
Polpora Flamingi – polski zegarek ze światowej klasy emaliowaną tarczą [dostępność, cena]
Ambitny plan, dwa lata prac, wiele nieudanych prób i w końcu sukces. W lipcu odbyła się premiera Flamingów marki Polpora – unikatowego zegarka z niezwykle skomplikowaną tarczą, zrobioną tradycyjnymi technikami emalierskimi.
24 lipca br., w restauracji Belvedere w Łazienkach Królewskich, firma Polpora pokazała model Flamingi, drugi po Irysach damski zegarek z tarczą zrobioną z emalii. Irysy były swego rodzaju przymiarką, ponieważ użyto w nich tzw. emalii niskotemperaturowych, które są dużo mniej skomplikowane niż emalie wysokotemperaturowe. Tym razem marka weszła na wyższy poziom zegarkowego, a właściwie emalierskiego wtajemniczenia i w pięknym otoczeniu przyrody warszawskiego parku pochwaliła się czymś, czego w Polsce nikt jeszcze nie zrobił.


Większości z nas słowo emalia mówi niewiele (nie mówię tu oczywiście o emaliowanych naczyniach rodem z PRL-u). A techniki emalierskie jeszcze mniej. Nawet dziennikarze piszący o zegarkach najczęściej rozpisują się na temat mechanizmów, tarczom poświęcając zaledwie kilka zdań. Mnie też zajęło sporo czasu, zanim wgryzłam się w materię emalii, zaczęłam ją analizować i doszłam do wniosku, że jest dla mnie zbyt skomplikowana. Dla laika takiego jak ja, dotarcie do bardziej szczegółowych informacji też nie jest łatwe. Na niewiele zdało się przeczytanie, często ogólnikowych, opisów dotyczących technik nakładania oraz wypalania emalii, które dostawałam od zegarkowych marek. A podczas wizyt w manufakturach nigdy nie było wystarczająco dużo czasu, aby porozmawiać z artystami, którzy się tym zajmują. Wizyta w ich warsztatach zajmowała zazwyczaj kilka minut, a więc można było jedynie obejrzeć to, nad czym akurat pracowali. Kilka razy próbowałam nawet zadawać pytania, lecz na wiele z nich nie dostałam odpowiedzi, bo jak usłyszałam, to tajemnica służbowa (czyli kolejna w tej branży pełnej tajemnic). Rozumiem, że producenci nie chcą ujawniać technologii i materiałów, które są im potrzebne do stworzenia mechanizmu, bo konkurencja nie śpi. Lecz dziwne, a nawet absurdalne wydaje mi się robienie tajemnicy z procesu powstawania prac emalierskich. Po pierwsze, techniki emalierskie są tak wymagające (a co za tym idzie ‒ kosztowne), że na ich naukę trzeba poświęcić nawet kilkanaście lat, a później cały czas doskonalić warsztat. Po drugie, większość z zaledwie kilku firm oferujących tego typu zegarki korzysta z usług tej samej, szwajcarskiej pracowni, należącej do Anity Porchet, dzisiaj wielkiej gwiazdy sztuki emalierskiej. I po trzecie, nawet gdyby ktoś chciał skopiować pomysł, musiałby najpierw dotrzeć, a następnie namówić do współpracy jednego z kilku (najwyżej kilkunastu) artystów na świecie, którzy się tym zajmują.

