Recenzja Longines Heritage 1935 (zdjęcia live, video, cena)
Model Heritage 1935 stanowi niemal idealną reedycję zegarka sprzed 8 dekad. Z jedną różnicą – oryginał przeznaczony był dla wojska, a wersję współczesną może nosić każdy. Testujemy faworyta publiczności konkursu „Zegarek Roku 2014”.
Historia
W okresie międzywojennym dużo znanych firm produkowało i dostarczało zegarki dla armii. Wystarczy wymienić graczy takich jak: A.Lange&Sohne, Eterna czy Glashutte Original. Do tej grupy należała również marka Longines. W jej warsztatach pod koniec lat 20. ubiegłego wieku zaprojektowano czasomierz, który w połowie kolejnego dziesięciolecia stał się częścią wyposażenia żołnierzy Czechosłowackich Sił Powietrznych. Mowa o modelu nazywanym dziś pieszczotliwie „Majetek”, od tekstu jaki znalazł się na deklu większości egzemplarzy – „Majetek vojenské správy”, czyli „własność wojska”.
Old vs new
Znamy już krótki zarys historyczny, pora zatem na porównanie oryginału z reedycją. Na pierwszy rzut oka oba zegarki wyglądają niemal identycznie. I tu duży plus za to, że Longines nie zdecydował się na „ulepszanie” pierwowzoru. Różnice tkwią w detalach i – jak się przekonacie za moment – jest ich całkiem sporo.
Po pierwsze rozmiar. Oryginał z 1935 miał 40mm kopertę o kształcie poduszeczki tzw. „cushion-shape”. Na tamte czasy były to spore gabaryty i wynikały głównie z faktu użycia wewnątrz mechanizmu z zegarka kieszonkowego – calibre 15-94 z ręcznym naciągiem i częstotliwością pracy 2,5Hz (18.000 wahnięć/h). Wersja współczesna posiada obudowę o 2mm większą, ale rozmiar w tym przypadku to już raczej kwestia panujących trendów aniżeli technicznych wymogów. Za napęd posłużyła ETA 2895.
W oryginale sprzed 80 lat wykorzystano obrotowy, karbowany bezel z trójkątnym znacznikiem. Recenzowany egzemplarz to już przytwierdzony „na sztywno” pierścień lunety, który wizualnie nie różni się specjalnie od wersji historycznej. Modyfikacje dostrzeżemy natomiast przyglądając się tarczce małej sekundy. W pierwowzorze była większa i umieszczona nieco niżej, współcześnie znajduje się bliżej centralnej osi zegarka i wkomponowano w nią okienko datownika. Pozostałe zmiany w reedycji to raczej kosmetyka – nieco węższy pasek, cieńsza koperta i wykorzystanie szafirowego szkiełka.
Design i mechanizm
„Majetek” służył głównie ludziom związanym z lotnictwem i posiadał wszelkie cechy tzw. zegarka typu pilot. Nie inaczej jest z testowaną wersją. Mam na myśli zwłaszcza czarną tarczę połączoną ze sporymi, białymi, arabskimi cyframi. Pełniące rolę indeksów numery najpierw nadrukowano, a następnie wypełniono sporą ilością Super-LumiNovy. Substancji świecącej nie żałowano też na elementach wskazówek typu ‘cathedral’. Niestety ilość w tym wypadku nie przełożyła się na jakość. Oczywiście odczyt czasu w nocy nie stanowił problemu, ale luma „świeciła” bardzo delikatnie.
Wracając do projektu tarczy – wspomniane cyfry otoczono podziałką minutową typu railway-track, a dodane okienko daty doskonale uzupełnia ten projekt o chyba najczęściej wykorzystywaną w obecnych czasach funkcję. Swoją drogą – w przeciwieństwie do modelu Heritage 1973 (zrecenzowanego przez nas TUTAJ) w tym przypadku zabieg „rozbudowy” o wskazanie daty wyszedł świetnie.
