
„Hands-On” Frederique Constant Worldtimer
Szwajcarski Frederique Constant znany jest z oferowania wysokiej jakości zegarków z manufakturowymi werkami w rozsądnych cenach. My przyjrzeliśmy się bliżej modelowi Worldtimer.
Ekspansja firm na rynki międzynarodowe, obniżenie cen za przeloty i rozwój autostrad (w Polsce powolny, ale zawsze) spowodowały, że wiele osób znajduje się w ciągłym ruchu, przemierzając nasz glob wzdłuż i wszerz. W takich przypadkach funkcja GMT – dzięki której odczytujemy z zegarka czas w bieżącej strefie i ten „domowy” – może okazać się niewystarczająca. Z pomocą przychodzi zyskujący popularność Worldtimer, wskazujący czas we wszystkich 24 strefach jednocześnie. My pod lupę wzięliśmy limitowany do 1888 sztuk model z tą komplikacją, w wydaniu genewskiej manufaktury Frederique Constant.
Co prawda Classics Manufacture Worldtimer opisywaliśmy już dokładnie TUTAJ, ale teraz udało nam się otrzymać go na kilka dni. Poniżej moja garść wrażeń.

Zegarek jest na swój sposób wyjątkowy – w klasycznej kopercie zamknięto bowiem nieco sportową tarczę z naniesionym globem i otaczającymi go dyskami – 24-godzinnym (podzielonym na dzień i noc) oraz z nazwami 24 miast (reprezentujących 24 strefy czasowe). W związku z tym, że klasykę połączono z nieco sportowym desingem, do zdjęć postanowiłem zrezygnować z garnituru na rzecz stroju o wiele bardziej casualowego.

Zegarek na ręce układa się bardzo dobrze. To zasługa sprawdzonej, właściwie wyprofilowanej koperty (42mm), którą FC wykorzystał wcześniej w modelu Classics Manufacture.

Zmiana ustawień dla komplikacji Worldtime na ogół rozwiązana jest poprzez zastosowanie dodatkowego przycisku w kopercie. Wystarczy go kliknąć, aby odpowiednia tarcza – wykonując niewielkie skoki – ustawiła się na właściwym miejscu. Frederique Constant postanowił zintegrować wszystkie funkcje w koronce. I tak w jednej z pozycji regulujemy dysk z nazwami miast, w drugiej ustawiamy datę, a w trzeciej zmieniamy czas. Zamysł bardzo dobry, ale miałem spory problem ze zmianą wskazań daty tzn. ciężko było trafić w odpowiednią pozycję koronką (sama zmiana odbywała się już bez zarzutu).
Korzystanie z funkcji Worldtime jest bajecznie proste – wystarczy (przy użyciu koronki) na godz. 12 ustawić miasto reprezentujące strefę czasową, w której obecnie przebywamy (wskazania dla tej strefy będą „wyświetlały” wskazówki). Drugi dysk zsynchronizuje się z pierwszym, a ich połączenie pozwoli na odczyt czasu w dowolnym miejscu na świecie.

Worldtimer trafił do sprzedaży w dwóch wersjach: klasycznej (z rzymskimi cyframi jako indeksami, czarnymi akcentami i giloszowaną tarczą) oraz opisywanej, bardziej sportowej. W obu przypadkach za napęd posłużył kaliber FC-718, którego bazę stanowi manufakturowy FC-700. Dekorowany pasami genewskimi, perłowaniem, niebieskim śrubkami i szkieletowanym, pozłacanym wahnikiem werk zagwarantuje (przy maksymalnym naciągu sprężyny) ciągłą pracę przez 42 godziny. Mechanizm – biorąc pod uwagę cenę zegarka – wygląda świetnie! Można się o tym przekonać patrząc przez przeszklony dekiel.
Na cyferblacie Worldtimera sporo się dzieje, a to sprawia, że jego kompozycja z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Pomimo to czasomierz potrafi cieszyć oko, a po kilku minutach tarcza i umieszczone na niej wskazania stają się przejrzyste i czytelne. Ja osobiście daję plus za wybór komplikacji oraz wniesienie powiewu świeżości tzn. pokazanie, że cyferblat nie musi być monotonny i nudny. Jeśli dodamy do tego manufakturowy werk oraz metkę z kwotą 11.899zł, może się okazać, że ciężko będzie na rynku znaleźć godnego konkurenta…

Opracowanie: Tomasz Kiełtyka