Zniechęcona nadmierną gorliwością Szwajcarów w ochronie wszelakich tajemnic, przestałam drążyć ten temat. Tymczasem, niespodziewanie powrócił on sam. Kiedy trzy lata temu oglądałam pokaz odświeżonej kolekcji marki Polpora, najciekawszym zegarkiem tej prezentacji był damski model Irysy z tarczą ręcznie zrobioną technikami emalierskimi. Wtedy (wstyd przyznać, że tak późno) dowiedziałam się o Ewie Buksie, znanej i nagradzanej zagranicą polskiej artystce tworzącej m.in. miniatury emalierskie. Rok później spotkałyśmy się na kolejnej premierze Polpory i w trakcie jednej rozmowy więcej dowiedziałam się na temat emalii niż w ciągu kilku wizyt w szwajcarskich manufakturach. Dzisiaj nadal wiem zbyt mało, aby przekonująco o tym pisać, jednak mam ten komfort psychiczny, że zawsze mogę dopytać. Kolejna okazja do poduczenia się miała miejsce, gdy rozpoczęto prace nad modelem Flamingi marki Polpora. Na początku wydawało się, że ten zegarek będzie gotowy w ciągu kilku miesięcy. Wtedy nadeszła godzina prawdy ‒ róż i czerwień to najtrudniejsze kolory w tzw. emaliach wysokotemperaturowych, a z takich jest zrobiona tarcza Flamingów (w zegarku Irysy problem ten w ogóle nie wystąpił, ponieważ różu było niewiele, a poza tym tarcza powstała z mniej skomplikowanych emalii niskotemperaturowych). Emalie wypalane w wysokich temperaturach to najwyższy stopień wtajemniczenia, kojarzący się z zegarkami tylko kilku luksusowych manufaktur (na przykład Patek Philippe, Vacheron Constantin, Piaget czy Jaeger-LeCoultre; a ceny takich zegarków zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy euro). Właściciele Polpory podeszli więc bardzo ambitnie do tematu, prawdopodobnie nie spodziewając się tego, co ich czeka. Plan zakładał, że tarcza w całości powstanie w Polsce: na metalowej bazie zaczynając, przez jej obróbkę i na wykonaniu obrazu z emalii kończąc.

W pierwszej kolejności trzeba więc było znaleźć producenta metalowej podstawy (a wcześniej ustalić skład metalu z Ewą Buksą). I tu zaczęły się schody ‒ dostarczone podłoża nie miały identycznego składu, więc kolory emalii nie były dobrej jakości. Poza tym widać było minimalne różnice, a jak wiadomo, w przypadku serii powtarzalność to warunek konieczny. Próbne tarcze lądowały więc w koszu i trzeba było szukać kolejnego producenta. Ten sam proces był powtarzany kilkukrotnie, toteż zanim udało się pozyskać optymalną bazę, zrobiono około dwudziestu prototypowych tarcz. Ostatecznie żadna z nich nie została wykorzystana w zegarku.

Dlaczego skład metalu ma aż tak duże znaczenie? W czasie wypalania emalii zachodzi reakcja chemiczna między emalią a metalową bazą, więc każda, nawet najmniejsza domieszka jakiegoś związku lub modyfikacja stopu wpływa na zmianę oraz nasycenie koloru emalii.
Jakich metali użyto? Pierwsze podłoża były zrobione ze stopów srebra, jednak szybko okazało się, że ze względu na obecne w srebrze domieszki pierwiastków chemicznych, ten wariant się nie sprawdza. Przeprowadzono więc dziesiątki testów, podczas których eksperymentowano z różnymi technologiami oraz składem chemicznym metali. I tak, metodą prób i błędów, w końcu udało się znaleźć wyjście: powstała baza zrobiona z 18-karatowego złota, pozbawiona domieszek cynku, cyny i manganu, które źle reagowały z emaliami (producent zastosował wyłącznie czyste metale: srebro, złoto i miedź).
Opracowaliśmy autorską metodę przygotowania oraz oczyszczania stopu. W sumie, prace projektowe oraz testy zajęły nam dwa lata
– wyjaśnia Tomasz Cerbiński, właściciel marki.
Wróćmy do materiału, z którego jest zrobiona baza pod tarczę. Dlaczego jedynie złote podłoże gwarantowało planowany efekt, tj. odpowiednie nasycenie oraz powtarzalność kolorów? Złoto nadaje się do emaliowania między innymi ze względu na wyższą niż emalia temperaturę topnienia oraz podobną rozszerzalność cieplną.

To był pierwszy, mały sukces i jednocześnie początek drogi, ponieważ dopiero wtedy można było zlecać kolejne prace: na przykład wyrzeźbienie w metalu tzw. gniazd dla emalii tworzących zarys przyszłego obrazu (tym zajął się jubiler), czyszczenie przyszłych tarcz, a także mechaniczne i chemiczne przygotowanie podłoża pod emalię.