Miłym akcentem pozostaje również użyte logo – dokładnie takie jak w oryginale, pisane pochyłą czcionką.
Nadmieniłem już, że od strony mechanicznej Longines Heritage 1935 to zamknięty za pełnym deklem kaliber L615, czyli ETA 2895. Łożyskowany 27 kamieniami werk pracuje z częstotliwością 4Hz i zapewnia rezerwę chodu oscylującą wokół 42h. Ochraniająca go koperta jest wodoodporna do 30m i od góry wieńczy ją szafirowe szkiełko. Jest ono lekko wypukłe i nieco „wyniesione” ponad karbowany bezel, a przez to teoretycznie bardziej narażone na ryzyko uszkodzenia. Z drugiej strony taki zabieg i wyprofilowanie przypominają nieco zastosowany w oryginale Plexiglas.
Stalowa powierzchnia koperty jest w większości polerowana. I choć przypuszczalnie będzie przez to bardziej narażona na zarysowania, mi udało się po okresie testów – pomimo zwykłego użytkowania – oddać zegarek w idealnym stanie.
Wrażenia
Do tej pory na mojej liście jako numer 1 w ofercie Longines figurował model Legend Diver. Jednak po ponad 2 tygodniach na nadgarstku Heritage 1935 zdetronizował wspomnianego nurka. To przyzwoity tzw. everyday watch. Dobrze czułem się nosząc go w towarzystwie swetra, jak i zestawu koszula + marynarka. Zegarek doskonale układa się na nadgarstku i skupia wzrok – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nawet osoby, które na co dzień nie interesują się zegarkami dyskretnie na niego zerkały i starały się dowiedzieć czegoś więcej o modelu Heritage 1935. Duża w tym zasługa wiernego odwzorowania oryginału. Firmie Longines kolejny raz udało się wybrać z archiwów ciekawy model, a następnie tchnąć w niego nowe życie. Gratulacje! Widać nie bez powodu to właśnie odświeżony „Majetek” został zwycięzcą tytułu „Zegarek Roku 2014” w kategorii „Wybór Internautów”.
Na (+)
– świetne odwzorowanie modelu historycznego
– dobre wykończenie i wyprofilowanie zegarka
Na (-)
– słaba Super-LumiNova
– niewielka wodoszczelność
Longines Heritage 1935
Ref: L2.794.4.53.2
Mechanizm: L615 (ETA 2895), automatyczny, 42h rezerwy chodu, 28.800 wahnięć/h (4Hz).
Tarcza: czarna, z tarczką małej sekundy i wkomponowanym w nią okienkiem datownika, wskazówki i indeksy wypełnione luminową
Koperta: 42mm, kształt poduszeczki, stal; szafirowe szkło; pełny dekiel
Wodoszczelność: 30m
Pasek: czarny, ze skóry aligatora
Limitacja: —
Cena: 7.360PLN
Zegarek do testów dostarczyła firma Longines.
Bardzo fajny zegar, ale za 7 tysięcy WR30 to nieporozumienie.
Pomimo słabej wodoszczelności zegarek daje niesamowitą radość z noszenia.
Niewątpie, jest naprawdę bardzo ciekawy i świetnie prezentuje się na ręku. Recenzja również bardzo mi się podobała. Po prostu uważam, że Longines to nie IWC i w modelach, które możemy zakwalifikować do jego topowej linii standard wodoszczelności powinnien być wyższy.
Mimo, iż uważam datownik za bardzo przydatny to tutaj by się bez niego obyło bo zaburza on nieco kompozycje tarczy. Inna opcja to przeniesienie sekundy na centralną oś, a w jej miejscu ulokowanie datownika wskazówkowego. Poza tym zegarek naprawdę świetnie zaprojektowany.
Hmm To ja pisałem? :) Nie. Cofam to co napisałem. Jestem fanem małej sekundy więc cofam moją propozycję przeniesienia jej na środek. Poza tym nawiązanie do pierwowzoru wyklucza tu usunięcie małej sekundy. Zegarek nadal bardzo mi się podoba.