do rodziny Stasów). Zajęty pracą nad kolejnymi mechanizmami Koeslag poświęcił nam chwilę czasu, opowiadając o zegarmistrzowskiej stronie firmy.
Celem Frederique Constant jest utrzymanie stałego wzrostu procenta własnych mechanizmów w zegarkach sygnowanych swoim logo. Obecnie, jak już wspomniałem, powstaje ich około 12.000, od prostego automatu (kaliber FC-700, w wersji z krzemowym wychwytem testowany przez nas TUTAJ) po komplikacje pokroju faz księżyca, WorldTime (czyli wskazanie czasu we wszystkich strefach jednocześnie), a nawet tourbillon. Oczywiście kupowanie tak newralgicznych jak sprężyna włosowa czy balans komponentów u zewnętrznych producentów nie jest ukrywane, ale i na tym polu FC czyni działania zmierzające do tworzenia ich własnoręcznie, przy zachowaniu racjonalnego poziomu cenowego. Podwykonawcy są więc czynnikiem nieuniknionym (poza wspomnianymi elementami FC kupuje na zewnątrz także koperty, tarcze, wskazówki i paski), co nie zmienia faktu, że czasomierze marki prezentują więcej, niż tylko prosty zbiór dostarczonych komponentów.
Piętro na którym odbywa się montaż czasomierzy FC (zarówno tych manufakturowych jak i tych z mechanizmami od ETY i Selity) to szereg zegarmistrzowskich stanowisk montażu samych kalibrów jak i gotowych, kompletnych zegarków, poprzedzony montażem tarcz i wskazówek (ten proces odbywa się na piętrze nr.3 w tzw. Atelier T2).
Tutaj też miejsce ma cały szereg kontroli, z dedykowanym temu kluczowemu etapowi produkcji pomieszczeniem. Kontrola towarzyszy zresztą każdej fazie powstawania czasomierza. Dzięki temu błąd czy ewentualna niedoskonałość jest eliminowana w możliwie krótkim czasie, na danym etapie produkcyjnym.
Na swoich zegarkach Frederique Constant przeprowadza m.in. własne testy wodoszczelności, precyzji odmierzania czasu, rezerwy chodu i wreszcie finalną, organoleptyczną inspekcję gotowych modeli. Maszyny z wbudowanymi rotomatami i komparatorami chodu mierzą dokładność złożonych zegarków na przestrzeni długich odcinków czasu. Co godne podkreślenia, testom jakości poddawany jest każdy zegarek, jaki opuszcza manufakturę. Swoje miejsce ma także posprzedażowy serwis, zapewniający pełną obsługę i ewentualna renowację czasomierzy FC.
Dwie rzeczy zaskoczyły nas bardzo pozytywnie podczas wizyty w Plan-les-Ouates. Pierwsza to bardzo duży udział pracy ludzkich rąk w powstawaniu zegarków, szczególnie zważywszy na ich niewygórowane przecież ceny i pozycjonowanie marki w segmencie rynku nie kojarzącym się na pozór z „tradycyjnym” zegarmistrzostwem. Druga to bardzo młody zespół ludzi pracujących na praktycznie wszystkich szczeblach firmy: od operatorów maszyn, przez działy PR i marketingu, po samego szefa zegarmistrzów – wspominanego Pima Koeslaga – na oko w okolicach lat 30. Frederique Constant mocno stawia na młodzież, posiadając także w obrębie manufaktury własną szkołę zegarmistrzowską. Inna sprawa, że po ukończonych kursach wielu absolwentów opuszcza markę by pracować dla bardziej znanej konkurencji.
Podczas rozmowy z Peterem Stasem (zobacz TUTAJ) zapytaliśmy m.in. o te dwa fakty i aby nie psuć przyjemności z czytania wywiadu napiszę tylko, że Frederique Constant mocno stawia na utrzymanie swojej aktualnej pozycji – jednego z najciekawszych zegarmistrzów tzw. „entry level”, czyli wejściowego segmentu manufakturowych zegarków mechanicznych Swiss Made.
Niebawem przedstawimy także nasza rozmowę z Guido Benedinim, CEO marki Alpina, siostrzanego, sportowego brandu Frederique Constant.