Następnie gotowa baza trafiła do Ewy Buksy, która dobrała kolory i rodzaje emalii zgodnie z rysunkiem projektowym. Przy tej okazji warto wspomnieć, czym właściwie jest emaliowanie. To bardzo stare, tradycyjne techniki zdobnicze (stosowane już w starożytnym Egipcie), polegające na ozdabianiu powierzchni kolorowymi powłokami, składającymi się ze sproszkowanego kwarcu, tlenków metali i wody. Po nałożeniu każdej warstwy, całość jest wypalana w specjalnym piecu, aż do uzyskania zaprojektowanego wzoru. To oczywiście uogólnienie, ponieważ specjaliści stosują różne techniki emalierskie – większość z nich jest bardzo trudna i pracochłonna, dlatego niewielu rzemieślników wykonuje prace na najwyższym poziomie. A najtrudniejszą z nich jest malowanie miniatur, ponieważ wymaga od artysty nie tylko wiedzy złotniczej, lecz także emalierskiej i malarskiej. Jedną z kilku osób na świecie, które opanowały tę sztukę, jest Polka ‒ Ewa Buksa. Artystka przyznaje, że w tym zawodzie talent to nie wszystko. Trzeba mieć też bardzo dużo cierpliwości i wytrwałości. Ewa Buksa jest absolwentką łódzkiej ASP, gdzie przy okazji poznawania technik jubilerskich zainteresowała się emalią. Jednak w Polsce brakowało mistrzów w tej dziedzinie sztuki, więc aby wejść na wyższy poziom artystycznego wtajemniczenia (po raz kolejny świadomie używam tego słowa, bo nie jest to zwykła, książkowa wiedza), studiowała na akademii Escola Superior de Disseny i d’Art Llotja w Barcelonie. Później uczyła się też klasycznej techniki malowania miniatur zwanej finift od mistrza w tej dziedzinie, Walerija Suchowa. Osoby zainteresowane jej pracami odsyłam na stronę internetową: evabuksa.com, gdzie można między innymi obejrzeć wybrane miniatury i tarcze zegarków jej autorstwa.

A jak wyglądała praca nad tarczą Flamingów? Pomijając kwestię prób z różnymi materiałami (opisanych powyżej), sporym wyzwaniem dla artystki było połączenie dwóch skomplikowanych technik emalierskich. Pierwsza z nich to tzw. emalia żłobkowa ‒ wyżłobione w metalu gniazda są wypełniane emalią w taki sposób, aby było widać kontury metalowej bazy. Natomiast druga technika użyta do ozdobienia tarczy to tzw. emalia malarska (zwana też limuzyńską) ‒ ta metoda polega na wielowarstwowym malowaniu kolorowymi emaliami na warstwie emalii bazowej.
Zapytana o to, co sprawiło jej największą trudność, artystka odpowiedziała: określenie jakości emalii po wyjęciu z pieca.
– To zawsze jest niespodzianka. Zdarza się, że przykra – mówi. Kolejnym problemem było połączenie różnych rodzajów emalii na tak małej powierzchni, ponieważ każda z nich ma inną temperaturę topnienia oraz w innej temperaturze osiąga swój kolor – dodaje.

Artystka nie wspomniała o dużej cierpliwości, którą trzeba mieć wykonując ten zawód, ponieważ nałożenie emalii na jedną tarczę Flamingów zajmuje minimum 14 dni (samo przygotowanie materiału to jeden dzień roboczy).
Jak przyrządza się tę specjalną miksturę? Najpierw trzeba rozdrobnić duże kryształy, by powstały z nich małe ziarna, a następnie, etapami, małym pędzelkiem nakłada się je na złotą bazę. Aby uzyskać odpowiednie nasycenie kolorów we Flamingach (na tarczy dominują bardzo trudne czerwienie i róże), trzeba było nanieść kilkanaście warstw. Po nałożeniu każdej z nich tarcza wędrowała do pieca i była wypalana w temperaturze 760‒840°C, w sumie aż 18 razy. Tak wysoka temperatura ma za zadanie wydobyć kolor oraz dodać mu połysku. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę ‒ za każdym razem, kiedy emalia jest wypalana, zmienia się jej odcień. Kiedy uzyskany w ten sposób miniaturowy obrazek jest gotowy, należy go jeszcze pokryć warstwą ochronną, tj. przezroczystą emalią. Wtedy jeszcze raz trafia do pieca. To newralgiczny moment i chyba najtrudniejszy etap pracy, ponieważ zbyt długie wypalanie mogłoby uszkodzić istniejące już kolory.

