Frederique Constant Classics Manufacture
Dodany centralny sekundnik plus klasyczny, elegancki design to dwie cechy charakteryzujące nowy, manufakturowy zegarek od Frederique Constant – Classics Manufacture – napędzany własnym kaliber FC-710.
Tempo rozwoju genewskiej manufaktury Frederique Constant jest iście imponujące. Zwykło się uważać, że na rozwój manufakturowego, własnego kalibru mechanicznego, posiadająca odpowiednie zaplecze firma potrzebuje mniej więcej 3 do 5 lat. FC swój pierwszy „In-house” przedstawił w roku 2001. Hart Beat Manufacture FC-910, bo taką nazwę nosiło premierowe dzieło zegarmistrzów marki, reprezentował wizję i filozofię firmy na zdobycie pozycji w branży – tworzenie eleganckich, wysokiej jakości czasomierzy przy zachowaniu racjonalnych i relatywnie niskich finalnych cen. Kolejny manufakturowy kaliber pokazany został w roku 2008. Mechanizm automatyczny FC-700 napędza model Maxime Manufacture – flagowy zegarek w ofercie marki. Nieco później firma przedstawiła również limitowaną wersję MM z kalibrem FC-700 wyposażonym w koło wychwytowe wykonane z krzemu (dodam, że jestem szczęśliwym posiadaczem jednego z 888 egzemplarzy). W międzyczasie Frederique Constant pokusił się również o własną Wielką Komplikację – tourbillon (pisaliśmy o nim TUTAJ). W tym roku, w Bazylei, Peter Stas (CEO firmy) dumnie zaprezentował kolejny etap manufakturowego rozwoju firmy – kaliber FC-710. W stosunku do poprzednika nowy mechanizm różni się nieco wykończeniem, a przede wszystkim dodaniem centralnej wskazówki sekundowej. Całość zamknięto w bardzo klasycznej formie.
Classics Manufacture to 42mm, stalowa koperta (lub w wersji pokrytej różowym złotem), wykończona w całości na wysoki połysk. W kopercie, pod wypukłym szafirowym szkłem z antyrefleksem, zamknięto klasyczną, giloszowaną (maszynowo, ale pięknie) biała tarczę z rzymskimi indeksami godzinowymi, analogowym datownikiem na godzinie 6 oraz czarnymi, oksydowanymi wskazówkami a’la Breguet.
Pod szafirowym deklem zegarka pracuje wspomniany klaiber FC-710 ze złotym wahnikiem, pasami genewskimi, szlifem ślimakowym, perłowaniem i niebieskimi śrubkami. Duże, symetrycznie umieszczone pod pełnym mostkiem koło balansowe pracuje z częstotliwością 4Hz, a w pełni nakręcona sprężyna gwarantuje 42h rezerwy chodu.
W zgodzie z klasycznym lookim całego czasomierza, obie wersje dostarczane będą na skórzanym pasku cielęcym, tłoczonym a’la krokodyl i zapinanym na ładnie wykończonego motylka.
I na koniec słowo o cenie. Za manufakturowy zegarek z własnym kalibrem, ponadczasową stylistyką i więcej niż dobrym poziomem wykonania trzeba będzie zapłacić odpowiednio 1750Euro (wersja stalowa) i 1950Euro (wersja pozłacana). Imponujące!
Opracowanie: Łukasz Doskocz