Na tarczy Flamingów widać aż 34 kolory (są rozmieszczone w 41 gniazdach) i aby powstał taki efekt, artystka użyła czterech rodzajów emalii: transparentnych (przezroczyste, dają efekt witrażu), półtransparentnych (lepiej kryją, jednak baza metalowa jest widoczna), semiopakowych (dobrze pokrywają bazę, mają minimalną przejrzystość) i opakowych (kolor w pełni pokrywa powierzchnię).
Jak widać, sam proces emaliowania to bardzo skomplikowana sprawa. A to tylko jeden z etapów. Po jego zakończeniu tarcza trafia do jubilera, który osadza na niej dwanaście brylantów pełniących rolę indeksów godzinowych. I dopiero, gdy tarcza jest gotowa, zegarmistrz może zająć się składaniem zegarka.
Po tym długim wstępie czas przyjrzeć się gotowemu zegarkowi. Koperta Flamingów ma średnicę 35 mm, jest zrobiona ze stali i wykończona polerowanym na wysoki połysk pierścieniem z 18-karatowego, żółtego złota. W sumie do wykonania tarczy (bazy pod emalię) i pierścienia użyto ok. 17,15 g złota.
Koperta wygląda dosyć skromnie, więc nie odwraca uwagi od bardzo dekoracyjnej tarczy, a polerowany od wewnątrz pierścień wręcz podkreśla urodę obrazu z emalii. Interesującym detalem jest delikatna, cebulowata koronka ozdobiona wygrawerowanym logo marki.

Równie ciekawy jest widok od strony dekla: pod szafirowym szkłem, pokrytym powłoką antyrefleksyjną, od razu rzuca się w oczy czarny wahnik, indywidualnie zrobiony dla marki Polpora. To najbardziej charakterystyczny element automatycznego mechanizmu (szwajcarski kaliber Sellita SW200-1 z 38-godzinną rezerwą chodu, wykończony w jakości premium), ozdobionego dekoracyjnymi szlifami (perłowaniami i pasami genewskimi). Dodatkową dekorację stanowią grawerowane napisy, widoczne na obrzeżach dekla ‒ jest tam umieszczona informacja na temat wodoszczelności zegarka, napis: Made in Poland oraz indywidualny numer (Flamingi pochodzą z limitowanej serii 50 sztuk).

Wróćmy do punktu wyjścia, czyli tarczy. Jak wspomniałam, jest zrobiona z 18-karatowego żółtego złota i emalii oraz wysadzana 12 brylantami (0,12 kr). Na tarczy sporo się dzieje, mimo że zegarek ma tylko wskazania godzin, minut i sekund. Patrząc na nią nie mamy wątpliwości ‒ najważniejsze są flamingi, widoczne na biało-niebieskim tle. Dlatego obrazu nie przysłaniają ani delikatne, ażurowe wskazówki w złotym kolorze, ani złoty napis Polpora z logo marki, nadrukowany po wewnętrznej stronie szkła (dodatkowo szkło jest pokryte powłoką antyrefleksyjną, która poprawia czytelność tarczy).
Złoty odcień różnych elementów na tarczy, kopercie, a nawet pasku uszytym z naturalnej skóry jaszczurki podkreśla urodę miniaturowego obrazu z emalii.
Jak wspomniałam, w sumie powstanie 50 sztuk Flamingów. Do każdego zegarka (opakowanego w ładne pudełko, ręcznie robione z mahoniowego drewna) będą dołączone świadectwa Polskiego Urzędu Probierczego (określające łączną masę złota), oraz to dotyczące jakości i masy brylantów, a także certyfikat emalii, podpisany przez Ewę Buksę. Ze względu na tarczę, Flamingi są nie tylko najdroższym, lecz także najbardziej skomplikowanym technicznie modelem marki Polpora. Zegarek będzie kosztować 21 290 PLN. To wysoka kwota jak na polskie warunki, jednak nieporównywalnie niższa od ceny, którą należałoby zapłacić za model z tego typu tarczą, pochodzący z którejś ze znanych szwajcarskich manufaktur.

Polpora Flamingi
Producent | Polpora |
Nazwa modelu | Flamingi |
Mechanizm | z automatycznym naciągiem |
Symbol mechanizmu | Sellita SW200-1 |
Rezerwa chodu (h) | 38 |
Tarcza | emaliowana |
Koperta | stal i złoto |
Średnica (mm) | 35 |
Pasek | skórzany |
Limitacja | 50 |
Cena (PLN) | 21290 |